W pierwszej notce poświęconej „Dziennikom transakcji” opisałem ogólnie problemy związane z brakiem planowania. Ów brak planu częściowo można wyeliminować prowadząc systematycznie coś w rodzaju Dziennika transakcji, w którym będziemy zapisywać nasze bieżące działania, wyjaśniać motywy oraz notować pomysły na przyszłe transakcje.
Zapiski te (poza rozrywką za kilka-kilkanaście lat) pozwolą nam uniknąć sytuacji, gdy zapominamy o dobrych pomysłach lub zbyt często zmieniamy koncepcje, bez jasnego powodu (tylko dlatego, że nam się właśnie tak wydaje w tej sekundzie).
Dziennik może być bardzo schematyczny (o tym w kolejnej notce) – ot po prostu kartka z kalendarza i kilka punktów. Może też mieć chrakter bardziej osobistych zapisków i pełnić coś w rodzaju pamiętnika.
Takim pamiętnikiem bywają blogi inwestorów. Wiele z nich przechodzi klasyczny schemat: zarabiam – piszę dużo notek (niech świat zobaczy, jaki jestem dobry), tracę – przestaję pisać, bo mi się nie chce (jestem zniechęcony itp.). O ile na początku wyjaśnia się powody działań, o tyle ostatnia notka to jakby przerwany hejnał z Wieży Mariackiej. Kończy się nagle i bez wyjaśnień. (polecam dwa przykłady: król spekulacji – ze szczególnym uwzględnieniem pierwszego wpisu, oraz blog gracza giełdowego – gdzie cykl rezygnacji i powrotu miał miejsce kilka razy)
Jednak dobry dziennik to systematyczna praca, nawet w tych najgorszych okresach. Dzięki temu istnieje szansa na precyzyjne określenie popełnionych błędów.
Pozwalam sobie zamieścić fragmenty kilku wpisów z dziennika prowadzonego przez G. Sorosa, zamieszczonego w książce „Alchemia finansów” (wyd. Znak, 1996)*. Podkreślenia, to moje wyróżnienia, które robiłem podczas lektury tej książki. Nadal bardzo aktualne.
***
Poniedziałek wieczorem, 28 lipca 1986
Trudno jest przedstawić szczegółowy opis moich operacji. […] Zmniejszyłem krótką pozycję w futures na SP500 do 5000 kontraktów z umiarkowaną stratą; pokryłem część krótkiej pozycji w futures na amerykańskie obligacje z umiarkowanym zyskiem oraz zrealizowałem pewien zysk na części całkiem świeżo nabytych krókich pozycji w dolarze. Ich wynikiem netto jest niewielkiie ograniczenie ryzyka na wszystkich pozycjach oraz położenie, które uważam za całkowicie zabezpieczone.
Dzisiaj zrealizowałem zysk z krótkich pozycji w amerykańskich obligacjach rządowych. Następnie dolar z jakichś niewyjaśnionych przyczyn osiągnął nowe minimum i poczułem, że muszę skoczyć na stronę grających na zniżkę. Byłem wśród tłumu inwestorów wyprzedających futures na obligacje i indeksy. […] Nie było dla mnie jasne, czy rynki przewidywały pozytywny czy negatywny wynik spotkania OPEC; widziałem jedynie, że z jakiegoś powodu dolar spadał i to było sygnałem dla gry na zniżkę w obligacjach i akcjach. Jeśli na rynku coś dzieje się bez jasnego wyjaśnienia, skutki mogą być tym gorsze, Postanowiłem najpierw działać, a dopiero później szukać wyjaśnienia. Jutro ponownie ocenię sytuację i jeśli będzie to konieczne, skoryguję dzisiejsze posunięcia.
[…]
Sobota, 13 września 1986
Ostatnie dwa dni ostrej wyprzedaży zaskoczyły mnie. Zrealizowałem program, który ustaliłem przed czwartkowym otwarciem, lecz oczywiście nie wystarczył on, by zabezpieczyć portfel: mamy do czynienia z poważnym spadkiem. Powstrzymuję się przed jakimikolwiek posunięciami, ponieważ łatwo mogłyby one pomnożyć straty. Nasze zaangażowanie nie jest nadmierne, więc nie muszę natychmiast go ograniczać. Mam jednocześnie bardzo mało amunicji, by móc zaangażować się jeszcze bardziej. Zamierzam zrobić możliwie jak najmniej – w ostrym kontraście do załamania w lipcu-sierpniu, z którego udało mi się wymknąć z powodzeniem. W pewnym sensie tamto załamanie oszukało mnie. Zabezpieczenie przeciw niemu wyczerpało mnie emocjonalnie i przespałem to obecne, znacznie surowsze.
Patrząc wstecz widzę, że powinienem był zdawa sobie sprawę, iż ustawa o reformie podatkowej może wprowadzić nieład na rynku, gdyż nadeszła w czasie, gdy rynek jakoś się konsolidował. Pokusa, by najpierw sprzedać, a później odkupić, była niemal nieodparta. Obecne pytanie brzmi następująco: jak głęboki i szybki będzie spadek na rynku?
[…]
Środa, 22 października 1986
[…] Spadek na japońskim rynku akcji w ciągu ostatnich kilku dni przekształcił się w prawdziwą klęskę. Rynek jako całość spadł o około 15%, lecz moje akcje, wszystkie związane z nieruchomościami, spadły o 25-40 % w stosunku do niedawnych szczytów.
[…] Byłem aktywnym uczestnikiem jednej z najbardziej klasycznych w historii, sekencji hossy-bessy i nie udało mi się wycofać na czas. Znalazłem się w pułapce. Powinienem oczywiście wycofać się z rynku, ale jak i kiedy? Nie wiem co robić, ponieważ moja wiedza o rynku japońskim jest niezmiernie ograniczona. Spodziewam się zapłacić ciężką cenę za ignorancję
[…] mój los jest typowy dla przygodnego inwestora z zagranicy, którego przyciąga hossa: kupiłem na rosnącym rynku i będę musiał sprzedać na spadającym; widziałem już duże papierowe zyski, a skończę na realnej stracie.
[…]
***
Czytelnicy mają pewnie swoje własne przemyślenia co do zapisków Sorosa (w książce bardzo rozbudowanych i obejmujących okres: sierpień 1995 – listopad 1996). Zwraca uwagę przede wszystkim zdolność przyznawania się do błędów. Druga sprawa (być może nie tak silnie widoczna w powyższych fragmentach) to zdolność do wychodzenia z pozycji, które prowadzą do strat. Z próbą zrozumienia, dlaczego coś poszło nie tak. No i wreszcie świadomość własnych ograniczeń zarówno jeśli chodzi o wiedzę o danym rynku, jak i emocjonalnych, które mogą silnie wpływać na wyniki działań.
* „Alchemię finansów” wydał Znak, jednak w tej chwili nie posiada już praw do tej książki. Być może więc nowy właściciel (którego nie znam) będzie protestował przeciw tak rozległemu cytowaniu. Mam jednak nadzieję, że jeśli książka zostanie wznowiona, będzie to raczej zachętą do jej kupna 🙂
2 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
>Jednak dobry dziennik to systematyczna praca, nawet w tych najgorszych okresach. Dzięki temu istnieje szansa na precyzyjne określenie popełnionych błędów.
lub, co czasem ważniejsze – stanu emocjonalnego.
@GZalewski
"..Jednak dobry dziennik to systematyczna praca, nawet w tych najgorszych okresach. Dzięki temu istnieje szansa na precyzyjne określenie popełnionych błędów…"
@Jacek
"lub, co czasem ważniejsze – stanu emocjonalnego"
Coś w tym jest tzn dziennik faktycznie moze uchronić przed podejmowaniem decyzji pod wplywem emocji
tyle ze trzeba by było wytyczyć sobie kroki kazdej transakcji i sztywno się trzymać tych wyznaczonych kroków
krok pierwszy opis decyzji o kupnie
krok drugi aktualizacja i ew potwierdznie
krok trzeci decyzja o sprzedaży ale dopiero po powrocie do kroku pierwszego
czyli za każdym razem przy wyjsciu z inwestycji powrót do kroku pierwszego choćby nam się ‚palil strych’
Rzecz jasna taki dziennik nie jest jedynym narzędziem i jedyna drogą drogą do zysku ale na pewno może być przydatny a w polączeniu z innymi narzędziami może przynieść zamierzony skutek.
czyli dziennik jako ochrona przed decyzjami pod wpływem emocji ?
Pozostaje tylko wdrożyć 😉