SKUTECZNOŚĆ ANALIZY TECHNICZNEJ część 4

Być może ten wpis powinien pojawić się na samym początku tego cyklu. To zresztą nie ma aż takiego znaczenia dopóki nie uda się rozwiać wszystkich wątpliwości związanych z tytułem.

Artykuł, do którego cały czas się odnoszę, nie jest również aż tak istotny dla całości rozważań. Najważniejsze oceny pozostawiam czytelnikom. Dla mnie stał się on przede wszystkim, i wspominałem o tym na początku, znakomitym pretekstem do szczegółowego i wielostronnego przestudiowania jakości Analizy Technicznej i jej wpływu na inwestowanie. Wniknięcia w nią dużo głębiej niż poziom stereotypów, zebrania wszelkich dostępnych argumentów i dowodów, podparcia wniosków moim 18 letnim doświadczeniem a także wystawienia na krytyczne ale konstruktywne uwagi czytających. Jeśli padną konkretne zarzuty, uwagi, wnioski czy tezy – zawsze z przyjemnością się do nich odniosę. Staram się cały czas przyjąć postawę obserwatora i podnosić jak najbardziej obiektywne argumenty.

Analiza techniczna to nie tylko narzędzie mogące prowadzić do zyskowności ale w wielu przypadkach również wielki śmietnik. Przychylam się do zdania jednego z czytelników, które sam wypowiadałem wcześniej innymi słowami: wiedza o Analizie Technicznej to nie to samo co umiejętność zarabiania. Ale to pierwsze prowadzi do drugiego, o ile zrozumiemy mroczne i jaśniejsze strony obu. Po to zresztą zgodziłem się prowadzić ten blog.

Od kiedy pamiętam kwestia skuteczności AT to przedmiot najbardziej zażartych dyskusji. Tyle, że często schodzą one niepostrzeżenie na manowce gdyż burze mózgów w sprawie AT nieświadomie dotyczą tak naprawdę w wielu miejscach intuicji, wyczucia, instynktu a więc składowych niezwiązanych z nią samą, choć często do niej przyklejanych. Na to m.in. próbuję zwrócić teraz uwagę.

A że problem istnieje to łatwo wywnioskować ze statystyk – skoro 90% inwestorów rozstaje się z kapitałem, w tym spora część to niestety technicy, to znaczy, że w tej wiedzy istnieją jakieś solidne mielizny, które potrzeba zidentyfikować i wyeliminować, czego wielu bankrutom nie udało się do dziś. Często winą obarcza się na przykład brak konsekwencji czy emocjonalne niedopasowanie. Ale te składniki nie mają tak naprawdę wielkiego znaczenia jeśli stosujemy narzędzia, które nie dają żadnej przewagi ani nad rynkiem ani nawet nad losowo generowanymi decyzjami.

Tymczasem przyczyny, pozornego często, braku skuteczności w relacji inwestor-AT da się wyraźnie wyodrębnić i nazwać. Być może taka klasyfikacja pozwoli zrozumieć tym, którzy bezproduktywnie utknęli w wykresach, gdzie poszukać ścieżki dalszego rozwoju. Stworzyłem ją na potrzeby tego wpisu ale nie traktuję jej jako zamkniętej, AT to żywa dyscyplina, która rozkwita nieustannie choć pewne przejawy wspomnianej relacji pozostają nadal niezmienne.

Co w takim razie powoduje brak skuteczności AT w zetknięciu się z nią inwestorów:

1. Nieefektywność jej poszczególnych narzędzi.

Chodzi o metody stosowane w czystej formie. Mogły być skuteczne w historii ale nie przetrwały testu czasu, albo nigdy nie były skuteczne. Wielu inwestorów nie pochyla się nad sprawdzeniem ich wiarygodności, stosując je automatycznie. Taką czystą w formie strategią jest przecięcie 2 średnich ponieważ nie zostawia miejsca na interpretacje.

2. Wprowadzenie do metod technicznych elementów spoza AT (w tym przeczucia i intuicji).

To pomieszanie nie pozwala stwierdzić w którym miejscu pojawiły się słabe punkty a więc nie pomaga pomyślnie i trwale je wyeliminować. Stwierdzenie, że nie działa w tym momencie sama AT jest niepoprawne z punktu widzenia logiki. Niewykluczone, że nie działa wszystko to użyte spoza AT.

