Giełdowe (i nie tylko) szczęście, część 3
Często zapominamy, że każdy w miarę zdrowy człowiek posiada w sobie pewnego rodzaju moc, która robi za generała naszych działań życiowych, a w inwestowaniu trzeba sięgać do niej nadzwyczaj często.
Często zapominamy, że każdy w miarę zdrowy człowiek posiada w sobie pewnego rodzaju moc, która robi za generała naszych działań życiowych, a w inwestowaniu trzeba sięgać do niej nadzwyczaj często.
Po miesiącach operowania w kontekście obaw inwestorów przed polityką Fed szybko przeszliśmy na rynkach w kontekst obaw przed recesją. Protokoły z ostatniego posiedzenia FOMC zostały nawet odczytane jako wskazanie, iż Fed liczy się z recesją w USA już w trzecim kwartale bieżącego roku. Czy czas się bać?
Uznałem, że warto zamknąć kilka wątków rozpoczętych w dwóch poprzednich tekstach o sprzedaży akcji spółki przez insiderów i o tym jak interpretować takie sytuacje.
Tytułem wprowadzenia przypomnę jedynie główną ideę, w realizacji której ten wątek ma pomóc:
W poprzednim tekście pisałem o transakcjach insiderów i zachęcałem inwestorów by wyrobili sobie wyważone podejście do oceny sprzedawania akcji spółki przez insiderów.
Alarmujące niedawno newsy z sektora bankowego na całym świecie przestały doskwierać już tak indeksom i nastrojom, chociaż exodus kapitałów z mniejszych banków w USA trwa nadal.
Pozwolę sobie w tym wpisie na chwilę nieco bardziej filozoficznej refleksji, która mam nadzieję udzieli się wszystkim czytającym poniższy tekst, najlepiej w praktyczny na wskroś sposób.
Transakcje zawierane przez insiderów, przede wszystkim członków zarządu spółki, wzbudzają wiele emocji wśród akcjonariuszy spółki. Jest to jak najbardziej zrozumiałe bo niewielu jest ludzi, którzy więcej wiedzą o spółce i jej perspektywach niż ludzie, którzy nią zarządzają. To oczywiste, że inwestorzy zwracają uwagę czy zarządzający kupują czy sprzedają akcje kierowanych przez siebie firm.
W poszukiwaniu narzędzi opartych na AI (Sztuczna Inteligencja) trafiłem na interaktywny czytnik dokumentów PDF, który może być doskonałym ułatwieniem w obróbce na przykład raportów finansowych.
Gdyby rynek był szkołą, zostałby zamknięty. Żadna szkoła i żadna uczelnia nie mogłyby działać, gdyby 90 procent uczniów i studentów nie zdawało egzaminów. Jesteśmy generalnie normalnymi ludźmi. Potrafimy dostosować się do społeczeństwa i dobrze w nim funkcjonować. Jeśli gracze giełdowi są normalnymi ludźmi – a zakładam, że są, co znaczy, że radzą sobie w życiu, są inteligentni, uprzejmi i potrafią ciężko pracować – to dlaczego 90 procent przegrywa? Tom Hougaard
Pracujemy nad książką Toma Hougaarda, o której w poprzednich wpisach wspominał Tomek Symonowicz, i mam wrażenie, że duński trader pisze niemal o tym samym, na co zwracałem uwagę od lat. Co więcej, wykorzystując bardzo podobne analogie oraz przykłady (jak choćby ten o maratonie). Pokazuje to, że nie jesteśmy specjalnie oryginalni, jeśli chodzi o rozumienie rynku, zwłaszcza gdy zrozumiemy, że w gruncie rzeczy za sukcesem stoją bardzo proste czy wręcz banalne zasady.