Pierwotnie miała zostać wysłana bezpośrednio do redakcji „Polityki”, z różnych względów utknęła na dysku. Jest niezbędna przynajmniej z jednego powodu – kiedy wiedza o ekonomii niekoniecznie idzie w parze z wiedzą o podskórnych mechanizmach działania giełdy, tworzą się w rezultacie płytkie schematy, dalekie od rzeczywistości. Niebezpieczne jeśli prezentowane w opiniotwórczych mediach.
Nawiązuję do artykułu „Gra na nerwach” z 9 września 2008 opublikowanego na łamach „Polityki”:
http://www.polityka.pl/gra-na-nerwach/Lead33,1091,267488,18/
Autor bez ceregieli wykłada nam swoją hipotezę, w której przyczyną tłumaczącą wszystkie spadki, bessy i straty kapitału w procesie giełdowego inwestowania jest nie kto inny jak indywidualni inwestorzy, którzy sami sobie i innym (niewinnym) zgotowali ten los. Niewinni to światli, sprawni i racjonalni profesjonaliści – menadżerowie zarządzania i kierujący funduszami. W tej konwencji zabrakło mi tylko „grande finale” a więc prostej recepty na rozwiązanie tego problemu: zakazujemy szkodnikom bezpośredniego nabywania akcji albo przynajmniej sprzedawania ich w momencie gdy rynek próbuje spadać a dodatkowo do pewnego stopnia ubezwłasnowalniamy ich w procesie decydowania kiedy umorzyć nabyte jednostki funduszy. Ponieważ jednak pozostanie problem inwestorów z zagranicy dlatego wprowadzamy giełdową i gospodarczą autarkię. Wówczas ceny idealnie oddawać będą rzeczywistą wartość spółek a derywaty finansowe nie będą do niczego potrzebne. Niestety, nawet w utopii taki model by nie przeżył, a w Polsce szczególnie, więc chcąc nie chcąc trzeba się zgodzić by to ogon machał psem.
Ciemna masa nie potrafi jednak ani analizować poprawnie tych strzępków informacji, które posiada ani oszacować ryzyka inwestycji, kieruje się wyłącznie emocjami, odruchami stadnymi i prymitywną chęcią zysku. Ekonomista z bogatym dorobkiem i tytułami ma na to prostą radę: „inwestujcie” drodzy klienci warszawskiego parkietu a nie „grajcie”! Nie ma to tamto, jakże światła i genialna w swej prostocie porada !
A co znaczy inwestować ? Biorąc za dobrą monetę wszystkie superlatywy, skierowane w tekście pod adresem profesjonalistów, wystarczy ich naśladować, a więc: próbujcie wpływać na zarządzanie firmą, uczestniczcie w walnych zgromadzeniach, negocjujcie ceny nabycia akcji, rzetelnie weryfikujcie stany aktywów, dzielcie dywidendy, wyłączcie emocje i nie bójcie się, kiedy największa potęga finansowa świata obraca się w gruzy dzięki „racjonalnym” profesjonalistom – wszak nie może to mieć żadnego wpływu na naszą, tytanową w swych podstawach gospodarkę. W najgorszym razie powierzcie swe kapitały funduszom, które z tego rodzaju przeciwnościami radzą sobie bez problemów. Wprawdzie najlepiej wychodzi im produkcja reklamówek ale wystarczy dać im cierpliwie kilka lat i każdorazowe straty zostaną odrobione. Wszak w okresie hossy ceny waszych udziałów w funduszach będą rosły!
Warunkiem dodatkowym ale nieodzownym, i tu nie wypada nawet oponować, jest wywalenie na zbity pysk albo przynajmniej uciszenie całej tej armii darmozjadów, którzy zwą się analitykami. Nie dość, że sami pozorują posiadanie jakiejś tajemnej wiedzy i nie potrafią w miarę trafnie przewidywać przyszłych kursów to jeszcze wciskają nam podpatrzoną w internecie i przemieloną na strzępy wiedzę z drugiej ręki.
I ostatnie choć nie najgorsze – nie dajcie się zwieść złudnemu działaniu komputerowych programów i czarnej magii, którą dla pozoru zwą „analizą techniczną”. Że stosują je największe oraz najbardziej zyskowne na świecie fundusze wysokiego ryzyka i zarządzający powierzonymi rachunkami, dealerzy potężnych banków obracających walutami, kilku z prominentnych inwestorów na liście najbogatszych Forbesa czy stratedzy doradzający potężnym instytucjom finansowym? I że akademicy całego świata coraz to odkrywają kolejne nieefektywności, pozwalające tego typu metody stosować a uczelnie biznesu wprowadzają je do programów nauczania? Drodzy klienci GPW, Ludwiku Dorn i ty Sabo, nie idźcie tą drogą ! Bo choć nawet my, ekonomiści, nie potrafimy jeszcze przewidzieć tak wielu zdarzeń i nadal tkwimy w epoce Hipotezy Rynku Efektywnego to nadal próbujemy wmawiać światu, że znamy najlepsze teorie na długoterminowe zarabianie powyżej średniej rynkowej, której większości funduszy nie udaje się nigdy pobić.
–*Kathay*–
12 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Orłowski jak Aznan:)
Banały i płycizna merytoryczna.
Wierszówka rulez!
Szkoda podejmować polemikę.
"Obecnie wystarczy wejść na fora internetowe, aby przekonać się, że wielu drobnych inwestorów nauczyło się korzystać z prostych programików komputerowych, które na podstawie analizy trendów cenowych z przeszłości pozwalają rzekomo prognozować przyszłe zmiany cen (jest to tzw. analiza techniczna cen akcji, prowadzona bez uwzględnienia sytuacji finansowej spółek). Z wiarą w analizę techniczną (i wiążące się z nią tajemniczo i mądrze brzmiące nazwy: fale Eliotta, formacje potrójnego szczytu, poziomy zniesienia Fibonacciego) jest jak z czarną magią ? albo się w nią wierzy bez zastrzeżeń, albo się ją wyśmiewa. Kto wierzy, ten jest gotów rozszarpać na strzępy krytyków i uznać, że niepowodzenie w prognozowaniu wynika wyłącznie z oszustw, które popełnili spekulanci."
Nie zdziwiłbym się, gdyby prof. Orłowski spróbowal napisać coś na temat instalacji hydraulicznej w małym domku.
Tam też natknąłby się na tajemnicze i mądrze brzmiąco nazwy :"ferszlus trzeba roztrajbować", "droselklapa tandetnie zblindowana i ryksztosuje", " pufer trzeba lochować, czyli dać mu szprajc, żeby tender udychtować".
Możemy strzelać focha, że W. Orłowski nieomal wprost wyśmiewa (uwielbianą przez amatorów tego bloga) analizę techniczną. Ale moim zdaniem napisał bardzo dobry artykuł.
Przede wszystkim trafnie opisał mechanizmy, które rządzą naszą giełdą. Po pierwsze emocje, a po drugie zagranica. Ale czy z tego wynika, że należy wyrzucić analizę fundamentalną do kosza i polegać tylko na AT?
Byłoby dalece nieodpowiedzialne, gdyby W. Orłowski zachęcał do korzystania z AT, albo sugerował, że w "grze" (w przeciwieńśtwie do "inwestowania") nie ma niczego złego. Większość czytelników, którzy postanowiliby spróbować analizy technicznej lub inwestowania w krótkim terminie po takiej zachęcie, zabrałaby się do tego w sposób nieodpowiedni. Zazwyczaj wygląda to tak, że świeżo upieczony inwestor ulega zachwytowi i zaczyna inwestować korzystając z AT wtedy, kiedy akurat ma wolną w chwilę w pracy, np. między spotkaniami. Nie dość, że rozprasza go to od jego obowiązków w pracy, to jeszcze w czasie spotkania okazuje się, że rynek poszedł w zupełnie nieoczekiwaną stronę i jego "genialne" krótkie pozycje doprowadziły go nieomal do bankructwa (gdyż, naturalnie, inwestor-entuzjasta musi wystartować od razu 5 kontraktami, bo tylko leszcze zajmują pozycje na 2 kontrakty).
Gdyby W. Orłowski napisał: "korzystajcie z analizy technicznej", ale róbcie to konsekwentnie, z rozwagą, po przeczytaniu takich a takich książek i świadomi konsekwencji – ponownie, większość zainteresowanych czytelników uznałaby, że przecież są rozważni, więc nie muszą czytać "jakichśtam" książek.
Gdyby W. Orłowski napisał: "korzystajcie z analizy technicznej", ale nie lewarujcie zbytnio, to znów większość entuzjastów krótkoterminowych inwestycji pomyśli – "Orłowski tak tylko się zabezpiecza, ale żeby osiągnąć dobre wyniki, to trzeba się lewarować".
I tak dalej.
Ja rozumiem jego rekomendację następująco: inwestujcie długoterminowo, bez emocji, nie podążajcie za stadem i nie kupujcie w szczycie hossy. Przecież to jest idealna rada do prezentowania w opiniotwórczych mediach!
