W tym mini cyklu pozostała już tylko odpowiedź na jedno pytanie, od którego wziął się cały problem:
Jeśli zaakceptujemy, że rynek ma rację, przynajmniej jeśli chodzi o bycie wskaźnikiem wiodącym (wynik konsensu między podażą i popytem) oraz niemożliwość jego systematycznego pokonania i prognozowania przez znaczącą część uczestników, to czy większość inwestorów tworzących go również ma rację, czy jednak się myli?
Logika podpowiada, że skoro A to B, więc jeśli rynek ma rację, to muszą ją mieć tworzący go. W praktyce nie jest to takie oczywiste.
Ciekawe jest to, że wielu inwestorów doznaje zaskoczenia uzmysławiając sobie, że sami tworzą ów rynek. Często bowiem w umysłach inwestorów rynek figuruje jako abstrakcyjny byt, który czyha na nasze pieniądze i któremu musimy wyrywać zyski jako cel inwestowania, albo w nieabstrakcyjnym ujęciu jest on utożsamiany z fizycznym parkietem giełdy, gdzie odbywa się cały handel.
Tymczasem rynek to my wszyscy, zbiorowość inwestorów o konkretnych twarzach, która faktycznie rywalizuje ze sobą o zasoby majątkowe, choć zwykle na pokojowych zasadach. „Wrogiem” są w tej rywalizacji co najwyżej brokerzy, wszechmocne fundusze lub tajne organizacje manipulujące kursami, a czasami to jakiś Nowak lub Soros, który zajmuje przeciwną do nas pozycję w kontraktach. Co więcej, czasem to w roli rynku obsadzamy właśnie owych wrogów, a przy tym przydajemy im rolę odpowiedzialnych za kursy, do których my jedynie się dopasowujemy.
Tymczasem rynek to każdy, kto składa zlecenia i w każdej chwili może przynależeć albo do strony, która idzie z rynkiem (tworząc jego racje) lub przeciwnej (kontrarian). I tu zaczynają się schody, ponieważ bardzo dobrze kodujemy nieśmiertelny, choć niekoniecznie wierny rzeczywistości przekaz:
WIĘKSZOŚĆ SIĘ MYLI!
Skąd takie przekonanie? Czy jest prawdziwe? I dlaczego chcemy unikać bycia w większości, choć paradoksalnie zwykle stanowimy w działaniu na giełdzie jej część i jakoś nam to nie przeszkadza?!
Aby to wyjaśnić należy wyjść od podstawowego podziału:
- Jedna sprawa to głosowanie za rynkiem nogami, a dokładnie pieniędzmi, które wykładamy na zakup aktywów od innego uczestnika rynku.
- Druga sprawa to głosowanie ocenami czy przekonaniami w procesie prognozowania zmian rynku.
Bywa i tak, że jedno ściśle łączy się z drugim, ale możliwe jest ich rozłączenie, a to wszystko powoduje, że niejednokrotnie wchodzimy w rolę inwestycyjnego Dr. Jeckylla i Mr.Hyda. Sprawa nie jest więc aż taka prosta i oczywista.
O braku racji większości, nawet wśród profesjonalistów, wiemy w pewien anegdotyczny sposób od pokoleń. Choćby słynny ekonomista John Galbraight pisał: „W ekonomii większość zawsze się myli”. A legenda Wall Street Bob Farrell szedł dalej z obserwacjami i stwierdził:
Problem leży przede wszystkim w samym procesie prognozowania w mocno niepewnym i nieprzewidywalnym środowisku, bo tego dotyczą owe krytyki. Nawet wybitne jednostki potrafią się w prognozach pomylić, a co dopiero masa, szczególnie inwestorów, z których spora część niespecjalnie ma pojęcie o naturze materii (co nie przeszkadza mieć opinii). Nie zachodzi to jednak ZAWSZE, choć w dużej części przypadków.
Na marginesie: znacząca większość strategów największych banków inwestycyjnych nie prognozowała bessy w tym roku.
Chęć zbadania owego zjawiska ‘pomyłki większości’ była jednym z powodów wstawienia cotygodniowych sond na naszym profilu twitterowym. Nie trafiłem na jakieś kompleksowe statystyki trafności giełdowych prognoz, więc robimy własne, podsumowując na koniec roku te nasze sondaże.
Wiadomo przynajmniej, że pewne trendy (nie)trafności wskazują pomiary nastrojów, w tym najsławniejszy AAII Bull-bear. Inwestorzy w największej ilości mylą się na krańcach danego trendu, co jest wskaźnikiem kontrariańskim. To jednak za mało by budować na tej podstawie strategie inwestycyjne, przecież gdyby tak to znakomicie działało, nie potrzeba by żadnych innych analiza decyzyjnych. Dają jednak te badania sentymentu pewne przybliżenie.
Dlaczego większość się tak myli? Powodów jest wiele, ale wśród najistotniejszych wymieńmy:
– złożoność procesów giełdowych,
– nieustanne zmiany w otoczeniu,
– niestacjonarność przebiegu cen,
– ekstrapolowanie dotychczasowych trendów na przyszłość jako najprostsze narzędzie prognostyczne,
– myślenie grupowe (lepiej iść z grupą niż przeciw),
– błędy poznawcze.
Działamy więc na giełdzie w przekonaniu, że większość się myli w prognozowaniu, ale wyłączamy to przekonanie w realności dnia codziennego, ponieważ ruchy rynku wcale nie muszą być odbiciem prognoz. Są one raczej odbiciem wspomnianego na wstępie głosowania pieniędzmi.
Kiedy w takim razie przechodzimy do konkretnych decyzji to okazuje się, że większość na parkiecie może mieć racje, albo przynajmniej rację ma ta część rynku, która dysponuje największą siłą finansową. Podczas hossy trudno aby większość się myliła, nie dochodziłoby wówczas do tak długich i silnych trendów.
Kto więc ostatecznie tworzy rację rynku? Nie ma aż takiego znaczenia większość czy mniejszość, czasem znaczący ruch może tworzyć np. tylko 1 fundusz, który wyprzedaje z konieczności akcje. Innym razem masy kupujące szczyt hossy nie będą w stanie ruszyć go wyżej.
Jeśli więc uznajemy za dogmat, że rynek ma rację, to wpływ na nią mają zasadniczo tylko aktualnie handlujący z większą siłą finansową, a nie to, co myśli lub prognozuje wybrana grupa.
Używanie wytrycha typu „większość coś robi” tak naprawdę nie przybliża nas do żadnej giełdowej prawdy. Ważniejsze, aby nie umierać za własną rację, gdy rynek wyraźnie dąży w przeciwną stronę.
—kat—
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.