3. Użycie narzędzi AT ale nieweryfikowalnych w sposób jednoznaczny, jak choćby z powodu opisywanej poprzednio subiektywności. Stosowanie narzędzia o nieznanej skuteczności z oczywistych względów może prowadzić do każdego wyniku, w tym najczęściej straty.

4. Wybiórczość zastosowań.

Jeśli dziś posłużymy się przecięciem średnich, jutro formacją, za tydzień jakimś wskaźnikiem – wprowadzamy de facto ogromny składnik losowości do ostatecznego wyniku.

5. Błędy

Te można by mnożyć w nieskończoność. Od niepoprawnego użycia narzędzi i zasad zarządzania kapitałem po świadome łamanie zasad.

Reasumując – w większości przytoczonych przypadków nie można nawet pokusić się o ocenę, że to AT nie sprawdziła się. To człowiek był słabym elementem mylnie rozumiejąc rolę AT. Właściwie postawione pytanie w tym kontekście powinno brzmieć: w którym miejscu zaczyna się lub kończy sama AT aby można było ją oceniać pod względem przydatności? W świetle definicji każde gryzmolenie po wykresie trzeba nazwać AT, nie każde jest jednak przepustką do zysków.

CDN

—Kat—

30 Komentarzy

  1. Mikołaj Kusiakowski

    Kiedy pisałem artykuł do „Akcjonariusza” zostałem poproszony o tekst łatwy i przyjemny, dla początkujących inwestorów (potocznie mówiąc „zielonych”). Z resztą, jakie „ważne” treści można zmieścić w 10 tys. znaków? Rozbawiło mnie strasznie mocno, gdy Michał Masłowski z SII powiedział mi, że szykuje się odpowiedź na mój artykuł. Zastanawiałem się, komu chce się odpowiadać na tak lekki tekst, w zasadzie o niczym specjalnym, którego przesłaniem miała być zachęta do samodzielnego poznawania sztuki AT, a nie ślepe naśladownictwo rzeczy przeczytanych w książkach, czy na blogach. Okazało się, że „padłem ofiarą” Tomasza Symonowicza. Przeczytałem artykuł-odpowiedź Tomasza, zanim jeszcze pojawił się w nowym numerze Akcjonariusza i zaśmiałem się głośno, ponieważ odpowiedź rzeczywiście na poziomie guru z 18-letnim doświadczeniem. Motyw przewodni ostatnich czterech wpisów na tym blogu to SYNDROM SFRUSTROWANEGO GURU – Tomasz najwyraźniej ma przekonanie, że tylko on zna się na AT i nikt inny nie umie inwestować, a już na pewno nie zarabia na tym nawet 5 zł.

    Nie mam zamiaru specjalnie się tłumaczyć, a już z pewnością nie będę pisywał jakiś artykułów, komentarzy, czy blogów, które będą atakowały Tomasza, bo tak naprawdę to średnio mnie interesuje jego zdanie.
    W komentarzach na tym blogu zauważyłem, że część osób od razu dostrzegła formę artykułu i raczej zdziwiona była atakiem Tomasza. Mnie też dziwi ten atak, ale jednocześnie potwierdza on opinię o wielu podobnych do Tomasza osobach – krótko mówiąc sfrustrowanych guru 🙂

    Artykuł, który pisałem nie dotyczył samej AT, a podejścia do AT wielu początkujących inwestorów. Opisywane podejście było wynikiem moich własnych obserwacji początkujących graczy, którzy zachłysnęli się analizą techniczną i byli niemal pewni, że znaleźli Świętego Graala.
    Artykuł nie dotyczył metod inwestycyjnych, które stosuję, nie dawał żadnych złotych rad i innego tego typu stwierdzeń. Był bardzo „luźny”.
    Czytało go wielu znajomych, praktyków rynku, w tym również „guru” z kilkunastoletnim doświadczeniem. Krytyka była, jak zawsze, konstruktywna, ale Tomasz jakoś mocno wziął sobie cały tekst do serca i najwyraźniej postawił sobie za punkt honoru pokazanie całej Polsce, że ja, autor tego żenującego tekstu, nie znam się na AT.

    W ślad za naszym guru poszło kilku klakierów, którzy nie omieszkali skrytykować mojej osoby w komentarzach na blogu. Dzięki temu bardzo szybko dowiedziałem się co klakierzy guru sądzą o mnie, DI, a także jakim kiepskim inwestorem jestem ( o ile w ogóle kiedyś otworzyłem pozycję na rynku, prawda?). Anonimowość to piękna rzecz.

    Nie pozostaje mi nic innego, jak dalej śmiać się z tej „szopki”.
    Rynek najlepiej zweryfikuje nasze umiejętności.

