Czy Analiza Techniczna działa? Część 2

Kolejny odcinek dociekań na temat skuteczności Analizy Technicznej oprę o najbardziej popularny jej wariant.

Funkcja 2. Opisowa (deskryptywna)

Ta opcja pozwala technikom w pełni rozwinąć skrzydła i tworzyć na wykresach niemalże dzieła sztuki przy użyciu całej palety dostępnych narzędzi analityczno-graficznych i kolorów. Powodem nadrzędnym wyświetlania w ulubiony sposób ciągu cenowego i pełnego opisania go jest stworzenie bardziej zrozumiałej mapy rynku. To pozwala ustalić aktualny trend, istotne punkty zwrotne i wspierające, stan wykupienia czy wyprzedania, obraz istniejących formacji, cykle i fale itd. itp. Takie uproszczenie rzeczywistości pozwala lepiej objąć i zrozumieć rynek, odnaleźć się w gąszczu instrumentów. Jednym słowem – nawigacja w dość chaotycznym terenie.

Aby tego dokonać po prostu wyświetlamy na monitorze wykres (lub bierzemy do ręki jego wydruk) i kreślimy po nim wszelkie geometryczne wzory, które uważamy za najlepiej opisujące zastaną tam rzeczywistość, aby wydać werdykt na temat tego, z czym mamy do czynienia w aktualnej fazie rynku i ewentualnie podjąć decyzję o zmianie zaangażowania.

Wykorzystuje się to podejście w kilku celach:

– wypełniony grafiką, często wielopoziomowy obrazek staje się skutecznym, dość specyficznym językiem zawodowej komunikacji między inwestorami; to pozwala na wymianę opinii, ocenę szczegółów, dyskusje na forach,

– klasyczne podręczniki i poradniki do nauki A.T. w ten właśnie sposób edukują odbiorców,

– tradycyjne i internetowe media oraz instytucje finansowe dostarczają w ten sposób informacji swoim klientom, zwracają im uwagę na jakiś instrument, przekazują swoje analizy; pozwala to również skonfrontować z tym przez czytających swoje własne produkcje,

– na użytek własny inwestorów wspomaga to poszukiwanie okazji, kontakt z rynkami, zajmowanie i śledzenie długoterminowych pozycji,

To ostatnie wymaga dwóch zdań wyjaśnienia tego, czym różni się owo podejście od opisanej poprzednio funkcji nr. 1.

Otóż w tym przypadku mamy do czynienia z użyciem wielu narzędzi jednocześnie (np. wskaźnik + średnie + formacje + linie trendu), co pozwala inwestorowi cieszyć się poczuciem kontroli i lepszego filtrowania trendów i okazji, jak również pozwala używać typowych stopów technicznych, a więc uzasadnionych dwoma lub więcej punktami wykresie. Przy tym decyzje nie muszą być powtarzalne, za każdym razem ocena może wynikać z powołania się na inne narzędzie (np. raz taka, innym razem kolejna formacja, albo tylko linia trendu).

W funkcji nr. 1, czyli A.T. jako typowy wskaźnik do zajęcia pozycji, mamy raczej do czynienia z systematyczną, powtarzalną strategię, opartą często na jednym narzędziu czy metodzie (np. wybicie z określonym parametrem, czy na jednym wskaźniku), gdzie w miarę prosto można policzyć wartość oczekiwaną (przewagę), ze stopem niekoniecznie technicznym, często krótkoterminową. Skupiamy się na akcji, a w przypadku A.T. opisowej na aktualnej grafice.

Czy tak użyta Analiza Techniczna działa?

Na elementarnym poziomie jak najbardziej. Błądzenie losowe, któremu podlegają kursy, udaje się wreszcie opanować i skanalizować do prostszej postaci, gdzie średnie uśredniają, wskaźniki wskazują, opory oporują, wsparcia wspierają, linie trendu wskazują trendy, formacje pokazują powtarzalne wzorce, fale falują, wstęgi opinają zmienność cen i tak dalej. Użyteczność opisowego podejścia nie zniknie, przynajmniej tak długo jak istnieć będą przynajmniej te 4 cele wymienione wyżej, co najwyżej można będzie to robić coraz doskonalszymi, elektronicznymi metodami (roboty nam to podsuną, już to robią zresztą).

Kwestią sporną może być natomiast przydatność opisowej A.T. do generowania zysków.

Otóż opisowa A.T. dobrze służy samej nauce A.T. i dyskutowaniu o A.T., ale już niekoniecznie zarabianiu na niej. Pozostaje bowiem kwestia realnej przewagi, jaką można za jej pomocą uzyskać. Użycie 4 wskaźników jednocześnie albo 5 innych narzędzi, w sposób teoretycznie zorganizowany, ale nie dość systematyczny, wcale nie musi zapewnić inwestorom skuteczności.

Z jednej strony mamy już niebywałe możliwości przetestowania na komputerze wszelkich kompozycji tych narzędzi, by sprawdzić potencjalną możliwość przewagi, co może w pewnym stopniu pomóc w wyborze najlepszych z nich i adekwatnym, systematycznym użyciu (np. przecinanie się 2 czy 3 średnich o różnej długości i wadze). Wówczas opisowa A.T. zamienia się na strategię ilościową, a więc wchodzimy w inny obszar, który łatwiej kontrolować, testować, poprawiać.

Z drugiej jednak strony, gdy wybór najbardziej pasujących narzędzi zostawimy inwestorowi, przewaga przenosi się z samej A.T. na jej użytkownika i to on powinien być rozliczany za decyzje, za timing użycia narzędzi, za dobrane parametry, za interakcje między nimi. One działają jak przewidziano i jak je zaprojektowano, pytanie czy działa kompetencja i wyczucie technika, który musi ich efektywnie użyć. Być może poradzi sobie z tym łatwiej po stronie kupna na akcjach, ale już niekoniecznie na walutach.

Istnieje prosty dowód na to, by sprawdzić czy to działa A.T., czy raczej jej użytkownik. Dajmy np. 10 inwestorom sukcesywnie po 5 tych samych sygnałów technicznych i pozwólmy im zarabiać. Na końcu uzyskamy 10 różnych wyników końcowych, od zysków po straty. Jak na podstawie tego ocenić, czy A.T. działa? Nie sposób. Z prostego powodu – końcowy wynik nie zależy od efektywności samej A.T., ale jej użytkownika, który zajmuje się jej interpretacją.

Niedoświadczeni inwestorzy widząc głównie opisową A.T. w mediach i w użyciu przez analityków (nie traderów), budują w sobie złudne przekonanie, że tak ma to wyglądać, że tak można zarabiać po prostu sobie rysując. A tu przecież nie chodzi o „show biznes”, a o zyskanie systematycznej przewagi i konieczność użycia np. średnich o konkretnych parametrach, a nie pierwszych z brzegu znalezionych w książce. Doświadczenie zaczyna podpowiadać jednak po czasie, że coś jest nie tak, a potem powstaje już naturalny ciąg ku metodom bardziej systematycznym, czy nawet ilościowym.

A przy tym w pewnym momencie można wpaść w tryby zjawiska zwanego „analysis paralysis” (paraliż analityczny). Kiedy w pogodni za coraz lepszym sygnałem dodaje się na wykres coraz więcej grafiki, przychodzi moment, że albo wnioski zaczynają się wykluczać, bo sygnały sprzedaży i kupna się równoważą, albo sygnał pada tak rzadko, że obserwowanie uciekającego rynku budzi frustrację.

Nie oznacza to oczywiście, że opisowej A.T. nie da się użyć skutecznie, ale to „użyć” zależy od używającego. Przykładem jest Peter Brandt, który stosuje tradycyjną A.T. opisową, szukając głównie klasycznych formacji i linii trendu. Akurat w napisanej przez niego niemal dokumentalnej książce nie udało mu się w tym czasie zarobić, pokazał jednak swój styl działania i myślenia, który wcześniej zapewnił mu spore zyski. Nie wzięły się jednak one z samej A.T. lecz z jego własnego doświadczenia, umiejętnej interpretacji, dobrego zarządzania ryzykiem i adekwatnej podbudowy psychicznej.

CDN w kolejnym wpisie.

–kat—

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *