W sporze o OFE mam wątpliwą przyjemność bycia w obozie, który właściwie od początku istnienia systemu nie przywiązywał wagi do tego, jaka będzie emerytura i kto ją zapłaci.
Nie dlatego, że nie wierzyłem w OFE czy wierzyłem w ZUS. Nie wierzyłem w jedno i drugie, bo zwyczajnie żyłem w przekonaniu, że obowiązkowe systemy emerytalne nie mogą działać równając ludzi najpierw przymusem uczestnictwa a później przymusem uwiądu przed telewizorem. Zawsze miałem marzenie, że nigdy nie przejdę na emeryturę a jeśli już zostanę zmuszony, to przy takim poziomie zabezpieczenia we własnym majątku, który pozwoli na spokojne czytanie książek, ale już nie leżenie pod palmami czy latanie po świecie. Zwyczajnie nie kupowałem świata, w którym marzy się, że jako 70-latkowie pojedziemy na safari w Kenii, jeśli wcześniej nie pojechaliśmy. Zawsze wydawało mi się, że 70 lat, to wiek, w którym minimalizuje się pewne działania niż je maksymalizuje i nie kupuje paciorków sprzedawanych przez masową turystykę.
Tak zarysowana postawa zbiegła się z wiedzą nabytą od uwrażliwiających na demografię nauczycieli na studiach, którzy właściwie w wieku 21 lat otworzyli drzwi do przyszłości świata i Polski. Zapaść demograficzna była do przewidzenia lata wcześniej. Rozejrzenie się po danych mówiło i ciągle mówi, że reformowanie systemu emerytalnego w Polsce było tyleż samo potrzebne przyszłym emerytom, co Państwu, które czeka zderzenie z coraz większą dziurą w FUS. Wszyscy rozsądni ludzie wiedzą, że ZUS jest nie tyle bankrutem, co czarną dziurą w każdym kolejnym budżecie, który musi sklejać każdy minister finansów. W przyszłości nie będzie miało znaczenia, czy minister jest czerwony, czarny, różowy czy zielony. Każdy napisze budżet tak, by zdołał zebrać kasę na dopłatę do FUS.
W takim kontekście zupełnie nie mogę zrozumieć dlaczego dyskusja o likwidacji, ograniczeniu czy co tam jeszcze chcą media i komentatorzy zrobić z OFE, pomija kluczowy temat, jakim są cele przyświecające wprowadzaniu reformy. Częścią programu OFE było również takie pokierowanie składkami na FUS, by dzisiejszymi oszczędnościami przesyłanymi do OFE a nie do ZUS protezować przyszłą dziurę w FUS. Dziś tego tematu już nie ma a różnej maści użyteczni idioci – z pełną premedytacją używam tego słowa – dają wodzić się za nos zwolennikom likwidacji OFE pomijając kluczowy temat, jakim jest elementarna dla przyszłości kraju sprawa oszczędzania dzisiaj, żeby nie trzeba było pożyczać czy kraść jutro. Tak było i tak będzie, czy ktoś chce, czy nie.
Problem z porażką systemu dwufilarowego – trzeci właściwie nie istnieje – polega na tym, że nie towarzyszyła mu równoległa reforma administracji publicznej, racjonalizacji wydatków w administracji i odpowiedzialna polityka budżetowa od końca zeszłego wieku. Likwidacja OFE nie zmieni na tym polu niczego. Polska będzie operowała o deficyty budżetowe przez lata i w kontekście deficytu w FUS, czy zlikwidujemy OFE czy nie. Naprawdę problem z emeryturami polega na tym, że Polskę czekają lata coraz większej ekspansji podatkowej państwa, która będzie podkopywała przedsiębiorczość, obniżała atrakcyjność inwestycyjną i zwyczajnie dławiła rozwój gospodarczy oraz goliła coraz bardziej obywateli coś produkujących. Mgła rozpylana przez szum medialny może to przykryć, ale dziury nie zaklei.
Zmarła Margaret Thatcher, której nie uhonorowaliśmy na blogach. Nie wszyscy się zgodzą z laurką, więc w tylko w moim własnym imieniu evergreen, który jak ulał pasuje do dyskusji o OFE.
103 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
@ lesserwisser
Na filmie widzę sprzedawcę, który oferuje klasyczny marketing mix. Najpierw wzbudza potrzebę, obiecuje jej zaspokojenie i zaspokaja potrzebę, którą wywołał sprzedając towar.
Złoty krawat jest tym, co powoduje, że traktuję całość, jako naganianie na snake oil.
@astanczak
A ja myslę ,że „złoty…obojetnie co” zarówno wyznającym love jak i przeciwieństwo czyli hate przysłania to co jest najważniejsze.
Tak działa głębokie uwarunkowanie systemowe dzięki czemu system trwa.
Tam jest dużo marketingu własnej osoby , strony firmy, ale taki sam sposób działa BOS, sprzedawcy strukturalnych marzeń z głęboko zaszyta inżynierią finansową w środku itp.
Sam Buffet jest niezłym naganiaczem , ale można docenić warsztat.
Ważne by underlying był dobrej próby , a tego nie ocenia się po marketingu. Przynajmniej ja tego staram się unikać.Opakowanie mnie nie interesuje.
Ważna jest więc umiejętność czytania między wierszami .
Jeżeli wyczytałes tylko „krawat” to IMO żle czytałeś.
Z drugiej strony jeden dostrzega głęboki sens w „Kapitale” Marksa inny w „Drodze do zniewolenia” Rothbarda .
Nikogo nawracać więc nie trzeba.
@pit65: Hayeka, nie Rothbarda 😉
@Bebok
Sory mam troche tego i tego więc …pomerdało mi sie, połknąłęm to juz jakiś czas temu.
@ pit65
Mam jeden bias jeśli chodzi o złoto: nie-cierpię-rozmawiać-o-złocie, bo zawsze kończy się tak samo – podniesieniem temperatury. Możesz powiedzieć dowolną głupotę o miedzi i przejdzie bez echa a jak tylko powiesz coś o złocie, co nie pasuje do biasu dyskutanta, to zaczyna się jatka. Jeśli chodzi o złoto, to ludzie są tu, jak Psy Pawłowa – podnosi im się temperatura. Kiedyś nawet miałem prezentację, w której apelowałem, żeby odkrywać w sobie to błędne przekonanie, że znamy się na złocie, jak przychodzimy na rynek, bo to jeden z tych towarów, które oswajamy od dziecka i już na wejściu czujemy się specjalistami. Naprawdę, po tych wszystkich latach na rynku widziałem tylu specjalistów od złota, że w sumie liczę się z tym, że przegapię jakąś oryginalną myśl ze względu na moją niechęć do „specjalistów” od złota. Mógłbym wykazać kilka manipulacji, które ten gość robi na starcie tego wykładu – rynkowych i psychologicznych – ale myślę, że sam je widzisz.
> Z drugiej strony jeden dostrzega głęboki sens w „Kapitale” Marksa inny w „Drodze do zniewolenia” Rothbarda.
Dostrzegam w obu.
> Jeżeli wyczytałes tylko „krawat” to IMO żle czytałeś.
Możliwe, ale zaufam sobie w tej kwestii z przyczyn, które wymieniłem i pozwolę, żeby jego tezy gdzieś tam leżały na tylnej półce – może kiedyś dam im szansę raz jeszcze.
„Mógłbym wykazać kilka manipulacji, które ten gość robi na starcie tego wykładu – rynkowych i psychologicznych – ale myślę, że sam je widzisz.”
OK.
Szczerze mówiąc to nawet na to nie zwracam uwagi.
Spekulacja w jego wydaniu jest w dość prostym wydaniu tym nie mniej rozumiem prostote i wystarczającą wartość tego typu analiz w cyklach dziesięcioletnich jak i na potrzeby przekazu.
Co do kilku wykresów to zapytałbym się w stylu „a co jeżeli” 🙂
Manipulacja,marketing rzecz ludzka.Na rynku nauczyłem sie to ignorować by nie tracić obiektywizmu i dekoncentrować na ideologii i pierdołach.
Z mojej strony to jest jeden z niewielu gości, który mówi o systemie w sensie makro w sposób jaki sam dochodziłem jak działa.
On tylko w sposób bardziej usystematyzowany potwierdzał /to był rok 2011/ moje własne przemyślenia.
Więc w sensie prawdopodobieństwa tendencji rozwoju sytuacji na podstawie wykazanych przesłanek oceniam wykład prawidłowo.
A… złoto no cóż to jedynie dodatek do całości przynajmniej dla mnie.
Gdybym wykazywał wobec niego hate lub love pewnie straciłbym to co najważniejsze.
Doceniam wartość złota jako dobrej „stałej” pomiarowej na wolnym rynku tak jak doceniam wartość kilograma kupując kilo wędliny , a nie 10 deko myśląc ,że to 1 kg bo upadający system tego wymaga.
Na dzień dzisiejszy nie wymyślono lepszej IMO i to myślę skłania autora do wyboru czy oparciu spekulacji o aktywa jakimi są metale szlachetne , ale jak sam mówi najważniejszym bogactwem są środki produkcyjne , które jak większość błędnie myśli umierają wraz z upadkiem „środka płatniczego”.
Natomiast sama
spekulacja to zupełnie inna para kaloszy bo bierzemy za stałą to co stałą nie jest i z założenia ma nie być. Parametryzujemy , ekstrapolujemy i kłócimy się czy złoto ma wartość czy jest bąblem.
To też jest pochodna wyznawanego systemu wartości z niczego /a raczej z tego kto inny ma na to zapracować/ w poszukiwaniu fair value, a jak przysłowie mówi „gdzie sie dwóch bije tam emitent korzysta”. 🙂
@ pit65
Problem w tym, że jego odpowiedzią na diagnozę jest coś, co nazwałbym kiszeniem wartości, które może się udać lub nie. Jeśli poszukuje się bezpieczeństwa, to trzeba zapewniać sobie strumień dopływu środków. Inaczej mówiąc rentierka to coś zupełnie innego niż spekulacja w nadziei, że złoto przechowa wartość.
Przy takim założeniu przyjmując jego diagnozę nad złoto przedkładałbym koszyk spółek dywidendowych o niewirtualnych zasobach i cyklu życia produktu, który nie trwa jeden rok. Dlatego np. Apple zupełnie nie mieści się w takim modelu mimo hype, jaki wzbudzają jego produkty i wycena kasy w kasie, bo nie przekłada się na cele, które są postawione na wejściu a po przemyśleniu mogłaby zmieścić się TPSA, którą rynek tak mocno zdołował.
„Przy takim założeniu przyjmując jego diagnozę nad złoto przedkładałbym koszyk spółek dywidendowych o niewirtualnych zasobach i cyklu życia produktu, który nie trwa jeden rok. ”
Tylko w przypadku deflacji . Natomiast w przypadku następującej po niej hiperinflacji rentierka na złocie przechowa wartość natomiast koszyk spółek zostanie zmieciony w sensie wartości które miał reprezentować.
Popatrz na diagnozę czyli koło powstawania środków płatniczych.
Ben nie może wywołać inflacji bo zmonetyzował te kilka procent / dolnego/ długu wywołanego zainicjowaną akcja kredytową poprzedniego boomu Chcąc by się już ruszyło musiałby zmonetyzować dajmy na to z 50% /strzelam/ tylko pytanie o konsekwencje.
Jeżęli gospodarka nie oddłuzy się do poziomu z którego wystartuje następny boom kredytowy dotad będzie drukowanie. Ale już następny boom oparty na dzisiejszej bazie monetarnej 4 razy większej niż 2008r , /a nie wiadomo jaka będzie w momencie startu / amplifikowanej przez współczynnik rezerwy cząstkowej daje wyobrażenie o bańce nas czekającej . JEżęli doprowadzi to do hiper to żadna gospodarka ani portfel spółek tego nie wytrzyma.
Oczywiśćie nie jest to jedyny scenariusz, ale historycznie poparty przez co najmniej 2 analogie w poprzednim stuleciu .
Osobiście nie widze nic złego w kiszeniu pewnej cześci wartości w metalu bo scenariusz ten , choć nie jest on jedynym jest całkiem całkiem prawdopodobny i oparty na poprawnej IMO diagnozie cykli wywoływanych dzisiejszą formą ekonomii.
TPSA 🙂
Pytanie czy po dziesieciu latach francuskich reform księzycowych, dekapitalizacji majątku i zasobów ludzkich,transferu zysków i nie tylko do centrali w Paryżu byłby to dobry wybór.
@ pit65
> TPSA
powinienem dopisać, że akcje mają – moim zdaniem – tą przewagę nad złotem, że można zmieniać konie w czasie biegu. W przypadku złota sytuacja jest zero-jedynkowa. Zresztą, osobiście zawsze uważałem (nie rozwinę tego wątku, żeby nie wywoływać burzy o złoto), że złoto jest dla numizmatyków – inwestorzy powinni kupować kopalnie złota.
„tą przewagę nad złotem, że można zmieniać konie w czasie biegu.”
Racja to racja.
Ale skoro wszyscy myślą ,że sztafeta jest taka bullet proof to czas najwyższy by rynek pokarał nadmiernie pewnych siebie inflacją w wersji hiper , w którym to czasie nie ma możliwośći łatwej przesiadki i trzeba zajeździc swego pięknego konika co najmniej do postaci chabety czego raczej nikomu nie życze 🙂
„akcje mają – moim zdaniem – tą przewagę nad złotem, że można zmieniać konie w czasie biegu.”
Po kilku takich zmianach, można zostać z kulawą szkapą. Jeśli by wszyscy wiedzieli wcześniej, które akcje stanieją, a które zdrożeją, to z takiej konstrukcji myślowej, wyłoni nam się świat absurdalny.
@ pit65
@ llukiz
Odnotujmy jeden paradoks. Krytyka strategi typu buy & hold na rynkach akcji jakoś szybko znika w przypadku rynku złota… chociaż nie znika – przechodzi na nim przeobrażenie w buy & pray o apokalipsę (inflację albo deflację, krach albo hossę surowcową, wojnę, cokolwiek).
tak prawie na marginesie
http://www.bloomberg.com/news/2013-04-21/hedge-fund-gold-wagers-defy-worst-slump-in-33-years-commodities.html
@astanczak
Zahaczasz juz o zjawiska rzadkie 🙂
Eat like chicken shit like ..słoń.
Można to traktować jako ubezpieczenie od rzadkiej dolegliwości a ta jak wiadomo przychodzi znienacka , a przy tym składka Ci nie przepada jak w PZU 🙂
Ale jeżeli chodzi o emeryturkę to zbierając po uncyjce rocznie od 1991 byłoby więcej jak na lokacie , a ta przebija OFE na dzień dzisiejszy więc nie jest tak tragicznie by się modlić o krach.
On sam przyjdzie bo ekonomia to barter , a pieniądz może go tylko usprawnić lub popsuć. Dzisiaj obserwujemy psucie.Innej drogi nie ma.
Jeszcze parę lat temu wielu młodych ludzi po ekonomii w białych kołnierzykach dmuchało w bryłę świata i ogół był przekonany, że posuwamy się do przodu.
Nie, nie przesuwamy świata a powodem mgła. Zaczęło się wszystko zamazywać od czasu jak piorun strzelił, jak diabli porwali językową rodzoną parę od czasów rzymskich Gospodarz = ekonomista.
„Krytyka strategi typu buy & hold na rynkach akcji jakoś szybko znika w przypadku rynku złota… ”
Jaką znasz firmę z czasów rzymskich która przetrwała do dziś? No może poza kościołem… A tak się składa, że kilogram złota nadal jest sporo wart.
@ llukiz
Nie zajmuję się inwestowaniem w perspektywie 2000 lat.
@llukiz
zloto – zwykly rynek, na którym gdy jest bessa – to mowi się ze nie ma juz takiego znaczenia jak kiedys
http://www.time.com/time/nation/article/0,8599,27821,00.html
No coż, choć jestem w zbacznym niedoczasie, to jednak nie mogę się powstrzymać przed skreśleniem paru słów komentarza, do linku GZ-ta
„The bad news for the miners is that the price of gold is unlikely to rise again anytime soon.”
Sraty taty d…pa w kraty! I tyle, na ile ten shaft zasługuje..
„And there’s worse to come, as the International Monetary Fund proceeds with plans to sell $2.6 billion of its own gold reserves to raise money for debt relief to poor countries.”
To je dobre, IMF – niby specjalistyczna organizacja finansowa, chce pomóc i ulżyć biednym krajom, poprzez sprzedaż części posiadanych zasobów złota. No i zabiera się do tego jak pieś do jeża, a raczej zbiera, proceduje i ogłasza wszem i wobec swoje zamiary.
No to ja się pytam, czy leoiej było sprzedać złoto po 1600 po cichu (np pod krótkimi pozycjami a potem fizyczna dostawa pod fizycznym, czy może bardziej pomocna będzie sprzedaż, powiedzmy, po 1200 dolares per uncjas? Jesli tak to może kilo per kilo (1000 Usd za 1000 gram) będzie jeszcze lepszym rozwiązaniem.
IMF w moim odczuciu (nieodosobnionym zresztą) gra ręka w rękie z róznymi szerzycielami zbożnego dzieła, w ich krucjacie przeciw barbarzyńskiemu reliktowi.
less, ale spojrzałeś na datę tego tekstu? 🙂
Także w tym tygodniu, w piątek (i z czwartku na piątek wg czasu Książęcej) zobaczycie złotą sztabkę kruchą w objęciach grawitacji. Przecierajcie oczy na walory cudem ocalonych pereł, całych jeszcze w pierwszorzędnych szczękach demontażu. Tym razem szukajcie dużych.*)
To nie wina niskiej inflacji, nie wina Japonii, nie wina Cypru…
Trzy rydwany wiosenne Sołńca wtargnęły z ikrą na cru stable,
Monsieur, Patricku Legland.
————-
Z dużą rezerwą przyjąłem rekomendację mego bm dla oświęcimskiej spolki. W tym momencie uważam całkiem odwrotnie. W krótkiej i w dłuższej perspektywie.
@ GZ
„less, ale spojrzałeś na datę tego tekstu?
Nie spojrzałem, przyznaję się bez bicia. Ale tez nie musiałem wcale, bo wszystko mi powiedziało to stwierdzenie: „The Bank of England offloaded 25 tons on Tuesday, dragging the price of gold down to a 20-year low.”
Komentarza mój bez zmian, bo wazne jest jego przesłanie a najważniejsze jest chyba to by było trochę wesołości nawet bez radości.
Ważne jest
@astanczak
Nie zajmuję się inwestowaniem w perspektywie 2000 lat.
„Ale przez 20 lat nie odmówiłbyś?”
Ostatnia 20latka z pasywnego inwestowania w porównaniu AU,W20TR,Lokata w PLN. Odkładamy tylko 1 średnią krajową płacę raz na rok.
AU,W20 nie uwzględnione prowizje co dodaje relatywnie do lokat, a czego wykres nie pokazuje.
A20TR od 2004 r dodaje relatywnie do W20 z powodu dywidend.
Termin lokata liczony na podst. średniego oprocentowania w roku.
bankfotek.pl/view/1477109
@ pit65
„Ale przez 20 lat nie odmówiłbyś?”
Słabo wyglądają te wykresy, jak na emocje, które złoto wzbudza. Mieliśmy w tym czasie krach na giełdach, dwie mocne bessy, 11 września, mocno angażujące świat wojny, ropę po 150 USD i globalny kryzys w sektorze bankowym, który rozlał się na gospodarkę. Euro się miało zawalić, dolar upaść a USA zbankrutować. Słowem miała być apokalipsa.
Niemniej te 2000 lat to fajna perspektywa. Ponoć za uncję złota w czasach rzymskich można było kupić konia i dziś również można kupić konia. To ma być dowód na to, że złoto przechowuje wartość. Pytanie, czy koń w czasach rzymskich był tym samym, co koń dzisiaj. Nie wiem, co dziś można porównać do konia z czasów rzymskich – chyba należałoby powiedzieć, że koń w czasach rzymskich równałby się czemuś na miarę prywatnego samolotu dzisiaj a tego akurat uncja złota dziś nie kupuje.
@astanczak
Jak na moje gusta i wiedzę ,że rozwój , bogactwo itp. raczej należy mierzyc liniowo niż wykładniczo-papierowo to znakomicie i to bez procentów składanych, choc jestem bardziej pod wrażeniem lokaty bankowej pod warunkiem ,że nie będzie powtórki z Cypru 🙂 , a łączenie emocji z wróżeniem z fusów nie ma nic do rzeczy z wyceną.
Co do apokalipsy to przychodzi niespodziewanie więc wieszczenie jej co rusz jest zajęciem śmiesznym.
Tym nie mniej zasada działania dzisiejszych finansów raczej zwiększają jej prawdopodobieństwo niż zmniejszają w końcu to tylko 40 nowożytnych lat z eksperymentem obietnic na papierze wypracowywanych przez tych co zawierają umowę kredytową.
Kwestia czasu , a ten jest najtrudniejszy w diagnozowaniu.
Z ekonomia jest tak jak z przedwojennymi prognozami opartymi na solidnych ekonomicznych przesłankach ,że bolszewizm nie ma prawa przetrwać.Prawda! Z tym ,że nikt nie zakładał ,że przetrwa lat dziesiąt.Można było uwierzyć w ewolucyjny upadek kapitalizmu po drodze.Byc może ze złotem jest podobnie.
Złoto przechowuje wartość tym nie mniej z perspektywy 2000 lat przechowuje różne wartości nie wiem czy porównanie konia do praprzodka konia ma logiczny sens stricte.
Tym nie mnie to wcale nie jest argument ,że nie przechowuje szczególnie jeżeli żyje się na tyle długo gdy pamięta się zakup kruszcu za parę stówek z Waryńskim.
Po Waryńskim zostało wspomnienie , a za kruszec można jesnak coś wymienić.
Bardziej istotnym elementem jest to ,że jest stałą, która pewnie lepiej nadaje się do pomiaru ogólnie rzecz mówiąc podaży towarów na rynku , a sciśle rzecz biorąc ich wzajemnych ratio dązącego do najbardziej optymalnego equlibrium każdego dnia.
To jest clue wolnego rynku IMO, a porównanie konia do konia jest troszke infantylne bo ratio rynkowe konia dzisiejszego logicznie powinno być jednak deczko inne niż tego sprzed 2000 lat.Na tyle inne na ile gospodarki są odmienne, a chyba są, a skoro tak to ratio konia do reszty powinno sie jakoś różnić.
Z innej strony koń koniowi nie równy 🙂
„koń w czasach rzymskich równałby się czemuś na miarę prywatnego samolotu dzisiaj a tego akurat uncja złota dziś nie kupuje.”
Sadzę ,że miałeś na myśli tego konia ze skrzydłami , jak mu tam było….a Pegaz. Tym nie mniej nic mi nie wiadomo po ile w złocie w Rzymie stały na rynku te jumbo jety oniegdysiejesze.
@ pit65
Oczywiście koń koniowi nie równy, ale twój stosunek do konia sprzed 2000 lat dobrze oddaje błędność prostych porównań. W armii rzymskiej korpus jazdy był zarezerwowany dla największych rodów – coś na kształt dzisiejszego 1%, który wzbudza tyle emocji u 99%. Nie chce mi się sięgać do książek, ale zdaje się, że albo się miało konia, albo się nie było członkiem elity. Generalnie w Starożytności w naszej kulturze środkiem lokomocji „klasy średniej” był raczej osioł. Niestety nie mam pod ręką danych, ile osłów można było kupić za uncję złota.
„Niestety nie mam pod ręką danych, ile osłów można było kupić za uncję złota.”
Ja też nie mam odnosnie osła, ale za to mogę rzucić przykładem wołu, bo o ile pamietam to przecietnie koń wart był w tamtym czasie 20 krów lub 10 wołów.
To fakt, że koń koniowi nie równy i dziś ówczesnego konia można porownać może nie do mumbi jumbo ale do , powiedzmy, Merca czy Beemki.
Jednak jako najbardziej typowy przykład na to, że złoto przechowuje wartośc przez wieki całe jest podawane tp, że w czasach rzymskich uncja złota mogła kupić togę, sandały i pas skórzany jakiś, czyli inaczej kompletny strój, obecnie jest podobnie z przecietnym garniturem, butami i paskiem, zresztą jak porownano przez ten czły czas od wtedy do dzisiaj ta relacja, mniej wiecej, utrzymuje się w przypadku typowego stroju dla swojego czasu.
Tak więc konia z rzędem temu, kto podważy tę tezę.
PS
Czy wieciej ile dni wolnych/świątecznych było w Rzymie za cesarza Klaudiusza?
@ lesserwisser
> powiedzmy, Merca czy Beemki.
Zupełnie nie – koń był synonimem przynależności do władzy. Pamiętajmy, że obywatele w Rzymie mieli obowiązek stawiania się zbrojnie z własnym rynsztunkiem. Nie da się odnosić konia z czasów rzymskich do środka transportu (samo pojęcie czasów rzymskich jest nadużyciem, bo mówimy przecież najpierw o republice a później o cesarstwie). Środkiem transportu był osioł – nawet w armii. Starczy popatrzeć na posągi konne Juliusza Cezara czy Marka Aureliusza z czasów, kiedy sztuka rzymska została zaprzęgnięta już w kreowanie propagandy wizerunkowej.
@bossa.pl
Osiołek to było raczej juczne zwierzę, taki Tarpan, Żuk lub Kangoo (jak z importu), koń bojowy to klasa wyższa
Tak na marginesie to zainteresowanym polecam lekturę: „Equus: Horse in Roman World” autorzy Ann Hyland i John Mann. Występuje również w wersji tytułowej „Equus: Horse in Roman Times”.
@lesserwisser
Samo pojęcie przechowywania wartości jest trochę mylone.
Uwarunkowani jesteśmy operowac „wartością nominalną” liczby na banknocie i wymieniając to na złoto podświadomie oczekujemy ,że co do centa zabezpieczy nam wartość tejże virtualnej liczby, co jest nonsensem do kwadratu o ile liczba nie jest stała w czasie.
Złoto raczej zabezpiecza wartość w sensie ratio między podażą towarów w danym czasie. A ponieważ towary nie mnożą się w długim okresie jak procent składany na koncie a nawet jeśli to wraz ze wzrostem populacji przyrost każdej klasy towarów odpowiada odpowiedni w miarę stały przyrost innej więc ratio wymiany jest przez długi czas względnie stałe.
W ten sposób zabezpieczana jest wartość siły nabywczej by w każdym momencie kryzysu , czy prosperity equlibrium wartości większe czy mniejsze zostało zachowane.
Złoto nie dąży do zabezpieczania czegoś czego nie ma wypłukiwane przez emitentów różnej maści jak to ma miejsce z wirtualnym zapisem bogactwa na koncie.
Tales z Miletu (jeszcze przed Rzymem) patrzył na złoto i osła i zwykł był mawiać:
Najlepsza jest woda.
I dwa tysiące z kawałkiem jak z bicza strzelił. Kultura otwiera perspektywę wiecznej teraźniejszości.
Trudno robić porównania, ile kupowała uncja złota teraz i 2000 lat temu, bo po drodze mogło być bardzo różnie (i złoto niekoniecznie przechowywało wartość: jego podaż się zmieniała, to samo można powiedzieć o srebrze).
Coś o standardzie życia na przestrzeni wieków:
http://www.obserwatorfinansowy.pl/forma/analizy/standard-zycia-od-mezopotamii-po-mczarobek/
Ciekawostka:
„W drugiej połowie XVI wieku krakowski rzemieślnik budowlany zarabiał 5,2 gramów srebra, czyli dwukrotnie mniej niż jego odpowiednik w Antwerpii (najlepiej płacono w Madrycie, ale to głównie efekt napływu srebra z konkwisty w Ameryce Południowej). Jednak i tak płacono mu więcej niż mistrzom murarskim, czy ciesielskim w Lipsku (3,3 g srebra dziennie), Wiedniu (3,9 g), czy Augsburgu (4,3 g).”