    P.S. Czwarta część najlepsza, bo nie odnosi się do wyrwanych z kontekstu zdań, a zawiera konkretne przemyślenia autora.

  2. Bob

    Pani Mikołaju, czy sądzi Pan że Pana 2 lata doświadczenia na rynku, uzupełnione o dodatkowe papiery którymi się Pan tak chwali, uprawniają Pana do wycieczek osobistych przeciwko czytelnikom tego bloga jak i autorowi artykułu?

  3. Mikołaj Kusiakowski

    @Bob
    Proszę o wskazanie, kiedy chwalę się jakimiś papierami?
    Podpowiem, nigdy, bo od lat interesuje mnie strona praktyczna rynku, a nie papierki. DI to na razie tylko plan, a tak naprawdę środek, w dążeniu do wyznaczonego celu.

    2 lata w pracy = 2 lata doświadczenia, bardzo ogólnikowe podejście, ale pewnie Pan Bob ma rację.

    W kwestii wycieczek osobistych. Sam artykuł Tomasza w Akcjonariuszu był mi obojętny. Przeczytałem, zignorowałem, zapomniałem, bo tak naprawdę nie czułem potrzeby dyskusji. Tomasz zinterpretował przeczytany tekst na swój sposób i napisał kontrę. Nie ważne, jeżeli miał taką potrzebę, proszę bardzo. Co o tym sądze, już napisałem (nazywam takie zjawisko syndromem sfrustrowanego guru, nie jest to personalnym atakiem, żeby była jasność, bo zaraz znajdzie się mnóstwo obrońców, którzy zaczną pisać komentarze)

    Do zabrania głosu na blogu skłoniły mnie właśnie osobiste wycieczki komentujących. Osób, które mnie nie znają, a obrażają. I tu muszę uczciwie przyznać, że Tomasz personalnego ataku nie prowadził, natomiast z nieznanych mi przyczyn wyjątkowo uparł się na ten artykuł. Dyskutować zawsze można, ale czy druga strona nie powinna mieć szansy na obronę?

    Od razu zaznaczę, że nie będę wdawał się w dyskusję, bo szkoda mi na to czasu. Na pewno nie chciałem nikogo obrażać, a już na pewno nie autora blogu, bo jest odemnie dużo starszy i szacunek się należy. Nie spodobał mi się jednak zmasowany atak na moją osobę, skromnego inwestora, jak my wszyscy. Proponuję trochę wyluzować, wiem że anonimowość zachęca do zabierania głosu.

  4. Jason Bourne

    Moim zdaniem, należy przede wszystkim odróżniać pojęcia „analiza techniczna” i „system transakcyjny”. Z tego punktu widzenia AT sama w sobie nie ma potencjału zysku, bo jest tylko zbiorem określonych teorii rynkowych (choć teoria to może zbyt duże słowo)zgodnie z którymi rynek porusza się z określoną częstotliwością i prawdopodobieństwem, często oscylującym zresztą w okolicach 50%.

    Nie ma nic dziwnego w tym, że tak wiele osób nie potrafi zarobić w oparciu o AT, bo na tej samej zasadzie można tracić w oparciu o AF, sieci neuronowe, ekonometrię czy cokolwiek innego.

    Najważniejsze wydaje się być zrozumienie pojęcia system transakcyjny, który oczywiście jak najbardziej może być stratny. Ale to już nie wina AT, tylko osoby, która dany system opracowała.

    Trudno oczekiwać, że samochód z kwadratowymi kołami będzie dobrze jeździł. I nie jest to wina praw fizyki.

  5. pit65

    cytat

    Technical analysis: „There are lots of ships at the bottom of the sea. Each one has a chart room. And each room has lots of charts” (Rick Santelli)

  6. gzalewski

    Panie Mikołaju. Albo sie milczy, albo nie. Jesli nie to trzeba byc konsekwentnym, a nie pisac „Od razu zaznaczę, że nie będę wdawał się w dyskusję, bo szkoda mi na to czasu.”.
    POwiedzialbym ze to niegrzeczne, ale powiem, ze raczej swiadczy o słabosci argumentów.

