Pamiętacie jeszcze grę Second Life? Wirtualny świat wystartował czternaście lat temu. W ciągu czterech pierwszych lat zyskał 9 milionów graczy, co być może dziś nie jest imponującą liczbą, ale pamiętajmy, że była to jedna z pierwszych i tak bardzo rozbudowanych gier sieciowych (a właściwie należałoby napisać „światów”). W Polsce popularność gier sieciowych, w przypadku których należało płacić abonament miesięczny była nieduża, bo były to jednak duże kwoty. Dodatkowo dostęp do internetu to wówczas przede wszystkim Neostrada (abonament miesięczny w cenie 179 złotych za 512 kb/s). Sytuacja zmieniła się około 2007 roku, gdy mnóstwo klientów zaczęło rezygnować z usług TP SA na rzecz innych operatorów.
Ale lata 2006-2010 to równocześnie rosnący fenomen gry Second Life, która przyciągnęła nie tylko graczy, ale również zwykłych spekulantów. Zarabiać można było niemal na wszystkim w grze. Początkowo spekulując walutą (Linden Dollars), nieruchomościami czy przedmiotami. Pojawiły się oszustwa, włamania, próby wprowadzania do obiegu fałszywych pieniędzy.
Można było zarobić.
W 2004 roku, gdy Polska wchodziła do Unii Europejskiej ceny cukru wzrosły, w krótkim czasie o ponad 100 procent. Być może część czytelników jeszcze pamięta sensacyjne doniesienia mediów i limity na zakupy wprowadzane w supermarketach, bo oczywiście pojawili się głodni łatwego zarobku spekulanci.
Można było zarobić.
Ten sam okres to również około 100 procentowy wzrost cen polędwicy wołowej w Polsce.
Można było zarobić.
W latach 2006-2008 z boku hossy na rynku akcji i nieruchomości miała również miejsce hossa na rynku numizmatycznym. Również ten rynek, zwykle traktowany jako dość niszowy przyciągnął ludzi pragnących szybkiego zarobku – spekulantów. Bez znaczenia czy intencjonalnych czy niedzielnych.
Można było zarobić.
W latach 2009 – 2010 ceny czosnku na chińskim rynku wzrosły z 2 renminbi za kg do 12. Później nastąpiło załamanie – w 2011 do około 4 rmb/kg, by od tego czasu hossa wyniosła ceny tej popularnej na całym świecie przyprawy do 14 rmb/kb pod koniec 2016.
Można było zarobić.
W każdym momencie gdzieś na świecie (bliższym i dalszym) trwa jakaś hossa. Mamy dziesiątki szans na zarobienie pieniędzy. Do części rynków dostęp jest trudniejszy, do innych łatwy. Sam zaś spekulant to nie jakiś mityczny „ktoś” koniecznie z kapeluszem i cygarem, tylko choćby nasz sąsiad, który usłyszał wcześniej od nas o okazji i postanowił zaryzykować. Bez względu na to, czy zna się na danym produkcie czy nie. Choć w momencie wejścia na rynek spekulant zaczyna być ekspertem w danej dziedzinie. Często naiwnym, ale w swoim przekonaniu ekspertem.
Bitcoin. Na blogach bossowych pojawia się rzadko. Podobnie jak pozostałe kryptowaluty, które mnożą się, żeby zaspokoić oczekiwania rynku. Moja wiedza o mechanizmach funkcjonowania i roli kryptowalut prawdopodobnie jest mniejsza niż o czosnku i to jest powód, dla którego patrzę na ten rynek jako swego rodzaju fenomen. Ot kolejny fenomen, na którym można zarobić i który przyciąga setki spekulantów. Lubię określenie spekulant. Od wielu lat walczę namiętnie (choć nie z fanatyzmem) z wszystkimi tymi, którzy bojąc się tego określenia mówią o sobie, jako o inwestorach, analitykach, traderach, ale broń boże nie godzą się na miano graczy, czy spekulantów. Przy okazji bitcoina ta dyskusja również istnieje. Co więcej wiąże się ona ze swego rodzaju niemal religijnym zapałem – nowa jakość, nieregulowany rynek, bezpieczny, wolny od wielkich banków itp., itd. Co prawda kolejne mity padają (podobnie jak giełdy krytpowalut), ale wciąż – jak to na każdym rynku – trwa poszukiwanie WARTOŚCI. Najbardziej zagorzali wyznawcy nie mówią o bańce czy spekulacji, tylko poszukiwaniu wartości i oczywiście znajdują setki powodów, które usprawiedliwiają ceny w danym momencie. Dodając oczywiście, że „w długim terminie na pewno…”.
