Inwestowanie indeksowe nie brzmi sexy mimo, że statystycznie jest długoterminowo rozwiązaniem efektywniejszym niż powierzenie kapitału funduszowi, jak pokazał raport wspomniany w poprzednim wpisie. Czy kogoś zdziwi, że nawet 30% zarządzanych przez instytucje, powierzonych kapitałów, na rynkach akcji w USA, jest po prostu indeksowanych?
Inwestycja indeksowa to w najprostszym wydaniu dokładna replikacja we własnym portfelu zawartości akcji, tworzących dowolny indeks giełdowy, wraz z odwzorowaniem ich wagi. W chwili obecnej można to zrobić choćby w biurze maklerskim BOŚ dosłownie jednym przyciskiem jeśli chodzi o pełen koszyk naśladujący WIG20. Na dużą skalę i w wieloletniej perspektywie trwania takiej inwestycji koszty są niewielkie gdyż ponosi się je tylko jednorazowo przy zakupie i sprzedaży. Koszty owe można istotnie zredukować do nieistotnej wielkości przez zakup derywatów typu: ETF-y i kontrakty na różnice (CFD) albo certyfikaty strukturyzowane i jednostki indeksowe dostępne na GPW, po nawet takie instrumenty jak opcje i kontrakty terminowe. Posiadanie akcji wymaga wprawdzie nieco aktywniejszego zarządzania takim portfelem (rebalancing – dopasowanie ilościowe do zmieniającej się zwartości indeksu) ale daje w zamian przywilej odbierania dywidend.
Całą czarną robotę rebalancingu i redukcji kosztów nabycia/zbycia akcji oferują jednak nieobecne u nas fundusze indeksowe. Ponieważ nie wymagają one utrzymywania części drogiego personelu typu dział analiz, zakupów dokonuje komputer przy użyciu tzw. program trading a koszty transakcyjne są niewielkie, stąd stać ich na pobieranie od klienta prowizji kilkakrotnie niższych niż w przypadku klasycznych funduszy inwestycyjnych. Sięgają one w USA poziomu 0,2%, a to właśnie prowizje są głównym winowajcą osiągania przez fundusze akcyjne wyników poniżej średniej rynku.
Czy ktoś wie co łączy słynne nazwiska Fama, French, Scholes, Merton, Ibbotson? Brzmi trochę jak pierwsza piątka którejś z drużyn w NBA a tak zupełnie serio to część rady dyrektorów bardzo popularnego w Ameryce funduszu indeksowego DFA (Dimensional Fund Advisors, http://www.dfaus.com/ ). W ich dyspozycji pozostaje obecnie ok. 140 miliardów dolarów a od bogactwa dostępnych produktów indeksowych aż tłok. Co ciekawe, fundusz potrafi osiągnąć zyski nawet przekraczające sam indeks, który naśladuje, i to nie tylko z racji pobierania dywidend. Ekstra profity to primo – dodatkowe prowizje za pożyczanie akcji pod krótką sprzedaż, secundo – triki, dzięki którym przy wymianie akcji w indeksie potrafią zaoszczędzić jakieś drobne zaskórniaki.
Ale część panów ze wspomnianej piątki zasłużyła się w historii finansów jeszcze czymś, co powoduje , że nie znaleźli się tam tylko ze względów marketingowych – to właśnie oni stworzyli podwaliny Hipotezy Efektywnego Rynku (HER), której dalszą konsekwencją jest właśnie ?index investing”. HER zakłada przecież, że ceny aktywów finansowych uwzględniają już wszystkie dostępne informacje i że w długim terminie nie jest możliwe pobicie rynku (a więc indeksu) za pomocą A.T. czy nawet informacji niejawnych, co najwyżej tylko przy odrobinie szczęścia. Skoro nie da się z rynkiem wygrać trzeba się z nim zaprzyjaźnić. W ten oto sposób w 1971 roku po raz pierwszy fundusz emerytalny Samsonite stworzył pionierski portfel indeksowy, a pierwszy duży fundusz indeksowy powołał Wells Fargo Bank 2 lata później.
Zalety są oczywiste – mamy szanse wygrać z grupą ok. 70-80 % zarządzających aktywnie akcjami profesjonalistów i to bez kombinowania, analizowania, ślęczenia nad strategiami i raportami; możemy całkiem szeroko się zdywersyfikować, jest cała masa instrumentów indeksujących innych niż szerokie indeksy finansowe – branżowe, sektorowe, towarowe czy nieruchomościowe, coraz szerzej dostępne na GPW. Dlaczego nie ma natomiast funduszy indeksowych w Polsce? Podejrzenia są takie, że nie opłaca się pracować za taką prowizję. A być może również dlatego, że nasz rynek jest jeszcze uznawany za nieefektywny a więc idzie z niego łatwiej zedrzeć tzw. alfa czyli premię stanowiącą dodatkowy zysk ponad benchmark (czyli ponad indeks w przypadku akcji)
Standard & Poor publikuje takie zestawienia nie bez powodu – wyedukowany w ten sposób inwestor będzie szukał porad jak efektywnie wybrać fundusz z puli tych lepszych od średniej rynkowej albo podpowiedzi jak racjonalniej radzić sobie z ryzykiem. Bo fundusze w sensie statystycznym mają jedną zaletę, o której nie wspomina raport – niższą zmienność wyników finansowych a więc teoretycznie mniejsze ryzyko. Cóż jednak klientowi po tym, że fundusz spadł tylko o 50% gdy cały rynek o 70%? Tego typu obsunięcia są trudne do zaakceptowania nawet mnie, od 10 lat tłukącym derywaty, co dopiero klientom mającym pierwszy kontakt z giełdą. Ich psychika jest z jednej strony wykręcona przez mało rzetelne reklamy a z drugiej – ufnością w profesjonalizm, wiedzę i wysokie umiejętności zarządzających (tu powinna być pewnie minuta milczenia..).. Nawet ucząc się, jak samemu zrobić sobie fundusz indeksowany, w momencie dekoniunktury i tak psychicznie większość nie wytrzyma tego nieprzyjemnego momentu gdy po 3 latach ich inwestycja spada od 200% zysku do zera. I tu zaczyna się coś co tu bywający już dobrze znają – kombinowanie z timingiem 🙂 Nic straconego- jeśli ktoś ma potrzebę timingu i chciałby jednocześnie spróbować indeksowania, to proponuję najprostszy z najsensowniejszych sposobów – opisaną wcześniej na blogu tutaj i tutaj technikę DCA. Ewentualnie małe pranie mózgu, które przedstawię w kolejnym wejściu 🙂
–*Kathay*–
12 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
KATHAYowanie indeksów 😛
Z mojej obserwacji wynika że ani indeks ani uśrednianie nie dadzą powodów do satysfakcji tylko są pewnym rozczarowaniem.
Indeks potrafi stać w miejscu lub nawet spadać przez 20 lat. Czy to jest strategia godna polecenia – na pewno nie.
Uśrednianie jest dobre ale tylko do czasu gdy nie skończyły się rezerwy na dodatkowe zakupy.Kto ma nieograniczone rezerwy ?
Jest jeszcze strategia stworzenia własnego indeksu ,który bije na głowę oryginalny indeks np.2X.Nad tym warto się schylić /
A gdzie w Bossie mozna wejsc na koszyk nasladujacy WIG20?
Inwestowanie w indeks ma sens, dopoki jacys analitycy (oplacani oczywiscie przez kogos innego, np TFI twojego sasiada) pilnuja, zeby cena akcji byla zblizona do jej wartosci, nazwijmy to, ‚godziwej’. Gdy nagle wszyscy uwierza ze fundusze indeksowe sa Nowym Wspanialym Rozwiazaniem, a analitycy nie sa do niczego potrzebni, to bedzie oznaczalo, ze….. znowu oplaca sie analizowac spolki 😉 bo rynek bedzie przeplacal za spolki z indeksu, a niedocenial tych z poza niego.
Inflacja w ostatnich 10 lata łącznie ponad 43%. WIG20 tyle samo 🙂
Tak się składa, że przebadałem stopy zwrotu rodzimych funduszy akcji uniwersalnych (w latach 1998 – 2007). Wyniki można uznać za podobne do tych z raportu S&P.
Procent funduszy jakie pokonuje WIG w roku:
1998 – 80%
1999 – 78%
2000 – 33%
2001 – 0%
2002 – 58%
2003 – 86%
2004 – 80%
2005 – 94%
2006 – 56%
2007 – 63%
W przypadku skumulowanych stóp zwrotu też wygląda to dość „korzystnie” dla WIGu.
@kysiek
Koszyka naśladującego WIG20 nie ma, ale można go sobie stworzyć. W NOL3 np. jest zakładka WIG20 – są tam instrumenty z grup C1 i C2 (Akcje – ciągłe WIG20 – 1 i 2 grupa). Sam koszyk ze zleceniami można sobie przygotowac np. na rachunku w opcji Zlecenia->Koszyk zleceń (koszyk może być wczytany także z pliku).
@humulus
W kwestii uściślenia.
„Procent funduszy jakie pokonuje WIG w roku” należy czytać jako „Procent funduszy, które przegrywają z WIG-iem”?
Pamiętaj jednak o tzw. efekcie przeżycia. Z indeksów wypadają spółki, które zbankrutowały. Wypadają dość bezboleśnie. W portfelu funduszy
takie spółki zostają „na wieczność”.
@mwojciechowski
Efekt przezycia tyczy sie takze funduszy – czesc z nich z uwagi na tragiczne wyniki jest zamykana (lub u nas raczej przebrandowywana) i nie da sie porownac w dluzszym czasie ich performance vs. WIG20
@noone
Tylko, że fundusze, które upadły da się łatwiej uwzględnić w statystyce – one nie pokonały WIG’u i wpadają do koszyka „gorsze od indeksu” 😉
Choć jak widzę humulus nie uwzględniał ich w swoich wyliczeniach.
@kysiek
Odnosząc się do wypowiedzi Kathaya:
„W chwili obecnej można to zrobić choćby w biurze maklerskim BOŚ dosłownie jednym przyciskiem jeśli chodzi o pełen koszyk naśladujący WIG20”
to oprócz rozwiązań o których pisał Andrzej (zlecenia koszykowe mamy od 2000 roku), można po prostu kupić certyfikat
UCW20AOPEN.
@mwojciechowski
>?Procent funduszy jakie pokonuje WIG w roku? należy czytać jako ?Procent funduszy, które >przegrywają z WIG-iem??
Tak.
A tu zestawienie stóp zwrotu indeksu WIG i średniej dla funduszy
Rok rWIG r średnia dla funduszy rWIG minus średnia
1998 -12,80% -11,83% -0,97%
1999 41,30% 32,97% 8,33%
2000 -1,30% 5,22% -6,52%
2001 -22,00% -13,21% -8,79%
2002 3,20% 1,55% 1,65%
2003 44,92% 36,92% 8,00%
2004 27,94% 22,98% 4,96%
2005 33,66% 23,48% 10,18%
2006 41,60% 41,49% 0,11%
2007 10,39% 8,89% 1,50%
P.S. Kiedy następne wykłady i konkursik w Krakowie Panie Michale? Bon BOsiA się przydaje, dzięki 🙂