    I jeszcze taka drobnostka „Rynek najlepiej zweryfikuje nasze umiejętności.” Jesli chodzilo Panu o Kathaya, to ma Pan do nadrobienia troche czasu :). Jak na razie Kathay przetrwał na rynku kilkanascie lat

    A tak juz na marginesie. Teksty edukacyjne na podstawowym poziomie wymagaja wielu uproszczen i splycen. Dlatego tez nie bardzo rozumiem Kathaya, ze ostatnio sie tak „wzburza” slowem pisanym

  7. kathay (Post autora)

    Cóż, Mikołajowi Kusiakowskiemu dziękuję za wystąpienie. Nie znajduję tam zaproszeń do rzeczowej polemiki na jakikolwiek związany z AT temat więc zamiast niszczyć klawiaturę na tematy personalne zapraszam raczej po prostu do rzeczowej dykusji. Na przykład o wspomnianych książkach. Bez wielkich słów o godności, dyplomach i doświadczeniach.

    To prawda, że jestem sfrustrowany – tym co czytam czasem w branżowej prasie. Na blogu zawsze wskazuję bardzo dokładnie powody i nikomu nie bronię krytyki i polemiki. Tak jest również tym razem.
    Jeszcze raz podkreślę – nie oceniam a jedynie znajduję tematy do analiz, polemik, refleksji. Nie wiem co się z tym światem porobiło, że słowo guru ma w domyśle obrażać w białych rękawiczkach a odpisanie na czyjś tekst publikowany publicznie jest traktowane jako akt agresji.
    AT jest tematem tak trudnym a zarazem tak źle rozumianym, że nie zajęcie się nim uznałbym za rejteradę. Będę o niej pisał wielokrotnie, nie tylko gdy znajdę powód w postaci artykułu dla początkujących. Zapraszam do kreatywnej dyskusji każdego kto chciałby wyrazić swoje zdanie, nie zgodzić się z czymś czy zaproponować inne rozwiązania. Można mnie obrazić tylko w jeden sposób – przez brak szacunku, na przykład krytykując bez podania argumentacji. Samo wypisywanie słów wielkimi literami to trochę za mało.

  8. kathay (Post autora)

    >Teksty edukacyjne na podstawowym poziomie wymagaja wielu uproszczen i splycen.

    Grzesiek – to ja dziękuję, nie idę na tę łatwiznę 🙂 Potem na taką samą łatwiznę idzie 90% tych co tracą. Jeśli teksty do Akcjonariusza muszą jednak być proste i płytkie jak do Pudelka Biznesu to żal mi czytelników. Wzmacnianie w nich poczucia, że inwestowanie jest prostsze niż koszenie trawy nie prowadzi chyba w dobrą stronę… Ale może jestem ostatni pozytywistyczny romantyk:)

  9. reptile

    Zaklinacze rzeczywistości, ukryci za warstwami tekstów … 🙂 któż wam dał o moc :rol:
    Jeszcze o to ja nie przeczytał niczego co by mnie mogło zaskoczyć o całokształcie AT, a wyczekuje… 🙂

  10. Maxlubin

    […]
    Naraz słychać głos fasoli:
    „Gdzie się pani tu gramoli?!”

    „Nie bądź dla mnie taka wielka” –
    Odpowiada jej brukselka.

    „Widzieliście, jaka krewka!” –
    Zaperzyła się marchewka.

    „Niech rozsądzi nas kapusta!”
    „Co, kapusta?! Głowa pusta?!”

    A kapusta rzecze smutnie:
    „Moi drodzy, po co kłótnie,

    Po co wasze swary głupie,
    Wnet i tak zginiemy w zupie!” (z żółwia) 🙂

  11. Mikołaj Kusiakowski

    Panie Grzegorzu:
    Nie chcę wdawać się w dyskusję, nie z powodu słabych argumentów, a braku sensowności dyskutowania na temat artykułu, który docelowo miał być prosty i taki właśnie był. A że sporo w nim uproszczeń i skrótów, inaczej się nie dało, m.in. z powodu narzuconych ograniczeń. Sam Pan Tomasz już 4 wpisy na temat skuteczności AT zamieścił, a tak naprawdę kwestia dalej jest nierozstrzygnięta, bo temat jest bardzo obszerny i możnaby długo rozmawiać. Przede wszystkim chodziło mi o wstrzymanie się od dyskusji, która do nieczego by nie doporwadziła. Chciałem również uniknąć „opluwania się” w komentarzach.

    Zgadzam się, że Tomasz jest kupę lat na rynku i nie kwestionuję jego umiejętności (nawet przez myśl mi to nie przeszło). Fragment o weryfikacji przez rynek dotyczył raczej komentarzy na blogu, w których zostałem bezpośrednio zaatakowany, a nie artykułu i osoby Tomasza.

    Panie Tomaszu:
    „AT jest tematem tak trudnym a zarazem tak źle rozumianym, że nie zajęcie się nim uznałbym za rejteradę”
    „… Wzmacnianie w nich poczucia, że inwestowanie jest prostsze niż koszenie trawy nie prowadzi chyba w dobrą stronę…” – być może nie udało mi się tego jasno przekazać w artykule, ale zależało mi na uświadomieniu mocno początkujących, że AT jest trudna i trzeba poświęcić bardzo dużo czasu, aby przynosiła ona profity w postaci skutecznych i zyskownych transkacji. Na pewno nie próbowałem nikomu wmówić, że jest to proste zagadnienie.

    Panie Tomaszu rzeczowadyskusja zawsze i wszędzie, a w szczególności ze starymi wygami rynku 🙂 Muszę jednak przyznać, że Pana kontr-artykuł odebrałem jako próbę pokazania mniej doświadczonemu technikowi, gdzie jego miejsce (czyt. na Pudelku Biznesu :)), a nie początek czy zachętę do dyskusji. Może mój odbiór był błędny, ale to samo mogę powiedzieć o Pana odbiorze mojego tekstu. Przyznam się, że gdyby nie blog i niepochlebne komentarze użytkowników bezpośrednio o mnie, a nie artykule, pewnie w ogóle głosu bym nie zabierał. Nie sądzę, że mogę Pana jakoś zaskoczyć w kwestii AT, nigdy też nie próbowałem cwaniakować, czy kreować się na wielkiego znawcę tematu.

    I na koniec:
    „zapraszam raczej po prostu do rzeczowej dykusji. Na przykład o wspomnianych książkach. Bez wielkich słów o godności, dyplomach i doświadczeniach”. Jestem jak najbardziej za takim podejściem. Myślę, że szkoda słów, klawiatury i czasu na czcze gadanie.

    Przejdźmy zatem do dyskusji, może na razie w luźnej formie.
    Panie Tomaszu, czy nie odnośi Pan wrażenia, że niemal wszystkie dostępne na polskim rynku książki o tematyce analizy technicznej są pisane w bardzo podobny sposób. Opisywana jest pewna metoda, bądź zbiór metod, pokazywane są dobrze dobrane przykłady, gdzie te metody były skuteczne i w zasadzie tyle. Moim zdaniem takie podejście jest formą „mydlenia oczu”, że AT jest prosta i że wystarczy opanować kilka technik, aby zacząć zarabiać. (To również skłoniło mnie do napisania „niefortunnego” 🙂 artykułu do Akcjonariusza). Brakuje natomiast poruszenia kwestii fundamentalnych, jak wielkość otwieranej pozycji, zarządzanie kapitałem, prowadzenie pozycji po otwarciu, umiejętny trailing stop itp. A to moim zdaniem jest znacznie ważniejsze. W perspektywie tradingu zarządzanie pozycją, czy kapitałem jest kluczem do utrzymania się na rynku. Częśiowo informacje na tem temat można zdobyć w interneci, na blogach, czy różnego rodzaju szkoleniach i seminariach. Wymaga to jednak sporo czasu i samozaparcia. Moim zdaniem „polskie” pozycje pod tym względem leżą.

  12. Maxlubin

    Jeśli mogę coś wtrącić do dyskusji na temat książek, to z literaturą traktującą o AT jest podobnie jak z innymi książkami na temat „zarabiania”. A mianowicie:
    Ktoś wymyśla sobie jakiś sposób (na przykład genialny wskaźnik AT), który pozwala mu zarabiać przez rok, dwa lata i zdobyć uznanie. Kiedy metoda przestaje już się sprawdzać, to ów pomysłodawca pisze książkę na temat swojej cudownej metody, organizuje kursy, seminaria, etc czyli wyciąga ile się da i tak w kółko… „Panta rhei kai ouden menei” jak to mawiał starożytny klasyk…

  13. reptile

    No taki jest zamiar sponosoringu wszelakiego w branży finansowej … z tytułem wstępu:
    „I ty możesz narysować kreskę i zostać analitykiem technicznym rysując ich coraz więcej i częściej” 😀 z cyklu zostań profesjonalnym inwestorem, kreślarzem … czyli jest stół są zabawki.. a zabawa kosztuje tyle ile masz kapitału do stracenia :D:D
    Na nic więcej liczyć chyba nie można.

    PS. Teraz będę tym złym (krytykantem) 🙄

  14. exnergy

    Kiedy człowiek się prześpi, przespaceruje, czy też wyjdzie na świeże powietrze szybko zdaje sobie sprawę, że nie ma nic bardziej żenującego niż kłótnia w Internecie… 😉

  15. TS

    @GZ
    > POwiedzialbym ze to niegrzeczne, ale powiem, ze raczej swiadczy o słabosci argumentów.

    POwiedzmy sobie, że teraz żyjemy w „dzikim kraju” …

  16. gzalewski

    @ Mikołaj
    Dzieki, wlasnie o takie podejscie chodziło

  17. tomekxl

    Mam prośbę niech ten blog będzie o czymś, jest tyle miejsca w sieci na takie głupoty …

    tomekxl

  18. MLA

    przeczytalem ten zeskanowany tekst i nic naprawde w nim blednego nie widze. Jest dokladnie tak jak napisal w nim autor. Dziwi mnie ze stal sie on punktem zapalnym na tym blogu.
    Przeczytalem tez tezy autora tego bloga i tez ma racje ktore probuje oblec w madre slowka (nie wiem po co ? moze zeby pokazac sie wyzszym i madrzejszym).
    W gruncie rzeczy mowicie to samo tylko jestescie ludzmi dzialajacymi na roznych falach. Pewne teksty trzeba czytac i je czuc a nie tylko czytac literki. Jestescie ulepieni z innej gliny i stad ten konflikt.

  19. Rafał

    Tomaszowi skonczyły się tematy więc szuka ofiar nad którymi mógły sie poznęcać. w następnym wpisie pewnie znajdziemy biografię Mikołaja Kusiakowskiego- do jakiego przedszkola chodził i jak ten okres wpłynął na obecne jego uwarunkowania psychiczne 😉

  20. mwojciechowski

    @ Mikołaj
    Proponuję nie ograniczać się w dyskusji do polskich książek o AT. Wszedłem na maklerska.pl i znalazłem tam 3 pozycje polskich autorów w zakładce – AT.
    Chyba, że masz na myśli ksiązki o AT wydane po polsku. Rozumiem, że chciałbyś zobaczyć książkę, która bardzo szeroko opisuje jak używać AT, a właściwie jak stworzyć pełny system transakcyjny? Pytanie czy to nie za dużo na jedną książkę?

  21. Mikołaj Kusiakowski

    @mwojciechowski
    oczywiscie chodzilo o pozycje przetlumaczone, a nie polskich autorow.
    Jednak w przypadku anglojezycznych pozycji, sytuacja duzo lepiej nie wyglada. Jednak latwiej znalezc ciekawe zagadnienia w ksiazkach nie publikowanych w Polsce. Pod tym wzgledem slabo u nas.

    Nawiazujac do drugiej czesci Twojej wypowiedzi, jasne, ze nie licze, ze ukaze sie ksiazka opsisujaca od A do Z jak uzywac AT. To niemozliwe 🙂 Uwazam jednak, ze w wiekszosci przypadkow autorzy ida na latwizne i ograniczaja sie do waskiego fragmentu AT, stwarzajac czytelnikowi pewnego rodzaju iluzje, ze ta wiedza moze wystarczyc do zarabiania. (mysle, ze wiele osob na poczatku swojej eduakcji z AT padla ofiara tego typu publikacji). Z takim stanem rzeczy trzeba sie chyba pogodzic, bo tak naprawde nauczenie sie AT tylko z ksiazek, to rowniez iluzja. Duzo wiecej korzysyci moze przyniesc blog, jak chociazby ten bossowy, no i oczywiscie praktyka 🙂
    Mysle jednak, ze dobra polskojezyczna pozycja o szeroko pojetym zarzadzaniu kapitalem cieszylaby sie powodzeniem. Czegos takiego brakuje.

  22. mwojciechowski

    @Mikołaj
    Co do polskiego rynku to jest to zwykły problem skali. Wydanie dobrej książki dot. tak szczegółowego zagadnienia jak zarządzanie kapitałem po polsku zwyczajnie się nie opłaca. Ile osób ją kupi? 100?
    Nakłady książek giełdowych liczone są raczej w setkach, a nie w tysiącach ;(
    Dlatego wydawane są raczej książki, które mają szanse zainteresować szerszą grupę.
    Z drugiej strony, uwierz mi, że ludzie szukają prostych metod, które dadzą im łatwo i szybko zarobić. Zwyczajnie nam się nie chce czytać, analizować, zastanawiać się. Trochę jak z analitykami pokazywanymi w TV. Niby nikt im nie wierzy, na forach nie zostawia się na nich suchej nitki ale „wszyscy” ich oglądają. Fenomen programu „Giełda dla opornych” (wzrosty na spółkach tam przedstawianych) pokazuje czego szuka „przeciętny” inwestor.

