Rynki akcyjne odbijają gdy świat wokół się wali

Z każdym punktem procentowym odbicia od minimum bessy, z każdym tygodniem oddzielającym inwestorów od dołka rynku niedźwiedzia nasilać się będą pytania czy jest już po wszystkim i niższego dołka (w tym cyklu koniunkturalnym) już nie będzie.

Takie rozważania miały miejsce już latem gdy odbicie S&P500 od czerwcowego dołka zbliżało się do 20%. Ożywiane dyskusje trwają też teraz gdy wiele rynków akcyjnych, w tym WIG20, jest już kilkanaście procent powyżej październikowych minimum.

Pesymiści, którzy pewnie preferowaliby określenie realiści, argumentują, że trudno mówić o „tym” dołku na indeksach akcyjnych gdy w ekonomicznym i biznesowym otoczeniu rynków akcyjnych dopiero zaczęły się problemy: dopiero zaczynają się spadki na napompowanych rynkach nieruchomości, pojawiają się pierwsze sygnały spowolnienia w gospodarce (i to w wyprzedzających dziedzinach jak zamówienia w przemyśle a nie opóźnionych dziedzinach jak rynek pracy), analitycy dopiero zaczynają obniżać prognozy zysków.

Na początku poprzedniego tygodnia na twitterowym profilu Blogów Bossy zwróciliśmy uwagę na analizę Michaela Cembalesta z JP Morgan, której główne przesłanie można streścić zdaniem: rynki akcyjne odbijają pierwsze, często gdy otoczenie gospodarcze i biznesowe wydaje się jeszcze płonąć w najlepsze.

Dla inwestorów, z choćby umiarkowanym stażem rynkowym, nie powinna być to informacja ani nowa ani zaskakująca. Gdy rynki rozpoczęły dynamiczne odbicie w marcu 2020 roku pandemia Covid-19 była w bardzo wstępnej fazie, a inwestorzy, przedsiębiorcy i politycy dopiero zaczęli sobie uświadamiać gospodarcze skutki lockdownów. Gdy rynki akcyjne znalazły dołek w marcu 2009 roku gospodarki były w głębokiej recesji, rynki pracy szorowały po dnie a rynki finansowe były bardzo dalekie od stabilizacji.

Pesymiści zapewne zauważą w tym momencie, że odbicia w latach 2020 i 2009 bardzo wiele zawdzięczają silnie akomodacyjnej polityce banków centralnych. W obecnej sytuacji ten scenariusz wydaje się mało prawdopodobny – to w końcu dynamiczne zacieśnianie polityki monetarnej jest jedną z kluczowych przyczyn gospodarczego spowolnienia.

Analiza Michaela Cembalesta pokazuje jednak, że amerykański rynek akcyjny odbijał gdy gospodarka płonęła także w czasach na długo przed wynalezieniem luzowania ilościowego (QE). Analityk podkreśla przykład recesji Eisenhowera, w przypadku której nie zastosowano ani bodźców fiskalnych ani monetarnych (mimo tego, że gospodarcze tąpnięcie było spore). Także w tym przypadku rynek akcyjny o miesiące wyprzedził gospodarkę (PKB), rynek pracy (zatrudnienie) i koniunkturę w biznesie (zyski spółek). Podobnie było z bessami związanymi ze stagflacją lat siedemdziesiątych, podwójną recesją na początku lat osiemdziesiątych czy recesją po kryzysie kas pożyczkowych na początku lat dziewięćdziesiątych.

Za JP Morgan

Jeśli rynki odbijają wtedy gdy otaczający ich świat wydaje się walić to znaczy to także, że odbijają gdy otoczenie informacyjne jest skrajnie pesymistyczne, negatywne. Poruszałem na blogu paradoks bessy: zaawansowana bessa to świetny moment na kupno akcji i jednocześnie moment, w którym bardzo trudno jest się na to zdecydować bo strumień informacji rynkowych i około-rynkowych jest skrajnie pesymistyczny. Inwestorzy nie powinni być więc zaskoczeni jeśli rynki akcyjne znajdą dołek gdy w prasie biznesowej dominować będą artykuły o katastroficznym tonie, informujące o ciężkiej sytuacji w kolejnych branżach gospodarki a analizy inwestycyjne skrupulatnie wyliczać będą zagrożenia dla rynku akcyjnego.

Jestem przekonany, że doświadczeni inwestorzy zdają sobie sprawę z przedstawionego wyżej wzoru: rynki akcyjne odbijają przy walącej się gospodarce i katastroficznych nagłówkach prasowych. Z własnego doświadczenia wiem jednak, że bycie świadomym tego wzoru i zdolność do skorzystania z tej wiedzy w czasie podejmowania decyzji inwestycyjnych w skrajnie pesymistycznym otoczeniu informacyjnym i przy skrajnie negatywnym sentymencie to dwie odrębne rzeczy.

W tym miejscu pesymiści mogą po raz kolejny zabrać głos i zauważyć, że rynki akcyjne odbijają przy walącej się gospodarce a nie przy zapowiedziach, że gospodarka wkrótce zacznie się walić. Myślę, że to rozsądna uwaga. Moim celem nie jest jednak argumentowanie, że dołek na rynkach akcyjnych jest za nami. Jak zwykle nie mam zdania w tej kwestii a raczej zmieniam to zdanie tak często, że nie widzę wartości w opisywaniu tego na blogu. Moim celem jest argumentowanie, że dołki rynków niedźwiedzia są dla inwestorów jak zima dla drogowców – regularnie ich zaskakują. Wydają się oczywiste w lusterku wstecznym ale w momencie ich formowania zawsze jest mnóstwo, przekonywujących argumentów, że to jeszcze nie ten ostateczny dołek. Nie wiem kiedy powyższe przemyślenia okażą się szczególnie przydatne w trwającej obecnie bessie. Myślę, że inwestorzy mogą skorzystać na tym, że oderwą się na chwilę od strumienia informacji i spojrzą na rynek z szerszej perspektywy, w mniejszym stopniu zaburzonej aktualnym sentymentem.

1 Komentarz

  1. Piotr

    Jedno jest prawie pewne jest tanio a może nawet było tanio patrząc po dj30

Skomentuj Piotr Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *