Moja historia pokazuje tylko, że kapitalizm jest systemem losowym. Nie ma nic wspólnego z kompetencjami czy ciężką pracą. Tylko przypadek sprawił, że taki fanpage założyłem, odniósł on sukces, dostałem propozycję napisania książki i wszystkie inne. Sukces to nie kwestia zasług. Po prostu nagle coś zaskoczy albo nie i masz małą kontrolę nad tym, kiedy i czy coś takiego się wydarzy. Kamil Fejfer
Mam wielką atencję dla losowości i przypadku. Uważam, że wiele z najbardziej cennych rzeczy, które mi się przydarzyły w życiu były właśnie przypadkowe. Przypadkiem zainteresowałem się rynkiem giełdowym, bo w sumie jakie jest prawdopodobieństwo, że student filozofii, w kraju, który zaledwie kilka lat wcześniej był socjalistyczny zacznie zajmować się rynkiem kapitałowym.
Część moich najlepszych transakcji jest konsekwencją przypadku.
Przypadkiem poznałem dziesiątki osób, które zmotywowały mnie do różnych aktywności.
Przypadkiem zaangażowałem się w sprawy dotyczące poszerzania wiedzy o niepełnosprawnościach.
Takich przypadków jest kilka rocznie.
Ale sam przypadek to nie wszystko. Trzeba jeszcze umieć go wykorzystać. Zakładam, że na każdy jeden przypadek, który udało mi się zauważyć i spróbować go wykorzystać przypada pewnie z pięć, a może dziesięć takich, które zignorowałem. No cóż tak bywa.
Niedocenianie roli przypadku w naszym życiu, jak również w osiąganych sukcesach jest powszechne. Dużo miejsca temu tematowi poświęca na przykład Nassim Nicholas Taleb, bezlitośnie punktując branżę finansową i te wszystkie „gwiazdy” prognoz i zarządzania, których często jedyną przewagą było to, że znalazły się w dobrym miejscu (firma inwestycyjna) o dobrym czasie (super hossa). Zanim zmiana warunków koniunktury zweryfikuje ich faktyczne umiejętności, oni mają już tłuściutkie premie na kontach. Potrafili wykorzystać przypadek.
Człowiek intuicyjnie na losowość nie jest przygotowany. W książce „Zawsze masz rację” autorzy (Michael i Ellen Kaplan) piszą:
W świecie prawdopodobieństwa nie ma uniwersalnych zasad, za którymi można szukać schronienia. Bo fortuna sprzyja śmiałym – w przygotowanym umyśle niepewny los wzbudza o połowę mniejszą grozę. A każdy wydawany osąd i każda podjęta decyzja, jeśli są prawidłowe, należą do ważniejszej i ściśle ludzkiej misji – do niekończących się zmagań z przypadkowością.
O błędnym postrzeganiu losowości i niedocenianiu jej w codziennym życiu – zarówno w skali makro (ot choćby ewolucja) do skali mikro – pisali między innymi Daniel Kahneman i Amos Tversky. Wydawać by się mogło, że współczesny człowiek powinien mieć dookoła dziesiątki dowodów na to, że pewność jest złudzeniem, choć (i tu oddam głos Davidowi Myersowi – „Intuicja. Jej siła i słabość”):
Ludzka natura nie znosi chaosu. Kiedy pokaże nam się losową kolejność, znajdziemy porządek, wzór, zbiory i serie.
To ciekawe, że kapitalizm stał się modnym chłopcem do bicia. Wspominałem już o tym przy okazji opinii o nowej książce Rafała Wosia. Teraz doszedł Kamil Fejfer, który niedawno opublikował książkę „Zawód. Opowieść o pracy w Polsce. To o nas”. Cytat, który rozpoczyna tekst pochodzi z wywiadu z autorem. Wyjaśnił mi bardzo wiele. To jest niezgoda na przypadek, z błędną diagnozą – czyli kapitalizm jest systemem losowym. Autor zapomina o tym, że wszelki rozwój jest losowy, również rozwój cywilizacyjny. Ale rozumiem, wszak próba okiełznania świata i uporządkowanie go to odwieczne marzenie człowieka. Chcemy znać prognozę pogody (czyli przyszłość), ba człowiek nawet próbował na nią wpływać. Chcielibyśmy mieć pewność zatrudnienia, więc możemy próbować stworzyć system, w którym każdy będzie miał pracę. Próbował tego socjalizm. Udało się. W statystykach każdy miał pracę. O efektywności tym razem nie mówmy. Prawie udało się zapanować nad cyklami gospodarczymi.
Oto definicja kryzysu z encyklopedii PWN w 1974 roku (wreszcie odgrzebałem i mogę cytować dokładnie).
Kryzys – poważniejsze procesy załamania procesu wzrostu gospodarczego w kapitalizmie. Kryzysy są zjawiskiem nieodłącznie związanym z gospodarką kapitalistyczną i nie występują w innej formacji społeczno-ekonomicznej.
No cóż kartki na cukier wprowadzono w systemie, w którym miało nie być cykliczności w 1976 roku, czyli dwa lata po wydrukowaniu encyklopedii (na którą trzeba było się zapisywać). Więc autorzy mogli tego nie wiedzieć, że jednak w ustroju socjalistycznym kryzys też się zdarza, bo to charakterystyka dowolnego rozwoju. No a później, sami wiecie jak to było z tymi kryzysami.
Rozumiem, że wizja złego kapitalizmu jest pociągająca. Alternatywą jest dobry… – no właśnie co?
Patrzę sobie na ten flirt z socjalizmem, który ostatnio jest taki popularny i czekam, co z tego się rozwinie. Od wielu miesięcy obserwowałem wywiady autora Magazynu Porażka, czyli Kamila Fejfera. Najpierw pod pseudonimem, w momencie wydania książki już pod prawdziwym nazwiskiem. W skrócie wyglądało to tak: obiecaliście nam wszystko, a nie mamy nic. Pracodawcy są źli, próbują nas wyłącznie wykorzystać. Pracodawcy to kapitaliści, to znaczy, że kapitalizm jest zły.
No i nagle autor fanpage’a Magazyn Porażka ogłosił zamiar napisania książki o złym losie pracownika w Polsce. Ogłosił, że poszukuje wspomnień. Trochę się musiał nagimnastykować, gdy ludzie obserwujący jego profil zaczęli się nieco podśmiewać, że zbiera za darmochę materiały i nic nie płaci „współautorom” książki. Ale dał radę.
Prawdę mówiąc myślałem, że mając oddane grono fanów, autor zrobi zbiórkę społeczną, zbierze pieniądze na wydanie i wydrukowanie książki (nie mam 100 procentowej pewności, ale uważam, że udałoby mu się to bardzo szybko), po czym zarobi całość kwoty, bez dzielenia się z jakimkolwiek wydawnictwem, a może i rozwiązałby kwestię dystrybucji, tak aby jak największy kawałek tortu zostawić dla siebie. Tymczasem wybrał opcję łatwiejszą – współpracy z wydawcą, który ogarnie kwestie składu, redakcji, korekty, druku, dystrybucji, ale w zamian za to, autor dostanie tylko część ze sprzedaży egzemplarza. Trochę mnie to zaskoczyło. Narzekać na kapitalistów i z nimi się bratać. Narzekać na układ wasalny pracodawca-pracownik/podwykonawca i samemu się weń pakować. Dziwne to bardzo, choć oczywiście każdy ma prawo wyboru.
Ale w tym wszystkim niegodzenie się na losowość i przypisywanie jej kapitalizmowi jest co najmniej naiwne.
Ps. Czekam na drugą część książki „Zawód”. Już nie o trzydziestolatkach, którzy (w dobie spowolnienia gospodarczego) nie mają pracy, lub mają bardzo słabo płatną. Równie ciekawa byłaby o czterdziesto-pięćdziesięciolatkach, którzy w ostatnich 10 latach stracili robotę. Nie mogą znaleźć nowej, bo byli na stanowiskach kierowniczych, więc pracodawcy nie proponują im stanowisk niższych, bo nie byliby w stanie odpowiednio zapłacić. Służę kontaktami. Z różnych branż.
8 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Kapitalizm w wydaniu polskim (zapewne wschodnioeuropejskim) ma jednak swoją wyjątkowo brutalną dla pracownika specyfikę.
W 2015 1,3 mln osób było zatrudnionych na umowach śmieciowych, 1,1 mln osób prowadziło jednoosobową działalność gospodarczą i 1,36 mln osób zarabiało na poziomie lub poniżej płacy minimalnej.*
Mamy teraz sytuację, w której mimo braku rąk do pracy skłonność pracodawców do podnoszenia wynagrodzeń jest niewielka.**
Uwzględniając cała bezwzględność kapitalizmu, nasz rodzimy jest jakby "bardziej" 🙂
* http://wyborcza.pl/1,155287,21250751,gus-policzyl-liczbe-pracujacych-na-umowach-cywilnoprawnych-i.html
** http://www.bankier.pl/wiadomosc/Smulewicz-Brak-rak-do-pracy-moze-spowodowac-spowolnienie-gospodarcze-4011422.html
Tylko czy to kapitalizm czy moze ludzie tacy mili i przyjazni dla siebie?
Kapitalizm tak zaskakująco łatwo nadużyty przez miłych ludzi.
Każda próba opisu przybliży nas do rozgryzienia, co jest przyczyną takiego folwarcznego wynaturzenia, jakie oglądamy u nas. W tym sensie Kamil Fejfer robi dobrą robotę.
A rozmawiamy o przyszłości nas wszystkich: jest taka opinia, że bez wyrwania się z pułapki niskich płac nie przebijemy się przez sufit pułapki średniego rozwoju.
Teroetycznie Fejfer i Woś robią dobrą robotę, że poruszają istotne kwestie. Tylko niech nie diagnozują przyczyn. Bo wtedy niestety tracą na wiarygodności.
Ty, Dorota, to Ty? A po której tak właściwie stronie barykady Ty stoisz?
Kapitalizm z tzw ludzką twarzą jest wtedy gdy istnieje płca minimalna w odpowiedniej wysokości.
Odpowiedniej wysokości tzn takiej, że po przepracowaniu przykładowo 25 czy 30 lat i po uzyskaniu wieku emerytalnego można otrzymac emeryturę w wysokości znacznie wyższej niz wynosi minimum socjalne a każde zatrudnianie pracownika na czarno przez pracodawcę jest b.b. surowo karane tego ostatniego z karą więzienia włącznie…. jak to jest stosowane w europejskich krajach cywilizowanych np. w Niemczech.
Czy Pan, Panie Grzegorzu przeczytał w/w książkę Kamila Fejlera "Zawód……" a jeżeli tak, to czy Pan ją poleca a jeżeli tak, to dlaczego? Pytam, ponieważ mam ją już na tablecie i nie wiem czy warto czy jednak jest to strata czasu… 😉
Nie czytałem jeszcze i niestety poleży w kolejce, bo wiem czego się spodziewać i nie oczekuję zaskoczeń.
Pan Fejler nie jest osamotniony,Einstein tez nie mógł sie pogodzic z tym ,że Pan Bóg gra w kości i co ciekawe doszedł do podobnych wniosków co Pan Woś:)))