Część ostatnich notek na blogach bossy poświęcone było listopadowej sile rynku. GPW odbiła w kontrze do rynków bazowych i stała w silnej sprzeczności z nastrojami smuty i zwątpienia. Zaniepokojenie sytuacją w sektorze bankowym i łączyło się z zamieszaniem na świecie i spadkami na rynkach rozwiniętych, więc nawet na blogach bossy pojawiły się pytania i wątpliwości.

W archiwum blogów bossy są notki, w których niedawno sygnalizowałem możliwość realizacji takiego scenariusza, który sprowadzał się do przekonania, iż układ sił wokół rynków wschodzących zrobił się zbyt pesymistyczny, by można było całość zignorować. Dla jasności, nie idzie o to, kto miał rację. Racje na rynku rysują się – sądzę – wedle rozkładu normalnego i zawsze jakaś blogująca małpa będzie miała szansę rzucić prognozą, która się sprawdzi. Statystyka jest bezlitosna dla ludzi, którzy chcieliby na trafionych prognozach budować swoje ego.

W przepaści archiwum blogów – ile to będzie już lat, pewnie z 10? – jest gdzieś moja notka, w której wyśmiewałem jednego guru na rynku surowcowym, który stał się okresową gwiazdą, choć wcześniej utopił na króceniu rynku miedzi. Podkreślam zatem mocno – to, że ktoś miał rację przed miesiącem, nie znaczy, że będzie miał rację za miesiąc.  Blogowanie o rynku, jak spekulacja, jest po części hipotezowaniem na temat pewnych scenariuszy, które bloger zmienia w notki, a spekulant w pozycje na rynku. Pierwszy testuje swoje opinie ryzykując gębą, a drugi ryzykując  kapitałem.

W ramach schematu proponuję spojrzenia alternatywne, nawet do mojego własnego przekonania, dokąd zmierzają rynki. Zgodzimy się pewnie, że  obecna narracja idzie mniej więcej tak: cykl gospodarczy jest w późnej fazie, zyski spółek i wzrosty na rynkach będą trudne do powtórzenia i zmierzamy dużymi krokami w stronę głębszej lub płytszej bessy. Właściwie trudno znaleźć dziś inny punkt widzenia. Nawet zalecający kupno ostatnich spadków przyznają, że wyceny zostały uatrakcyjnione, ale warto jednak liczyć się z pogłębieniem przecen, co określa się ładnie angielskim zdaniem mówiącym o zgodzie na „short term pain for long term gain”.

W praktyce chodzi o to, żeby odpowiedzieć na pytanie, czy już kupować, czy jednak czekać na dalszą przecenę, która uwzględni w cenach przyszłą recesję. Sam stanąłem przed tym dylematem, gdyż właśnie w grudniu muszę podjąć decyzje o reinwestowaniu środków na rynku niemieckim, który wygląda, jak wygląda i szczerze mówiąc czułbym się znacznie pewniej, gdy spadł jeszcze mocniej, bo wisi gdzieś między techniczną bessą, a końcem korekty. Właśnie ta niepewność – koniec korekty czy początek bessy – wydaje się najważniejszym pytaniem, z jakim wejdziemy w 2019 rok.

Stale w danych nie widać recesji, a więc spadki są okazjami do zakupów. Do czasu, aż dane nie pokażą oczywiście ostrzeżeń przed recesją. W zarysowanym układzie proponuję jednak zadać pytanie, czym właściwie były tegoroczne przeceny. Wykres poniżej pokazuje procentowe cofnięcia (od maksimum roku do minimum, jeśli złożyły się w jedną falę  spadkową), jakich doświadczyła wybrana grupa indeksów wraz z koszykiem CRB. Dla każdego można oczywiście znaleźć inną narrację, jak zbytni optymizm z początku roku lub sprowadzić wiele do jednego mianownika, typu mocniejszy dolar, który pogodzi przecenę surowców z przeceną rynków wschodzących.

Jednak właśnie solidarne cofnięcie pozwala zadać tytułowe pytanie o spadki, które uwzględniły w cenach oczekiwane spowolnienie dynamiki wzrostu gospodarczego w kolejnych kwartałach. Jeśli, wielkie jeśli, w kończonym się roku obserwowaliśmy coś na kształt wyceniania mniejszej dynamik poszczególnych gospodarek? Dokładnie taki scenariusz został rozegrany na rynku niemieckim, gdzie dane potwierdzają wcześniejszą przecenę akcji, to może niepotrzebnie czekamy na kolejną bessę, bo miała już miejsce i jak kilka w przeszłości była płytka, a nie dramatyczna, jak inne.

4 Komentarzy

  1. _dorota

    Ciekawa teza. W kontrze: argumenty za tym, że bessa dopiero przed nami:
    1. Mamy za sobą (ogólnoświatowo i lokalnie) okres bezprecedensowo niskich stóp procentowych. Które dopiero zaczynają rosnąć.
    2. Bańka na nieruchomościach wszędzie.
    3. Wzrost zadłużenia publicznego i zadłużenia gospodarstw domowych względem 2008.

    No nie ma rady, to wszysto musi się zdelewarować.

  2. Adam Stańczak

    @ _dorota

    Argumenty, z którym trudno polemizować. Tylko drobna uwaga. Kiedyś mówiło się, że rynki wyprzedzają wydarzenia w gospodarce o około 9 miesięcy. Później pojawiła się hipoteza, że ten okres skrócił się do 3 miesięcy.

    Tak, czy inaczej, jeśli nie będzie sudden stop – w gospodarkach rozwiniętych nie ma, no może będziemy mieli okazję zobaczyć w UK przy hard brexit – to wówczas pytanie sprowadza się do tego, czy będzie mocny kryzys, recesja czy tylko osłabienie dynamiki wzrostu gospodarczego. Bez recesji nie powinno być bessy.

    1. _dorota

      No właśnie zastanawiałam się, czy w ogóle taki post pisać, bo składa się z oczywistych oczywistości, aż głupio.

      Ale najbardziej zadziwiające jest to, że te oczywistości zostają w takim dyskursie, jaki Ty uprawiasz, elegancko przemilczane i unieważnione. Bo skupiasz się na tym, jak może wyglądać dekoniunktura i co ją może odpalić.

      Dysponujemy chyba niekontrowersyjną obserwacją, że w gospodarce światowej mamy stan gigantycznej nierównowagi (w pewnych aspektach większej niż w 2008), która musi sie jakoś rozładować. Wariant "osłabienia dynamiki wzrostu" jest nieprawdopodobny, a tylko on uzasadniałby rozwiązanie "a może bessa już była" (czyli korekty w biegu).

      Krótko mówiąc: jest ogromny nawis śniegu, będzie lawina. Dla naszej skromnej (mojej skromnej) praktyki inwestycyjnej nie ma potrzeby rozpatrywać, co ją uruchomi, bo zawsze coś sie znajdzie. Pozostaje przygotować się na to, że bedzie lawina.

      BESSY jeszcze nie było. Nie mogło być w takiej formie, jak postulujesz.

  3. Adam Stańczak

    Muszę coś wyjaśnić – ja zredukowałem swoją obecność na rynku akcji o połowę w lutym 2017 roku. Faktycznie więc punkt widzenia mam inny. Szukam raczej powrotu niż ucieczki. Dlatego do grania wydają mi się tylko dwa scenariusze – bessa i recesja lub korekta bez recesji. Pierwszy nakazuje czekać. Drugi zacząć kupować, bo cofnięcia są już zbyt mocne. No dobrze, jest jeszcze jeden scenariusz – bessa właśnie trwa, ale wybory pozostają takie same.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *