W wakacyjnych notkach pojawił się już wątek lektur, na który warto spojrzeć z nieco innej perspektywy.
Jedna z rynkowych mądrości powiada, że ludzie podatni na impulsy zewnętrzne nie powinni poświęcać wiele uwagi napływającym newsom. W istocie do legend rynkowych przechodzą analitycy, którzy modelowo odrzucali doniesienia prasowe, by nie poddawać się manipulacjom. W skrajnym przypadku ową „mądrość” zamyka zdanie Bernarda Barucha, który powiadał, pokaż mi wykres a ja ci powiem wiadomości, jakie za nim stoją.
Osobiście próbowałem podporządkować się tej mądrości, ale latek na rynku przybywa i dziś zamontowałbym kolejny ekran, żeby przynosił mi jakiś nowy serwis newsowy. Ciekawostką jest to, że w gronie osób zajmujących się rynkami trudno znaleźć jednoznacznie zadeklarowanych zwolenników serwisów giełdowych. Stale ciągle łatwiej o takiego, który deklaruje, że nie czyta tego całego sh… umu. Nawet w podręcznikach dla inwestorów trudno trafić zalecenia na temat uważnego czytania serwisów giełdowych.
Dopiero niedawno trafiłem na książkę, która wprost zaleca czytanie „pod korek”. W rozdziale pod wiele mówiącym tytułem Read, read, read. Pojawia się świetny cytat osoby z zespołu Warrena Buffetta, który w luźnym tłumaczeniu stanowi: Powtarzam to cały czas, nie spotkałem mądrego gościa, który zajmowałby się jakimś szerokim zagadnieniem i nie czytałby cały czas […] Inwestycje to właśnie szerokie pole. Jeśli myślisz, że będzie w tym dobry bez czytania non stop, to znaczy, że masz inne wyobrażenie tej branży niż ja.
Doprawdy, nawet na blogach bossy nie robiliśmy wiele, by zachęcać do bycia z rynkiem na bieżąco, choć – w przypadku mojej skromnej osoby – ze trzydzieści procent tego, co widzę na monitorach, stanowią właśnie serwisy newsowe, portale giełdowe i streamingowany kanał jednej z telewizji biznesowych. Oczywiście doba ma swoją pojemność i nie zawsze daje się objąć całość obrazu, ale po tych wszystkich latach mogę powiedzieć, że im więcej poświęca się czasu na zrozumienie całego kontekstu stojącego za newsami, tym mniej na rynku zaskoczeń.
Nie zdradzę pewnie tajemnicy, ale znam jednego analityka, który wracając z urlopu potrzebuje trzech dni, żeby przeczytać zaległości, jakie zrobiły się w lekturach, zanim odważy się napisać nowe zdanie do klientów. Trudno nie mieć szacunku za taką postawę, zwłaszcza kiedy czyta się takich, którzy nie czytają innych a piszą. Ryszard Kapuściński ponoć zalecał swoim studentom podstawową zasadę: na jedno zdanie napisane musicie mieć sto zdań przeczytanych, które napisali inni.
Ciekawostką jest to, iż w cytowanej książce autor dochodzi do tego samego wniosku sygnalizując, że uważne śledzenie rynku właśnie przez pryzmat serwisów rynkowych powoduje, że gazety stają się zbędne, bo przynoszą wiadomości, które już ma się w głowie. Bez wątpienia po latach śledzenia tego zdawałoby się szumu dochodzi się do punktu, w którym właściwie wie się, co mogą napisać gazety lub poszczególni autorzy. Czy to daje rynkową przewagę? Każdy może świadczyć tylko własnym portfelem, ale uważam, że bez czytania bardzo trudno zrozumieć prądy, które sterują cenami i bardzo, bardzo trudno zareagować na newsa w czasie rzeczywistym.
10 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Osobiście dużo czytam. Ale błogosławiłbym analityków, którzy zamiast oceanu słów, jaki wylewają, streściliby swoje zapatrywania na rynek na wykresie. Jeden wykres wart więcej niż tysiąc słów!
@ Wojtek S.
Z drugiej strony za wykresem można schować własne lenistwo.
@ Lucek
Wodotryski na wykresach są – jak sądzę – domeną początkujących. W praktyce i tak trzeba wybrać coś konkretnego z każdego wykresu.
„Jeden wykres wart więcej niż tysiąc słów!”
Aby tylko nie było na nim zbyt dużo „wodotrysków” 🙂
Oj, czytam, czytam ,czytam.
książki, raporty finansowe, komunikaty (w mocno okrojonej wersji) i w najmniejszej ilości gazety.
wykresy są uzupełnieniem.
pozdrawiam.
Wpis o tym, że czytanie jest ważne i że w książkach można znaleźć mnóstwo rzeczy (niekoniecznie wiedzę, ale również inspirację, przemyślenia, własne koncepcje – ich potwierdzenie lub zaprzeczenie) jest dość prowokacyjny w dobie przekonania „po co czytać, przecież w sieci można znaleźć wszystko” oraz „czytanie jest przeżytkiem, teraz ważna jest umiejętność przeszukiwania”.
Niestety bardzo czesto zwolennicy obu tych tez (i jeszcze kilku innych) zapominają o tym, że w tym wyszukiwaniu ważna jest również umiejętność krytycznego spojrzenia na materiał, umiejętność weryfikowania źródeł, a oprócz tego pewnej spójności.
Jesli czytam ksiazke jakiegos autora, to ona w wiekszosci wypadków ma jakąś mysl przewodnią, spojność (lub ich brak co również jest informacją). Jesli korzystam z sieci jako xrodla to takiej spojnosci nie mam. A jesli jeszcze dodatkowo biorę za pewnik to co znajdę na pierwszej stronie w jaką kliknę, no to mamy to co mamy.
Inna sprawa – kiedys juz dyskutowana na blogach bosowych – to kwestia dyskutowania na wszelakie tematy, na bazie powierzchownej (internetowej) wiedzy. Mamy tylu specjalistów od Keynesa,Hayeka, Smitha i wielu innych również wspolczesnych ekonomistów, że wydawałoby się, że wszyscy czytali prace tych autorów. A gdy przychodzi co do czego to są poglądy oparte na poglądach innych, którzy też pewne rzeczy usłyszeli, przefiltrowali i podali dalej.
GZalewski
wydaję mi się, że nie do końca dobrze odczytałeś intencje autora.
Autor pisze o bieżącym czytaniu newsów rynkowych, a nie ciekawych książek. Insza inszość.
@blackswan
Ale to można „przedłużyć” i na newsy.Jeśli czytam je jako źróło prawd objawionych (a moze wskazowek co zrobic dzis na sesji) to porażka. Jeśli czytam je, zeby zbudować sobie własne opinie o ich autorach, pogladach jakie scieraja sie na rynku to będzie to to samo o czym napisałem
hm…nie do końca się zgadzam, jak zwykle 😉 Ale rozumiem pobódki.
Rzuć okiem na ten wpis i na niektóre komentarze
https://www.facebook.com/permalink.php?
story_fbid=10150858122883375&id=13012333374
sorry za ortografa
Mam tylko nadzieję, że za ustawicznym czytaniem newsów finansowych stoi rzeczywista ciekawość, zainteresowanie tą tematyką i to one powodują, że bycie na bieżąco z tym co się aktualnie na rynkach finansowych dzieje wcale nie męczy a wręcz sprawia czystą przyjemność i czyni nasze życie ciekawszym.
Natomiast nie podchodziłbym do tego w taki sposób, że zastąpienie wiadomości wykresem lub po prostu nie zajmowanie się wiadomościami może wynikać z lenistwa. O lenistwie można mówić bardziej w kontekście wykonywania pracy a nie rozwijaniu własnych zainteresowań. Jeżeli czytanie newsów traktujemy rzeczywiście jako pracę, której wykonanie uznajemy za niezbędne to już mamy pole do dyskusji nad efektywnością tej pracy, wpływem jej na wyniki inwestycyjne.