@less
„Tak więc konia z rzędem temu, kto podważy tę tezę….20 krów”
Zajrzałem przypadkiem na giełde zwierząt 1 krowa= 3-4 tys.
Więc 1 koń = dobra fura dzisiaj.
Ratio sie trzyma 😉
Znaczy przechowuje wartość . Nie?
@ Ratio sie trzyma
Dobra, wbrew sobie napiszę notkę na ten temat 🙂
@pit65
„Samo pojęcie przechowywania wartości jest trochę mylone.”
Wcale noie mylone, jedynie język sztywny nie wypowiedział tego co pomyslała głowa, a w rozumioe jest tak „nie traci/utrzymuje swą siłę nabywczą”. 🙂
Złotonośne dno płynie
Czerwonym pochodem a czarną procesją
Pomiędzy. Czy przeglądasz ojczyste dzieje?
Ze złocistych cieni z porażającej mgły
Idą do Słońca spolki nasze
Wychodzisz dobrym wróżbom naprzeciw już w poniedziałek.
Na techniczne sygnały do czwartku nie czekasz.
Wrócę jeszcze do mego optymizmu z kwietnia. Dotyczy Synthos i pozostaje nienaruszony przed i po ogłoszeniu wyników 30 sierpnia.
W DGP z 20 sierpnia mam naprzeciw brzemię analityków bliżej nie określonych i jednego określonego:
Pisze Michał Duszczyk: „wieszczą koniec w branży (…) Adam Milewicz z ING Security uważa, że rodzinne spółki chemiczne są przewartościowane.”
Symetrycznie budując ten wpis wrzucę dozę pesymizmu. Na wschodzie broń celna dopiero się zagnieżdża, jazgota do połowy września. Pozostaje wrzesień schodzić z bocianami na południe.
Znośmy cierpliwie jeszcze jeden wrzesień a wypieścimy prawicą tembr listopadowej cięciwy. Tak, myślę o 11.listopada. Odbierzemy sygnał wsparcia i przyzwolenie na drugim końcu geopolitycznej włóczni wschód-zachód. Piarowy w sierpniu jescze tego nie przewiduje, jeszcze nie rozumie. Dogoni nas seria nerwowych poprawek. Szczerzą się nieszczerze szczęki demontażu. Latają luźno, protekcjonalnie w naszą stronę.
No właśnie, podobno korekta wisi nad rynkiem; mam wrażenie, że pretekst już się znalazł.
„Szczerzą się nieszczerze szczęki demontażu.”
🙂 Jesteś poetą. Ale akurat szczerze.
Dorotko Dorotko
Dzięki, że mnie wypatrzyłaś i zadałaś sobie trud czytania i oceny.
A dzisiaj postanowiłem sobie nie ironizować, zostawić aluzje i konteksty polityczne w spokoju. Koncentrować się przede wszystkim na technicznej ocenie rynku i jakości prognozy. Trzymaj za mnie.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
@ deli deli
Gramy w to samo, więc Ty za mnie też trzymaj 🙂
PS. Brakuje mi tu tematyki makro i akcyjnej. Taki profil.
@dorota
Dzisiejszy niepokój rynku wyziera z czterech kątów. Cztery kwestie wabią niedźwiedzi a dla byków są jak cztery ściany zaryglowanego boxu.
1. OFE.
2. konflikt syryjski
3. gry dyplomatyczne Rosja – USA. Ze wskazaniem na aktywność wschodniego sąsiada.
3. Niepewność o polską gospodarkę opartą o strategię własnych żródeł energii przed zbliżającym się 11 listopada szczytem klimatycznym.
Przekonanie o tym, że w sprawie OFE wszystko już z góry ustalone i będzie za chwilę formalnie finalizowane nie powinno udzielać się obozowi obrony OFE i GPW. Obóz (brawo Parkiet!) nie ustaje w swej aktywności, trwa w dialogu do początku października następnie odnosi sukces w drugiej połowie tegoż miesiąca.
W punktach 2,3 powróci optymizm i poczucie globalnego bezpieczeństwa
co wyjaśniam odnosząc się tylko do p.3. Gracz polityczny wyczerpie pulę retorycznej gry w połowie września lub przerwie nieco wcześniej z powodu owoców kontrwywiadu drugiej strony.
Przy okazji p.4 chciałbym się pochwalić, że przeczytałem z uwagą artykuł pana Pawła Olechnowicza z Lotosu; Europa potrzebuje silnej gospodarki,Rzepa z wtorku 27 sierpnia2013, s. łososiowa B12.