Jednym z ważniejszych argumentów jest oczywiście „nie wszedłeś na czas i nie zarobiłeś, dlatego tak mówisz”. Chybiony niestety. Tak jak nie zarobiłem na monetach, czosnku, biopaliwach oraz biotonie. Oczywiście każdy z tych rynków jest na swój sposób fascynujący. Jedne mniej, inne bardziej. Co nie oznacza, że żałuję braku uczestnictwa na nich. Chętnie poczytam o kulisach bańki spekulacyjnej na dowolnym towarze, wraz z anegdotami i ciekawostkami. Te zaś najciekawsze będą już po wszystkim. Gdy opadnie kurz, spekulanci przerzucą się na inny rynek, a towar będzie tak samo nudną rzeczywistością jak wiele innych. Na razie jednak nie jest nudno. Na jednej z kryptowalut – Ethereum (kojarzę ją wyłącznie z reklamami, które wyglądają dokładnie tak, jak przez lata wyglądały spamerskie reklamy śmieciowych spółek amerykańskich) w ubiegłą środę miał miejsce flash-crash. Ceny spadły z 319 dolarów do 10 centów w konsekwencji dużego zlecenia sprzedaży i uruchomienia stop-lossów. Miało być inaczej niż „papierowe waluty” a wyszło jak zawsze. No cóż rynek jest tylko rynkiem.
Mechanizm kryptowalut może i jest nową jakością, ale człowiek ze swoją chciwością i strachem wszystko potrafi popsuć.
16 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Bitcoin yoy 271% dzisiaj (a bańka trwa od 8 lat)
Ethereum yoy 2162% na dzień dzisiejszy.
Dysonans poznawczy i ból tylnej części ciała pachnie na kilometr.
Rycerze w srebrnych zbrojach na GPW (nie spekulanci) chwalą się 35% ROI. Jeżeli komuś ciężko oszacować wartość jakiejś opcji inwestycyjnej to nie znaczy, że nie ma ona potencjału.
rozumiem, że właśnie powstaje klasa miliarderów, którzy po 3 miesiącach spłacą dług całego świata? 😉
Świetny wpis. Czytam forum bitcoin.pl i lapie sie za glowe, ze tam wszyscy inwestuja. To są pierwszej wody spekulanci.
Wykułem sobie nawet taki tekst:
Bitcoin dopuścił gimbazę do rynków finansowych.
Teraz 12-latki mogą grać i wygrywać prawdziwe pieniądze na giełdach. I po to jest i będzie używany Bitcoin, żeby grać. A cała reszta to takie ględzenie przy kominku. bitcoinowcy to czystej wody socjalisci, którzy nie mają w poglądach niczego libertariańskego.
Kolega Sebek gimbazy się boi. No cóż, świat idzie do przodu – nie można się bać nowości. Ale faktycznie, trading nie był tak dostępny jak teraz dzięki BTC. Obecnie można za małe pieniądze popróbować i wciągnąć się w temat. Im więcej ludzi zrozumie mechanizmy tradingu i rynków, tym lepiej, następne AmberGold nam nie grozi.
Jestem przekonany, że handel BTC nie ma nic do rzeczy, jeśli chodzi o rozumienie mechanizmu rynków. A wielu z tych, którzy się ekscytują szybkim i latwym zarobkiem na bitcoinie, będzie wcześniej czy później ofiarami jakiejś piramidy
Ja jestem spekulantem, bo tak nauczał Zenon Komar w swojej książce. Dziwię się, że ktoś to w ogóle wydał 😉
Na każdym rynku można w krótkim czasie zarobić duże pieniądze. Okazjonalnie.
Ale nigdy nie brakowało amatorów łatwego i szybkiego wzbogacenia się, dlatego największe i najbardziej pewne pieniądze robi się nie na spekulacji, a na spekulantach.
B.ciekawy wywiad o bitcoinie dla Parkietu i Rzeczpospolitej
http://www.parkiet.com/artykul/1517396-Chcemy-dostarczyc-alternatywy-dla-tradycyjnego-pieniadza.html?p=1
"rozproszona, zdecentralizowana sieć rozliczeniowa, do której każdy ma swobodny dostęp, może dokonywać transakcji i nie ma tutaj żadnej instytucji pośredniczącej w tych transakcjach. Sieć ta umożliwia dokonywanie transakcji globalnie bez żadnej cenzury finansowej i z dużym poziomem prywatności transakcji."
Co to jest cenzura finansowa?
jak duży jest poziom prywatności? – czyli na ile można wykryć osobę, podobnie jak na rynku pieniądza elektronicznego (ale już nie fizycznego)
"W praktyce oznacza to, że nie można transakcji cofnąć. Nie możemy cofnąć się w czasie i wymazać pewnych operacji. "
cofnąć a wymazać to chyba coś innego. Anulowanie transakcji a zniszczenie jej śladów to dwa światy
sprytnie nijaka odpowiedź na pytanie o zmienność
– Co to jest cenzura finansowa?
Trochę dziwne, że trzeba to tłumaczyć. Przykład z lokalnego podwórka. Instytucje płatnicze mają zakaz obsługi firm z branży hazardowej. Starszy przykład, odłączenie kanałów płatniczych dla Wikileaks w 2012 roku, bitcoin był jedyną dostępną opcją finansowania wtedy. Kolejny przykład legalnie działające w Colorado sklepy w kontrowersyjnej branży nie mogą nawiązać relacji z bankami. Reasumując instytucje finansowe zakładają, że pieniądz ma moralność.
– jak duży jest poziom prywatności? – czyli na ile można wykryć osobę, podobnie jak na rynku pieniądza elektronicznego
W niektórych przypadkach da się powiązać real identity z transakcjami, ale to bardzo często na własne życzenie. Stąd ostrożnie powiedziałem o wysokim poziomie prywatności, bo nie jest to poziom absolutny
– "cofnąć a wymazać to chyba coś innego. Anulowanie transakcji a zniszczenie jej śladów to dwa światy"
Tak, im starsza transakcja tym bardziej nie da się jej cofnąć i wymazać.
– sprytnie nijaka odpowiedź na pytanie o zmienność
A jakiej odpowiedzi oczekiwałeś. Dla spekulantów zmienność jest przyjacielem. Dla płacących bitcoinami lokalna zmienność nie ma żadnego znaczenia, bo ich kapitał i tak się powiększył o setki procent, więc zmiana o 10% w ciągu dnia nikogo nie wzrusza. Z punktu widzenia sprzedawców, to nasza usługa tę zmienność usuwa gwarantując kurs z momentu transakcji jeżeli sobie tego życzą. W praktyce każdy kto przyjmował płatności w BTC przez dłuższy czas i nie zamieniał na fiaty jest bardzo zadowolony
Dziękuję, że pojawił się Pan, żeby osobiście odpowiedzieć.
Więc o kolei – jestem wyczulony na nic nieznaczące słowa i sloganiki na rynku finansowym. Stąd pytam o "cenzurę finansową". Jak przedszkolak, albo ktoś nierozgarnięty, bo nie wiem. Chce wiedzieć co wypowiadający się ma na myśli.
Jeśli ktoś na początku odpowiedzi mówi: "Trochę dziwne, że trzeba to tłumaczyć" zapala mi się DUŻE czerwone światło. Bo to klasyczna odpowiedź ludzi propagujących różne nieczyste rzeczy (piramidy itp.). Jesli to Pana uraziło, to zwrócę tylko uwagę na ten fakt. Ktoś kto potrafi wytłumaczyć, jak coś funkcjonuje jest dla mnie na zupełnie innej pozycji, niż ktoś kto mówi "to chyba oczywiste", "nie trzeba tego tłumaczyć" itp.
"Reasumując instytucje finansowe zakładają, że pieniądz ma moralność. "
Nie – instytucje finansowe tego nie zakładają. To jest Pana opinia, a nie fakt. Proszę zwrócić uwagę, że sprytnie Pan dookoła obszedł temat – trzeba było powiedzieć, bitcoin jest wykorzystywany w branżach nielegalnych i kontrowersyjnych – hazard, handel bronią narkotyki, pranie brudnych pieniędzy, terroryzm 🙂 Prawda, że o to chodzi?
Pieniądze nie mają moralności, ale pewne procedury bankowe utrudniają finansowanie niektórych aktywności
Proszę też zwrócić uwagę, że ja nie oceniam tego. Taki jest fakt. Ale jeśli ktoś robi wolty nie omieszkam zwrócić na to uwagę.
"Tak, im starsza transakcja tym bardziej nie da się jej cofnąć i wymazać."
– możemy uściślić definicje – czy chodzi o anulowanie transakcji (ale zostaje ślad tej anulacji) czy wyczyszczenie śladów po niej?
"Dla płacących bitcoinami lokalna zmienność nie ma żadnego znaczenia, bo ich kapitał i tak się powiększył o setki procent, więc zmiana o 10% w ciągu dnia nikogo nie wzrusza."
Naprawdę? Nie wierzę, że Pan to mówi. Co to jest za argument? A może niech Pan powie o tym kimś, kto kupil BTC dziś, a jutro ten zjedzie 10 procent, że to nie ma znaczenia. Śmiało może Pan w argumentacji wykorzystać historie ludzi mających niegdyś akcje Biotonu, Universalu, Elektrimu (dopóki rosły)
Jeszcze raz podkreślę nie jestem przeciw BTC. Jest to po prostu nowy model płatniczy, tak jak nowe były przelewy elektroniczne, a wcześniej papierowe pieniądze, a jeszcze wcześniej monety i złoto zamiast muszelek. Uczulony jestem na ewidentne manipulacje w wypowiedziach, że w BTC nie dotyczy ekonomia, że to jest coś innego, i że nie mamy do czynienia ze spekulacją tylko z nową JAKOŚCIĄ.
– Pieniądze nie mają moralności, ale pewne procedury bankowe utrudniają finansowanie niektórych aktywności
Tu dochodzimy do istoty problemu. To utrudnianie pod nazwą KYC, AML, CTF okazuje się od lat kompletnie nieskuteczne i przede wszystkim nieznośnie kosztowne i jest działaniem objawowym. KYC to fikcja, przestępcy mają bogaty wybór "zweryfikowanych" kont do dyspozycji za niewielką opłatą, więc uczciwym ludziom robimy pod górkę, a kartele i tak bez problemu wykorzystują banki, które potem ew. płacą relatywnie małe kary finansowe bez konsekwencji personalnych. Średnio banki wydają po 50 milionów USD na Compliance. Ten koszt przerzucany jest na klienta i coś bardziej niewidocznego na pierwszy rzut oka – koszty transakcyjne.
Takie wylewanie dziecka z kąpielą jest potężnym hamulcem rozwoju gospodarczego. Jakby tego było mało te mechanizmy są potem wykorzystywane do kontroli przepływu kapitału jak tylko jakiś rząd popadnie w kryzys zadłużenia lub zaangażuje się w wojnę walutową.
