Nieskromnie wyznam, iż przez lata miałem poczucie, iż rozumiem działania Rezerwy Federalnej. Ostatnio zaczynam się gubić, więc poproszę naszych czytelników o wyjaśnienia.
Zacznijmy od krótkiego wspomnienia, iż na blogach bossy broniłem luzowania ilościowego, za co dostawało mi się wirtualnymi bacikami. Sygnalizowałem również sprzeczności, w jakie popadają krytycy polityki Fed rzucający się pomiędzy deflacyjnymi i hiperinflacyjnymi scenariuszami. Tu batów było już mniej, bo żaden ze scenariuszy nie chciał się zmaterializować. Moje nie-rozumienie działań Fed – na potrzeby gatunku, jakim jest blogonotka nazwijmy to nieskromnie rozejściem się dróg czy diagnoz – pojawiło się w II kwartale bieżącego roku, kiedy miałem przekonanie, iż Fed zbędnie już fetyszyzuje komunikacyjną stronę swojej działalności. Zwyczajnie doszedłem do wniosku, iż gospodarka amerykańska i rynki spokojnie przełknęłyby sygnał, iż okres zerowych stóp procentowych dobiega kresu, choć stopy przez wiele kwartałów pozostaną poniżej historycznego standardu.
Wczorajszy komunikat FOMC połączony z projekcjami inflacji i ścieżką zmian w cenie kredytu wywołał kolejną konfuzję. Rynki skupiły się na ścieżce wzrostu stóp procentowych, które mają rosnąć od 2015 roku właściwie na każdym z kolejnych posiedzeń FOMC. Kiedy jednak patrzę na trzy wykresy przygotowane przez przedstawicieli Fed, to zastanawiam się, gdzie w tym wszystkim jest podwójność mandatu amerykańskiego banku centralnego? Pierwszy z poniższych wykresów jest nieszczęsną projekcją stóp procentowych. Drugi jest oczekiwaną stopą bezrobocia a trzeci projekcją preferowanego przez Fed wskaźnika inflacji PCE. Pierwszy jest stosunkowo czytelny i zdołał już wywołać mocne reakcje rynku. Drugi wygląda bardzo optymistycznie, bo prognozuje, iż w perspektywie trzech lat stopa bezrobocia może spaść poniżej 5 procent. Jednak trzeci jawi się jako szczególnie ciekawy, bo po odcięciu skrajnych prognoz sygnalizuje, iż PCE może utrzymywać się na granicy celu do końca 2017 roku.
(źródło: FOMC)
Próbuję zatem zrozumieć, na jakiej podstawie przedstawiciele Fed prognozują, iż będzie potrzeba radykalnego zacieśniania polityki monetarnej w rzeczywistości, która nie będzie wolała o mocne podwyżki ceny kredytu. Prosta odpowiedź jest oczywiście taka, iż przedstawiciele Fed żyją w przekonaniu, iż uda im się sterować polityką monetarną tak, by doprowadzić do normalizacji stóp procentowych przy jednoczesnym kontrolowaniu inflacji i wymuszeniu na rynku pracy deficytu pracowników. Problem w tym, iż przeszłość pokazuje coś znacznie innego. Fed zwykle spóźniał się z podwyżkami kredytu i bywał radykalny tylko wtedy, kiedy inflacja była problemem. Naprawdę Fed radykalnie podnosił stopy procentowe w końcowej fazie ożywienia gospodarczego, kiedy właściwie wszystko wymykało się spod kontroli, rąk do pracy brakowało a w jakimś segmencie gospodarki pojawiła się bańka spekulacyjna. Przykładem jest rok 2000 i dotcom bubble oraz rok 2007 i gorączki na rynkach surowcowych i nieruchomości.
Prowokując do dyskusji odważyłbym się na tezę, iż naprawdę przedstawiciele Fed znaleźli się jednak w pułapce, w której znalazło się wielu prognostów w przeszłości. Zwyczajnie w dzisiejszych czasach, gdzie słowo a nie działania kreują politykę monetarną, FOMC musi publikować prognozy w rzeczywistości, dla której nie ma modeli. W efekcie mamy tam jakieś bajania o tym, co będzie miało miejsce w perspektywie 24 miesięcy. W tych malunkach, niczym w obrazach Aborygenów, tylko autorzy zdają się znać opowieść, jaka za nimi stoi. Pośrednio rynkom i inwestorom przypadły role krytyków sztuki i antropologów, którzy czytają ścieżki, jakimi chodzą myśli ludzi z FOMC. W sumie jednak kropeczki jawią się jako wykresy stanu umysłowego pewnej grupy ludzi, którym przypadła rola kapłanów zmuszonych do kreowania zbiorowych oczekiwań. Moja skromna osoba liczy się tu najmniej, ale przyznam, że ja czytam kropeczki z coraz większym przekonaniem, iż nikt w Fed już nie wie, jak to wszystko się skończy.
2 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Wszystko zależy od tego, o co naprawdę chodzi FED.
Moim zdaniem FED postanowił zabawić się w Inżyniera Finansowego i posterować co nieco rynkami.
Ostatnio wielu ekonomistów sugerowało, że na rynku akcji w USA mamy spekulacyjną bańkę. Mamy czy nie, to mało istotne, istotne czy FED podziela to spojrzenie, a wg mnie tak.
Dlaczegóżby nie próbować spuścić z niej w kontrolowany sposób trochę powietrza, bez nazywania bańki bańką, siania niepotrzebniej paniki itp?
Nie jest tajemnicą, że FED uważnie patrzy na rynek akcji, mimo formalnego wypierania się takiego podejścia, co jest skutkiem wiary gubernatorów, deklarowanej lub rzeczywistej, w Wealth Effect.
To dlatego mamy te dziwne gry typu raz jastrząb/raz gołąb. Chodzi o to, by spuszczenie powietrza nie odbyło się w formie krachu…
@ ekonom polityczny
Greenspan już tego próbował swoim ostrzeżeniem, które do historii przeszło jako irrational exuberance. Skończyło się najpierw spuszczeniem powietrza a później… dotcom bubble. Podkreślę zatem tezę z notki, iż Fed jest równie słaby przewidywaniu rynku i gospodarki, jak inni jego uczestnicy.