Nie tylko sam Robin Hood, ale i wszyscy jego kamraci byli wyjęci spod prawa i trzymali się z dala od ludzi, a jednak prości mieszkańcy okolic kochali ich, gdyż kto tylko w potrzebie zwrócił się do wesołego Robina o pomoc, nie odchodził nigdy z pustymi rękami. […]
Tak więc w ciągu tego roku ze stu albo-i więcej dzielnej szlachty zebrało się wokół Robin Hooda i obwołało go swym naczelnikiem i wodzem. Wnet poprzysięgli, że tak jak ich ograbiono, tak też będą grabili swoich ciemięzców, już to opatów! baronów, rycerzy czy wielmożów, i każdemu odbierać to, co tamci wymusili na biedakach przez niesprawiedliwe podatki albo dzierżawy, albo krzywdzące grzywny; ale ubogim będą zawsze spieszyć z pomocą i zwracać im to, co im bezprawnie wydarto.
Howard Pyle Wesołe przygody Robin Hooda
Świat inwestycyjny zastanawia się, co właściwie się dzieje. Masa nowicjuszy na całym globie wdarła się na parkiety i kupuje, kupuje, kupuje. A ceny rosną, rosną, rosną. W wielu wypadkach wydaje się, że analiza jest taka jak podczas wiosennych wyprzedaży w marketach – „zobaczcie, tamta bluzka jest tańsza o 70%, a tamta o 50% – bierzcie, bo się skończy”. „O, markowe XXX też są przecenione 30% – bierzemy”.
Od czas do czasu, ktoś nieśmiało zasygnalizuje – „słuchajcie, to jest bankrut”. Radosny tłum odkrzyknie – „bierzemy! Taniocha”. Dokładnie, jak przy butach albo spodniach najgorszej jakości, wyprzedawanych za 5 pln. Jest OKAZJA!
Brakuje jeszcze ofert – kup 100 akcji TEGO, a dorzucimy 50 TAMTEGO. Nowy broker, który pewnie zmieni zasady gry na rynkach (amerykańskich) jeśli chodzi o prowizję jest na ustach wszystkich. Dzięki temu mamy „inwestorów z Robinhooda”. Czują się i przypominają nieco kamratów słynnego bohatera oraz mieszkańców wsi i miasteczek, którzy wreszcie mają wybawcę. W XXI wieku na rynkach finansowych nosi to wymiar „zarobimy kupę kasy, bo w kupie siła”.
W powieści Howarda Pyle’a, Robin umiera w wyniku podstępu z rąk własnej kuzynki – przeoryszy klasztoru. Chciał się tam ukryć przed ścigającymi go wojskami szeryfa. Historia kończy się jednak szczęśliwie dla jego kompanów.
Drużyna jego rozpierzchła się, ale nikt ich już odtąd nie prześladował, gdyż nastały rządy nowego i łagodniejszego szeryfa, więc wiedli spokojny żywot i wielu z nich dożywając sędziwego wieku przekazało te opowieści swoim dzieciom i wnukom.
Chciałbym, żeby wszyscy Ci, którzy zarabiali ostatnio setki procent na akcjach Hertz, Carnival i innych utrzymali swoje zyski. Byłoby co opowiadać dzieciom i wnukom. Niestety zaczynają się w historiach przebijać takie refleksje jak poniższa
My – retro-inwestorzy. Dinozaury, które za chwilę wyginą, czytamy, szukamy, spieramy się czy ta nowa siła, ma znaczenie, czy nie. Kupuje śmieci, czy nie? Podczas jednej z takich naszych rozmów, Michał Wojciechowski (dziś w barwach mBank) zasygnalizował, że nie jest tak źle. Bo jednak wśród najchętniej kupowanych przez inwestorów Robinhooda, nie są sami bankruci, ale znane i cenione marki. I faktycznie. Z ostatnich danych publikowanych przez tę platformę wynika, że w czerwcu najpopularniejszymi inwestycjami były: Ford (F), General Electric (GE), American Airlines (AAL), Disney (DIS), Delta Air Lines (DAL), Carnival (CCL), GoPro (GPRO), Aurora Cannabis (ACB), Microsoft (MSFT), Apple (AAPL).
To pierwsza dziesiątka. Nie wygląda wcale najgorzej. Ale… spójrzmy na jakiś szerszy kontekst.
Poniższy wykres pokazuje zachowanie tych dziesięciu spółek na przestrzeni ostatniego roku. Gruba jasnoniebieska linia to indeks S&P 500, który zyskał w tym czasie ok. 10,5 procent. W tym zestawieniu są tylko dwie inwestycje, które przyniosły zysk podczas ostatnich dwunastu miesięcy – Apple oraz Microsoft. Obie firmy znajdują się na czele składników indeksu. Pozostałe – mimo wzrostów podczas ostatnich tygodni – nie należały do liderów i z wyjątkiem General Electric zachowywała się znacznie gorzej niż indeks. W wielu przypadkach ich szczyty wiele miesięcy poprzedziły lutowy szczyt indeksu.
Myślę, że o wiele ciekawsze od tych zestawień byłyby ankiety – dlaczego kupowałeś dane akcje?
- bo są nominalnie tanie
- bo dużo spadły
- bo znam markę
- bo słyszałem od znajomych
- bo takie mi się wyświetliły w aplikacji
Świat się zmienia. Co do tego nie ma wątpliwości. Inwestowanie dzięki aplikacjom mobilnym, gdzie rachunek otwiera się w dziesięć minut, a transakcje dokonuje dzięki jednemu klikowi, przypomina bardziej wszelkie apki, w które bezmyślnie klika się jadąc do pracy. Zabijając potwory, układając klocki, kupując akcje. To jest wygodne. Jeśli wychowujemy jakiegoś stworka w jednej z wielu aplikacji i niestety zaniedbamy go, on zdechnie. My zaś poczekamy kilka dni na nowego lub za drobną opłatą sprawimy sobie szybko nowego. Może więc taki jest nowy wymiar inwestowania. Kupię sobie za 100 złotych/dolarów akcji. Najwyżej „umrą”.
Carl Icahn sprzedał cały pakiet posiadanych akcji Hertz kilka tygodni temu po 0,72 dolary za akcje. Stracił na tej inwestycji 1,8 mld dolarów. Według magazynu Forbes jego majątek na początku 2020 roku wynosił 16,7 mld. Strata wyniosła więc 10 procent. Każdy może ocenić, czy to dużo czy mało i czy można powiedzieć, że Icahn zbiedniał.
Nie to jest jednak najważniejsze. Icahn sprzedał te akcje przed ogłoszeniem, że zostają wycofane z obrotu na NYSE (i przeniesieniu na rynek OTC). Zanim to się jednak stało ich cena wzrosła do niemal 6 dolarów za sztukę (8 czerwca). Nowi byli zachwyceni, tym, że udało im się wyrolować starego wyjadacza. Dziś te same akcje kosztują 2 dolary. Ciekawe ilu z tych, którzy kupowali na szczycie wciąż je posiada, łudząc się, że „może odbiją”. Icahn jedną akcję (średnio) Hertz kupił za około 34 dolary. Sprzedawał więc ze stratą 97,8 procent. Ci którzy kupowali po 5,5 a sprzedawali po 2 na razie stracili „tylko” 61 procent. Wciąż mogą się czuć lepiej od Icahna. Miejmy tylko nadzieję, że nie stracili więcej niż 10 procent swojego majątku. Przeniesienie akcji Hertz na gorszy system notowań wiąże się z gorszą płynnością, więc wszystko jeszcze przed nowymi.
Wróćmy do inwestowania-mobilnego. W różnego rodzaju grach na smartfony pojawiają się co jakiś czas bonusy, złote skrzynie, super punkty. Zdaje się, że tak odebrali nowi inwestorzy to co działo się na akcjach GroupOn. Zacytuję tylko kilka refleksji (pisownia orygnalna).
Groupon w jeden dzień +1826% 😮 czuje dobrze człowiek
[…]
Przyznać się, który mirkoinwestor został milionerem w jeden dzień ( ͡° ͜ʖ ͡°)
[…]
Może nie milionerem ale podatek trzeba zapłacić ( ͡º ͜ʖ͡º)
[…]
Ale jak sprzedam teraz to będę miał normalnie powiedzmy 250$ a nie 2,5$ z tym wzrostem? Sprzedawać to czy nie?
[…]
No cóż. Jeśli w aplikacji swojego mobilnego brokera widzisz +1800 procent to chyba to musi być prawda? No chyba, że broker nie uwzględnił w kodzie tego, że akcje co jakiś czas dokonują splitów lub odwrotnych splitów (TAK, to prawda!).
W tym pierwszym wypadku następuje podział wartości nominalnej (i równocześnie rynkowej) akcji, żeby obniżyć ich cenę i np. udostępnić szerszej liczbie graczy. Na przykład split 10:1 oznacza, że akcje, które kosztowały do tej pory 100 zł/usd teraz będą kosztować 10 zł/usd. Zaś inwestor, który posiadał 1 akcję, będzie miał ich dziesięć. Wartość całości – jeśli nie nastąpi zmiana ceny na sesji – jest identyczna.
W drugim wypadku (odwrócony split) podnosi się wartość nominalną, gdy niebezpiecznie szorują po dnie i mogą być traktowane jako śmieciowe. Akcje, które wcześniej kosztowały 10 groszy/centów dokonują odwróconego splitu 1:10, co oznacza, że inwestor, który posiadał 100 akcji po 10 groszy, teraz ma ich 10, ale za to za złotówkę (albo dolara).
To właśnie stało się na akcjach GroupOn – odwrotny split 20:1. Operacja była ogłaszana już w lutym, zaś jej termin przypadł na 10 czerwca. Ciekawe ilu mobil-inwestorów sprzedawało akcje przekonanych, że zarobiło tysiące procent i czy się połapali co stało się z ich rachunkiem.
[więcej o splicie i odwróconym splicie w naszym kursie inwestowania w akcje]
Swoją drogą, czy ktoś jeszcze pamięta szał wokół GroupOn sprzed kilku lat? Miała być rewolucja. Kolejna z tysięcy, każdego roku.
Ciekawie się to wszystko obserwuje. Wcale nie z pogardą, jak zasugerował w jednym z komentarzy Czytelnik. To raczej pobłażliwy uśmiech rodzica, patrzącego na nastolatka, któremu się wydaje, że zjadł wszystkie rozumy i nic mu się złego nie może wydarzyć. Nauczy się tylko, jak się sam sparzy, a nie dlatego, że „starzy coś trują”.
PS. Tak, tak. Wiem, że określenie „mobilki” dotyczy użytkowników CB-Radia (kolejna retro-grupa) więc postanowiłem odświeżyć jej znaczenie.
[Photo by Priscilla Du Preez on Unsplash]
4 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Treść ciekawa ale czytając podziwiałem sposób pisania. To tekst godny prawdziwego literata !
Takiej konfuzji jak teraz to nigdy nie miałem jeszcze na giełdzie. Jesteśmy po silnych wzrostach, a z drugiej strony jest jakby tanio, chociaż w sumie to nie wiadomo bo jest epidemia i kto wie co to będzie w gospodarce przez najbliższe lata. I żeby było ciekawiej to stopy procentowe zerowe czy tam ujemne nie zachęcają do wyjścia z akcji. Znowu taki Ray Dalio wieszczy jakąś rychłą przebudowę systemu i wielką redystrybucję społeczną, więc już w ogóle nie wiadomo co robić. I jeszcze ta młodzież z telefonami – aplikacjami…
Ciekawy artykuł. Proszę o wytłuszczenie tego resplita i przesłanie go do działu IT czołowego polskiego DM (3 litery, zaczyna się na B) z dopiskiem "Kazus Próchnika". Może ogarną po latach, że jednak powinni pokazywać w portfelu sporą stratę, a nie parę setek procent zysku "bo się nie da".
Piszesz jakbyś im chciał po prostu odebrać te smartfony. Tak jak pisał Trystero oni tam mają przeważnie na tych robinhoodach po 1000 USD, więc nawet jak je pomnożyli x5 to czy to zmienia ich status życiowy? Czy tak samo dobrze im pójdzie przemnożenie tych 5000 USD? To zjawisko socjologiczne, nie inwestycyjne.
A do profilu tego rodzaju inwestora bardziej pasowałby główny bohater "Dziejów wielkiego Jonatana Wilda?". Skończył równie niedobrze co Robin.