„Madoff nie jest inni, niż my. Jest dokładnie taki jak każdy z nas, może nawet jeszcze bardziej” – pisze Diana B. Henriques w książce „The Wizard of Lies: Bernie Madoff and the Death of Trust”.
„Ludzie są chciwi” – powiedział Bernie Madoff w jednym z wywiadów udzielonych autorce książki(polski tytuł publikacji to „Czarodziej kłamstw: Bernie Madoff i śmierć zaufania”). „Mówiłem wszystkim: nie inwestuj u mnie więcej, niż połowy swoich pieniędzy, w końcu nie wiesz, mogę na przykład oszaleć” – dodawał. I mówił dalej: „Jakoś na początku założyłem, że wszystko się jakoś ułoży. To wtedy zacząłem brać pieniądze od tych wszystkich funduszy hedgingowych. I mówiłem sobie: żeby tylko wydostać się z tego dołka… Ale wpadłem w pułapkę. Nigdy nie zamierzałem ukraść tych wszystkich pieniędzy”. W jaki sposób Madoff myślał, iż będzie w stanie naprawić to co zrobił?
„Dziś to zabrzmi okropnie, ale po cichu marzyłem, że świat się skończy. Kiedy przyszedł 11 września 2001 r. sądziłem, iż wreszcie będę miał wyjście. Świat się skończy, ja będę martwy i nikogo już nie będzie”. Jednak podkreśla, że nigdy nie przyszło mu przez myśl, by wziąć pieniądze i uciec z kraju. Co ciekawe, w czasie rozmowy z dziennikarką Madoff podkreśla, że sam zdecydował o tym, by ujawnić swój proceder. Gdyby chciał mógłby go kontynuować, bo – jak twierdzi – zawierucha rynkowa z lata i jesieni 2008 r. nie dała mu się bardzo we znaki.” Wówczas mogłem pokryć wszystkie straty. Miałem obiecane duże wpłaty. Ale poczułem, że jestem tym zmęczony…Już w czasie Święta Dziękczynienia wiedziałem, iż skończę z tym”.
W czasie rozmowy podkreśla, że bez trudu utrzymywał tę fasadę przez szesnaście lat (Madoff twierdzi, że oszustwo rozpoczęło się w 1992 r. śledczy sądzą, iż przynajmniej w połowie lat 80.). Próbuje się jednak usprawiedliwiać:”Zawsze sądziłem, iż to fundusze hedgingowe poniosą największe konsekwencje moich działań. Nie przyjaciele, krewni, dyrektorzy fundacji czy przeciętni inwestorzy, którzy mi zaufali”.
Jednak przyznaje, że utrzymywanie pozorów było trudne, szczególnie gdy chodził na różnego rodzaju gale i przyjęcia związane ze zbieraniem pieniędzy na cele charytatywne.”Nienawidziłem tych imprez. Każdy podchodził do mnie i mówił mi jaki jestem cudowny a ja wiedziałem, że to nie prawda. To wszystko była szarada. Jak w bajce „nowe szaty cesarza.””
Daje do myślenia podsumowanie, którego dokonuje autorka w epilogu książki. Pisze w nim:”Madoff nie jest inny, niż my. Jest dokładnie taki jak każdy z nas, może nawet jeszcze bardziej”. I zauważa, że nawet prawnicy z amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd przyznawali, że Barnard Madoff nie pasował na twórce piramidy finansowej: szanowany, poważany, zamożny z wieloletnim doświadczeniem na rynku.
Teraz wielu z nich zarzuca Madoffowi, że jest bezdusznym potworem, bo tylko taki, ich zdaniem, mógłby zadać tyle bólu ludziom, których rzekomo kochał. Autorka jednak zauważa, że każdy z nas ma potencjał oszusta w sobie. Wszystkim nam zdarza się krzywdzić i rozczarowywać ludzi na których nam zależy. Wszyscy też regularnie się oszukujemy: że nie dostaniemy raka kiedy będziemy palić, że po paru drinkach prowadzimy lepiej niż na trzeźwo, że ten dług na karcie kredytowej jest tylko tymczasowy itd.
Tak więc twierdzenie, że Madoff jest jakąś bestią w ludzkiej skórze, psychopatą to kolejna niebezpieczna iluzja, która sprawi że nadal będziemy podatni na uroki nowych twórców piramid finansowych. „Madoff nie był nieludzko potworny. On był potwornie ludzki” – konkluduje zgrabnie pisarka. I zauważa, że teraz gdzieś na świecie na pewno są kolejni twórcy piramid finansowych, którzy uważają że im jako jedynym uda się nie ponieść konsekwencji i wyjść na swoje. Jej zdaniem nie da się stworzyć świata odpornego na piramidy finansowe, bo byłby to świat kompletnie pozbawiony zaufania a nikt nie chce żyć w takim świecie.
Zwraca uwagę rozdział trzynasty zatytułowany „Net winners and net losers” (Zwycięzcy netto i netto przegrani). Autorka piszę w nim, że powszechnie podawana kwota strat – 64,8 mld USD – uwzględnia także papierowe zyski, takie o których Madoff informował swoich klientów a których nigdy nie było. Faktyczne straty, tzn. pieniądze które klienci wpłacili, a których nie dostali z powrotem wyniosły ok. 20 mld USD.
Co ciekawe, aż 6 mld USD z tych 20 mld USD wypłacono w ciągu zaledwie trzech miesięcy od upadku banku Lehman Brothers we wrześniu 2008 r. do aresztowania Madoffa w grudniu tegoż roku. A w całym 2008 r. wypłaty sięgnęły 13 mld USD. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że to dobrze. Zgodnie bowiem z federalnym prawem upadłościowym można było żądać zwrotu pieniędzy wypłaconych w przeciągu ostatnich dwóch lat przed bankructwem podmiotu. Co więcej, prawo stanu Nowy Jork wydłużyło ten termin do sześciu lat (wniosek o ogłoszenie bankructwa złożono 15 grudnia 2008 r., ale sąd zdecydował iż za datę przyjęcia wniosku uznano moment aresztowania Madoffa, czyli 11 grudnia).
Zgodnie z amerykańskim prawem stosunkowo łatwo było uzyskać nakaz zwrotu pieniędzy wyprowadzonych z firmy w ciągu ostatnich trzech miesięcy przed bankructwem. Odzyskanie tych, które wyszły z niej w ciągu pozostałych pięciu lat i dziewięciu miesięcy przed ogłoszeniem upadku wymagało przeprowadzania długotrwałej i kosztownej batalii sądowej, która najczęściej okazywała się skuteczna. Co ciekawe, tylko od jednej rodziny, Jaffreya i Barbary Picower, kurator odzyskał 7,2 mld USD. W sumie do początków 2017 r. odzyskano 9,7 mld USD.
Osoby, które zainwestowały u Madoffa mniej, niż 1,25 mln USD otrzymały całość swoich pieniędzy (oczywiście bez fikcyjnych zysków i utraconych korzyści). Szacuje się, że gdy procedura odzyskiwania i zwracania środków zostanie zakończona inwestorzy Madoffa otrzymają średnio 60 proc. swoich pieniędzy.
Książka „Wizard of Lies” ukazała się w 2012 r., ale ostatnio została wznowiona jej zaktualizowana edycja w związku z premierą filmu HBO na jej podstawie z Robertem De Niro w roli Madoffa i Michelle Pfiefer jako jego żony. Tak więc można się spodziewać większego zainteresowania tematem.
Dla nas w Polsce historia Madoffa nie jest może tak ciekawa jak dla Amerykanów, ponieważ mamy swój własny skandal o podobnym charakterze – Amber Gold. Powinien nas jednak interesować ze względu na podobieństwa i różnice między obiema przypadkami. W szczególności interesujące będzie porównanie ile pieniędzy odzyskają ofiary Amber Gold i czy będą to porównywalne kwoty do tych, które odzyskali klienci Madoffa.
W sumie książkę czyta się dobrze. Zwraca uwagę olbrzymia ilość szczegółowych informacji (publikacja na 464 strony), które dla jednych mogą być atrakcyjne, bo dadzą im więcej o wiedzy na temat, który interesuje, dla innych – do których także ja się zaliczam, mogą być momentami nużące. W sumie jednak sporo się z tej publikacji dowiedziałem i jest to książka warta polecenia, choć z zastrzeżeniami.
12 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
„Dziś to zabrzmi okropnie, ale po cichu marzyłem, że świat się skończy. Kiedy przyszedł 11 września 2011 r. sądziłem, iż wreszcie będę miał wyjście."
Mialo byc: 11 wrzesnia 2001 r.
Mnie przy porównanach sprawy Madoffa i Amber Gold zawsze intryguje jak to jest możliwe że (za Wilkipedią):11 grudnia 2008 Federalne Biuro Śledcze…zatrzymało Bernarda Madoffa.Pięć dni później Madoff usłyszał zarzuty.29 czerwca 2009 Bernard Madoff został skazany przez sędziego Denny’ego China na karę 150 lat pozbawienia wolności.Wszystko trwało pół roku mimo że kwota sprzeniewierzona sporo wyższa, a i okres działalności przestępczej sporo dłuższy.Plichta przy Madoffie to przysłowiowy gracz w trzy karty,a proces ciągnie się już 5 lat i końca nie widać.A maksymalnie grozi mu 15.
Bardzo dobre pytanie. To jest niestety cecha charakterystyczna polskiego sądownictwa i w ogóle polskiej biurokracji tzn. przekonanie, że skoro to jest "poważna" sprawa to musi długo być "mielona". Bo skoro długo była sądzona to znaczy, że została dobrze osądzona. Mam wrażenie, że to mentalność jeszcze z czasów zaboru rosyjskiego.
To nie "mentalność jeszcze z czasów zaboru rosyjskiego" tylko specyfika polskiej procedury karnej. Amerykańska jest sprawniejsza w zastosowaniu.
"W śledztwie, prowadzonym przez prokuraturę wspólnie z ABW, przesłuchano prawie 20 tys. świadków, a akta sprawy liczą ponad 16 tys. tomów."
http://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2017-06-27/wygrodzone-korytarze-i-przearanzowana-sala-rozpraw-w-srode-przesluchanie-marcina-p-przed-komisja-ds-amber-gold/
Inna rzecz: w Stanach kary się sumuje, u nas sąd orzeka karę łączną w mieszanym systemie łączenia kar (zasada absorpcji i kumulacji ale kumulacji do granicy ustawowej, 15 lat pozbawienia wolności, 86kk).
Jedno drugiego nie wyklucza. W mojej opinii specyfika polskiej procedury karnej wynika z mentalności jeszcze z czasów zaboru rosyjskiego. Po prostu w Polsce nikt nie uważa by szybkość była ważna w wymierzaniu sprawiedliwości.
Przypuszczałabym raczej, że gwarancje procesowe stron są w różny sposób zapewniane w procesie amerykańskim i polskim. Stąd u nas konieczność przesłuchania 20 tysięcy świadków, czego w procesie Madoffa zapewne nie robiono.
No i Amerykanie mają inne doświadczenie przy tego typu masywnych sprawach.
Mentalność zostawiłabym na boku, zbyt miękkie pojęcie, żeby je zbadać. Jak już, to (być może) wynikające z niej konkretne specyfiki proceduralne. To zbadać można.
100 sekund, WGI, FInRoyal, Ambergold pomniejsze różne wałki – czy któryś z nich doczekał się szybkiego i jednoznacznego wykrycia sprawców i ukarania?
W zasadzie wszyscy próbują umywać ręce. Każda z instytucji zaangażowanych robi swoje i przerzuca na innych. Po 25 latach istnienia rynku jest na nim wystarczająco dużo specjalistów, żeby sądy, prokuratury, nadzór współpracowały z nimi, zlecały konsultacje. Ale takie, które mają sens, a nie być wyłącznie "kryciem", że coś się robiło.
Jeśli "komisję" do sprawy AmberGold obrać z polityki to zostaje tam wielkie 0.
Zresztą samo przesłuchanie prokurator też to pokazuje. Prokuratura zajmuje się sprawą nie mając pojęcia o podstawowych mechanizmach, teraz komisja ocenia tę prokuraturę również nie mając pojęcia o podstawowych mechanizmach.
Mamy więc rozmowę gęsi z prosięciem na temat fizyki kwantowej.
1. Zaniechania ze strony prokuratury są w sprawie Ambergold tak ewidentne, że powstaje pytanie, czy wynikają tylko z niekompetencji.
2. Zdajesz sobie zapewne sprawę z rzeczy, na temat której komisja ds. Ambergold głośno milczy 🙂 Piramida finansowa polega (aż do swojego końca) na wabieniu kolejnych klientów. Gdyby jakieś organy państwowe przerwały ten łańcuszek, to same swoim działaniem spowodowałyby upadek firmy.
I wtedy pan P. występowałby jako pokrzywdzony walcząc ze Skarbem Pastwa o miliardowe odszkodowanie za zepsucie działającego biznesu. Trzeba by mu udowadniać, że prowadził piramidę, nie biznes.
Pytanie więc brzmi, jak przerwać taką aferę, co mogą i powinny zrobić organy państwa. Dlatego panowie Tusk tylko rozmawiali między sobą, że to lipa (no, ale przeciętny widz tego nie wie i na tym bazuje komisja oskarżając Tuska seniora).
"I wtedy pan P. występowałby jako pokrzywdzony walcząc ze Skarbem Pastwa o miliardowe odszkodowanie za zepsucie działającego biznesu"
Przyznam, że nie przemawiają do mnie takie tłumaczenia. Zresztą nie tylko w tej sprawie, czy dziedzinie życia. U nas się nie da bo…I tu występują dziesiątki przyczyn. A w takich Stanach się dało.I Madoff to była figura trochę większego kalibru niż Plichta. Tam federalni jakoś nie bali się procesu. Uogólniając w Polsce w wielu dziedzinach życia wiele mechanizmów nie działa tak jak należy, mimo że w innych krajach jest inaczej (lepiej).Wystarczyło by to przenieść na nasz grunt. No ale to jest rozumowanie ignorantki politycznej.
To są ofiary złożone na ołtarzu propagandy mające za zadanie pokazać ,że sprawiedliwość działa w świecie, który opanowany jest mechanizmem ponzi.
Przecież zadrukowanie ich strat nie byłoby żadnym problemem jak pokazuje dzisiejsza rzeczywistość , ale z jakis powodów nie dostali "license to kill" by działać nadal, ale to wcale nie oznacza , że ich ofiara idzie na marne .Pracują dla systemu wydajnie nawet w tej negatywnej formie.
PS. Definiująć "ofiarę" nie mam na myśli współczucia lub usprawiedliwiania po prostu chodzi o zadośćuczynienie oficjalnym bóstwom ponzi sheme miłościwie nam panującym , którzy postawili ich na tym ołtarzu ofiarnym umieścić dla własnych potrzeb 🙂
NA poziomie plebsu juz się rozprawia jakich to potwornych czynów się dopuścili i o to chodzi by propaganda stawiała linię dobra i zła tam gdzie królowie ponzi chca by przebiegała.
Gdyby nie MAdoff,AmberG itp prawdziwi luminarze ponzi nie mogliby się ustawic po tej "dobrej" stronie.
I jak widac z dyskusji świetnie to działa.
Masz na myśli system SKOK? 🙂
"Przyznam, że nie przemawiają do mnie takie tłumaczenia."
"No ale to jest rozumowanie ignorantki politycznej."
Generalnie ignorantki 😉 Bardzo prosty krytycyzm jest mało konstruktywny.