Kto, gdzie i w jakim obozie?
Przejrzałem ostatnie posty na blogach bossy i doszedłem do wniosku, iż siejemy tu za dużo defetyzmu. Dziś pojedziemy ścieżką pozytywną, by rzucić okiem na pewną metodę czytania rynku, która rzadko pojawia się w polskiej prasie branżowej a dość często pojawia się np. w serwisie Bloomberga. Przy okazji musiała pojawić drobna refleksja na temat rodzimego rynku. Bohater dzisiejszej notki zajmował się swoim sposobem analizy przez 20 lat i dopiero po tych latach zdecydował się napisać książkę. Jakaż odmiana od różnego rodzaju maści rodzimych komentatorów i analityków, którzy po roku zajmowania się rynkiem czują się ekspertami od kilku rynków jednocześnie. Tylko patrzeć, jak… stop – przecież miało być bez defetyzmu.