Nieznany inwestor, który zmienił świat jak Henry Ford czy Thomas Edison

Jako jedyny założył trzy spółki, który trafiły na Nowojorską Giełdę Papierów Wartościowych a także dwie, które znalazły się na giełdzie firm z branży nowoczesnych technologii – NASDAQ. Magazyn „Forbes” napisał o nim, że był jednym z niewielu ludzi, którzy rzeczywiście zmienili świat. A jednak mało kto, w szczególności w Polsce, o nim słyszał. Więcej na jego temat można się dowiedzieć z książki „The Box: How the Shipping Container Made the World Smaller and the World Economy Bigger” Marca Levinsona.

Jej głównym bohaterem jest Malcolme Purcel McLean, człowiek który spopularyzował współczesny transport kontenerowy, który z kolei doprowadził do rewolucji w światowym handlu. Jeszcze w 1956 r. większość ładunku i rozładunku statków odbywała się ręcznie przez zatrudnionych do tego pracowników fizycznych, i wyglądało to podobnie jak 3000 lat wcześniej.

Robotnicy brali na barki na przykład 60 kilogramowy worek z kawą i przenosili na pokład. W efekcie koszt załadunku tony towaru na statek w ten sposób wynosił 5,86 USD. Po spopularyzowaniu kontenerów spadł do 16 centów, czyli o ponad 97 proc. Tak więc to, że mamy w Polsce obecnie tak wybór często śmiesznie tanich towarów z Chin wynika właśnie z przebłysku geniuszu McLeana.

Jak pisze autor w publikacji (jej polski tytuł to „Pudełko: jak kontener sprawił, że świat stał się mniejszy a gospodarka większa”) biznesmen przyszedł na świat w 1913 r. w mieście Maxton w stanie Północna Karolina. Był jednym z siódemki rodzeństwa w rodzinie farmerów. Pierwsze samodzielnie zarobione pieniądze miał jeszcze jako dziecko, gdy sprzedawał jajka na zlecenie swojej matki (od każdego z jaj, które znalazło klienta, dostawał prowizję).

W latach 30. XX w., dostał pracę na stacji benzynowej. Mimo iż był wówczas Wielki Kryzys, z pensji odłożył tyle, by kupić używaną ciężarówkę. Przewoził nią na zlecenie towary jako firma „McLean Trucking Company”. Interes szedł na tyle dobrze, że z zysków kupił pięć kolejnych ciężarówek i zatrudnił do nich kierowców, a jednocześnie sam nie przestawał jeździć.

Legenda głosi, że na pomysł transportu kontenerowego McLean wpadł w 1937 r., gdy czekał bezczynnie na przeładowanie bali z bawełną w porcie Hoboken w stanie New Jersey. Obserwował jak dźwig przenosił każdą belę, która następnie była układana na pokładzie statku. To wówczas miało mu przyjść do głowy, że byłoby znacznie prościej, szybciej i taniej, gdyby wziąć całą część ładunkową ciężarówki i przenieść na statek razem z wszystkimi rzeczami, które były w środku.

Autor książki jednak twierdzi, że mało prawdopodobne by tak to się odbyło, ponieważ ta historia na pojawiła się wiele lat po fakcie. Przeciwko teorii o nagłym objawieniu, którego miał doznać McLean świadczy także to, iż sam pomysł transportowania towarów w kontenerach nie był niczym oryginalnym a firmy transportowe eksperymentowały z tą metodą przewozu towarów przez pół wieku przez rzekomą eureką McLeana (o tych próbach opowiada cały rozdział drugi książki).

W pierwszej połowie XIX w. firma kolejowa „Liverpool and Menchester Railway” z Wielkiej Brytanii przewoziła węgiel w drewnianych pojemnikach z Lancashire, a dźwig przenosił je na wozy ciągnięte przez konie. Co więcej, w momencie kiedy Amerykanin przystąpił do realizacji swojego pomysłu, a miało to miejsce dopiero w 1955 r. gdy sprzedał swoją firmę transportową za 6 mln USD (równowartość dzisiejszych 40 mln USD, czyli ok. 150 mln zł) to kontenery były już używane przez firmy z USA i Europy.

Tak więc zasługa McLeana nie polega na tym, że odkrył coś na co nikt przed nim nie wpadł, tylko że potrafił to spopularyzować. 26 kwietnia 1956 r. dźwig przeniósł 58 aluminiowych części ładunkowych samochodów ciężarowych na pokład tankowca „Ideal X” zacumowanego w mieście Newark w stanie New Jersey. Statek popłynął do Houston, gdzie przeniesiono aluminiowe pudełka na 58 ciężarówek, które rozwiozły je tam, gdzie miały trafić. McLean był tak skuteczny w popularyzacji transportu kontenerowego, że gdy w 1969 r. sprzedawał udziały swojej firmie(wziął za nie 160 mln USD), była ona wówczas największym na świecie przewoźnikiem kontenerowym.

