Wpis poniższy powstał w oparciu o raporty analityczne: Agencji Standard & Poor oraz Dalbar Inc.
Pojęcie ?timing” wkroczyło z hukiem roztrzaskiwanych drzwi do świata funduszy inwestycyjnych na fali ostatniego kryzysu, zastępując dotychczasowe ?Buy & Hold” (Kup i Trzymaj). Znawcy giełdy i rynków finansowych coraz głośniej namawiają do bardziej elastycznego podejścia w kierunku inwestycji. To, co sprawia jednak sporo trudności nawet zawodowcom, w przypadku Kowalskiego może okazać się kolejnym słonym podatkiem od marzeń.
Celem wyjaśnienia: timing to działanie polegające na zmianie kierunku inwestycji w zależności od koniunktury rynkowej. W przypadku funduszy akcyjnych mogłoby więc oznaczać sprzedaż jednostek uczestnictwa przed kolejną bessą (z ewentualną zamianą ich na te inwestowane w papiery dłużne) lub odczekanie do momentu ponownego zakupu z chwilą zakończenia dekoniunktury.
Jeśli ktoś właśnie usłyszał syreni śpiew w oddali to prawdopodobnie nie jest to złudzenie… Timing to jest właśnie to działanie, które w nieustannym stresie i pocie czoła dokonują zarządzający powierzonymi kapitałami. I za które otrzymują prowizje od wdzięcznych, najczęściej słabo orientujących się w niuansach giełdy klientów. Jak nazwać ?poprawianie” wyników owych zarządzających, bo przecież nie wyrazem nieufności ? Powiedzmy, że swego rodzaju ?optymalizacją” ich osiągnięć, to brzmi lepiej. Oni odwalają czarną robotę wybierając najlepsze spółki i składając na nie setki zleceń wznoszących kursy, my odciążamy ich sumienie w czasie bessy. Przeciętny klient dysponuje w tym celu dość wyrafinowanymi narzędziami – inteligencją, instynktem, intuicją, przeczuciem lub w ostateczności proroczym snem. Użytecznymi podpowiedziami zwykle chętnie służą wówczas media, panie w okienku sprzedające udziały i produkty inwestycyjne, taksówkarz do spółki z fryzjerem, w ostateczności lepiej poinformowany sąsiad. Być może brzmi to jak ironia, w sporej części przypadków tak wygląda jednak realność… Choć jest to również wykonalne w sposób nieco bardziej zorganizowany, za pomocą bardziej ?naukowych” analiz, wymagających niestety wiedzy i doświadczenia.
Postawiłem sobie za zadanie dotarcie do szacunkowych danych, przybliżających skutki potencjalnych działań ?optymalizujących”. Informacje tego typu, dostępne w USA, nie są może wiernym odwzorowaniem tego co może zdarzyć się u nas, pokazują jednak pewne trendy.
O raporcie Agencji Standard & Poor piszę cyklicznie na blogach, raport za ostatni rok zamieszczałem w tym wpisie. Żeby nie cytować go ponownie, odniosę się tylko do jego zasadniczego wniosku:
w zależności od koniunktury, wielkości instytucji i powierzonych kapitałów, wyboru strategii inwestycyjnej czy kompetencji zarządzających, mniej więcej 60% do 90% funduszy akcyjnych swoimi wynikami nie jest w stanie w długim okresie pobić osiągnięć benchmarku czyli pasywnej inwestycji, polegającej po prostu na zakupie indeksu szerokiego rynku. Można by więc pokusić się albo o wybór tych funduszy, które tę konkurencję wygrywają, bądź też o wspomniany timing lub też dokonanie dywersyfikacji, która da pewne prawdopodobieństwo zahaczenia o liderów tej branży.
W zakresie timingu właśnie, pomocą służy coroczny raport firmy Dalbar, która od 15 lat monitoruje rynek brokerów i powierników. Podstawą ich modeli są dane zbierane przez ICI (Investment Company Institute), zrzeszenie funduszy, które gromadzi m.in. informacje na temat wpływów i odpływów kapitałów klientów indywidualnych. Wnioski są jedynie szacunkowe ale oddają pewne proporcje.
– w ciągu 20 lat do 31.12.2008 indeks S&P rósł średnio rocznie o 8,35%, indeks obligacji (Barclays Aggregate Bond Index) o 7, 43%, inflacja 2,89%
– w tym samym czasie klient funduszy akcyjnych zarobił rocznie średnio 1,87% (!!!), funduszy obligacji 0,77%, mieszanych 1,67%
– średni okres utrzymywania przez klienta jednostek funduszy akcyjnych zmieniał się w tym czasie od 2,68 roku, przez 4,21 lat, do 3,11 wyliczone w 2008 r. ; nieco krócej bo 2,69 roku (odczyt z 2008) inwestowano w fundusze akcyjne, i najbardziej cierpliwie bo 3,4 roku w mieszanych
– najwięcej umorzeń jednostek funduszy akcyjnych następowało oczywiście w dołkach koniunktury giełdowej, największe wpływy pokrywały się ze szczytami notowań akcji
– inwestor, który przez 20 lat sam kupowałby indeks metodą DCA (Dollar Cost Averaging), opisywaną przeze mnie wcześniej kilkakrotnie, mógłby liczyć na przyrost kapitału o 2,7% rocznie (80% więcej niż średni klient funduszy akcji)
Powód tych dysproporcji jest w zasadzie jeden – timing. Klienci, którzy przerzucali kapitały do i od lub między funduszami, przyczynili się do tak sporego rozziewu pomiędzy rzeczywistymi zyskami a możliwymi do osiągnięcia w procesie długoterminowej inwestycji w fundusze lub sam indeks rynku. To nie przemawia jeszcze przeciw timingowi, to przemawia raczej za rozwagą…
–Kat–
5 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
„(…) mniej więcej 60% do 90% funduszy akcyjnych swoimi wynikami nie jest w stanie w długim okresie pobić osiągnięć benchmarku czyli pasywnej inwestycji, polegającej po prostu na zakupie indeksu szerokiego rynku.”
To nie ma znaczenia. Racją istnienia funduszy jest zmotywowanie przeciętnego oszczędzającego do nie-przejadania pieniędzy. Błędem marketingowców jest przedstawianie funduszy jako maszynek do zarabiania zamiast zwykłej (no, trochę lepszej) „świnki-skarbonki”. A zakup indeksu szerokiego rynku jest dla „kowalskiego” niemożliwy.
Królem i propagatorem pojęcia timingu był swego czasu w Polsce Robert Nejman……:)
?(?) mniej więcej 60% do 90% funduszy akcyjnych swoimi wynikami nie jest w stanie w długim okresie pobić osiągnięć benchmarku”
Czy chodzi jedynie o stopę zwrotu?
A co z miarą ryzyka? Może fundusze mniej zarabiają bo mniej tracą niż indeks?
Zna Pan jakieś badania uwzględniające ten aspekt?
Czy „klient funduszy akcyjnych zarobił rocznie średnio 1,87%” oznacza średnioroczną stopę zwrotu ze średniego funduszu?
NIe bardzo również rozumiem Pańskiego ostatniego akapitu?
Rozziew wynika z timingu? A może również na rynku funduszy działa reguła PAreto – 20% funduszy zgarnia 80% zysków. I wszyscy liczą na to, że trafią właśnie do tych 20% geniuszy 😉
Funduszowy timing czyli zwiększy sie odchylenie standardowe funduszy i gigantycznie wzrośnie procent upadłych FI wzgledem obecnych realiów czyli przygód ala OPERA TFI będzie więcej.
Bla,bla bla….
Chyba jest jeszcze gorzej bo przecież jakieś dywidendy spływały oprócz samego wzrostu SP500.