  23. Mikołaj Kusiakowski

    @mwojciechowski
    „Z drugiej strony, uwierz mi, że ludzie szukają prostych metod, które dadzą im łatwo i szybko zarobić. Zwyczajnie nam się nie chce czytać, analizować, zastanawiać się.” – dlatego też ich autorzy idą na łątwiznę. Tylko czy szukanie drogi na skróty to dobra metoda?

  24. mwojciechowski

    @Mikołaj
    Mam nadzieję, że formuła blogów (pójścia trudniejszą drogą) odpowiada na Twoje pytanie.
    Na ile przekonuje ona inwestorów? To już pozostaje pytaniem retorycznym.

  25. Bartolomeush

    @Mikołaj Kusiakowski
    Pisze Pan o początkujących inwestorach, jako ofiarach publikacji, w których stwarza się iluzję wiedzy wystarczającej do zarabiania pieniędzy. Co zatem należy powiedzieć o nowicjuszu, który padł „ofiarą” przeczytania Pańskiego artykułu? Skoro nie da się ważnych rzeczy zawrzeć w tak krótkim tekście, może lepiej było napisać o pogodzie, zamiast mieszać tym „zielonym, jak ich Pan nazwał, w głowach.

    Nie zgadzam się na nazwanie Pańskiej publikacji uproszczeniem. Moim zdaniem to zakrzywienie – nie napisał Pan artykułu czym AT jest, opierając się na jakichś założeniach, tak, aby łatwiej było zrozumieć myśl przewodnią, tylko opowiadanie czym AT być może jest wg. wyobrażenia osoby, która dopiero zaczyna zdobywanie wiedzy (czyli potencjalnego czytelnika). Jaki jest tego sens? OK, ktoś Panu za to zapłacił, przyjął do druku, dla mnie nie jest to problemem. Proszę się jednak nie dziwić, że spotyka się to potem z krytyką osób, którym zależy na edukacji uczestników rynku (sam Pan zresztą, pisząc o słabych publikacjach, narzeka na niski poziom tejże).

  26. Mikołaj Kusiakowski

    @Bartolomeush
    „Co zatem należy powiedzieć o nowicjuszu, który padł “ofiarą” przeczytania Pańskiego artykułu?” – z pewnością nikt nie zbankrutował, a zachęta do poświęcenia czasu na naukę i zdobywanie doświadczenia, to chyba nic złego?

    „Nie zgadzam się na nazwanie Pańskiej publikacji uproszczeniem. Moim zdaniem to zakrzywienie – nie napisał Pan artykułu czym AT jest…” – nie przypominam sobie, aby artykuł dotyczył tego czym jest AT. Po co zatem o tym miałem pisać?

  27. kathay (Post autora)

    @MK
    Nie jestem zwolennikiem naginania rzeczywistości dla różnych grup zaawansowania, nawet ilość znaków czy prośba ze strony M.M. nie tłumaczy daleko idących uproszczeń.
    Swój pogląd już wypisałem – zarabianie wg AT nie jest funkcją ilości poświęconego czasu. Gdyby tak było grupa zarabiających rosłaby nieprzerwanie wraz z dorastaniem samej giełdy. Jest natomiast wiele innych czynników decydujących w dużo większym stopniu i o nich piszę. Nie ma znaczenia co publikuje SII, dla mnie ma znaczenie co wyniosą czytelnicy blogów BOSSA.
    Książki o AT są tak dobre jak czytający je i ich zdolność weryfikowania. Uczą AT a nie zarabiania i tutaj nie idę na kompromisy. Wolę dyskutować o faktach lub naginaniu ich dla celów publicystycznych – nadal chciałbym usłyszeć w której autor stawia na monopol swojej metody albo nie wspomina nic o ryzyku.

