W epoce COVID-owej zwyżki na rynkach akcji mają być zbudowane na tanim pieniądzu i niedoświadczonych inwestorach z Robinhooda. Przynajmniej taka jest dziś główna narracja, która wyjaśnia dlaczego zwyżki nie powinny mieć miejsca. Warto mieć dystans do takich postaw i pamiętać, że na rynku zawsze funkcjonuje jakaś modna zmienna, która wyjaśnia bezsensowność hossy, stanu w pewnym sensie naturalnego dla rynków akcji.
Wszyscy chyba już wiemy, że za pompowaniem amerykańskich spółek technologicznych stoją pryszczate dzieciaki ze smartfonami, które w epoce pandemii postanowiły zawładnąć światem wcześniej zdominowanym przez zakumulowane bogactwo ich dziadków. Konflikt pomiędzy tzw. milenialsami i tzw. boomersami miał się objawić w giełdowej rzeczywistości. Niezależnie od tego, jak jest realny, stał się dominującą narracją i głównym wyjaśnieniem wielu zaskakujących zachowań rynków w ostatnich kilku miesiącach. Za takimi tezami idą oczywiście kolejne, iż rynek za chwilę poparzy tych wszystkich nowicjuszy i… itd.
Przypomnijmy zatem przed-COVID-ową narrację, iż za hossą, która jeszcze trwała na przełomie stycznia i lutego, miał stać głównie skup akcji przez spółki, których zarządy szalały na rynku, żeby zadowolić akcjonariuszy. Fundamentów dla wzrostów innych właściwie nie było, a wszystko było jedną irracjonalną bańką spekulacyjną, o luźnym związku z kondycją spółek i perspektywami na przyszłość. Czas pokazał, iż strach przed zatrzymaniem skupu akcji własnych i związanym z tym zawaleniem się rynku był zwyczajnie przesadzony, by nie powiedzieć, sztucznie wykreowany. Odcięte od buyback’u rynki nie straciły – delikatnie mówiąc – swojej dynamiki, a wręcz zdołały wykreślić nowe rekordy w trendach i wynieść indeks na poziomy najwyższe w historii.
W istocie, wedle wyliczeń S&P Dow Jones Indices (źródło), ponad 250 spółek z indeksu S&P500 nie dokonało skupu akcji – lub dokonało kosmetycznych – w II kwartale bieżącego roku. Dla porównania, w I kwartale liczba spółek, które nie dokonała skupu wyniosła niewiele więcej niż 130. Redukcja jest zatem dynamiczna i niemal 50-procentowa. Analogiczne procesy widać w poszczególnych sektorach, również w technologicznym, który zredukował skup akcji z rynku o przeszło 30 procent. Jak widać, rynek nie zawalił się od braku paliwa, które miało napędzać poprzednią hossę. Jedne pieniądze zostały zastąpione innymi, ale wątpiący ciągle mają jakiegoś winnego źle zachowującej się rzeczywistości.

Klauzula informacyjna