Ledwie kilkadziesiąt godzin minęło od poprzedniej notki, w której podrapałem temat kryzysowego zamykania rynków, by rzeczywistość znów wyprzedziła literaturę. Cypr, niczym Roosevelt w czasach Wielkiego Kryzysu, odwołał się do idei święta bankowego, żeby przepchnąć antykryzysową ustawę i zakończyć napięcia we własnym sektorze bankowym. Po Roosevelcie wielokrotnie sięgano do idei Emergency Bank Holiday, ale cypryjski przypadek jest w pewnym sensie specyficzny, bo dotyczy kraju na peryferiach świata, który wywołał internetowe tsunami.
Fakty są takie, iż model gospodarczy sprowadził Cypr do szarej strefy w ramach unii walutowej, którą tolerowano, ale na którą nikt nie patrzył z przychylnością. Kryzys zadłużeniowy w państwach wzmocnił niechęć do Cypru u wielu rządzących i w sumie nie można dziwić się, że Niemcy nie chcą płacić za coś, co w założeniu funkcjonowało, jako przykrywka dla ukrywania się przed również niemieckimi podatkami. Cypr był w Unii Europejskiej synonimem ślepej uliczki współczesnego kapitalizmu i ten sam kapitalizm – wyleczony ze ślepoty – wystawił Cyprowi rachunek. Szara strefa ma to do siebie, że rzadko odradza się w tym samym punkcie, więc już teraz możemy powiedzieć, że Cypr zdaje się być na ścieżce analogicznej do islandzkiej – radykalnie pogorszenie kondycji gospodarki i budowania modelu na nowych zasadach. Nikt nie będzie płakał nad Cyprem, jak nie płacze od miesięcy nad Islandią.
W istocie marginalność Cypru i choroba, jaka toczyła ten kraj od wielu lat jest soczewką, w której idealnie skupia się zdegenerowanie medialnych doniesień o rynku. Waga Cypru dla Unii Europejskiej, unii walutowej czy nawet regionu Morza Śródziemnego jest zerowa. Upadek Cypru lub cypryjskich banków czy nawet Cypru i banków jednocześnie będzie ledwie zmarszczką w oceanie finansowych przepływów i w sumie ważniejsze są konsekwencje polityczne niż gospodarcze. Jednak od kilku dni żyjemy wyłącznie Cyprem. Przy pomocy mediów konflikt pomiędzy cypryjską ulicą a niemiecką kanclerz znów sprowadził się do hitlerowskiego wąsika i zgranej swastyki. To już właściwie standardowy mem, jaki funkcjonuje, gdy Gorące Południe protestuje przeciwko Wyrachowanej Północy. Jak każdy mem zakłamuje świat i nudzi raczej niż śmieszy, ale też pokazuje, do czego sprowadza świat kultura newsa.
Uwzględniając fakt, iż standardowy odbiorca newsa ma problem z liczeniem w miliardach złotych a jeszcze większe z miliardami euro każde doniesienie z Cypru musi wiązać się z jakimś dramatycznym sygnałem o panice na rynkach finansowych i stratach na giełdach. Osoby, które miały okazję przeżyć panikę na rynkach wiedzą, że to, co wydarzyło się na giełdach od poniedziałku nawet nie otarło się o wyprzedaż. W istocie ceny akcji spadły, ale więcej było w tym klasycznych reakcji „shoot first, ask later” niż panicznej ucieczki. Szukając metafory można powiedzieć, że rynki ledwie kichnęły niż złapały wirusa rozprzestrzeniającej się zarazy. Nie przypadkowo wczoraj DJIA zameldował się na nowym rekordzie wszech czasów, gdy przez internet stale lała się gorączka cypryjskiego kryzysu.
Zainteresowanie Cyprem i quasi-pornograficzne podniecenie, jakiemu poddała się blogosfera aż prosi się, żeby przywołać zjawisko, które w kolażowym stylu próbował zdefiniować Marshall McLuhan w książce „The Medium is The Massage”. Zamieszanie, szum i fale spektakularnych spekulacji sięgających nawet koncesji na wydobywanie złoża gazu, jakie zalega pod morskim dnem w pobliżu Cypru, całkowicie przykryły elementarne fakty i je zastąpiły. Cypryjskie banki mogą upaść razem z cypryjskim rządem i wszystkim – z wyjątkiem Cypryjczyków, części inwestorów szukających na Cyprze niskich podatków i kilku kancelariom podatkowym – wyjdzie to na zdrowie. Świat czeka fala redukowania zadłużenia rządów, którym rynek, jak dziś Cyprowi, wystawi rachunki za masę długu. W takim kontekście dziś już nie ma miejsca na tak łatwe raje podatkowe, do których z Europy można dopłynąć promem.