Rozmawiamy tu jednak o opłacalności inwestycji w zdcentralizowane cyfrowe waluty i czy jest to bańka bez żadnych fundamentów.
Jeżeli kryptowaluty oferują arbitraż regulacyjny, to nie dziwne, że rynek wysoko wyycenia to wysoko. Wyjaśnienie zjawiska wykładniczego wzrostu czystą spekulacją jest zatem nietrafione. Arbitraż regulacyjny to tylko jedna z cech jakie są cenne w kryptowalutach. Niezaprzeczalność transakcji i stempli czasowych, inteligentne kontrakty, naturalna kompatybilność z IoT, otwarty globalny dostęp. Może to znowu brzmi jak slogany, ale to faktycznie działa.
– możemy uściślić definicje – czy chodzi o anulowanie transakcji (ale zostaje ślad tej anulacji) czy wyczyszczenie śladów po niej?
anulowanie transakcji i wyczyszczenie śladu po niej z biegiem czasu staje się praktycznie niemożliwe (zakładając, że sieć nadal istnieje)
– Śmiało może Pan w argumentacji wykorzystać historie ludzi mających niegdyś akcje Biotonu, Universalu, Elektrimu (dopóki rosły)
Doskonale rozumiem porównania do tych spółek w przypadku egzotycznych kryptowalut / tokenów. Scamów i oszustw w tej branży jest co nie miara.
Natomiast pamiętajmy, że kapitalizacja BTC to póki co tylko 40 mld dolarów, więc zmienność nie powinna nikogo dziwić tak samo nie trzeba być chirurgiem mózgu, żeby dostrzegać przy tak małej kapitalizacji niesamowitą opcję inwestycyjną.
– nie mamy do czynienia ze spekulacją tylko z nową JAKOŚCIĄ..
Moim zdaniem mamy do czynienia i z jednym i z drugim jednocześnie. Podejrzewam, że dużo więcej osób interesuje się tym rynkiem głównie ze względów spekulacyjnych niż w kontekście rozwijania technologii, ale z drugiej strony to spekulanci dostarczają kapitału do rozwoju dla tych, którzy wierzą w technologiczny potencjał cyfrowych walut. To jest bardzo ciekawa sytuacja, w której tak wielu programistów ma w tej chwili F U money i mogą koncentrować się na tym co ważne.
Goldman Sachs na swojej pierwszej stronie dał b. obszerne i ciekawe omówienie technologii i koncepcji na jakiej powstal bitcoin. Blockchain
http://www.goldmansachs.com/our-thinking/pages/blockchain/index.html
Fajny wpis.
>walczę [] z wszystkimi tymi, którzy bojąc się tego określenia mówią o sobie, jako o >inwestorach, analitykach, traderach, ale broń boże nie godzą się na miano graczy, czy >spekulantów.
Znowu się przypomina: "Większość z tych, którzy myślą, że inwestują – spekuluje. A większość z tych, którzy myślą, że spekulują – uprawia hazard."
Fake newsy dotarły na blogi Bossy. Nie było flash crashu na walucie Ethereum (waluta nazywa się Ether, tak notabene), tylko flash crash na jednej z licznych giełd. Różnica jest chyba zasadnicza. Warto przeanalizować, jak wyglądała reakcja innych giełd na to rzekomo istotne wydarzenie (podpowiedź: była praktycznie żadna).
Gwoli informacji wpisy na blogach bossy są raczej felietonistyką, niż dziennikarstwem. W całym tekście informacja o Ethereum nie jest najistotniejsza. Co do nazwy – proszę wysłać informacje do giełd, operatorów itp, żeby podawali notowania Ether, a nie Ethereum. 😉
Oczywiście na jednej z giełd. W takim razie kilka pytań: czy to znacząca giełda, czy nie? czy zlecenie było duże, czy nie? Czy w ogóle powinniśmy się przejmować takimi sytuacjami czy nie?