Wśród wielu sytuacji wpływających frustrująco na inwestorów, wysokie miejsce znajduje ta, w której posiadamy pozycję wbrew głównemu trendowi, a mimo wszystko opiera się ona powszechnej tendencji.

Najpowszechniejszy wariant to sytuacja, gdy posiadamy wciąż długie pozycje w akcjach, i trzymamy je, choć większość cen akcji już zniżkuje. Łatwo jest przekonać wówczas samego siebie, że posiadamy w portfelu perełki, które są tak silne, że opierają się powszechnemu trendowi.

Oduczyłem się takiego myślenia, w pierwszych latach funkcjonowania na rynku. Kilkukrotnie zdarzyło się, że posiadane przeze mnie spółki opierały się krachom. Nie spadały tak mocno, lub wręcz wcale. Taka sytuacja trwała czasem kilka dni, czasem dłużej. Aż przychodził czas, gdy „nadganiały” stracony czas i dołowały równie mocno jak reszta rynku.

Inny wariant, kupujemy akcje po silnej wyprzedaży, może nawet bessie. Część papierów już wyraźnie rośnie, hossa czai się za rogiem, a tymczasem nasze, ani drgną. Im dłużej trwa taka sytuacja tym bardziej jesteśmy rozdarci między żalem (więcej o żalu) „jeśli zamknę, to pewnie zaraz potem zaczną rosnąć” a frustracją, że wybraliśmy najgorsze z możliwych.

W każdej z tych sytuacji przydatny jest wcześniejszy plan działania, wraz z opracowaniem scenariuszy alternatywnych, gdy sytuacja nie będzie układać się po naszej myśli oraz stosowanie i respektowanie zasad dotyczących stopów i zamykania, bądź otwierania pozycji. Choć oczywiście najbardziej zabójczy będzie w opisanych wyżej wariantach scenariusz, gdy nasza pozycja stoi w miejscu, i nie dochodzi do „odpalenia stopów”. Rozwiązaniem, są tzw. „stopy czasowe”, czyli określenie czasu, po którym zamykamy pozycję, która nie rokuje, lub zachowuje się niepokojąco.

Pretekstem do tych rozważań stała się aktualna sytuacja na moim portfelu. Mam w tej chwili pootwierane pozycje, nazwijmy je w oparciu o własne przekonania i prognozy (czyli intuicyjne). Nie są konsekwencją żadnego mechanicznego systemu. To pozycje krótkie, które trwają już przez jakiś czas. Otwierałem je przed ostatnią fala wyprzedaży. Powód – nie wierzyłem w trwałość tych wzrostów. A im bardziej szaleństwo było selektywne – spółki gamingowe oraz „covidowe”, tym bardziej trwałem przy swoim zdaniu.

Nie będę wymieniał nazw, dodam tylko, że to duże spółki. Pierwsza liga, jeśli chodzi o kapitalizację. Jedna z nich – spada już od dwóch miesięcy. Im większa była dywergencja między jej zachowaniem, a zachowaniem indeksu, tym bardziej byłem przekonany, że to był dobry wybór oraz to, że wzrosty rynku są mocno na kredyt. To równocześnie moja największa pozycja, od pierwszego wejścia powiększona już dwukrotnie.

W kolejnej krótką pozycję zająłem podczas niewielkiej korekty po szczycie (w konsekwencji silnej fali wzrostów) w reakcji na pewną informację fundamentalną, w którą delikatnie mówiąc nie uwierzyłem. Tu było ciekawie. Przez kilka dni nie działo się nic i nagle na jednej sesji wzrost kilkunastoprocentowy zmasakrował moją krótką pozycję (z dźwignią).

Teraz dochodzimy do ważnego momentu – pozycja nie wpływała na portfel w aż tak drastyczny sposób, zaś ja nadal nie wierzyłem w trwałość tego wzrostu. Nic mi tam nie pasowało. W rezultacie przetrzymałem jeszcze jeden wzrost o kilka procent (nowy szczyt) i … w ciągu trzech sesji papier zanurkował do poziomów mojego wejścia.

Trzecia – jeszcze inne zachowanie. Modna branża, silne wzrosty już od długiego czasu i nagle stop. Trend boczny. Zanim był wyraźny uznałem, że to już koniec. Akcje nie reagują na dobre wiadomości, od czasu do czasu pojawiają się sesje z silnymi załamaniami, zaś wzrosty wydają się wymuszone. Czy były lepsze powody, by nie wejść na krótko? Moim zdaniem nie. W tej chwili ten fragment portfela jest na niedużym plusie, ale.. zachowuje się wbrew rynkowi. Ten od kilku dni spada, w tym przypadku mamy zaś niewielki, ale jednak wzrost.

Oczywiście dziś sytuacja jest nieco inna, niż tydzień temu (przed czwartkowym załamaniem, 30.07), wówczas wątpliwości, związane z tym, że za wcześnie rozpoznałem spadki, miałem o wiele większe.

Jesteśmy w bardzo ciekawym momencie na rynku. Hossa, o czym pisał Trystero była/jest wyjątkowo selektywna. A jednak szaleństwo, które ogarnia nowych inwestorów kupujących na zasadzie „powiedzcie co jeszcze nie wzrosło w danej branży?” każe patrzeć mi na kontynuację zwyżek z coraz większym sceptycyzmem. Ich reakcja na spadki czwartkowe pokazała, że wielu nie było zupełnie gotowych, na straty rzędu kilkanaście-kilkadziesiąt procent. Po okresie chciwości, w ich oczy zajrzał strach. Nic już nie będzie takie samo, zaś inwestowanie/spekulowanie przestało być właśnie proste i zabawne.

[Photo by Alexandra Gorn on Unsplash]

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *