W poprzednim tekście pisałem o transakcjach insiderów i zachęcałem inwestorów by wyrobili sobie wyważone podejście do oceny sprzedawania akcji spółki przez insiderów.
Zwróciłem uwagę, że takie transakcje należy traktować jako część aktywności związanych z zarządzaniem finansami osobistymi. Podkreśliłem, że w przypadków insiderów z małych giełdowych spółek powinniśmy być świadomi faktu, że akcje założonej czy zarządzanej spółki mogą stanowić istotną część majątku, którego całkowita wysokość jest bardzo daleka od poziomów z serialu Sukcesja.
Oznacza to, że w przypadku pojawienia się istotnych życiowych wydatków (takich jak zakup domu) pakiet posiadanych akcji spółki może być traktowany jako oczywiste, potencjalne źródło finansowania tych wydatków. Na Twitterze, Michał Sadowski – założyciel i prezes giełdowego Brand24, podzielił się własnymi doświadczeniami, które świetnie pokazują perspektywę i dylematy insidera w przypadku wykorzystywania pakietu akcji spółki jako źródła finansowania dużych wydatków życiowych.
Interpretowanie każdej sprzedaży akcji spółki przez insidera jako sygnału, że w spółce źle się dzieje albo że insider stracił zainteresowanie rozwojem spółek jest nieuprawnionym uproszczeniem. Błędem będzie także traktowanie każdej takiej transakcji jako negatywnego sygnału rynkowego.
Daleki jestem jednak od sugerowania, że transakcje insiderów nie mają żadnego znaczenia i nie mogą być traktowane jako sygnały inwestycyjne. Proszę zauważyć, że pretekstem do zajęcia się na blogu problemem transakcji insiderów była sprzedaż akcji przez pojedynczych insiderów a nie gwałtowna wyprzedaż posiadanych akcji przez wielu insiderów.
To oczywiste, że sytuacja, w której pojedynczy insider sprzedaje niewielką część pakietu swoich akcji a przy tym rozsądnie i przystępnie komunikuje tę transakcję (np. w wywiadzie dla PAP albo w webinarze na portalu inwestycyjnym) diametralnie różni się od sytuacji, w której insider (albo wielu insiderów!) całkowicie likwidują swoje pozycje a tym działaniom towarzyszy medialna cisza. Ten drugi przypadek na pewno powinien zaniepokoić akcjonariuszy spółki a potencjalnych akcjonariuszy skłonić do zadania pytania czy insiderzy wiedzą coś czego oni nie wiedzą.
Krótko mówiąc: pojedyncze transakcje sprzedaży akcji przez insiderów dotyczące niewielkich części pakietów akcji zapewne nie są negatywnymi sygnałami rynkowymi ale zdeterminowane wyprzedawanie akcji przez insiderów (zwłaszcza jeśli prowadzi do tego, że ich ekspozycja na spółkę spada do zera) powinno być traktowane jako sygnał ostrzegawczy.
Moim zdaniem także pojedyncze transakcje insiderów jeśli dotyczą istotnych części posiadanych pakietów akcji mają pewną wartość informacyjną, cenotwórczą. Nawet jeśli wspomniane transakcje są komunikowane jako wynikające z przesłanek osobistych.
Wyobraźmy sobie zwykłego inwestora, który nie wziął sobie do serca uwag o zaletach dywersyfikacji i ma bardzo skoncentrowany portfel inwestycyjny. Wyobraźmy sobie, że czeka go duży życiowy wydatek (na przykład zakup domu wakacyjnego) i potrzebuje gotówki na sfinansowanie tego wydatku. Dla wielu inwestorów sprzedaż części swoich rynkowych pozycji będzie oczywistym sposobem pozyskania takiego finansowania.
Zadajmy sobie jednak pytanie: czy jeśli taki inwestor ma w swoim portfelu dwie, trzy perspektywiczne spółki na wczesnym etapie rozwoju i jest silnie przekonany, że za rok, dwa wartość tych spółek może być kilkakrotnie wyższa to będzie gotowy istotnie skrócić swoje pozycje (powiedzmy o jedną trzecią) by zrealizować jakiś wydatek konsumpcyjny? Czy raczej przesunie w czasie ten wydatek? Moim zdaniem zdecydowanie bardziej realny jest ten drugi scenariusz.
Wyobraźmy sobie prezesa spółki gamingowej. Ma niemal doskonałą wiedzę o portfelu projektów spółki. Jest w świetnej sytuacji by ocenić perspektywy i potencjał tych projektów. Czy sprzedałby jedną trzecią pakietu akcji spółki jeśli byłby przekonany, że projekty spółki mają potężny potencjał, którego zrealizowanie może kilkakrotnie zwiększyć wartość spółki w perspektywie kilkunastu miesięcy? Zapewne nie (chyba, że znalazłby się w sytuacji, w której problemy finansowe zmusiłyby go do takiego ruchu).
Sprzedaż istotnej części pakietu akcji przez insidera komunikowana jako motywowana kwestiami osobistymi (zaliczam do tej kategorii także w pełni zrozumiałe działania dywersyfikujące majątek osobisty) nie powinna być pochopnie, automatycznie traktowana jako wyraz przekonania insidera, że spółka jest wysoko wyceniania na rynku albo że perspektywy spółki są słabe.
Jednocześnie nie przekonuje mnie koncept transakcji motywowanych w 100% kwestiami osobistymi. Podłożem, katalizatorem transakcji mogą być powody personalne. Jednak są one filtrowane przez przekonanie o rynkowej atrakcyjności posiadanych aktywów. Pomijając ekstremalne sytuacje nikt nie redukuje pozycji na akcjach spółki, co do której ma silne przekonanie, że za rok, dwa może być warta kilkakrotnie więcej.
Jeśli prezes spółki, a więc osoba z reguły dysponująca najlepszą dostępną wiedzą o perspektywach firmy, istotnie redukuje pakiet akcji spółki to zapewne nie myśli o swojej spółce jak o CD Projekt przed wydaniem Wiedźmina 3 albo o Apple tuż przed debiutem iPhone’a. Tak więc sprzedaż istotnych pakietów akcji przez insiderów, nawet jeśli motywowana jest kwestiami osobistymi, zawiera w sobie ważną informację o tym co insiderzy sądzą o perspektywach spółki.
Moim zdaniem negowanie powyższego stwierdzenia jest równoznaczne z argumentowaniem, że insiderzy, w przeciwieństwie do innych ludzi, nie próbują maksymalizować korzyści przy podejmowaniu decyzji finansowych.
2 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
"jest silnie przekonany, że za rok, dwa wartość tych spółek może być kilkakrotnie wyższa to będzie gotowy istotnie skrócić swoje pozycje (powiedzmy o jedną trzecią) by zrealizować jakiś wydatek konsumpcyjny? Czy raczej przesunie w czasie ten wydatek? Moim zdaniem zdecydowanie bardziej realny jest ten drugi scenariusz."
Ano właśnie.
Po co posiadać majątek skoro nie można z niego korzystać.