Na ringu bez krwi
Lubię mądry marketing. Nie traktuje klienta jak idioty, któremu można wcisnąć byle sloganiki. Któremu w gruncie rzeczy nie jest na rękę zbyt duża wiedza klienta, bo jeszcze zacznie zadawać zbyt wiele pytań i (w uproszczonej wersji świata) ucieknie do konkurencji.
Pamiętam, jak przed wielu laty po jednej z debat, w których miałem przyjemność brać udział, pewien przedstawiciel marketingu (na szczęście DM BOŚ, który już wówczas reprezentowałem) podszedł do mnie i powiedział, że to co ja mówię, o ryzyku i zagrożeniach, to jest katastrofa marketingowa. Straszę w ten sposób klientów.