Pozwalam sobie kontynuować wcześniejszy list, już nieco bardziej osobiście. Już nie do trzydziestu tysięcy, którzy przybyli licznie na rynek, by go pobić, pokonać i wziąć zasłużone łupy, ale do Ciebie. Widzę ostatnio mnóstwo zadawanych pytań na różnych forach, w mailach, komentarzach. W zadawaniu pytań nie ma nic złego. Ba, pytania i wątpliwości są esencją człowieczeństwa i rozwoju. Ciebie jednak zdaje się to, nie dotyczyć. Wygląda na to, jakbyś przyszedł na rynek po swoje. Należne Ci. Być może słusznie. Nie znam Twojej historii.

Uwierz mi jednak, że kwestie, które wypowiadasz są mi znane. Sam częściowo tak uważałem, wiele lat temu, gdy zaczynałem przygodę z rynkiem. A większość z nich widywałem cyklicznie na rynkach, gdy masowo napływali nań nowi, spragnieni zysków gracze.

Zacznę od kwestii, która jest tak bardzo popularna, że doczekała się nawet książki (o samych książkach napiszę nieco później).

Tym razem jest inaczej

Tym razem jest inaczej, w związku z tym, to co opowiadacie nie ma sensu. Nawet nie wiesz, jak często ten argument się pojawia przy okazji każdej hossy. Za każdym razem zmieniają się tylko argumenty.

Tym razem jest inaczej, bo Polska wchodzi do Unii Europejskiej.

Tym razem jest inaczej, bo zmieniły się zasady wycen i zyski się nie liczą, tylko przychody.

Tym razem jest inaczej, bo fundusze emerytalne będą zawsze kupować.

Tym razem jest inaczej, bo technologie zmienią świat.

Owe technologie, to albo internet, albo koleje, albo radio. 10 lat temu, 50 lat temu, 100 lat temu. Każda epoka ma swoje nowe technologia i każda ma tych, co wierzą, że tym razem jest inaczej i będzie rosło bez końca.

Uwierz, rynki są cykliczne. Te cykle są trudne do rozpoznania, ale po wzrostach przychodzą spadki. Może zmieniają się technologie, ale nie ludzka natura.

Nie zamierzam spekulować/grać, tylko będę inwestorem

Trudno w to uwierzyć, ale wiele osób tak powtarza. Planują być cierpliwymi, długoterminowymi inwestorami, związanymi lojalnie ze spółkami, które poznali wzdłuż i wszerz i nie przejmując się niczym korzystać z wypłacanych co roku dywidend (o tym też za chwilę). Tak wygląda teoria. W praktyce szybko rezygnują ze swoich planów i zamierzeń, gdy widzą, że ich starannie wyselekcjonowana spółka nie rośnie tak szybko jak inne, albo zaczęła spadać i nagle zmienia się jej postrzeganie. Żal im utraconych korzyści. Trzeba mieć niesłychanie mocną siłę woli, by oprzeć się wizji zysków, z firm, których akcje rosną z sesji na sesję po kilka, czy kilkanaście procent, a nasza zmienia się w przedziale do dwóch procent.

Ale zawsze jest szansa naprawdę stania się inwestorem. Czy wiesz, skąd się wzięło kolejne powiedzenie „każdy długoterminowy inwestor, był kiedyś krótkoterminowym graczem”. Gdy inwestycja przynosi znaczne straty, wielu inwestorów pozostaje z nimi na dobre i na złe. Czekają, aż je odrobią. Aż odzyskają zainwestowane pieniądze. Wówczas ich cierpliwość bywa niezmierzona.

To będzie tylko jednorazowy strzał i się wycofam

Nie pamiętam, który już autor książki o rynku kontraktów terminowych zadedykował swoją pracę własnej żonie, która weszła na rynek – bodaj pszenicy – zarobiła, wyjęła pieniądze i kupiła nowy odkurzacz. On tego szczęścia nie miał. Zarabiał, tracił, zarabiał, tracił. Rynek go wciągnął na lata.

Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Jeśli po wejściu na rynek stracisz, będziesz prawdopodobnie chciał te straty odrobić. Więc twój jednorazowy strzał już się nie uda. Jeśli zyskasz, prawdopodobnie spodoba Ci się na tyle, że będziesz chciał więcej i więcej i więcej. Uwierz mi, nawet wśród specjalistów nie ma takich, którzy zawsze zarabiają. Ale oni „umieją tracić”. To wielka sztuka związana z inwestowaniem. Nie to, jak się zarabia, tylko czy umie się tracić własne pieniądze.

Zarobię tylko… 50/100/200 procent i wtedy skończę

Rynek akcji, kontraktów terminowych i wielu innych aktywów to wielkie szanse i potencjał. Ale z szansami wiąże się druga ich strona, czyli szansa na straty. Być może słyszałeś mnóstwo opowieści o tym, że ktoś zarobił w szybkim czasie mnóstwo kasy, bo postawił na dobrą spółkę. Tak, takie historie są prawdziwe. Podobnie jak te, o których słyszy się mniej – że komuś się nie udało i sporo stracił. Jest takie powiedzenie, że na każdego zauważonego karalucha przypada dziesięć tych, których nie widzimy. Podejrzewam, że podobnie jest z inwestorami, którzy zarabiają. Na jednego super zwycięzcę, przypada wielu sfrustrowanych przegrywających.

Swoją drogą. Poszukaj stóp zwrotu znanych i wybitnych inwestorów. Przemyśl to.

Przecież wiem co to jest ryzyko. Jestem gotowy na straty.

Rozumiem. Też mi się tak wydawało. Dopóki straty były tylko hipotetyczne. Ale gdy realny rachunek zaczął się kurczyć o 5, 10, 15, 20, 30 procent nie byłem na to gotowy. Tak, jak wielu innych. Przypominam sobie rozmowę z pewnym inwestorem, którą opisałem w książce Droga inwestora. Chciwość i strach na rynkach finansowych. Pozwól, że przypomnę ten fragment.

Podczas jednej z konferencji organizowanych przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych rozmawiałem z pewnym inwestorem, który chciał znaleźć odpowiedź na nurtujące go pytanie. On prowadzi dość duży biznes i mówi, że bywa, iż tracił w wyniku podjętych decyzji po pół miliona złotych, ale nigdy nie był tak wykończony psychicznie, jak po stratach na giełdzie – mimo że były kilkunastokrotnie mniejsze. Te straty rynkowe sprawiały, że nie mógł przestać o nich myśleć, ponieważ bał się podjąć jakąkolwiek decyzję. Każde rozwiązanie wydawało mu się złe. Sprzedaż – bo przecież mogłoby się okazać, że kurs zaraz potem wzrośnie. Trzymanie akcji – bo przecież nie można było wykluczyć dalszych spadków. Sytuacja bez wyjścia.

Mój rozmówca i współautor książki – profesor psychologii – Tomasz Zaleśkiewicz, podsumował to wówczas w ten sposób:

Sytuacja gracza giełdowego jest szczególna. Kiedy twoja firma traci kilkaset tysięcy, łatwo to przypisać różnym czynnikom, które są od ciebie niezależne. Może zawinili współpracownicy, może przepisy podatkowe są bez sensu itd. Natomiast za nietrafiony ruch na rynku odpowiedzialna jest tylko jedna osoba – ty sam. Dlatego to tak bardzo boli.

Rozumiem, że jesteś gotowy na straty. Zazdroszczę. Niewielu poznałem początkujących inwestorów, którzy to potrafili.

Mam info od kumpla, który handluje na giełdzie już … (1/2/5/10 lat), wie co kupić.

Mam nadzieję, że Twój kumpel weźmie odpowiedzialność, za sytuację, gdy informacja się nie potwierdzi. Oczywiście nie mówimy tu o wykorzystywaniu poufnych informacji, a kumpel nie jest wysokim przedstawicielem spółki. Wówczas obu wam grozi odpowiedzialność karna.

Ale jeśli jest wybitnym analitykiem, inwestorem, graczem to pamiętaj, że sama decyzja co i kiedy kupić jest tylko jednym elementem udanej transakcji. Wcale nie najważniejszym. Czasem znacznie bardziej istotne jest to kiedy sprzedać.

Sugerowałbym też nie szukać porad na forach i portalach społecznościowych.

Wystarczy wybrać dobre spółki dywidendowe i już.