29 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Świat istotnie czeka fala redukowania zadłużenia rządów. Takiego prawdziwego REDUKOWANIA. Bo powoli kończy się z kolei iluzja oszczędzania/redukowania poprzez łupienie. Pomimo, że europejscy drukarze i fiskaliści wciąż puszczają nam zgraną mantrę o konsolidacji fiskalnej. Tyle, że „bazy” zaczyna brakować.
Przecież tu nie chodzi o Cypr tylko o euro. Gdyby Cypr miał własną walutę to nikt by się nim nie przejął.
> Przecież tu nie chodzi o Cypr tylko o euro
W jakim sensie?
Szum się zrobił bo do konfiskaty doszło w strefie euro, a EBC się wypiął chociaż rok temu nie miał problemów z dodrukiem biliona euro.
Kto zagwarantuje, że EBC w przyszłości odmówi pomocy jakiemuś innemu krajowi ?
@ Nemo
Do konfiskaty nie doszło – miało dojść. Na dziś EBC potwierdził, że depozyty do 100K są gwarantowane.
Przy okazji zadam pytanie wszystkim, czy sądzicie, że Niemcy będą ostatnimi, którzy wyjdą ze strefy euro w atmosferze spirali upadku waluty? Chyba nikt nie posądza Merkel o taką głupotę. Prędzej rozmontują strefę euro w spokoju, tylko wtedy okaże się, że to jednak peryferia mają więcej do stracenia.
Cała ta cypryjska zabawa służyła jednemu celowi – nakłonieniu Rosji do udziału ratowaniu „swoich” pieniędzy na Cyprze. Putin próbował udawać, że to nie jego problem, ale się nie dało.
Było oczywiste, że cypryjski parlament się nie zgodzi na proponowany podatek od wkładu, więc Rosja ma teraz do wyboru albo się przyłączyć (co zapewne wkrótce zrobi) albo musi się liczyć z tym, że część wkładów w ten czy inny sposób straci.
Eurozona po mistrzowsku rozegrała Rosję, a przy okazji pozbyła się raju podatkowego w swoim ciele
@astanczak:
Jasne, z rozpędu napisałem w trybie dokonanym.
EBC niczego nie może gwarantować, bo w razie upadku banków nie da każdemu deponentowi 100k euro. Czyli te gwarancje nie są nic warte.
w kontekście całego mielenia medialno-blogowo-ulicznego, głuchych telefonów, ćwierków i plotek, wyprodukowanych tabelek i wskaźników, nadając znaczenie każdej najmniejszej i najświeższej „informacji”, szum staje się sygnałem. fraktalny świat.
Semi-off-topic, dla tych, którzy nie widzieli, podrzucam frament „Annie Hall” Allena z Marshallem McLuhanem i cudowną tyradą Woody’ego dotyczącą…ech, zobaczcie sami czego dotyczy.
http://www.youtube.com/watch?v=9wWUc8BZgWE
@ Ekonom polityczny
Za kilka godzin będziemy wiedzieli więcej, ale czy porażka w rozmowach z Moskwą nie daje Cyprowi carte blanche w sięgnięciu po rosyjskie depozyty?
Wydaje się, że ludzie, którzy ulokowali na Cyprze powyżej 100K już mogą liczyć straty a „Ciułacze” do 100K dostaną potwierdzenie gwarancji ze strony Eurolandu i wszyscy będą zadowoleni: prestiż EBC zachowany, ulica uciszona, biedni docenieni, bogacze postrzegani, jako oszuści podatkowi ukarani a raj podatkowy zniszczony.
No a na Cyprze zaczną studiować książkę:
Deep Freeze: Iceland’s Economic Collapse
http://mises.org/books/deep_freeze_howden.pdf
Czy mi się zdaje, czy w tej całej cypryjskiej szopce Rosja jest jedynym krajem na świecie, któremu nie zależy na ściganiu przestępców skarbowych, a wręcz ich wspiera?!
@ Pompon
Trzeba brać poprawkę na fakt, że Cypr jest w UE i dla rosyjskiego biznesu było to jednak ułatwienie w zakładaniu spółek pozwalających handlować w ramach UE. Trystero chyba już cytował dane na temat wielkości inwestycji Cypru w Rosji i Rosji na Cyprze. Naprawdę sprowadzało się to tego, że cypryjskie spółki, których właścicielami byli Rosjanie, operowały z Cypru. Mimo tego zamieszania nie wpadałbym w pułapkę, że na Cyprze operowali tylko oszuści podatkowi.
Myślę też, że są sfery działania w gospodarce, które lepiej robić z takich miejsc, jak Cypr. Sporą część interesów robi się w niepewnym środowisku biznesowym i trudnej kulturze prawnej, jak np. rosyjska, więc lepiej założyć spółkę np. na takim Cyprze spacyfikowanym rozwiązaniami prawnymi UE. Nie chcę rozniecać dyskusji o przypadku Chodorkowskiego, ale myślę, że dzięki Chodorkowskiemu nikt w Rosji nie ma poczucia, że robi biznesy w kraju europejskim. To samo mamy na Ukrainie z Julią Tymoszenko. Takie przypadki wręcz wypychają przedsiębiorców do takich państw, jak Cypr i to nie tylko ze względów podatkowych. Akurat w Rosji podatki są niskie (jeśli nie wliczyć podatku korupcyjnego).
@astanczak
„W istocie marginalność Cypru i choroba, jaka toczyła ten kraj od wielu lat jest soczewką, w której idealnie skupia się zdegenerowanie medialnych doniesień o rynku. Waga Cypru dla Unii Europejskiej, unii walutowej czy nawet regionu Morza Śródziemnego jest zerowa. Upadek Cypru lub cypryjskich banków czy nawet Cypru i banków jednocześnie będzie ledwie zmarszczką w oceanie finansowych przepływów i w sumie ważniejsze są konsekwencje polityczne niż gospodarcze. ”
To nie chodzi o znaczenie gospodarcze Cypru. Chodzi o zaufanie.
Cały system bankowy opiera się na zaufaniu, co dobitnie pokazał 2008.
Kiedy zaufanie ucieka cały system się wali. Bardzo trudno to zaufanie potem przywrócić – jednym z ważniejszych narzędzi było wtedy wprowadzenie wysokich gwarancji depozytów – w EU 100k EUR.
Na ile te gwarancje są realne, to zupełnie inna sprawa, ale psychologicznie to przeciwdziałało seryjnemu wywróceniu się kolejnych zbyt wysoko zlewarowanych banków.
W tym momencie Bruksela udowadnia że te gwarancje są nic nie warte – i nie ma już znaczenia czy faktycznie wejdzie to w życie czy nie – jak mówią mleczko już się wylało.
Nie wiem czy to był zamierzony test na peryferiach, czy zwyczajna idiotyczna decyzja aroganckich urzędników, ale efekty mogą być długofalowe.
Jeżeli państwo może uczestniczyć w zabieraniu części depozytów, to gwarancja staje się bezwartościowa. Nie możemy ufać bankowi, nie możemy ufać że gwarancje EU zadziałają – to co należy zrobić ? Wycofywać środki z systemu bankowego, przenosić je gdzie indziej. To ze względu na „papierowy” pieniądz (w sensie nie oparty np. na parytecie złota), na generowanie „pieniądza kredytowego” przez banki oraz ich lewarowanie, może mieć bardzo daleko idące konsekwencje.
Choć ja nie podejmuję się ich przewidzieć 😉
@ Andrzej
Myślę, że rozumiem na czym polega zaufanie do systemu bankowego, ale na dziś nie widzimy paniki bankowej w Europie. Nie widzimy również paniki na rynkach długu. Proponuję spojrzeć na rentowność włoskich obligacji w tym tygodniu? Jak na fazę, w której Włochy miałyby się zarazić od Cypru wygląda to całkiem spokojnie.
> Na ile te gwarancje są realne, to zupełnie inna sprawa, ale psychologicznie to przeciwdziałało seryjnemu wywróceniu się kolejnych zbyt wysoko zlewarowanych banków.
System cały czas wygląda tak samo. Małe banki są do przejęcia przez państwa i depozyty są wypłacalne a duże – kluczowe, te które nazywa się too big to fail – muszą przetrwać nawet jeśli musiałyby zostać ogłoszone nowe programy typu LTRO czy jakieś nacjonalizacje.
Jeden z urzednikow unii powiedzial, ze jesli nie bedzie strzyzenia depozytow to nie bedzie pomocy z unii. Brawo. Czyli teraz, jak tylko zaczna sie rozmowy nt „pomocy” z jakims krajem, trzeba z tego kraju wyplacac pieniadze. Politycy to wiedza, wiec czy teraz fakt rozpoczecia rozmow nt „pomocy” bedzie tajny???
> Jeden z urzednikow unii powiedzial, ze jesli nie bedzie strzyzenia depozytow to nie bedzie pomocy z unii
Ciągle ktoś coś mówi.
@ Autor
Albo mi umknęło, albo nie piszesz o rzeczy podstawowej – Cypr budzi emocje, bo jesteśmy naprawdę blisko podważenia dogmatu o integralności strefy euro. Kryzys dotyczący Grecji zażegnano – tutaj prawdopodobieństwo dezintegracji jest znacznie większe. Oczywiście Cypr to drobinka w wymiarze finansowym (geopolitycznie może nieco większa drobinka) – ale nie o sumy tutaj chodzi, lecz o precedens wyjścia.
W trakcie (ewentualnego) opuszczania strefy euro przez pierwszego secesjonistę wejdziemy bowiem na teren nieznany. Hic sunt leones. A rynki – nawet jeśli teraz nie zareagują mocno – to wycenią samą zrealizowaną własnie możliwość dezintegracji.
Nie od rzeczy też będzie wspomnieć, że (niezależnie od tego, czy przychylamy się do tego pomysłu, czy nie) padła propozycja złamania ex lege gwarancji bankowych na depozyty. To „pozostanie w powietrzu”, została posiana niepewność.
Na marginesie pozostanie kwestia konieczności lekkiego przedefiniowania stosunków EU z Rosją (co mnie akurat nie martwi, bardzo pozytywne pokłosie).
Generalnie – emocje wokół kryzysu cypryjskiego nie są aż tak wyolbrzymione, jak to przedstawiasz. Jesteśmy blisko przeorania fundamentów eurozony; całkowicie błahe to nie jest. Tytuł niepotrzebnie histeryczny.
„Myślę, że rozumiem na czym polega zaufanie do systemu bankowego, ale na dziś nie widzimy paniki bankowej w Europie. Nie widzimy również paniki na rynkach długu. Proponuję spojrzeć na rentowność włoskich obligacji w tym tygodniu? Jak na fazę, w której Włochy miałyby się zarazić od Cypru wygląda to całkiem spokojnie.”
Panika na rynku długu?! Po tym, jak powiedziano deponentom golimy was, ale zostawiamy bondy (pierwsza transza wygasa bodaj w czerwcu – z tego co gdzieś czytałem większość hedge fundów zapakowanych w nie kupowało je po 70-75 centów na dolarze) miałoby owocować paniką na rynku długu? Przecież pierwsza myśl po przedstawieniu propozycji „ratunku Cypru” to była właśnie: „buy peripheral debt”. Jeśli to ma być „panika” to ja już niczego nie rozumiem…
@ _dorota
> jesteśmy naprawdę blisko podważenia dogmatu o integralności strefy euro.
Cały kryzys podważył i ciągle nie wiemy, jak to się skończy. Myślę jednak, że klucz do przyszłości euro jest Berlinie i w mniejszym stopniu w zdrowych gospodarkach północy. Wypadnięcie Cypru – ludzie w branży finansowej nie są naiwni – zostałoby uznane, za amputację chorej tkanki, którą i tak czekał kryzys, bo nie da się tolerować raju podatkowego, gdy własnym obywatelom przykręca się śrubę. W Polsce czy Rosji to jest do zrobienia, ale Niemcy posuwali się do kupowania kradzionych dokumentów ze szwajcarskich banków i robili to w świetle kamer.
@ blackswan
Na początku tygodnia rentowność włoskiego długu troszkę podskoczyła – później spadła. Pierwsza reakcja była więc klasyczna mimo medialnego szumu. Później się wyciszyło a tsunami w sieci trwało w najlepsze.
@astanczak
Nie zrozumiałeś chyba mojej intencji. Chodziło mi o to, że pisanie o „braku paniki na rynku długu”, jako „argumentu” na cokolwiek (puhleeze) w sytuacji w której dług został oszczędzony i głosy „smart money” brzmiały: kupuj dług peryferii…było..nietrafione. Ale ja rozumiem. Bronimy narracji do końca. No to powodzenia 😀
@ blackswan
Niczego nie bronimy. Każdy z nas jest wstanie wytłumaczyć każdy ruch na rynku. Ja powiem brak paniki, ty powiesz smart money a ktoś jeszcze szansa na rząd w Rzymie i wszyscy podrapiemy się po głowie. Rozważ jednak taki argument. Akcje, euro i włoski dług jakoś przyjęły całe to zamieszanie bez większych zmian. Całość szumu sprowadziła się do luk z poniedziałku. Po blisko tygodniu jesteśmy w tym samym punkcie. Jaki jest wspólny mianownik tego zamieszania? Dla mnie wata na oczy dla osób, które łapią się na bieżączkę.
„Niczego nie bronimy. Każdy z nas jest wstanie wytłumaczyć każdy ruch na rynku.”
Mhm, to dlaczego właśnie to robicie, skoro sam przyznajesz (pośrednio), że jest to kompletnie bez sensu?
„Dla mnie wata na oczy dla osób, które łapią się na bieżączkę.”
Czy my przypadkiem nie mówimy o ludziach, którzy pięć lat temu byli ekspertami od CDO, toksycznych opcji, makroekonomii i geopolityki, FC Barcelony i Realu Madryt, abdykacji papieża, Smoleńska i Matki Madzi?
Wata w oczy? Again: puhleeze 😀
> Mhm, to dlaczego właśnie to robicie, skoro sam przyznajesz (pośrednio), że jest to kompletnie bez sensu?
Wiesz, czasami mam czasami ochotę znów z wypiekami czytać Salingera i zastosować się do propozycji narratora „I thought what I’d do was, I’d pretend I was one of those deaf-mutes”, ale szybko mi przechodzi, bo przypominam sobie, że dziś bliżej nam do cyberświata niż życia nad Walden Pond – można popaść w śmieszność skrajnym wycofaniem.
Niemniej rozumiem tęsknotę 😉
PS. Wata na oczy nie w oczy – od pull the wool over one’s eyes.
@ astanczak
Jak to jest – czasami wydaje mi się, że zupełnie nie wiesz o co mi chodzi, a czasami, że czytasz mnie na wylot? Dzięki za cytacik z Salingera. Super na miejscu.
@ blackswan
Pewnie stąd, że branża jest bardzo męcząca w dłuższej perspektywie i wypalająca. Każdego wypala tak samo. W sumie ile lat można wstawać o 5:00 i siadać o czterech monitorów bez chociaż jednej myśli, że to wszystko ma ograniczony sens? Nie można. Każdego dopada, ale jak spojrzeć na alternatywy, to widać tylko jakieś parodie właśnie w stylu eskapizmu. Osobiście leczę takie zwątpienia banałem – przygoda z giełdą zaczęła się gdzieś bardzo daleko, jako nierealne marzenie z papierem milimetrowym w ręku a teraz mam właściwie pokój do pilnowania rynku więc… trzeba wstać, włączyć te cholerne monitory, przypomnieć sobie zdanie z książki Lewisa Poker kłamców, które mówiło coś o chęci ugryzienia niedźwiedzia w … futro (każdego dnia).
O! To jest dopiero dobra narracja!
@ astanczak – zawsze można odrzucić schematy, wyłączyć monitory, zostawic jeden i dać szansę alternatywny rozwiązaniom – po to mamy komputery. Poza tym potiwerdzam, że w Warszafce łatwo zagubić sens, przez bycie elementem tłumu konsumentów.
Krakoof troszkę inny… łabędzie i te sprawy 😉
@ exnergy
Kathay chyba dotarł do takiego punktu – coraz mniejszy monitor i coraz większe samoograniczenie sprzętowe – może sam coś napisze na ten temat.
Po prostu zawsze chciałem mieć biuro w kieszeni i tak w zasadzie prawie jest. Trading robię w dużej części na galaxy 3, research , internet, ebooki, bankowość również. Nie robię jeszcze wpisów bo potrzebuję klawiatury i możliwości powiększenie tekstu -np. robiąc z galaxy rzutnik na najbliższą ściane. I tylko jeszcze Ami mnie ogranicza 🙂
ami?
myslalem ze mówimy o kodzie w C komunikacji w FIX, a wszystko na VPS 20 m od Exchange ;), żeby latency nie było problemem, a może i przestudiowane sciezki w urządzeniach sieciowych, co by uzyskać the edge na nanosekundach 😉
🙂