Kto lub co naprawdę rusza rynki? Część 4

W ostatniej części tego tematu proponuję wycieczkę w dość zaskakujące regiony rynku, gdzie, jak zapowiadałem w poprzedniej części, znaczące ruchy kursów wcale nie miały miejsca pod wpływem istotnych informacji.

Jak to możliwe?

Powołam się na naukę, bowiem znalezienie i wyjaśnienie statystycznych zależności między informacjami a zmianami kursów giełdowych to chleb powszedni dla akademików przekopujących wszelkie dane. Robią zresztą to samo, co ogromne fundusze algorytmiczne, ale naukowcy przynajmniej publikują swoje odkrycia.

Klasyka to praca jeszcze z 1988 „What Moves Stock Prices?” (David M. Cutler, James M. Poterba & Lawrence H. Summers). Panowie wzięli na tapetę 50 największych ruchów, jakie zdarzyły się w historii na indeksie S&P 500 i próbowali powiązać je z istotnymi przyczynami, które zaszły w takich chwilach w gospodarce, polityce czy czymkolwiek z otoczenia rynków.

Poszukiwanie i powiązanie przyczyn to ważna kwestia choćby dlatego, że dzięki temu zmiany kursów można by prognozować. A po wtóre – znacząca w branży Hipoteza Efektywnego Rynku postuluje, że ceny giełdowe zmieniają się tylko pod wpływem nowych informacji. Czy w istocie?

I cóż znaleziono? Otóż… nic. NIC! Jakieś mało istotne wydarzenia, które mogłyby być raczej anegdotami. Cios dla inwestorów, którzy analizują tony informacji żeby móc prognozować ceny.

Jak to możliwe?

Najlepsze jakościowo analizy wpływu informacji z rynku i otoczenia na zmiany kursów znalazłem jak do tej pory w pracach nikogo innego jak wspomnianego wcześniej wielokrotnie Noblisty – Roberta Shillera. Przede wszystkim w jego książce „Irrational Exuberence”, sławnej w powodu tego, że szef Fed – Alan Greenspan- zapożyczył tę tytułową frazę w swoim wystąpieniu, powodując przy okazji zawalenie się rynków wkrótce potem.

Shiller ma tę przewagę na innymi ekonomistami, że jego badania koncentrują się nie tylko na samych zdarzeniach ekonomicznych, ale przede wszystkim na stronie behawioralnej, czyli zachowaniach inwestorów biorących swe źródła w psychologii. Wydanie wspomnianej książki, które posiadam, było aktualizowane po krachu dot-comowym w 2000 roku, ale jeszcze przed krachem nieruchomościowym w 2007, więc nie uwzględnia ostatniego krachu.

Shiller wyjaśnia ów brak powiązań czynnikami, które nie biorą się wprost ze zdarzeń rynkowych czy okołorynkowych.

Wg niego część tych znaczących ruchów powstała pod wpływem… dużego opóźnienia. To oznacza, że mogły pojawić się jakieś z pozoru nieznaczące informacje wiele dni czy tygodni wcześniej, ale rynki je zignorowały. Dopiero czas do ich analiz i interpretacji sprawił, że zapadły decyzje formujące i kapitały zostały użyte do zmiany pozycji.

Inne wyjaśnienie bierze swoje źródła w czymś, co w poprzedniej części wywodziłem z ruchów wtórnych, czyli analizy danych, a nie samych zdarzeń. Na przykład kiedy w bankach/funduszach kilka przegrzanych wskaźników zbiegnie się w czasie, ogromne zlecenia puszczane są do obrotu, chociaż na pozór na rynku nic się nie zadziało istotnego w sferze informacji. Rzadko kiedy dowiadujemy się, że jeden dział potężnego banku redukuje pozycje, gdy w dziale analiz nadal pojawiają się rekomendacje kupna. Chińskie mury.

No i może czynnik dla giełd najważniejszy – psychologia. Często zmiany tektoniczne na rynkach biorą się przede wszystkim jako wynik odruchów stadnych, imitacji, objawu strachu czy chciwości itd.

W tej kwestii więcej materiałów do przemyśleń pojawiło się w analizach materiałów dokonanych przez samego Shillera na podstawie 2 największych krachów w historii: tego z 1987 roku (ponad 20% spadku indeksów jednego dnia) oraz początku ogromnej bessy z 1929 roku.

W przypadku krachu z 1987 Shiller posłużył się ankietami wysyłanymi do najważniejszych inwestorów instytucjonalnych i indywidualnych tuż po krachu z pytaniem, co spowodowało wg ich wiedzy tak gigantyczną wyprzedaż. Wcześniej jednak zrobił research i spisał dla celów owego sondażu wszystkie wydarzenia z poprzedzających ową feralną sesję dni i prosił respondentów o ocenę ich znaczenia dla krachu.

Cóż się okazało – inwestorzy niemal jednogłośnie uznali te wszystkie zdarzenia i informacje jako… mało istotne! Nie były dla nich żadnym powodem do wyprzedaży! Jeśli już, to wyrażali swoje obawy o dług kraju, deficyt i podatki, a 70-80% z nich uważała rynek giełdowy jako nieco przewartościowany, ale nikt z nich nie myślał o sprzedaży akcji z tego powodu, sama gospodarka miała się nadal nieźle.

Zaskoczenie przyszło dopiero w pytaniu o znaczenie … samego ruchu spadkowego. Otóż przygniatająca część inwestorów jako motyw spadków i wyprzedaży akcji przez nich samych uznała przede wszystkim sporą przecenę z rana w dniu krachu 19 października 1987 r oraz niewielkie spadki z poprzedniego tygodnia! Mało kto jednak był w stanie powiązać to z jakimiś znaczącymi informacjami z otoczenia.

Badanie przez Shillera przyczyn krachu z 1929 roku przyniosło podobne rezultaty. Tak, rynek akcji był uznawany za przewartościowany, ale inwestorzy nadal tkwili w ekscytacji hossą, która miał trwać. Impulsem wyprzedaży ponownie stały się… same spadki cen, a nie jakiś specjalny wyzwalacz z otoczenia.

Co to oznacza?

Wprawdzie oba krachy zdarzyły się w momencie mniejszego lub większego przewartościowania, to same wstrząsy wyrażone w gwałtownym spadku cen nie miały źródeł w jakimś szczególnym wydarzeniu. Podobnie jak wiele innych znaczących ruchów na giełdzie. Dokonały się one POD WPŁYWEM REAKCJI rynków na same zmiany cen chwilę wcześniej. A więc zapętlona kaskada, jeden ruch wywołuje lawinę i ta przejeżdża walcem po kursach. Inwestorzy odpytywani w ankietach potwierdzili przypuszczenia Shillera, że to psychologia wywołała takie reakcje, a nie konkretne wydarzenia.

Co w sumie prowadzi poniekąd do udowodnienia hipotezy, że rynki rusza nowa informacja. Z tym że ową informacją było… zachowanie innych inwestorów, same fundamenty nie zmieniły się w stosunku do wcześniejszych dni, a jakieś drobne wydarzenie nie były warte nawet uwagi.

Co prowadzi nas dalej do pewnej istotnej dla inwestowania konkluzji:

Same reakcje rynków, lub konkretniej ich aktorów – inwestorów i algorytmów, mają w krótkim horyzoncie daleko większe znaczenie dla przyszłych zmian cen niż studiowanie informacji z rynków i otoczenia! Nagły skok cen może się pojawić znikąd, a z drugiej strony znacząca informacja może ledwo poruszyć rynkiem, albo spowodować, że poruszy się on w inną stronę niż wskazywałaby na to interpretacja owej informacji.

Oczywiście nie zawsze sprawdza się to w 100%, ale przecież nie zawsze mamy do czynienia z doniosłymi informacjami pod wpływem których możemy się spodziewać znaczącej reakcji rynków. Np. atak na WTC w 2001 roku spowodował paniczną reakcję spadkową, ale kilka dni potem zaczęła się hossa!

Podobnie było z pandemią, co jest dobrym przykładem, bo pamiętnym. Kiedy Chiny trawił już COVID na poważnie, w USA i Europie kursy biły rekordy, choć już wtedy można było się obawiać, że pandemia uderzy w świat. Spadki zaczęły się po jednym weekendzie, gdy kilkaset przypadków zanotowano we Włoszech.

Kiedy jednak spojrzeć na koniec tej wyprzedaży 3 tygodnie później, można doznać lekkiego szoku. Oto świat przygotowywał się na potężną recesję, która pewnie zdołowałaby rynki dalej, a tymczasem indeksy …rączo skoczyły w górę i wbiły się w hossę, która sięgnęła 100% wzrostu. Czy pojawiło się wówczas jakieś wydarzenie kończące recesję i owe spadki? Nie, po prostu zaczęło się łapanie noży i kupowanie na wyścigi. Sama reakcja inwestorów wprawiła rynek we wzrosty. Nawet o szczepionkach się wówczas nie mówiło.

Jednym słowem: to reakcje rynku mają znaczenie, a nie przypuszczalne zdarzenia, które mogą je wywołać!

Można to zresztą zaobserwować w komentarzach rynkowych. Komentujący często dopasowują i intepretują zdarzenia właśnie w odniesieniu do SAMEGO ruchu cen. Czasem to samo zdarzenie dzień pod dniu uruchamia zupełnie przeciwny komentarz- raz, że ucieszyło inwestorów, kolejnego dnia- że przestraszyło. W pewnym sensie nawet więc komentarze opisują właśnie reakcje, a nie ich powody, jeśli już to próbują dodać interpretacje, które oba te zjawiska łączą. Czasami wychodzi wiec kuriozalnie, ale nigdy nie ma pewności, że wiarygodnie i prawdziwie.

Z tego punktu widzenia fundament Analizy technicznej, czyli reakcja na same ruchy bez wgłębiania się w ich powody, ma sens. W nieco perwersyjnym podejściu, można zrobić to nawet tak, jak w słynnym stwierdzeniu legendarnego inwestora Bernarda Barucha sprzed wieku:

 

źródło zdjęcia: britannica.com

—kat—

2 Komentarzy

  1. Ryszard

    "Podobnie jak wiele innych znaczących ruchów na giełdzie. Dokonały się one POD WPŁYWEM REAKCJI rynków na same zmiany cen chwilę wcześniej" Czy to jest Pana wniosek czy Shillera?

    1. Tomasz Symonowicz (Post autora)

      Shillera.
      Wyszło mu to w ankietach
      Podkłada pod to znane z psychologii kaskady informacyjne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *