Zapewne większość Państwa mała okazję śledzić wtorkowy skok na Wall Street, który w godzinę podniósł indeksy o około cztery procent wartości. Przy obecnie obserwowanej zmienności trudno mówić o zaskoczeniu, ale medialna bieżączka przykryła sygnał, który rynki wysłały europejskim politykom.
W skrócie: jeszcze we wtorek późnym popołudniem na giełdach panowała atmosfera zwątpienia, indeksy szorowały na nowych dnach trendów i nagle na rynek spadła plotka, iż europejskie rządy planują program rekapitalizacji sektora finansowego. Pstryk i skok na północ. Jak to na rynkach bywa gracze bardziej zainteresowali się samym wzrostem niż jego korzeniami i przegapili coś, co wydaje się kluczowe dla obecnej sytuacji – europejski sektor bankowy trzeba radykalnie przebudować.
Impulsem była informacja, iż belgijski bank Dexia dostanie pomoc od rządów w Brukseli i Paryżu. Tajemnicą poliszynela było, iż od miesięcy bank Dexia miał coraz większe kłopoty z pożyczaniem pieniędzy na rynku międzybankowym a około 4 mld greckich obligacji były kamieniem ciągnącym spółkę pod wodę. Jeszcze kilka lat temu informacja o pomocy rządowej dla banków byłaby przyczynkiem do sprzedaży akcji, gdy kolejnym krokiem może być nacjonalizacja, która zwykle oznacza nowe emisje akcji wypłukujące z pieniędzy obecnych akcjonariuszy.
Dziś rynek dotarł już do punktu, w którym zdaje się akceptować każdy krok, który uporządkuje zamieszanie w sektorze bankowym nawet, jeśli spora jego część zostanie znacjonalizowana. Ciekawostką jest to, iż politycy ciągle zdają się nie rozumieć sygnału, jaki wysyła rynek. Pomocy dla banku Dexia towarzyszyła standardowa śpiewka o tym, że publiczne pieniądze zostaną zwrócone a podatnicy nie poniosą uszczerbku – klasyczne blah blah w świecie, w którym nikt nie może żyć bez banków.
Nie ma wątpliwości, iż politycy znaleźli się w trudnym położeniu. Z jednej strony nie chcą pomagać bankom a z drugiej nie bardzo mieliby ochotę, żeby banki upadały lub znalazły się pod kontrolą kapitału z Azji czy Bliskiego Wschodu. Nie widać również działań, które wymusiłyby falę przejęć i połączeń wzmacniającą silnych a utylizującą słabszych. W efekcie rynek i sektor pozostaje zawieszony pomiędzy niepewną przyszłością a oczekiwaniem na krok ze strony klasy politycznej.
Przypadek banku Dexia pokazuje, że brak kroków wzmacniających banki czy zgody na dokapitalizowanie i tak zostaje przez rynek wymuszony, więc chyba czas, by klasa polityczna pogodziła się z tym, że europejski sektor bankowy czeka przemodelowanie. Najwięksi gracze staną się jeszcze więksi a mniej ostrożni w przeszłości będą musieli wypaść z rynku lub dać przejąć innym. Możliwe, że część polityków potrzebuje jeszcze jednego wstrząsu do zrozumienia przekazu, jaki wysyłają do nich rynki i obudzą się dopiero, gdy pojawi się europejski odpowiednik Lehman Brothers.
Trzy miesiące temu na blogach bossy pozwoliłem sobie na tezy, iż „kontrolowany kryzys w europejskim sektorze bankowym oznaczałby konsolidację taką, jaka miała miejsce, gdy upadł w USA Lehman Brothers […] dzięki temu kluczowe dla amerykańskiego systemu instytucje finansowe są w lepszej kondycji niż były przed kryzysem. Europa przeszła kryzys w systemie bankowym bez poważniejszej fali połączeń i akwizycji, co samo w sobie wskazuje, iż praca domowa nie została odrobiona i czkawka wraca dzisiaj, gdy rynek boi się, iż upadek Grecji zachwieje bankami”.
Po trzech miesiącach widać, że zakalec robi się coraz większy, ale chyba zaczyna się praca tam, gdzie należało skierować – w sektorze bankowym.
10 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
dead cat bounce
w przypadku niektórych banków akcent na dead?
mysle ze niektorych to malo powiedziane 🙂
Tylko że ta praca musi być wielokrotnie większa i znacznie bardziej pieniądzożerna. Banki europejskie są bez porównania bardziej zalewarowane, niż te w USA w 2008 roku. Przykład? Deutsche Bank na poziomie 50X albo UBS w okolicach 70X…
Odejście od mark-to-market będzie kolejnym krokiem…
No i po co był ten cały Basel II? Podobno obligacje rządowe miały być superbezpieczne, to zgodnie z „Bajzlem II” banki europejskie się tego najadły i teraz im się czka…
„Odejście od mark-to-market będzie kolejnym krokiem…”
W czym wedlug Ciebie pomoze odejscie od mark-to-market?
@ blackswan
Po doświadczeniach z USA z 2008 r muszę jeszcze tak proste rzeczy tłumaczyć?
Cofnij m-to-m i masz iluzję bezpieczeństwa połączoną z brakiem konieczności tworzenia megarezerw na przecenione aktywa. To o wiele tańsze niż budowa rezerw i pozwala wmówić niezorientowanym, że bank funkcjonuje normalnie, bo wypłaca gotówkę na żądanie, a plotki o tym, że jest technicznym bankrutem to podłe oszczerstwa…
no tak, brzmi jak cudowne rozwiazanie…najlepiej jest wyceniac aktywa tak jak sie zywnie podoba i nie dosc ze co kwartal banki raportowalyby super zyski (bo w koncu markowali by portfel wedlug wlasnego widzimisie tak jak teraz to robi ‚calculation agent’ przy transakcjach OTC) to do tego rynek przyjalby z entuzjazmem takie rozwiazanie i wszyscy byliby wirtualnymi bogaczami…super pomysl, nie ma co…
@ blackswan
skoro w przypadku US rynki to łyknęły, to czemu nie dać im dokładki.
No jasne – kto powiedzial ze to nie zadziala? Bonusy tez bylyby mile wiec zyc nie umierac 🙂
http://www.zerohedge.com/news/jpmorgan-uses-surge-its-default-risk-19-billion-source-revenue-and-net-income