Wielu porównuje wpływ McLeana na rzeczywistość do tego, który miał Henry Ford czy Thomas Edison. I wszystko wskazuje, iż to porównanie nie jest na wyrost. Przed epoką kontenerów transport towarów był tak drogi, że najczęściej nie opłacało się przewozić ich na drugi koniec USA nie mówiąc już o drugim końcu świata.

Jeszcze w latach 50. XX w. dla wielu produktów koszt ich przewozu sięgał jednej czwartej ich wartości. Koszty były większą barierą dla handlu, niż cła, które wówczas na przykład w USA wynosiły 7 proc.(chodzi o cła importowe). Nic więc dziwnego, że jeszcze w latach 60. handel międzynarodowy w stosunku do PKB był w USA mniejszy, niż w czasie Wielkiego Kryzysu w latach 30., gdy większość państw pozamykała swoje rynki na importowane towary. Dlaczego zatem McLean nie jest tak sławny jak Ford czy Edison?

Głównie dlatego, że zdecydowanie mniej dbał o rozgłos, niż tamci. Choć ludzie z jego branży wiedzieli o jego osiągnięciach. Gdy zmarł w 2001 r., to w dniu jego pogrzebu, statki przewożące kontenery na na całym świecie wydały z siebie odgłos na jego cześć. W historii McLeana ciekawe jest to, że w choć 1982 r. znalazł się na liście 400 najzamożniejszych Amerykanów z majątkiem 400 mln USD, to kilka lat później musiał złożyć wniosek o bankructwo ponieważ jego długi sięgnęły 1,3 mld USD. Jak do tego doszło?

Otóż u schyłku swojego biznesowego życia McLean postanowił pobawić się w hazard i prowadzić firmę przy założeniu, że ceny ropy będą rosły. Tymczasem zamiast rosnąć spadały i stąd problemy finansowe legendarnego przedsiębiorcy. Warto przeczytać książę „The Box” nie tylko dlatego, że opowiada fascynującą i mało znaną historię (autor twierdzi, że nikt jej wcześniej nie opisał dlatego, iż uznano że kontener to zbyt prosty i mało ciekawy wynalazek by warto się było nim zajmować).

Pokazuje ona jak zmienił się światowy transport towarów z punktu widzenia osób pracujących w branży. Chodzi o to, że jeszcze tuż po zakończeniu II wojny światowej, gdy załadunek na statki odbywał się ręcznie, zajmujące się tym osoby, należały do najsłabiej opłacanych i najmniej poważanych w całej gospodarce (jak taka praca wyglądała można zobaczyć na przykład w opartym na faktach filmie „On the Waterfront” z 1954 r. z Marlonem Brando w roli głównej).

Brytyjski premier Harold Macmillan oświadczył kiedyś: „Ludzie z doków (…) są jak Izba Lordów: praca dziedziczna i niewymagająca inteligencji” a w brytyjskim sondażu z 1950 r. pracownicy portowi znaleźli się na dwudziestym dziewiątym miejscu na trzydzieści zawodów pod względem statusu (za nimi byli tylko zamiatacze ulic).

Gdy doszło do rozpowszechnienia się kontenerów prostych pracowników fizycznych zastąpili dobrze opłacani wykwalifikowani operatorzy dźwigów portowych czy wózków widłowych. Nazywa się ich „robotniczą arystokracją” a przeciętny pracownik z doków w USA potrafi rocznie zarobić równowartość nawet pół miliona złotych. Podsumowując: gorąco polecam „The Box”, bo to arcyciekawa i pouczająca lektura.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *

Opinie, założenia i przewidywania wyrażone w materiale należą do autora publikacji i nie muszą reprezentować poglądów DM BOŚ S.A. Informacje i dane zawarte w niniejszym materiale są udostępniane wyłącznie w celach informacyjnych i edukacyjnych oraz nie mogą stanowić podstawy do podjęcia decyzji inwestycyjnej. Nie należy traktować ich jako rekomendacji inwestowania w jakiekolwiek instrumenty finansowe lub formy doradztwa inwestycyjnego. DM BOŚ S.A. nie udziela gwarancji dokładności, aktualności oraz kompletności niniejszych informacji. Zaleca się przeprowadzenie we własnym zakresie niezależnego przeglądu informacji z niniejszego materiału.

Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.