Na rynku pojawiają się różne mody. Raz poszukiwane są spółki technologiczne, innym razem banki, a jeszcze innym te, które dzielą się wypracowanym zyskiem z inwestorami wypłacając go w postaci dywidend. To świetna nagroda za bycie inwestorem/akcjonariuszem. Ale pamiętaj, że na rynku nic nie trwa wiecznie i stale. Spółki, które latami wypłacały dywidendy, mogą nagle przestać to robić. Aktualna sytuacja wyraźnie to pokazuje. Lista przedsiębiorstw, która rezygnuje z podziału zysku dla akcjonariuszy rośnie – banki, deweloperzy, JSW, CCC, Alumetal, Makolab, Eurotel. Pewnie to jeszcze nie koniec. Czy będziesz na tyle lojalny by pozostać z taką firmą, nawet jeśli spadną jej przychody lub  w inny sposób doświadczy konsekwencji globalnej pandemii?

Nie ma sensu nic czytać. Książki piszą ci, co nie zarobili na giełdzie.

Wyjaśnienie tej kwestii jest dla mnie szczególnie trudne. Napisałem kilka książek o inwestowaniu, prowadzę wydawnictwo z tym związane. Napisałem również książkę o autyzmie, zaś wydawnictwo publikuje książki o niepełnosprawnościach. To ważne dla mnie tematy, choć wielu osobom to połączenie wydaje się niezrozumiałe. Po prostu lubię i cenię książki oraz pisanie.

Wiesz, że jeden z największych i najbardziej znanych inwestorów Ray Dalio napisał książkę Zasady. Najpierw udostępniał ją swoim pracownikom, później wszystkim, którzy byli zainteresowani – za darmo. Dopiero po kilku latach poszerzył i wydał (prawdopodobnie za namową wydawcy). Fundusz, którym zarządza Dalio – Bridgewater Capital ma pod zarządem 160 miliardów dolarów. Myślisz, że książka przyniosła mu większe zyski.

W każdej książce można znaleźć chłam i rzeczy wartościowe, to od Ciebie zależy, czy je przyjmiesz, zweryfikujesz, czy odrzucisz. Jeśli z założenia uznasz, że „książki są pisane przez nieudaczników, dla nieudaczników” pomyśl o wszystkich lekarzach, psychologach i specjalistach w różnych dziedzinach piszących książki. Oni to robią, bo szanują słowo pisane. Bo tak się propaguje wiedzę (ale również bzdury).

Co dają ci te rady i ostrzeżenia, nie udało ci się zarobić i zazdrościsz?

Jestem miłym i pomocny facetem. Lubię pisać. Dawno temu chciałem być nauczycielem. Ogromną przyjemność sprawiają mi wykłady i zajęcia prowadzone dla inwestorów (i nie tylko, bo rozmawiam też o książkach, niepełnosprawności, etyce). Dzięki temu się uczę i rozwijam. Nawet najbardziej banalne pytania od początkujących mogą być inspiracją do nowych poszukiwań, lub spojrzenia na sprawy w nowym świetle.

Dlaczego miałbym zazdrościć innym, że zarabiają pieniądze. Cieszę się razem z nimi. Ale ponieważ interesuje mnie tematyka podejmowania decyzji, zachowań podczas stresu, psychologii tłumu, wydaje mi się w porządku, gdy czasem powiem – to świetnie, że jesteś z nami, ale uważaj. To nie jest takie łatwe.

Opowiem Ci anegdotkę. Z wielu powodów zacząłem fotografować ptaki. Mam stary aparat-lustrzankę i równie stary teleobiektyw. Dość marny. Postanowiłem po niemal dwóch dekadach kupić sobie „zabawkę” – teleobiektyw 400 mm, f/5,6. Cudeńko. W dniu zakupu, na chwilę tylko poszedłem potestować i udało mi się zrobić zdjęcie zięby, z którego byłem szczególnie dumny. To była nowa jakość w porównaniu z wcześniejszymi próbami zapolowania – odpowiednio blisko podejść, no i szybko wyostrzyć, a mój „staruszek tego nie potrafił”.

Mawia się, że to nie aparat robi zdjęcia, lecz fotograf. Super, ale odpowiedni sprzęt bardzo, ale to bardzo dużo ułatwia. Już po tej pierwszej sesji, na szybko, bez przygotowania udaje mi się uchwycić ziębę tuż po oderwaniu się z gałęzi. Wygląda jak baletnica, sylwetka wygięta w łuk, jedna noga już oderwana od gałęzi wysunięta do przodu, druga jeszcze jej dotyka. Rozłożone skrzydła wyglądają, jak poklatkowo uchwycony ruch ręki. Pięknie. Jestem przekonany, że mogę wszystko.

Otrzeźwienie przyszło następnego dnia. Jadę rowerem bez większych planów. Niebo jest zachmurzone, światło dość marne, ale w pewnym momencie zauważam ścieżkę nad Wisłę, którą jeszcze nie chodziłem. Idę, a tam w połowie rzeki brodzą jakieś ptaki, których nie znam.

W pewnym momencie nadlatują kormorany, jak szalony zaczynam fotografować ptaki w locie, jeden z nich pikuje w wodzie i łapie rybę, która w momencie połykania błyska mi w wizjerze aparatu. Jestem podekscytowany tym ujęciem. Po dłuższej chwili wracam i nade mną zawisa pustułka. Dosłownie wisi w powietrzu, jakby zapraszała do sesji fotograficznej. Jest piękna. Strzelam kolejne fotki, ciesząc się, że ostrość łapię natychmiast.

Po powrocie do domu ściągam wszystkie zdjęcia z karty aparatu do komputera. Sto siedemdziesiąt sześć doskonałych zdjęć. Ale w trakcie oglądania przestają być doskonałe. Rozczarowanie. Chciałem być lepszy, niż ci wszyscy zawodowcy wyczekujący godzinami w ukryciu, na doskonałe ujęcie. Niemal żadna fotka się nie nadaje. Marne światło sprawiło, że wszystko jest zaszumione, nieostre. Kormoran z rybą wygląda jak plama. Pustułka ma paskudne barwy.

Mawia się, że to nie aparat robi zdjęcia, lecz fotograf. Podobnie, jak inwestorem nie zostaje się bo ma się świetne wskaźniki, kilka monitorów i „newsy od znajomych”.

Cierpliwość, doświadczenie, no i przede wszystkim pokora. W fotografii, na rynku, w innych aktywnościach. To bardzo ważne.

Twój serdeczny przyjaciel

7 Komentarzy

  1. Jan

    Panie Grzegorzu, świetny wpis. Dziękuję. Ja też jestem świeżakiem na rynku (rachunek maklerski założyłem pod koniec lutego), ale powiem szczerze to szaleństwo na rynkach mnie przeraża. Ja jednak zacząłem od czytania książek i edukacji, więc mam nadzieję to szaleństwo mnie nie ogarnie. Co prawda w dołku marcowym kupiłem kilka pozycji za niewielkie pieniądze i następnie z całkiem dobrym wynikiem je sprzedałem (ale nawet w połowie nie z tak dobrym, gdybym trzymał je do dzisiaj), ale to było tylko próbne przetarcie. Teraz trzymam się z boku. Aczkolwiek przyznam, że nie jest to łatwe, jak wszyscy dookoła się "bogacą" (na papierze). Dzisiaj od kolegi dowiedziałem się, że wrzucił całe swoje oszczędności w CDR. Zarobił (co istotne wirtualnie na rachunku, bo pozycje wciąż otwarte) w dwa tygodnie kilkadziesiąt tysięcy i teraz jest nastawiony, że już tylko będzie rosło. Nawet delikatne sugestie o ostrożności, dywersyfikacji, stop lossach, itp. skutkują tym o czym Pan wspomina w swoim wpisie. Myślę, że niedługo w wielu domach będzie płacz. Obym się mylił i otrzeźwienie przyjdzie w odpowiednim momencie. Na razie chciwość szaleje.

    Z pozdrowieniami,
    Jan

  2. Warszawiak

    Czy te Pana ostrzeżenia coś dadzą? Nie sadzę, oprócz tego, że będzie mógł Pan powiedzieć: a nie mówiłem….
    Rady Warszawiaka:

    Młody, kup se książkę:

    "Kontrakty terminowe i forex. Teoria i praktyka" – Grzegorz Zalewski

    Otwórz se na CFD demo i se graj. Obserwuj po jakim czasie konto Ci się wyzeruje, wtedy startuj ponownie i graj tak żeby po kilkudziesięciu podobnych co do wielkości pozycjach zwiększyć kapitał o 10, 20, 50 czy 100%

    Jeżeli uda Ci się to kilkukrotnie to weź sobie zbędne 1000€ i otwórz se prawdziwe konto a jak i na tym koncie będziesz miał podobne sukcesy, wtedy rób se co chcesz….

    Serdecznie pozdrawiam, Warszawiak.

    PS. Z tą polecaną, książka to nie żart, jest cienka a zawiera wszystko co początkujący spekulant powinien wiedzieć.

  3. Simon

    Żadna książka nie zastąpi praktyki jestem na rynku od 1995.

    1. GZalewski

      oczywoście. Doświadczenie to coś, czego nie wyczytamy. Ale na początku go nie mamy, więc warto czasem skrócić czas własnych złudzeń

  4. Cannon fodder

    Nowi, macie i prezent ode mnie. Z mych czeluści wydobyłem wpis:

    Książki o giełdzie które warto przeczytać. Część I.
    Kwiecień 8, 2010gieldyswiata

    Jak wiemy na rynku jest bardzo dużo książek o tematyce giełdowej z czego jak wiadomo jedne są lepsze a i inne gorsze (nie wspominam tutaj o e-bookach, gdyż tych produkowanych przez ZM nie należy nawet uznawać za książki o giełdzie, gdyż to merytoryczne dno, jak to ujął jeden z komentatorów: bezczelnie wciskane przez tzw. „naganiaczy” – szerzej o tym dlaczego unikać tego wydawnictwa opisałem tu: link).
    Wracając jednak do sedna sprawy, mam w planach opracowanie całego rozbudowanego schematu, które książki powinny być przeczytane, by móc w pełni wykorzystać wiedzę zawartą w kolejnych, lecz potrzebuję na to dużo więcej czasu niż przypuszczałem.
    By jednak nie trzymać wszystkich w niepewności, zamieszczę dziś kilka pozycji, które warto przeczytać na początku by mieć ogląd na całą sytuację jak to jest na rynku.
    Nie będę ukrywał, że autor tych książek był jednym z moich pierwszych mentorów i dzięki niemu wskoczyłem dawno temu na właściwe tory.
    Tą osobą jest Andre Kostolany (niestety już odszedł od nas jakiś czas temu, ale pozostawił po sobie spory dorobek). Niestety nie wszystkie pozycje są dostępne w języku polskim, ale jeśli ktoś zna francuski lub niemiecki to powinien koniecznie się w te pozycje zaopatrzyć, gdyż w oryginale mają wręcz rewelacyjny kontakt z czytelnikiem. Aż chce się je czytać.
    Oryginały wydane po francusku:
    • La Grande confrontation
    • Si la bourse m’était contée
    • L’aventure de l’argent
    i po niemiecku:
    • Kostolanys Börsenpsychologie (widziałem że ta książka jest wydana w języku polskim, warto więc na nią polować w bibliotekach czy antykwariatach. Polski tytuł to „Psychologia giełdy”)
    • Die Kunst über Geld nachzudenken
    Są to książki niezwykle charyzmatycznego autora z niezwykle bogatą wiedzą i warto przeczytać co najmniej jedną z nich. Zwykle gdy wspominam o tym autorze, większość moich rozmówców nigdy o nim nie słyszała, co tylko potwierdza ułomność naszego rynku wydawniczego, który promuje pozycje o chwytliwych tytułach typu „Jak zarobiłem ileś milionów $ na giełdzie”, które można postawić na półce obok książek takich jak np. „Kod Leonarda da Vinci” Dan’a Browna, choć jakością jej ustępuje i to bardzo.

    1. FED
    Kwiecień 8, 2010 o 7:14 pm | #3
    grzegorz zaleski kontrakty terminowe w praktyce – czytał ktoś zastanawiema się nad kupnem tej pozycji, czy jest godna uwagi?
    ○ gieldyswiata
    Kwiecień 8, 2010 o 8:11 pm | #4
    Tytuł tej książki powinien brzmieć „Kontrakty terminowe w teorii”. Jest w niej bardzo dużo teoretycznej wiedzy, takiej jakie są serie kontraktów, kiedy jest wygasanie danej serii, kiedy zarabiasz mając pozycję długą, a kiedy zarabiasz mając krótką. Jeśli ktoś dopiero zakłada rachunek i nigdy wcześniej nie grał, to powinien trochę takiej teorii zgłębić.
    2. solda
    Kwiecień 9, 2010 o 8:01 pm | #8
    Z lektur na „dzień dobry” bardzo polecam <> Komara – dobrze działa na wyobraźnię i nieźle motywuje. <> Murphy’ego daje całkiem solidne podstawy AT i pozwala zdecydować co chcemy czytać dalej. W moim przypadku to „dalej” to przede wszystkim Teoria Elliotta ( Frost+Prechter niezly na poczatek ;aktualnie przebijam się przez <> – Glenna Neely’ego)

