Dylemat na miarę naszych czasów

Odnoszę wrażenie, że coraz więcej kontrowersyjnych zagadnień w polityce gospodarczej sprowadza do prostego problemu: czy chcemy zaryzykować utratę nogi by mieć pewność, że ludziom, których nie lubimy odcięta zostanie noga?

Tak moim zdaniem wyglądała w ostatnich dniach duża część dyskusji wokół bailoutu Silicon Valley Bank. W weekend amerykańskie władze, a konkretnie Departament Skarbu, FED i FDIC (czyli „amerykański BFG”) zdecydowały się przejąć kontrolę nad SVB. W dużym uproszczeniu akcjonariusze i obligatariusze banku stracili wszystkie zainwestowane środki. Kierownictwo banku zostało zwolnione i sądząc po politycznym klimacie w USA będzie przez najbliższe lata biegać z jednego przesłuchania na drugie. Deponenci banku zostali w całości uratowani.

Silicon Valley Bank miał około 175 mld USD depozytów, z czego 151 mld USD nie było gwarantowane przez FDIC (bo wielkość depozytów przekraczała limit 250 tysięcy USD). Tak więc posiadacze tych depozytów dostali dużo więcej niż zgodnie z obowiązującym prawem im się należało. Dostali bailout.

Silicon Valley Bank był „bankiem startupów” i zajmował niezwykle ważną pozycję w ekosystemie Doliny Krzemowej. Świadczył usługi startupom, funduszom venture capital i zamożnym osobom fizycznym (zarówno przedsiębiorcom-założycielom jak i partnerom w funduszach VC). Wspomniane nieubezpieczone depozyty należy w dużym stopniu do młodych przedsiębiorstw technologicznych jak i do funduszy VC. W mediach można znaleźć informacje, że nawet 60% startupów z Doliny Krzemowej trzymało swoje pieniądze w SVB.

Za Yahoo Finance

Startupy z reguły nie zarabiają pieniędzy. Pozyskują finansowanie a następnie przez miesiące albo lata używają tych środków do rozwoju biznesu. Teoretycznie, jeśli całość tych środków była zdeponowana w SVB i dostęp do nich zostałby odcięty to funkcjonowanie takiego startupu stanęłoby pod znakiem zapytania.

Insiderzy z Doliny Krzemowej (zarówno inwestorzy jak i założyciele) pod koniec ubiegłego tygodnia wszczęli panikę w kwestii problemów finansowych SVB, wywołali klasyczny bank run (tylko w czwartek wycofano 42 mld USD z 175 mld USD wszystkich depozytów) a następnie przez weekend przeprowadzili skuteczną akcję lobbingową i doprowadzili do udzielenia gwarancji wszystkim depozytom w SVB. Dopiero po jakimś czasie dowiemy się jak wyglądała ta akcja lobbingowa na waszyngtońskich salonach. Wiemy jak wyglądała publiczna część akcji – był to żałosny spektakl oskarżeń i żądań.

Nie jestem więc zaskoczony, że wielu obserwatorów jest bardzo rozczarowanych faktem, że venture socialists dopięli swego i zostali uratowani przez amerykańskie władze. Rozczarowanie może wynikać z dostrzegania kosmicznej hipokryzji u ludzi, którzy w 99% przypadków zachowują się jak radykalni wolnorynkowcy i z reguły sprzeciwiają się interwencjom państwa (np. pomocy dla upadających firm). Wrogość może wynikać także z faktu, że środowisko Doliny Krzemowej uchodzi za przekonane o swoich nadzwyczajnych kompetencjach: regularnie poucza amerykańskie władze w każdej możliwej dziedzinie od polityki pandemicznej po geopolitykę. Wreszcie, Dolina Krzemowa to ekonomicznie uprzywilejowane miejsce i nie ma wątpliwości, że duża część bailoutu trafiła do bardzo zamożnych ludzi.

W dzisiejszym tekście zamierzam argumentować, że heurystyka „czy ludzie, których nie lubię skorzystają na tej decyzji” jest bardzo ułomną regułą oceny decyzji politycznych czy gospodarczych. Mam wrażenie, że wspomniana heurystyka odgrywa ważną rolę w kształtowaniu postawy do wielu zapalnych, kontrowersyjnych kwestii: na przykład kwestii kredytów frankowych w Polsce.

Postronni (niezwiązani z Doliną Krzemową) zwolennicy bailoutu SVB argumentują, że był on konieczny w celu przywrócenia zaufania do średnich i małych amerykańskich banków. Sugerują, że brak gwarancji dla wszystkich depozytów w SVB mógłby uruchomić falę paniki bankowej w segmencie regionalnych banków w USA. Oznaki tej paniki w postaci przenoszenia depozytów do dużych, uniwersalnych banków były widoczne. Amerykańskie władze albo musiałyby w którymś momencie i tak zagwarantować wszystkie depozyty albo zmierzyć się z ekonomicznymi konsekwencjami kryzysu bankowego.

Na problem bailoutu SVB można więc spojrzeć w dwóch aspektach. W aspekcie tego, które rozwiązanie byłoby bliższe zadośćuczynienia kosmicznej sprawiedliwości i w aspekcie tego, które rozwiązanie byłoby lepsze dla ponad 300 mln Amerykanów zmagających się z wysoką inflacją i gospodarczym spowolnieniem. Moim zdaniem większy sens ma ten drugi aspekt.

Część czytelników może w tym momencie zapytać: dlaczego choć trochę nie próbowano ograniczyć problemu moral hazard (pokusa nadużycia) przy gwarantowaniu nieubezpieczonych depozytów? Dlaczego nie wyodrębniono dużych depozytów prywatnych ludzi? Dlaczego nie zdecydowano się na choćby niewielkie strzyżenie, na przykład 5%?

Można cynicznie odpowiedzieć, że dlatego, że lobbing był bardzo skuteczny. Można też wskazać inne powody takiego podejścia. Otóż jakiekolwiek odejście od zasady gwarantowania wszystkich depozytów mogłoby zniweczyć stabilizujący efekt bailoutu. Decydenci mieli 48 godzin na podjęcie decyzji i wyobrażam sobie sytuację, w której doszli do wniosku, że jakiekolwiek odejście od zasady „chronimy wszystkich deponentów” byłoby zbyt dużym ryzykiem dla kluczowego celu bailoutu – przywróceniu zaufania w sektorze banków regionalnych. Moim zdaniem jest to powód, w którym zarówno w Europie jak i w Polsce także zwyciężył model ochrony wszystkich depozytów.

Osobną kwestią jest dyskusja o tym czy system gwarantowania de facto wszystkich depozytów nie tworzy gigantycznej pokusy nadużycia i nie cementuje asymetrycznego modelu XXI-wiecznej bankowości, w którym to podatnik w ostateczności odpowiada za ryzykowne działania zarządów banków jeśli zakończą się dużą stratą (bo jeśli zakończą się dużym zyskiem to korzystają z niego głównie akcjonariusze i kierownictwo banków). Jest to problem, który regularnie będzie dyskutowany w najbliższych miesiącach i latach.

5 Komentarzy

  1. Victor

    Znaczna część najbogatszych deponentów SVB to postaci politycznie zarządzające środowiskiem tamtejszych uruk-hai spod znaku lgbt. Dlatego nie było "strzyżenia". I nie będzie.

    1. trystero (Post autora)

      @ Victor

      Muszę przyznać, że hipoteza użycia "sieci kontaktów" wydaje się coraz bardziej realna i zapewne przyjąłem zbyt optymistyczne spojrzenie na kompetencje i etykę decydentów w amerykańskim sektorze finansowym. Pani Yellen swoją wypowiedzią podkreślającą, że wszystkie depozyty nie są chronione trochę zrobiła ze mnie głupka w mojej wierze, że chodziło o stworzenie wrażenia, że wszystkie depozyty są chronione.

  2. Artur

    Jest jeszcze kwestia długofalowych skutków takich decyzji. Np. takich, że zdejmowanie z decydentów odpowiedzialności za skutki ich decyzji zwiększy ich chęć podejmowania ryzyka, co w przyszłości doprowadzi do jeszcze większego kryzysu.

  3. Lucjan

    Nie wierze że tu potrzebny był jakiś lobbing, teraz wystarczy gownoburza na twitterze. Dawniej ten ryk by dotarł do decydentów może tydzień po decyzji o likwidacji albo wcale a teraz mają wizje końca świata w live streamingu.

    Warto wspomnieć że od 2008 upadły setki małych banków w US: https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_bank_failures_in_the_United_States_(2008-present)

    a bailout dostał jeden. Trzeba zapytać pana Sachsa gdzie był gdy ten jego "Farmers bank" w Georgii upadał a na który tak się powołuje. A może akurat nie trzymał w nim kasy?

  4. Karku

    Metafora z noga o tyle chybiona, ze nogi, poki co, nie odrastaja. Plus to, co napisal Artur – nogi uciete olbrzymom nie zmiazdza juz niczyjego kraju.

Skomentuj trystero Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Opinie, założenia i przewidywania wyrażone w materiale należą do autora publikacji i nie muszą reprezentować poglądów DM BOŚ S.A. Informacje i dane zawarte w niniejszym materiale są udostępniane wyłącznie w celach informacyjnych i edukacyjnych oraz nie mogą stanowić podstawy do podjęcia decyzji inwestycyjnej. Nie należy traktować ich jako rekomendacji inwestowania w jakiekolwiek instrumenty finansowe lub formy doradztwa inwestycyjnego. DM BOŚ S.A. nie udziela gwarancji dokładności, aktualności oraz kompletności niniejszych informacji. Zaleca się przeprowadzenie we własnym zakresie niezależnego przeglądu informacji z niniejszego materiału.

Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.

Proszę podać wartość CAPTCHA: *