Typowy obraz człowieka z autyzmem spopularyzowany w społeczeństwie to najczęściej postać grana przez Dustina Hoffmana w filmie Rain Man. Poza tym oczywiście mamy dzieci wpatrzone w wirujące przedmioty, uderzające głową w ściany i generalnie pozbawione kontaktu z otoczeniem. Próba wyobrażenia sobie tego rodzaju osób działających na rynku giełdowym może nie być najłatwiejsza. A jednak, autyzm to coś więcej niż właśnie takie pierwsze skojarzenia.Ten rodzaj zaburzeń neurologicznych może występować w wielu licznych odmianach, stąd bardzo często mówi się o zaburzeniach ze spektrum autyzmu. Część z nich jest na tyle ciężka, że uniemożliwia funkcjonowanie w społeczeństwie, zaś część taką szansę daje. Choć ludziom ze spektrum autyzmu może nie być łatwo, zaś otoczenie też nie musi rozumieć o co chodzi, traktując takie osoby – delikatnie mówiąc – z dystansem.
Wyobraźmy sobie rozmowę kwalifikacyjną, na którą przychodzi człowiek, który ma problem z utrzymaniem uwagi na rozmówcy. Mówiąc wprost – nie patrzy w oczy (wielu domorosłych psychologów od razu skreśla takiego człowieka – „nie jest szczery, coś ukrywa”). Dodatkowo wykonuje dziwne ruchy rękami lub cechuje się innym tikiem, a na zadane pytania odpowiada dość mechanicznie. Często jest nie najlepiej ubrany, co znów w opinii wielu, może oznaczać brak szacunku dla rozmówcy lub nieznajomość konwenansów. Co więcej wygląda na to, że albo pewnych pytań nie rozumie, albo traktuje je dość dosłownie, co można uznać za dowcipne, tylko miejsce do tego nie wydaje się najlepsze.
Jeśli tak jest mamy szansę poznać człowieka z zaburzeniem autystycznym tzw. Zespołem Aspergera.
Czy taki człowiek może wykonywać jakąś złożoną pracę? Być zarządzającym funduszu, lekarzem, programistą?
Choć dla wielu może być to zaskakujące jest to możliwe. Zwłaszcza, że pewne cechy osób z ZA predestynują do wykonywania pewnych zawodów i dają sporą przewagę nad osobami neurotypowymi (czyli większością z nas).
Jedną z ciekawszych postaci ze zdiagnozowanym ZA jest Michael Burry (rocznik 1971), założyciel funduszu hedge Scion Capital LLC, opisany w książce Michaela Lewisa o ostatnim kryzysie – „The Big Short: Inside Doomsday Machine”. Burry założył fundusz za pieniądze własne, matki oraz braci, rozpoczynając z aktywami nieco ponad milion dolarów. Fundusz nie pobierał żadnych typowych dla funduszy hedge opłat (np. 2% od aktywów, 20 % za osiągnięty wynik). Starał się tylko pokrywać bieżące wydatki, co oznaczało, że prowizja od aktywów nie przekraczała jednego procenta.
Burry zarządzał swoim funduszem w latach 2000-2008, zaś po jego zamknięciu skoncentrował się wyłącznie na prywatnych inwestycjach. Zanim założył fundusz prowadził praktykę neurologiczną w Stanford Hospital, w międzyczasie interesując się rynkami finansowymi.
Wyniki Scion Capital w trzech pierwszych latach poczynając od 2001 wyglądają imponująco: +55%, +16%, +50%. Pod koniec 2004 roku aktywa pod zarządem funduszu wyniosły sześćset milionów dolarów. Do połowy 2005 roku stopa zwrotu z funduszu wyniosła 242 procent.
Obsesyjność typowa dla ZA powodowała, że Burry siedział w raportach i szukał okazji inwestycyjnych, zgodnych z klasycznymi zaleceniami Benjamina Grahama i innych ojców „inwestowania w wartość”. Unikał dźwigni i grania na krótko. A jednak na początku 2005 roku Burry zainteresował się papierami hipotecznymi. Jak mówił, gdy okazuje się, że banki pożyczają pieniądze ludziom, którzy nic nie posiadają, a jeszcze mają problem ze spłatami starych kredytów, to nie ci ludzie są interesujący (oni zawsze wezmą kredyt, jeśli będą mieli szansę), tylko właśnie banki. Im bardziej analizował rynek pożyczek hipotecznych tym bardziej był przekonany o zbliżającym się załamaniu. I choć w swoim podejściu Burry interesował się inwestowaniem w wartość, postanowił zagrać na krótko – obstawiając załamanie na rynku kredytów subprime, kupując kilka swapów kredytowych (credit-default-swap) o wartości sześćdziesięciu milionów dolarów. Pierwszym sprzedawcą swapów był Deutsche Bank – Burry nie miał łatwiej drogi przekonując banki do tych transakcji, jednak jego zacięcie (albo mówiąc wprost obsesyjność) spowodowała, że w sumie kilka banków zrobiło dla niego ten rodzaj transakcji.
Ponieważ ten rynek wówczas niemal nikogo nie interesował ceny były niesłychanie atrakcyjne. Burry niemal tworzył ten rynek ucząc bankierów w Deutsche Bank, Goldman Sachs jak konstruować takie transakcje i ubezpieczać je. W sierpniu 2005 jego krótka pozycja w CDS-ach miała wartość miliarda ośmiuset milionów dolarów. Poza tym miał krótką pozycję o wartości 6.6 mld dolarów w CDS-ach korporacyjnych (min. AIG, Cantrywide, FannieMae, FreddieMac)
Coraz więcej osób zaczynało rozumieć, na jakiego rodzaju wydarzenie stawia Michale Burry. W listopadzie 2005 Deutsche Bank, a później Goldman Sachs zaproponował, że odkupi od niego sprzedane wcześniej papiery. Kilka dni później w Wall Street Journal opublikował materiał, o ogromnych problemach ze spłatami kredytów o najniższej jakości.
Gdy rynek się załamał i zyski można było już wycenić, ci inwestorzy którzy pozostali w Scion Capital mogli cieszyć się zyskami. Stopa zwrotu od startu w 2000 roku do połowy 2008 wyniosła 726 procent (po uwzględnieniu opłat 490%)**
Po zlikwidowaniu pozycji Michael Burry zamknął fundusz. Można powiedzieć że zadanie zostało wykonane (to również cecha charakterystyczna dla osób z ZA – po wykonaniu zadania często tracą nim zainteresowanie).
Burry przystąpił do gry rok przed tym, gdy rynkiem kredytów subprime zainteresował się John Paulson. Media z niego zrobiły gwiazdę i tego, który wiedział o nadchodzącym załamaniu, choć to Michael Burry był faktycznym pionierem.
W czasie tych wszystkich zawirowań rynkowych Michael Burry dowiedział się, że jego czteroletni syn przejawia zachowania, którymi zaniepokojono się w przedszkolu. Pierwsze sygnały sugerowały ADHD i Burry początkowo nie przejął się tym. Jego zdaniem syn był bardzo podobny do niego, poza tym na podstawie własnej praktyki lekarskiej uważał, że zbyt przesadnie szafuje się tym rodzajem diagnozy w stosunku do dzieci. Niemniej jednak podczas rozmów ze specjalistami coraz częściej pojawiało się określenie – zespół Aspergera. Sięgnął do klasycznej pozycji Tony Atwooda i w miarę czytania zaczął dochodzić do wniosku, że kryteria diagnostyczne wskazywały na niego. Czuł się, jakby czytał o sobie.
W trzydziestym piątym roku życia Michael Burry został zdiagnozowany jako posiadający Zespół Aspergera – zaburzenie ze spektrum autystycznego, nazywane czasem autyzmem wysokofunkcjonującym (high-functioning autism, HFA – podobieństwo nazwy do HFT – high frequency trading, o tyle interesującej, że wśród quantów i programistów z całą pewnością znajdują się osoby z ZA 🙂 ).
Wiele osób z ZA cechuje się nietypowym spojrzeniem na świat, specyficznie analitycznym umysłem i dociekliwością. W przypadku Michaela Burrego zaowocowało to zupełnie innym spojrzeniem na rynek i wyszukiwaniem okazji oraz zależności, nie zauważanych przez resztę uczestników rynku. Czy byłoby to możliwe w Polsce? To już zupełnie inna historia.
Materiał o Michelu Burrym w Bloomberg:
http://www.bloomberg.com/video/72756316/
Jedno z ostatnich przemówień Michaela Burrego
http://www.youtube.com/watch?v=fx2ClTpnAAs
I coś dla odważnych pracodawców w Polsce:
* Określenie „autystyk” może być niezbyt poprawne. Choć w popularnym języku wydaje się, że będzie jaśniejsze dla wielu osób, niż „autyk”. Dyskusja trwa: http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=9397
**takie dane podaje Lewis, nie znalazłem informacji kiedy zostały wprowadzone jakieś inne opłaty
15 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
W ksiazce, zreszta bardzo dobrej, jego wycofanie sie z biznesu jest przedstawione troche inaczej. Klienci, ktorzy do tej pory swietnie zarabiali nie mogli zrozumiec zmiany strategii i byli wsciekli, jak zobaczyli (chwilowa) strate. Nawet jak w koncu zarobili i tak nie okazali zadnej wdziecznosci. W rezultacie Burry zniechecil sie do tego biznesu z powodu problemow z klientami. To bardzo ciekawy watek tej ksiazki, pokazujacy jak trudne psychologicznie moze byc zarzadzanie cudzymi pieniedzmi.
to ja doprecyzuje (pozwolilem sobie na potrzeby tej notki na kilka uproszczen, choc zwykle za decyzjami stoi wiecej czynnikow i powodów)
Klienci Burrye’go nie wiedzieli o co chodzi, jak zaczął wchodzic w rynek CDS-ow. On nie mial ochoty tlumaczyc zawilosci tego co robi, bo i tak nie interesowali sie tym.
Wiec po fakcie, gdy juz udalo sie to na co postawił a caly swiat dziennikarski ekscytowal sie Paulsonem i facetem z Deutsche Banku (któremu Burry tłumaczył jak skonstruować transakcje), to to plus reakcja klientów wzmocniły jego decyzje by wspolprace z klientami zakonczyc.
Moje pierwsze skojarzenie to detektyw Monk.:)
Monk to miał chyba nerwice natręctw (ale nie oglądam, tylko z tego co zasłyszę 🙂
Ale np. Vernon Smith – czyli laureat nagrody Banku Szwecji im. Alfreda Nobla w dziedzinie ekonomii w 2002 wspólnie z Kahnemanem, równiez ma ZA
Abstrahując od szczegółowych terminologii medycznych i typów zaburzeń wydaje się, że (jakkolwiek dziwnie to zabrzmi) takie delikatne odchylenia od normy są jak najbardziej wskazane u inwestorów, choćby dlatego, że „myślą inaczej niż wszyscy” a często są wybitnie uzdolnieni w jakiejś dziedzinie.:)
Cóż, nie od dzisiaj wiadomo, że giełda nie jest odpowiednim miejscem dla osób przeciętnych.:)
Nie jest chyba również zbyt dobrym miejscem dla osób 100% zdrowych psychicznie:) Osoby zdrowe i normalne powinny chodzić pracy, a giełdę niech zostawią dla wariatów.:))))))))))))
@Jason Bourne
„Nie jest chyba również zbyt dobrym miejscem dla osób 100% zdrowych psychicznie:) Osoby zdrowe i normalne powinny chodzić pracy, a giełdę niech zostawią dla wariatów”
Wydaje mi się, że jest całkowicie odwrotnie. Podobno wykonano sporo badań wskazujących, że ludzie mają skłonność do zachowań irracjonalnych. Giełda wydaje się być tym miejscem gdzie one nasilają się w szczególnie silny sposób.
Dlaczego tak wiele ludzi w sposób bezkrytyczny czyta książki z AT skoro wiele z nich pod względem metodologicznym jest właściwie bezwartościowa? Dlatego, że inni je czytają? Wierzy w autorytet autora? Przyjeżdża taki Tharp do Polski i już wzbudza zainteresowanie. Skoro „profesjonaliści” korzystają z bloomberga to może i my zaczniemy?
Chęć przynależności do grupy kierowana prymitywną chęcią przetrwania wywołuje postawę konformistyczną i buduje wiarę w autorytety. Pytanie na ile jest to zachowanie racjonalne a na ile irracjonalne. Jeśli ktoś oglądał „Władcę much” to chyba wie o co chodzi.
Wydaje mi się, że osoby szczególnie predysponowani do zajmowania się giełdą to indywidualiści mniej podatni na zachowania irracjonalne, lepiej radzący sobie z błędami poznawczymi, po prostu twardo stąpajacy po ziemi i nie dość, że są zdrowi psychicznie to mogą stanowić wręcz pewien wzorzec do postępowania dla ludzi, którzy mają jakieś problemy.
Problem w tym, że łatwiej przychodzi przypisywanie im cech wariatów niż zdanie sobie sprawy, z tego że może z naszym postępowaniem jak też z postępowaniem większości ludzi na giełdzie coś może jest nie tak a w naszych procesach decyzyjnych może aż roić sie od błędów poznawczych.
@ Klondike
„Wydaje mi się, że osoby szczególnie predysponowani do zajmowania się giełdą to indywidualiści mniej podatni na zachowania irracjonalne, lepiej radzący sobie z błędami poznawczymi, po prostu twardo stąpajacy po ziemi i nie dość, że są zdrowi psychicznie to mogą stanowić wręcz pewien wzorzec do postępowania dla ludzi, którzy mają jakieś problemy.”
Ale… zwróć uwagę, że pewne zjawisko działa w taki sposób, że owo krytyczne nastawienie jest ciężkie do zrozumienia.
Dlaczego – wyobraź sobie rynek podczas rozpędzonej hossy. Wszyscy kupują, zarabiaja, kupuja, zarabiaja, rok, drugi, trzeci.
Gdzieś ktoś tam zaczyna robić zakład (i transakcje) przeciwko temu. I czeka. Czasem się uda, czasem się nie doczeka – bo zbyt długo ta ucieczka trwa.
Nawet jeśli przyjdzie wielkie załamanie, które doprowadzi do tego, ze wiekszosc straci kase zarobioną w czasie hossy, pozorny odbiór będzie taki, że to oni przez większość czasu mieli rację.
Ale zgadzam się z Tobą. Warto mieć nieco inną perspektywę. Wtedy można znależć okazje, tam gdzie nikt jeszcze ich nie zauważa.
Ja bym raczej wskazał na upór (powtarzalność zachowań), „brak” zachowań społecznych i przede wszystkim miłość do liczb u ludzi z ZA – to może pomóc na giełdzie i …. w pokerze 😉
smieszny artykulik: http://squaremile.com/news/8018/STUDY-97-Of-Traders-a-Are-Psychopathsa.html
„John Paulson, the billionaire who is betting on an economic recovery by the end of 2012, has lost 34 percent this year in his largest hedge fund, according to two people familiar with the firm.
Paulson’s Advantage Plus Fund, which seeks to profit from corporate events such as takeovers and bankruptcies, lost 15 percent last month, said the people, who asked not to be identified because the fund is private. That compares with a 5.7 percent decline last month in the Standard & Poor’s 500 Index. The fund’s gold-denominated share class has lost 17 percent this year, after declining 7 percent in August.”
Bo widocznie, tym razem, cynku nie dostał.
Może poprztykał się z chłopakami z Gminnej Spółdzielni (GS-u) albo obiecanej flaszki nie postawił?
A może Lolo Paolo zaćpał? (Paolo Pellegrini)
to jeszcze ciekawostka, potwierdzajaca juz wczesniejsze badania i obserwacje:
http://kopalniawiedzy.pl/autyzm-przemysl-IT-systematyzowanie-Simon-Baron-Cohen-13321.html
Ciekawe.
Z wlasnej obserwacji tego srodowiska w duzej mierze potwierdzam te ciekawostke 🙂 Stety, niestety — ludzie w tym przemysle zyja w kompletnie abstrakcyjnym swiecie. Mowie tu przede wszystkim o ludziach stricte technicznych.
Ludzie na przyklad mowia o cholernie skomplikowanych tworach spogladajac w podloge, a nie na ludzi. Wola wyslac maila do osoby siedzacej 3 metry dalej niz podejsc i zagadac 🙂 Podniecaja sie niuansami w algorytmach 🙂 etc, itd, itp 🙂 W swiecie programistow to normalka 🙂
Chociaz jako nie-psycholog nie wiem, czy to juz jest wskazanie na autyzm…