Pozdrawiam
@ Deol
Chyba nie rozumiem. To zmaczy rozumiem, gdyby bylo tak jak piszesz w dwoch akapitach, czyli Orłowski przedstawilby rzetelnie sposoby dzialania na gieldzie (i granie i inwestowanie). Tu nie mialby sobie nic do zarzucenia. Tymczasem sugerujesz ze nie powinien tego robic, bo i tak go nie posluchają. No wybacz, to cala chocby dzialalnosc blogowa, czy edukacyjna na bossa nie ma sesnu, bo nikt tego i tak nie poslucha.
"Polscy analitycy okazali się zupełnie bezradni i ograniczają się zazwyczaj do powtarzania opinii, które zdołali rano wyczytać na internetowych stronach komentatorów amerykańskich (czasem przez niezrozumienie coś zabawnie przekręcając)."
😉
@ Jacek.
To niestety dotyczy nie tylko polskich analitykow.
@gzalewski,
Wydaje mi się po prostu, że "Polityka" to nie jest forum, gdzie powinno się promować "granie". Ale być może faktycznie Orłowski powinien był przyznać, że istnieje taki sposób działania na giełdzie i w pewnych warunkach (konsekwencja, itd), jest on skuteczny.
The Economist napisał kiedyś, że AT może dzialać, "ale nie próbuj tego sam w domu". To jest chyba najlepsza rekomendacja (oryginał tutaj: http://www.economist.com/finance/displaystory.cfm?story_id=E1_SJVPQNS – niestety, dostęp płatny).
Pozdr
@GZ
amerykanscy czytaja polskich ?
nasza gielda czasem wyprzedza DJ …
Na Boga, to komuś chce się jeszcze polemizować z rozmaitymi "orłowskimi", którzy wypowiadają się w pisemkach dla półinteligencji ekonomicznej typu "Polityka"?
Dla ilustracji myślenia "orłowskich" cytat z tegoż:
"zamiast uczestniczyć w zebraniach wspólników, drobni inwestorzy głosują nogami pozbywając się akcji firm, które nie przynoszą oczekiwanych profitów".
W zasadzie powinno być "no comments". Ale……
Nie wiemy co prawda, czy to firma czy też same akcje nie przynoszą "oczekiwanych profitów". Ale mniejsza z tym. Warto raczej zwrócić uwagę, że Orłowski krytykuje inwestorów za…….rozsądne i racjonalne działania! Wot, Orłowski, no!;)))))))))))
Dalej jeszcze lepiej:
"Po drugie, drobny inwestor nie negocjuje (…), ale ZDAJE SIĘ NA DZIAŁANIE RYNKU. Akceptuje taką cenę, jaka akurat ukształtowała się skutkiem gry popytu i podaży". (SIC!!!)
Pomijam fakt, że nawet negocjując ceny spotyka się popyt i podaż. Pomijam………………………
Orłowskiego pomijam. Tak jak jego "tytuł naukowy".
Trudno nie zauważyć kompromitacji rekomendacji i ratingów w czasie obecnej bessy, a przecież ich autorzy stosują ponoć podejście fundamentalne. Szkiełko i oko przykładane do spółek, branż i poszczególnych rynków nie dało zarobić. Pan Orłowski zdaje się też nie pamiętać o czymś takim jak inflacja, dla przypomnienia wskaźniki od 1991 do 2007 roku
70,3% 43% 35,3% 32,2% 27,8% 19,9% 14,9% 11,8% 7,3% 10,1% 5,5% 1,9% %0,8 3,5% 2,1% 1,0% 2,5%
Pan Orłowski, jak na byłego doradcę komuchowskiego prezydenta przystało, po prostu nie rozumie istoty prawdziwego rynku giełdowego. W dzisiejszych czasach to chyba jedyny w miarę wolny (w kapitalistycznym znaczeniu) rynek. Czynniki takie, jak emocje, spekulacja, "gra" zamiast "inwestowania, nieracjonalni "ciułacze", omylni "analitycy", nieprzewidywalna i niesprawiedliwa "zagranica", a więc w przypadku prawdziwie wolnego rynku zjawiska powszechne, normalne, a nawet pożyteczne, w oczach towarzysza Witolda są szkodliwe. Dla takiego "czerwonego" specjalisty nie mogą być inne, ponieważ w jego podświadomości tkwi potrzeba kontroli, interwencji, normalizacji, sankcjonowania i innych socjal-komunistycznych pomysłów. A giełda czy foreks narazie są trzymane z dala od takich regulacji. Nie dziwi też fakt, że jego wątpliwej jakości dysertacje znajdują popyt w pseudo-inteligenckiej gazecie, jaką jest "Polityka" – to w końcu też "czerwone" czasopismo.
@ jacek
nie amerykanscy powtarzaja za soba nawzajem, a glownie odzwierciedlaja w swoich analizach to co juz sie stało
https://blogi.bossa.pl/?p=140
e tam… bloga naszego Guru czytają
nie bede mu reklamy robil