Skoro w poprzednim moim wpisie pojawił się alkohol w kontekście giełd, to może spójrzmy szerzej na wszystkie używki i wspomagacze?
Celem będzie poszukanie odpowiedzi na 2 pytania:
1. Czy mogą one w jakiś sposób zmieniać giełdową sytuację i inwestycyjne umiejętności?
2. Ile w tym, co o używkach się pisze, to fakty, a ile z tego to mity?
Artyści są znani z tego, że część z nich najlepsze dzieła tworzy pod wpływem różnego rodzaju chemicznych związków. Inwestowanie czy trading w niektórych aspektach uważane są sztukę (np Analiza Techniczna). Czy wobec tego będąc pod wpływem można i tu stworzyć dzieła sztuki finansowej? Może… Ale czym jest tutaj w zasadzie dzieło, jeśli prawdziwym artystą finansów jest się tylko wtedy, gdy osiąga się regularne, a jeszcze lepiej spektakularne zyski? Sama analiza, której skutkiem nie jest zysk, nie zasługuje na miano dzieła w tej roli. Nie chodzi więc o to, by była kunsztowna, oszałamiająca, ale by prowadziła do zadziwiająco stabilnego i jeszcze lepiej efektownego zysku.
W takim razie artysta inwestowania tworzyć musi niekoniecznie wspaniałe, ale zyskowne w swej masie transakcje w oparciu o swój talent posługiwania się określonego rodzaju analizą. Bycie więc na ciągłym haju, a transakcje mogą trwać miesiącami, to wielce ryzykowne przedsięwzięcie. I chyba jednak znacząco przeceniane. Gdyby używki rzeczywiście w tym pomagały najlepsi zarządzający czy inwestorzy musieliby stać się nałogowymi biorcami. A ten cyrk tak nie działa. A jak w takim razie?
Zapewne wielu Czytelników zna film „Jestem bogiem” (w oryginale „Limitless”). Jego bohater w sposób dość przypadkowy wchodzi w posiadanie cudownych tabletek, które zresztą potem sam produkuje po wielu perypetiach. Dają mu one moc korzystania z możliwości mózgu w 100%.
Dzięki temu języka czy karate można się nauczyć w kilka minut. A stąd już skok by rozgryźć giełdę i mechanizmy zarabiania, a potem wyciągać z tego cudu miliony w transakcjach. Przyjemna, ale fantazja.
Mitem jest powtarzany często news, że mózg działa tylko w ok 10% swoich możliwości. Nauka twierdzi, że w optymalnym stanie psycho-fizycznym jedziemy na pełnej mocy. Czy pomagają w tym jakieś narkotyki, tabletki czy inne dopalacze? Tak, ale nie tyle i nie tak, jak się może spodziewamy.
Otóż pozwalają one na większą koncentrację przez jakiś czas, wzmagają percepcję, oczyszczają one umysł z innych bodźców, pozwalają przez to dostrzegać więcej i kojarzyć więcej studiując informacje czy wykresy. I tyle. Na Wall Street popularny jest do tego celu lek na ADHD – Adderall. Nie wnoszą jednak, wszystkie owe poprawiacze nastroju, umysłu na nowe poziomy, tak jak w filmie. Tam bohater potrafił niczym komputer w mig przetworzyć strumień informacji i sformułować z niego trafną prognozę (jak w ->tej scenie).
Nasz mózg pozwala co najwyżej w miarę efektywnie przetworzyć i zapamiętać 8 bitów, czyli jednostek nowych informacji. Tyle wystarczy jedynie do zapamiętania numeru telefonu. Po jakimś czasie ten zapamiętany numer staje się już tylko 1 bitem. A tu chodzi nie tylko o percepcję informacji, ale stworzenie z nich trafnej prognozy, czyli to, czego dziś uczymy AI, a więc Sztuczną Inteligecję. Gdyby można to było zrobić tabletką, fundusze hedgingowe już by nad tym pracowały.
Pozostaje oczyszczanie mózgu używkami, ale to droga raczej do uzależnień. Używki nie pozwalają na tworzenie lepszych prognoz, które stanowią klucz do wejścia i wyjścia z transakcji w optymalny sposób. To można robić bez nich, tak samo jak znane są prostsze sposoby oczyszczania umysłu. A największym wrogiem inwestora jest on sam, a więc jego psyche, tej nie da się oszukać używkami na dłuższą metę. Ale na krótszą już tak.
I w legendach o „kokainowej Wall Street” jest dzięki temu wiele prawdy. Ale znów nie tak, jak sporo osób widzi to w swojej wyobraźni, karmionej mocno pop kulturą. Po ostatnim giełdowym kryzysie sprzed dekady zrobiono anonimowe badania pracowników branży finansowej na okoliczność zażywania narkotyków. Okazało się, że ilość odpowiedzi pozytywnych była zaskakująco duża. Tyle, że powód tej słabości mieści się w zupełnie innym obszarze niż wskazuje pop kultura. Otóż była to … reakcja obronna na stres. Ogromna zmienność, niespotykane spadki, stratosferyczne poziomy strachu i niepewności generowały w branży Himalaje lęku i stresu. Panaceum okazała się właśnie przede wszystkim kokaina. To nie jest więc tak, że traderzy z upaćkanymi na biało nosami generowali obłędne transakcje za miliardy, żeby bujać rynkiem w swoją stronę. Oni raczej potrzebowali czegoś, co ich przed takim zachowaniem rynku ochroni i pozwoli normalnie działać.
Jak raportuje „Wall Street Journal” coraz częściej pojawia się w grze marihuna, która w wielu stanach staje się legalna. Wykrywają to testy przeprowadzane okresowo na pracownikach. Podawany najczęściej cel używania – odreagowanie stresującego dnia na rynku. To jest rzeczywiście stresująca robota jak mało inna, kiedy od jednej decyzji zależą ogromne pieniądze własne, powierzone albo doradzane.
Zdjęcie: Elon Musk popalający marihuanę w trakcie audycji (źródło: cnbc.com)
Oczywiście branie tego rodzaju wzmacniaczy w celach typowo ekstremalnie rekreacyjnych to również część tego cyrku. Książka „Wilk z Wall Street” jest oparta na prawdziwych przygodach Jordana Bellforta. Narkotyki splatają się tam z niesamowitymi pomysłami niejednokrotnie, ale to jedynie dobry pomysł na to, jak zrobić z siebie kretyna, a nie super tradera.
W Polsce robią ostatnio furorę tzw. „małpeczki”, czyli małe 100 lub 200 ml buteleczki wódki, których do południa sprzedaje się ok 1 mln dziennie. Część z tej konsumpcji to również wyprzedzona reakcja na stres, który ma się pojawić z chwilą przekroczenia progu firmy. Wątpliwe, że robią to jednak traderzy. Alkohol mimo wszystko zaburza jasność myślenia, dodając jednakże odwagi i odporności na ryzyko. Nie jest więc żadną pomocą w realizacji zaplanowanej strategii, może co najwyżej pomóc w przełamywaniu lęku przed podjęciem transakcji lub zmniejszaniem jej wielkości. Na dłuższą metę położy to jednak każdy rachunek.
Jednakże z moich obserwacji alkohol przydaje się wielu w innej roli – pocieszacza. Bessa lub ciąg stratnych transakcji do dobry powód, żeby się odciąć, zapomnieć, zresetować. Używki dobrze spełniają się w tej roli, ale nie jest to wcale dobre rozwiązanie na dłużej dla profesjonalnego inwestora. Tylko ukształtowanie swoich umiejętności i odporności sprawdzą się na dłuższą metę. Szampanem lepiej świętować okazjonalnie tylko te najlepsze wygrane. Na Wall Street celebruje się to najczęściej whisky jak wskazują statystyki.
No i mamy jeszcze całą gamę środków całkowicie legalnych, które mogą przeciwdziałać lękom jak Xanax, albo przeciwdziałać depresji związanej ze stratami jak Prozac.
Morał? W zasadzie tylko jeden: wszystko jest dla ludzi, ale żadna używka nie zastąpi przewagi, doświadczenia i umiejętności w inwestowaniu. Cała reszta tych opowieści to mit.
—kat—
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.