    Po kolei chodzilo mi o : Sztuka Spekulacji Zenona Komara ,Analiza Techniczna rynków finansowych Johna Murphy’ego ,Mastering Elliott Waves Glenna Neely’ego
    3. gieldyswiata
    Kwiecień 9, 2010 o 8:34 pm | #10
    Sztuka Spekulacji też jak najbardziej jest dobrą pozycją na początek. To chyba jedna z najlepszych książek napisanych przez Polaka Pozostałe już na początek nie są, ale na kolejnych poziomach zaawansowania są już jak najbardziej.

    Wklejono z <http://gieldyswiata.wordpress.com/2010/04/08/ksiazki-o-gieldzie-ktore-warto-przeczytac-czesc-i/>

  5. Paweł

    Dobry wpis. Jestem nowy, na razie na przetarcie na rachunek wrzuciłem niewielkie pieniądze. W kilka dni zaliczyłem prawie wszystkie błędy, o których czytam teraz. Nie uważam, że nie popełnił bym tych błędów przeczytawszy najpierw treści pomocnicze, bo po prostu chyba każdy świeżak targany jest emocjami nawet przy minimalnych kwotach i tak czy siak, poparzy się choć mówili, żeby nie dotykać. Podpaliłem się, za szybko zacząłem kupować/sprzedawać i po kilku transakcjach uzmysłowiłem sobie, że to bez sensu i choć może mam minimalny zysk na akcjach to kasują go prowizje. Na razie jestem 1,13% do przodu w stosunku kosztów nabycia do wartości akcji, więc jestem zadowolony. System mam prosty, większość podzielona między dwie duże spółki, zainwestowana "w siłę", zdecydowana mniejszość przeznaczona na obeznanie się, lekkie ryzyko i łapanie doświadczenia. Dziś byłem blisko dwóch świetnych strzałów i gdybym wiedział parę rzeczy, które wiedziałem wieczorem po lekturze kilku materiałów, wyszedłbym na tym lepiej. Podsumowując – obok praktyki polecam czytanie, bo teraz nie tylko wiem, ale też rozumiem co mogłem zrobić.

  6. Jacek

    Ja polecam wszystkim którzy na krzywej uczenia są w punkcie pierwszego szczytowania lub też pełni hurraoptymizmu, aby obejrzeli parę filmów DYI na YouTube z interesujących ich rzeczy. A potem spróbowali wykonać jakiś z tych projektów samemu. Ewentualnie diagnostykę auta wszak moduł EBD na BT to wydatek rzędu 20 zł. Lub jakąkolwiek diagnostykę problemu który ich wkurzał. Gdy już poświęcicie na rozgryzienie problemu 1000% zaplanowanego czasu, pod warunkiem, że dotrzymacie do końca, pomyślcie ile możecie zaryzykować w dziedzinach o których nie macie pojęcia.

Skomentuj Warszawiak Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Opinie, założenia i przewidywania wyrażone w materiale należą do autora publikacji i nie muszą reprezentować poglądów DM BOŚ S.A. Informacje i dane zawarte w niniejszym materiale są udostępniane wyłącznie w celach informacyjnych i edukacyjnych oraz nie mogą stanowić podstawy do podjęcia decyzji inwestycyjnej. Nie należy traktować ich jako rekomendacji inwestowania w jakiekolwiek instrumenty finansowe lub formy doradztwa inwestycyjnego. DM BOŚ S.A. nie udziela gwarancji dokładności, aktualności oraz kompletności niniejszych informacji. Zaleca się przeprowadzenie we własnym zakresie niezależnego przeglądu informacji z niniejszego materiału.

Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.

Proszę podać wartość CAPTCHA: *