Z punktu widzenia mej prognozy i zdrowego rozsądku uważam, że Unia Europejska głosu PRAXIS nie przeoczy i zareaguje pozytywnie. Taka potrzeba chwili a Europa w tej potrzebie właśnie.
Tempora mutantur et nos mutamur in illis.
Na koniec przyznam, że metofora o odlocie z bocianami na południe już mi się nie podoba, które to wyznanie zawdzięczam Tobie boś mnie zmusiła do szybszego przetwarzania danych najlepiej jak potrafię.
Słowem – wychodzimy z mgły, Dorota.
@ deli deli
1. Ostatnie wydarzenia czynią bardziej prawdopodobnym wariant przedterminowych wyborów (harce Gowina et consortes). Stąd OFE może się upiec – rząd niekoniecznie będzie chciał zrobić prezent następcom; jeżeli sam nie skonsumuje OFE, to ich nie ruszy.
2. i 3. – wydaje mi się prawdopodobnym twierdzenie, że propagacja medialna groźby uderzenia na Syrię odsuwa/zmniejsza siłę samego uderzenia. Czynnik już w cenach.
4. nie sądzę, żeby Europa „oprzytomniała” energetycznie – zielone technologie są zbyt ważną gałęzią gospodarki Niemiec. Ugramy niewiele.
Ale generalnie – rzeczywiście, wygląda, jakbyśmy wychodzili z mgły.
PS. MCI*
*to oczywiście NIE jest rekomendacja, broń Boże 🙂 pochwaliłam się składnikiem portfela, na którym już +70%. Jeżeli faktycznie zrealizują zysk netto rzędu 170mln PLN, to papier staje się tani. Plus przyjemna alfa, chodzi zawsze zgodnie z koniunkturą, plus dobra płynność. Evergreen (we wzrostowej fazie cyklu).
@dorota
To dziwne. Trzy, cztery lata temu makler Leszek ze spółdzielczego zapytał mnie o spolkę, która rokowała by w dłuższym terminie. Wymieniłem MCI. Sam nie wytrwałem długo na tej pozycji. Zawsze powód ten sam „wiedzieć” jest u mnie nad „mieć”
Gratuluję. Popatrzę sobie na spolkę Czechowicza. Może znajdę coś nowego.
„Zawsze powód ten sam “wiedzieć” jest u mnie nad “mieć””
Mam takie samo podejście i walczę z nim z całych sił 🙂 To niestety zabrzmi ordynarnie, ale istnieje rozbieżność między „wiedzieć” i „zarabiać”. Próbuję wyciągnąć z tego wnioski.
Uwagi, impresje i wizje „na sto dwa ” jak mawiał mój Rodzic znad Pilicy.
Rozstrzygnięcie w kwestii OFE może przywędrować z Eurostatu. Światło na sprawę rzuca exminister Stefan Kawalec w wywiadzie Katarzyny Ostrowskiej w Rzeczy…, strona łososiowa z 26 sierpnia br.
Argument ak; przewaga Wielkiego Sekstylu nad nieharmonią tranzytującego Skorpionem Saturna. Wciąż niedość korespondencji pomiędzy Warszawą a Brukselą.
Wizyta prezydenta Obamy w Europie, krom „zjednania sojuszników do interwencji” idzie świeżym śladem brylantowym z mandali pierwszego sojusznika od Declaration of Indepedence July4,1776. Sztych brylantowy otworzyło sacrum wiosenne Pamięci i Honoru w roku 2011 na linii Wrót Smoleńskich. Sojusznik moralny numero uno utrwala więzi przez Polonię.
Rybak z kraju Wikingów zarzuca sieci na rybę z Vyborga „co chciała oszukać morze”. Porównaj moje gorące komentarze z okolicy Wydarzenia. Na widok rybaka druga strona konfliktu natychmiast spuszcza z tonu.
11 listopada trzeci sztych brylantowego ognia, bez kompleksów i bez aberracji, wynosi akcent teraźniejszy, żywotny, gospodarczy nad sentymentalną celebrację tradycji.
Na pierwszym planie bój o rodzimą strategię surowcowo-energetyczną. Na drugim maski i kostiumy historyczne, grupy rekonstrukcyjne i przemysł pamiątkarski.
Legenda
11 kwietnia – sztych pierwszy w cyklu Słońca
15 sierpnia – sztych drugi
11 listopada – sztych trzeci.
„Rozstrzygnięcie w kwestii OFE może przywędrować z Eurostatu.”
Bardzo informatywny ten wywiad Kawalca. Ale tak mi się zdaje, że rząd zakłada możliwość ominięcia ESA2010 w kwestii deficytu budżetowego. Inaczej cały manewr byłby piarowo dla rządu miażdżący.
PS. Deli, nie masz litości dla czytelników niewprawionych w arkana astrologii 🙂