  28. MrT

    Szczerze, to dużo, dużo więcej przydatnego know-how wniósł wywiad z Dawcą Kapitału niż ten artykuł z SII o AT. Jako, że jestem wzrokowcem zawsze preferowałem AT klasyczną, formacje i zmiany cen wyrażone wykresem. W pewnym momencie zacząłęm sobie powtarzać, że zawsze 1 formacja może przejśc w drugą, na wyższym interwale może tworzyć się jeszcze inna, a ostatecznie zamiast dłuższego ruchu w jedną ze stron w wyniku realizacji formacji, może nastąpić fałszywe wybicie, z przejściem do boczniaka. Co mi po AT w takich sytuacjach ? Wstarczy świadomość, że najbliższe kolejne 7 transakcji może być wtopą. Gram na wybicie z RGR a rynek może mną potem szarpać w każdą ze stron. Co robię, gdzie wychodzę, gdzie robię kontrę, czy robię kontrę ? Czy to jest też AT ?

    Czy opinia na temat skuteczności AT wśród nowicjuszy powstaje na bazie zagarnia na RGR i straty w takiej sytuacji więcej niż 10% kapitału ? Coś mi się wydaje, że przez pryzmat takich zdarzeń często ocenia się AT.

  29. lesserwisser

    Szczerze mówiąc czytam i czytam i trudno mi zrozumieć większość zarzutów pod adresem inkryminowanego artykułu w SII i jego autora, który zresztą całkiem sensownie się do nich ustosunkował.

    Ogólne przesłanie jest generalnie poprawne (nie ma letko i nie ma dróg na skróty), choć pewne akcenty powinny być może położone inaczej lub bardziej wyraźnie. Tłumaczyć to może ograniczona ilość dostępnego miejsca oraz docelowy target czytelniczy.

    Wprawdzie, z założenia, AT nie jest sposobem/metodą na zarabianie pieniędzy na rynku tylko bardziej narzędziem mogącym pomóc w takim zarabianiu, jednakże w praktyce jest zazwyczaj traktowana właśnie jako taki sposób zarabiania. Dlatego też ten pewien skrót myślowy , wybaczam autorowi gdyż, moim zdaniem, nie wypacza chyba on aż tak samej istoty artykułu.

    Może i warto było uwypuklić wyraźniej, że posługiwanie się AT, rozumianej jako prognozowanie rynku, jest trochę inne w typowym inwestowaniu (raczej pasywnym) a trochę inne a aktywnym tradingu, wiążącym się z bieżącym zarządzaniem pozycjami i zarządzaniem posiadanym kapitałem. Ale to dużo trudniejszy i bardziej złożony temat.

    Faktem jest, że książki o AT uczą At a nie zarabiania, natomiast zarabianie wg AT jest nie jest chyba funkcją ilości poświęconego jej czasu. Jest generalną prawdą, że im więcej czasu czemuś poświęcimy tym potencjalnie lepsi w tym będziemy, choć oczywiście zawsze mogą być niechlubne wyjątki.

    By mniej przygotowani czytający zarówno artykuł i polemikę łatwiej zrozumieli na czym, moim zdaniem, zasadzają się różnice poglądów posłużę się prostym ale obrazowym porównaniem do zarabiania na procederze włamywania, niby dość odległym jednak chyba dobrze ilustrującym problem.

    otóż dwaj włamywacze stosują w swoim arsenale dwa różne narzędzia, jeden łom a drugi wytrych. Pierwszy tak zwaną metodą na rympał ( to jest sforsowaniem siłowym) może wyważyć drzwi, wybić okno czy ogłuszyć strażnika, ale jego możliwości skutecznej realizacji założonego celu są ograniczone, właśnie przez wybór nie najlepszego narzędzia.

    Drugi zaś, umiejący posługiwać się wytrychem, ma dużo większe pole do popisu i znacznie większe szanse na skuteczny skok, z uwagi na lepszy wybór narzędzia, z całego instrumentarium dostępnego w tym fachu. Jeśli jest dobrym remiechą to wszystkie drzwi stoją przed nim otworem.

    Może temu pierwszemu nie chciało się zgłębiać tajniki sztuki posługiwania się wytrychem, może była dla niego za trudna, albo po prostu wolał iść na łatwiznę i wystarczyła mu pozorna skuteczność łomowania i rajcowały emocje z nią związane.

    A może też spróbował posłużyć się wytrychem bo mu się to wydawało bardzo łatwe i proste (analogia do AT) , wystarczy przecież włożyć w dziurkę i przekręcić (a przecież każdy potrafi posługiwać się kluczem). Tylko mu jakoś nie wyszło więc stwierdził że jest to poprostu nieskuteczny sposób, nieodpowiednie narzędzie, więc zniechęcił się do posługiwania wytrychem i przerzucił na bardziej efektywny łom.

  30. exnergy

    MrT – to byl wywiad z Dawcą_Prowizji

Skomentuj Maxlubin Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *