Proponuję spojrzeć jeszcze raz, ale bardziej pragmatycznym choć nadal lekko krytycznym okiem, na porady zawarte w artykule z „Polityki” linkowanym przez mnie w poprzednim wpisie.
Znajdziemy tam bowiem kilka więcej zgrzytów proszących się o weryfikację. Cel tej roboty przedstawiłem już we wprowadzeniu do tematu z poprzedniego wpisu. Zwrócę uwagę, że autor wspomnianego artykułu pisze w nim o dostarczaniu wiedzy Czytelnikom. Moim zdaniem nadmiernie, choć może nieświadomie (co niczego nie tłumaczy), miesza im w głowach, podpierając się renomą czasopisma, które to drukuje. No ale dzięki temu mamy przynajmniej materiał do wyceny własnej wiedzy. Ponownie używam cytatów dla większej jasności problemów.
„Wszystkim radzę, by już na starcie określili indywidualny poziom akceptowalnej straty, przy której przekroczeniu następuje wyjście z inwestycji. Temu celowi służy zlecenie typu Stop, np. Stop-loss (stop strata) lub Stop Limit.”
Przypomnę, że zdanie to pochodzi z ust pracownika domu maklerskiego, który badanie kondycji spółki czyli Analizę Fundamentalną przedkłada nad Analizę Techniczną. Sprawdźmy jednak jak wygląda w praktyce owa sprawa stopów.
Stop-loss w handlu kupowanymi akcjami oznacza zlecenie ich sprzedaży ‘po każdej cenie’ (PKC) przy spadku kursu do określonego wcześniej poziomu (‘stop limit’ spełnia tę samą funkcję, różnica to jedynie limit realizacji zlecenia zamiast PKC, skupmy się więc tylko na stop-loss). Spełnia więc 2 zasadnicze zadania: (a) realizuje powstałą stratę (licząc od ceny zakupu) by się nie powiększała lub (b) realizuje część powstałego zysku po obsunięciu się cen od osiągniętego lokalnego maksimum.
Co powoduje mechanicznie stosowany stop-loss, niezwiązany z sytuacją samej spółki, a oparty jedynie na matematyce jak zasugerowane w przytoczonej wyżej wypowiedzi? Ano to, że podczas każdej bessy i korekty zlecenie wywala inwestora wielokrotnie z rynku. Problem w tym, że w przypadku realizacji straty, chwilę później inwestor ten powinien jak najszybciej pozycję na tej samej spółce odnowić. Skoro bowiem motywem sprzedaży był tu jedynie ruch ceny w dół bez pogorszenia kondycji w fundamentach samej spółki, to niższy kurs oznacza, że wszystkie wskaźniki fundamentalne natychmiast ulegają poprawie. A skoro stają się teraz efektowniejsze niż przy pierwotnym zakupie wykonanym po wyższej cenie, to jaki sens ma pozostawanie nadal poza rynkiem z powodu matematycznej jedynie operacji jaką jest sugerowany stop-loss ? Jeśli w założeniach inwestycyjnych wskazaniem do dokonywania transakcji jest kondycja spółki to tylko jej pogorszenie ma sens dla wystawienia zleceń sprzedaży! Podobnie wygląda to zresztą przy realizacji częściowych zysków, która zwykle następuje za pomocą tak użytego stop-lossa zbyt wcześnie, zanim spółka rozwinie swe skrzydła.
Stop-loss ma jak najbardziej uzasadnienie w kontekście ubezpieczenia przed ewentualną dalszą stratą, gdy staje się doraźnym wyjściem awaryjnym, ale traci swoje właściwości dodany do strategii inwestycyjnej opartej na Analizie Fundamentalnej, którą w tym momencie zaburza i przestawia de facto z opcji „inwestowania” na „timing” czyli niemal spekulację. Wprowadza więc tylko wyższy poziom frustracji i stresu u inwestora, zniekształca rozkład zysków i strat, podnosi koszty. Moje obserwacje wskazują, że właśnie takie stosowanie stop-lossa prowadzi do strat a nawet bankructw u początkujących lub nawet zaawansowanych inwestorów. Popularne powiedzenie mówi nawet z przekąsem choć nie bez częściowej racji: „stops are for buses only”. Nie przypominam sobie zresztą jakichś efektywnych strategii z zakresu A.F., które sugerują użycie typowo technicznego „stop-lossa”. Jeśli nawet zmuszają inwestora do wyjścia z rynku automatycznie, kiedy sam nie potrafiłby z powodów psychologicznych, to wymagają wprowadzenia dodatkowych reguł powrotu na rynek. Redukcja ryzyka w ten sposób tak naprawdę przenosi je jedynie w inne miejsce. Umiejętne stosowanie tego rodzaju zlecenia to w zasadzie przepis jedynie dla doświadczonych, inaczej inwestowanie zamienia się w spekulację. W takim razie pewnego rodzaju oczywistość w postaci polisy ubezpieczeniowej przestaje być oczywistością gdy przyjrzeć się jej z bliska praktycznie.
Co ciekawe, podobnie wygląda to w pogardzanej w wypowiedzi Analizie Technicznej (A.T.). Stop-loss wprowadzany zupełnie incydentalnie jako „indywidualny poziom akceptowalnej straty” mija się z sensem. W wielu przypadkach koliduje on bowiem z normalnym stopem technicznym przypisanym do każdej strategii czy narzędzia z zakresu A.T.
W takim razie stop-loss tak, ale nie dlatego żeby doraźnie realizować akceptowalną stratę, lecz by świadomie wywalać spółki o podupadającej kondycji lub rozgrywać strategie techniczne zgodnie z ich zasadami. Akceptowalną stratę włącza się zamiast tego do zarządzania wielkością pozycji.
„Część ekspertów przekonuje, że umie odczytać przyszłość z tego, jak układają się wykresy kursów giełdowych, nie zawracając sobie głowy samymi spółkami. W internecie można znaleźć poradniki tłumaczące, jak na wykresie odnaleźć rozmaite malowniczo nazywane układy „formacje głowy i ramion”, „podwójnej świecy” itp. z wyjaśnieniami, czego się należy spodziewać. – Nie jestem zwolennikiem kierowania się takimi wskazówkami. Mogą mieć charakter pomocniczy, ale nie zasadniczy, dla podjęcia decyzji inwestycyjnej.”
Nic złego w tym by pokazywać różne, wybrane punkty widzenia. Jeśli jednak w tekście aspiruje się do przekazywania wiedzy to obowiązuje raczej zasada pokazywania wszystkich punktów widzenia. W związku z tym początkujący nie powinni pozostać wówczas z wrażeniem, że:
Primo- A.T. służy jedynie do wróżenia o przyszłości bo nie istnieją na świecie jeszcze takie artefakty, które to umożliwiają komukolwiek. Analiza wykresów (tzw. techniczna) ma za zadanie jedynie eksploatować powtarzające się wzory na wykresach przez automatyczną REAKCJĘ na każde ponowne pojawienie się ich.
Secundo – jeśli nawet ktokolwiek próbuje jednak przewidywać przyszłość za pomocą technicznych narzędzi to ma szansę na zysk pod JEDNYM wszakże, arcyistotnym warunkiem, który dotyczy również w takim samym stopniu funkcji REAKCYJNEJ Analizy technicznej: opanowania zasad zarządzania ryzykiem i wielkością pozycji. Inteligentnie plasowany stop-loss jest tego zaledwie niewielką częścią składową.
Tertio – posługiwanie się jedynie analizami kondycji spółki, albo jedynie dziwnie nazywającymi się wzorami na wykresach, albo jednym i drugim jednocześnie w formie pomocniczej, NIE gwarantuje jeszcze długoterminowych zysków. Nie istnieją również dowody lub przekonujące argumenty na to, że analiza kondycji spółki jest w ogólnym rozrachunku zyskowniejszą metodą niż analiza wykresu, i to samo dotyczy ewentualnego poszukiwania przewagi zyskowności tego drugiego nad tym pierwszym. Decydują o tym właściwości nie wymienione w tym tekście w ogóle.
Ale i to nie kończy rozważań nad nierównościami w analizowanym tekście. CDN.
—kat—
9 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Brawo ten Pan!, Kolega Tomasz, znaczy się. Bravissssimo, za tę analizę logiki stosowania i nie stosowania stopów, przez inwestorów fundamentalnych.
No cóż, tak to jest jak analityk chce się popisać przed mediami i mówi co wie a nie wie tego co mówi.
Z drugiej jednak strony mamy hasło- zalecenie pragmatyczne – „ucinaj straty”, więc jakieś uzasadnienie jednak ma ustalenie indywidualnego limitu ryzyka i straty. No, ale o tym i o drugim trzeba by też wspomnieć, a nie przedstawiać nieprzygotowanym tylko jednostronny obraz.
Ciekawe i trafne podsumowanie.
Po części (jeżeli chodzi o poczatkujących)za ślepe stosowanie stopów wnikających powiedzmy z iloczynu zmienności odpowiedzialna jest literatura, gdzie dodatkowo wskazuje się, że moment wejścia w zasadzie jest mało istotny – liczy się tylko moment wyjścia i stop.
Piszę to z własnego doświadczenia, kiedy jeszcze całkiem niedawno wchodziłem na rynek w momencie, w którym teraz bym tego nie zrobił (za wysoko). Stop ślepo ustawiałem w odległości 3xATR – bo to wystarczy wg. literatury. Oczywiście rynek powracał w obszary wsparcia wywalając mnie na stopie i pięknie zawracał do góy, czyli dokładnie to co napisał Kathay – prosta droga do bankructwa z przeświadczeniem, że „jak to – przecież wszystko robię zgodnie ze sztuką”. Dzisiaj stawiam stopa w obszarze wsparcia bez względu na to czy to jest 1 X ATR, czy 5 X ATR. Im wejście bliżej poziomu wsparcia – tym pozycja większa i łatwiejsze osiągnięcie zamierzonej relacji R/R.
Nie rozumiem. Stop „techniczny” nie może być sposobem na przyznanie się fundamentalisty do błędu? Albo odroczeniem wejścia na rynek, bo sytuacja „nie ta”. Nawet jeśli spółka coraz tańsza?
Przecież to zwykła pragmatyka. Wyceniłem spółkę na 100, kosztuje 50. Kupuję ale zakładam, że mogę się mylić, więc jeśli spadnie poniżej 40 to znaczy, że się mylę (albo ząłożenia do wyceny się zmieniają – o czym mogę się dowiedzieć po kwartale).
@matek
Po czym wnosisz, że się mylisz? Jeśli tylko po tym, że spadło kilka procent to zbyt mało. I NIE przekona większości wyznawców AF. Co jeśli po odpaleniu stopa nadal nie znajdziesz fundamentalnych przesłanek pomyłki?
Niedowartościowanie obejmuje zwykle spory obszar ceny mniej lub bardziej odległy od dna, jeśli dasz się złapać na kilka stop-lossów w tym czasie nie będzie w zasadzie już czego zbierać. Tak zwykle wygląda to w czasie wszystkich konsolidacji, szczególnie tych szerokich.
AF ma przynajmniej 2 wady w tym kontekście: (1) Ignoruje emocje i psychologię tłumu.(2) Nigdy nie masz pewności, że dysponujesz pełnym zestawem informacji. Ze względu na (2) nigdy nie masz pewności , że się nie mylisz. Ze względu na (1) uznając stop-loss godzisz się na to, że ocena większości jest ważniejsza niż twoja wycena. W rezultacie oddajesz pole AF na rzecz pozamerytorycznych warunków jakim jest stop, a więc rezygnujesz z AF i ocena kondycji spółki przestaje mieć główne znaczenie albo kwestionujesz swoją wiedzę i ocenę. W takim razie wszystkim rządzi coś spoza AF. Po co więc się spinać, że to kondycja spółki ma największe znaczenie?
Ale po to właśnie weryfikujemy pryncypia…
@Cyzo
Może cię to zaskoczy, ale literatura czasem ma rację – rzeczywiście liczy się moment wyjścia i stop. O czym sam zaświadczasz eksperymentami ze stopem opartym na ATR 🙂
@Less
Jak zaczynasz iść ze mną jedną drogą to mam manię prześladowczą 🙂
Obiecałeś swoją analizę artykułu więc cały czas jestem ciekaw…
Matek, nie znam się na AF i może dlatego nie rozumiem twojego wpisu. Zawsze wydawało mi się, że fundamentaliści inwestują kierując się bardziej czynnikami wskazanymi prze AF a nie samą ceną. Na jakiejś podstawie uważają, że spółka jest niedowartościowana, jest więcej warta niż na to wskazuje cena zakładając przy tym, że rynek w końcu to dostrzeże co zaowocuje wzrostem ceny spółki. Jeśli jednak cena spada to czy może to być pretekst do wyjścia? Przecież wskaźniki AF wyglądają wówczas jeszcze lepiej a spółka wydaje się jeszcze bardziej niedowartościowana. Po prostu mi się to nie lepi – wejście na podstawie AF, wyjście bo cena spadła.
Komentarz Kathaya z 2014.01.10 22:53 jest bardziej informatywny niż którykolwiek z czytanych przeze mnie podręczników. Potwierdza się: blogi górą.
@ Kathay
„Jak zaczynasz iść ze mną jedną drogą to mam manię prześladowczą :)”
No cóż, mnie też zdarzają się chwile słabości! To albo przemęczenie albo z przejedzenia? 🙂
„Obiecałeś swoją analizę artykułu więc cały czas jestem ciekaw…”
Obiecałem jedynie że będę to komentował, ale akurat tu zgadzam się z tobą. więc co będę strzępił jęzorek!!!