To musiał być 2002 a może 2003 rok. Debata na GPW dotycząca rozwoju rynku, w której wzięli udział między innym przedstawiciele giełdy, nadzoru, domów maklerskich i inwestorów. Tematem przewodnim była próba aktywizacji takich segmentów, które wówczas nie istniały. I do dziś nie zaistniały. Małych firm analityczno-doradczych, zarządzania własnym portfelem lub członków rodziny bez wymagań kapitałowych i licencyjnych, jak dla wielkich podmiotów bankowych, aktywizacji drobnych usług.
Porozmawialiśmy sobie i … mamy rok 2017. Przez te kilkanaście lat wydarzyło się wiele. Super hossa, która pozwoliła wierzyć, że GPW stanie się centrum finansowym Europy Środkowej i zapaść, która sprawia, że można się coraz częściej zastanawiać czy podzielimy los giełd w Pradze, Budapeszcie, czy nawet w Wiedniu. Ot lokalny ryneczek, którym od czasu do czasu ktoś się zainteresuje.
Pamiętam, że w odpowiedzi na argumenty ówczesnego przewodniczącego KPWiG Jacka Sochy, że w Polsce mamy tak fantastycznie uregulowany rynek, że omijają nas większe skandale i afery, pozwoliłem sobie na stwierdzenie, że mamy tak uregulowany rynek, jak w ZSRR próbowano wyregulować bieg rzek, w efekcie czego wyschło Jezioro Bajkał Aralskie.
Swoją drogą kwestia braku afer i łamania prawa będzie raczej związana z niską wykrywalnością, a nie istnieniem ich.
Przeczytałem wczoraj felieton (z ubiegłego tygodnia) opublikowany w Parkiecie, autorstwa Mirosława Kachniewskiego, który w latach 1996-2007 pracował w KPWiG (dzisiejszy KNF), zaś od 2007 roku jest prezesem Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych. Krótko mówiąc ze strony nadzorującej przeszedł do nadzorowanej.
Gorzki to tekst, choć bardzo ważny. Powinno się o nim dyskutować jak najszerzej. Mirosław Kachniewski pochyla się nad regulacjami dotyczące nadużyć na rynku – MAR, które już wkrótce wejdą w życie. Nie jest to tekst optymistyczny. Dalsze regulacje, dokręcanie śruby zdaniem M. Kachniewskiego mogą przynieść bardzo złe efekty w długim terminie. Miast chronić inwestorów, po prostu dobiją rynek. Ale moją uwagę zwrócił szczególnie gorzki fragment:
„Druga refleksja dotyczy tego, że skoro sprawdziły się moje przewidywania oparte na umiejętności czytania, to może też sprawdzą się te oparte na mojej wyobraźni nadzorczej? Dodam, że – z pozoru paradoksalnie – tej wyobraźni nabrałem dopiero poza nadzorem, bo trzeba wyjść poza matrix, aby zrozumieć otaczający nas świat. Przez ponad dekadę „wewnątrz” byłem przekonany, że o rynku wiem wszystko i że potrafię przewidzieć potencjalne skutki regulacji i nadzoru. Dziś – po dekadzie poza nadzorem – wiem, jak bardzo się myliłem. I – przy całym szacunku dla moich Koleżanek i Kolegów z nadzoru – muszę stwierdzić, że nie da się wykształcić właściwej percepcji rynku, patrząc wyłącznie z jednej perspektywy. Szkoda, że nie da się przeprowadzić czegoś w rodzaju „praktyk emitenckich” – obowiązkowych staży, w ramach których należałoby np. wziąć odpowiedzialność za właściwą identyfikację i publikację informacji poufnej.”
Wiele razy z ludźmi w branży rozmawialiśmy o tym, że przekleństwem rodzimego nadzoru jest to, że tak mało ludzi pracuje w nim, którzy wcześniej zdobywali szlify na rynku i potrafią spojrzeć z odmiennej perspektywy. Takich, jak choćby Richard Bookstaber, który najpierw tworzył fundusze hedge, później zaś doradzał SEC, jak rozwiązywać niektóre sprawy.
Takie przejścia w branży powinny być naturalne. Ludzie z doświadczeniem na „pierwszej linii” powinni po latach przechodzić do nadzoru, żeby tworzyć rynek lepszy dla wszystkich. W drugą stronę ta wymiana oczywiście też przynosi korzyści. Pod warunkiem, że nie będzie to „przyjmijmy pracownika nadzoru, bo on wie jak unikać zastawianych pułapek”.
Tekst Mirosława Kachniewskiego w gruncie rzeczy jest bardzo smutny. Jeśli sprawdzą się jego przewidywania, choć w części, to perspektywy naszego rynku są gorzej niż marne.
2 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Chyba jezioro Aralskie?
TAK! dzięki za uwagę. Dlaczego napisałem Bajkał, mając na myśli Aralskie?