Nie wygląda to jeszcze na koniec

To co dzieje się na rynkach, nie wygląda jeszcze na koniec, choć może jest to ostatnia faza hossy. Ta, w której przestają mieć znaczenie informacje negatywne, zaś inwestorzy rzucają się na wszystko, choćby brzmiało najbardziej absurdalnie. Choć może ona jeszcze trwać tygodniami, czy nawet miesiącami. Zmiana prezesa Banku Centralnego należącego do NATO, kraju z 80 milionami mieszkańców, staje się mniej ważna, niż fakt, że oto pojawił się nowy fantastyczny instrument, na którym można zarabiać setki procent. A jeśli ma się odpowiedni fart, można i na tym zarobić.

Oczywiście sprawa jest o tyle bardziej skomplikowana, że pojęcie rynki w ostatnich latach znacząco się poszerzyło. Wśród nowych aktywów są kryptowaluty i wszelkie inne produkty świata cyfrowego. Oczywiście czym one są rozumieją tylko nieliczni. W tym znaczna część, którym wydaje się, że rozumie, też zdaje się nie mieć pojęcia, jak to wszystko działa. Przypomina to tym samym sytuację z kredytami hipotecznymi i tymi wszystkimi strukturami, pakietami, opakowaniami, których poza nielicznymi twórcami nikt nie rozumiał, ale wszyscy chętnie w nie inwestowali.

A ponieważ pojęcie rynków się poszerzyło, nie można już patrzeć wyłącznie na świat akcji, obligacji czy towarów, ponieważ zawsze można bardzo szybko uciec w aktywa nowe, lepsze i dające lepiej zarobić. A wszystko to jednym, lub kilkoma zaledwie klikami.

Podczas stagnacji na naszym rynku akcji w latach 2002-2004 wiele osób odkryło dla siebie rynek forex i platformy detaliczne, które dopiero zaczęły się rozpychać na rynku. Minęło ledwie półtorej dekady i mamy inwestorów i spekulantów, którzy nigdy nie handlowali na rynku kapitałowym, ale są uczestnikami szerokiego rynku finansowego. Wydaje się niemożliwe, żeby dzisiejszy polski inwestor był przywiązany wyłącznie do rodzimego rynku, a jeszcze mniej możliwe, by dla niego głównym indeksem był WIG20. W zasadzie do 1998 roku najważniejszym naszym miernikiem koniunktury giełdowej był indeks szerokiego rynku WIG. Zmiana nastąpiła dopiero w chwili debiutu kontraktów terminowych na WIG20 i wówczas to ten właśnie indeks stanowił dla wielu ogólną informację o tym, jak zachowuje się rynek i jaki jest trend.

Ten zaś miał swoje ograniczenia – po pierwsze nie uwzględniał dywidend – co sprawiało, że zdarzały się długotrwałe okresy, w czasie których można było się zastanawiać, czy długoterminowe inwestowanie na rynku akcji ma w ogóle sens. Od sierpnia 2011 do sierpnia 2015 wartość WIG20 niemal się nie zmieniła pozostając w trendzie bocznym. W tym samym czasie indeks WIG (dzięki dywidendom) wzrósł z 40 tys. pkt do ponad 50 tys. Nieco tę sytuację „naprawia” WIG20TR i ETFy, które na ten indeks są emitowane.

Jeszcze gorzej wygląda sytuacja WIG20 jeśli porównamy go do indeksów małych i średnich spółek – mWIG40 oraz sWIG80. Bez wiedzy co opisują, można by się zastanawiać, czy to na pewno rynki akcji tego samego kraju. Niektórzy traderzy z rynków globalnych mawiają, że „zawsze gdzieś jest jakaś hossa”. Staje się to bardzo prawdziwe w świecie nie tylko tak wielu różnych instrumentów, ale również rynków akcji. Choć od dekad mawiało się, że zarówno podczas hossy, jak i bessy większość akcji zachowuje podobny trend, to jednak od dłuższego już czasu można być na rynku podczas hossy (indeksowej) i nic nie zarobić, lub wręcz przeciwnie – mimo stagnacji na indeksie – cieszyć się doskonałymi stopami zwrotu.

Wydaje mi się jednak, że taka prawdziwa bessa, trwająca przez wiele miesięcy, gdy mamy nadzieję na zatrzymanie, a ona nagle przyspieszy gwałtownym tąpnięciem jest przed nami wszystkimi. I nie chodzi tu wcale o krakanie i próbę ubrania się w szaty proroka, który obwieszcza „Koniec świata nadchodzi. Uważajcie”. Patrzę jednak na tę euforię dookoła. Coraz więcej osób garnie się do inwestowania – na różnych rynkach i instrumentach. Nie mają pojęcia o co chodzi, ale wiedzą – bo tak słyszeli – że łatwo można zarobić.

A może tym razem zmienił się paradygmat. Może jednak jest inaczej?

„Rzecz w tym, że posiadacze oszczędności, nie znajdując wystarczająco dużo okazji do inwestycji, jakich zwykle dokonywali, rzucają się na wszystko, co na pozór jest obiecujące, a kiedy się okazuje, że tych zdradliwych inwestycji można się pozbyć, dużo na nich zarabiając, robią to coraz chętniej. Początkowo zachęca ich wysokie oprocentowanie, ale szybko staje się ono rzeczą drugorzędną i do głosu dochodzi chęć osiągnięcia dużego zysku ze sprzedaży kapitału, który ma przynieść procent. Mania trwa, dopóki takie transakcje są możliwe; kiedy już nie można ich dokonywać, zaczyna się ruina” Walter Bagehot, Lombard Street, 1973, w: Hstoria spekulacji finansowych, E. Chancelor

[Foto: Kadr z filmu: Pinokio, reż. R. Begnini – scena z kotem i lisem]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *