Bez większego echa na blogach bossy, ale też w komentarzach analityków przeszła obniżka ratingu dla Wielkiej Brytanii. Po część był to efekt zmian w polityce agencji ratingowych, które starają się robić wszystko, by nie być oskarżanym o podnoszenie zmienności na rynkach i wyprzedzają własne kroki relatywnie głośnymi pomrukami. Jednak w wypadku Wielkiej Brytanii ważniejszym wydaje się fakt, iż na świecie coraz mniej jest długu, który zasługuje na najwyższy rating i coraz mniej jest chętnych na najwyższy rating.
Oczywiście łatwo sięgnąć po kalkę, że po 2008 roku nikt już nie ufa agencji ratingowej i stąd zignorowanie przez rynek kroku agencji Moody’s. W istocie problem leży na innym polu. Klub państw emitujących dług o najwyższym zaufaniu zdaje się kurczyć nie tylko jeśli chodzi o liczbę, ale głównie jeśli chodzi o potencjał gospodarczy. Nigdy państwa skandynawskie, które ostatnio przedstawia się, jako oazę stabilności nie wyemitują masy długu, którą będzie wstanie wyemitować rząd Stanów Zjednoczonych. W efekcie popyt na amerykański dług zawsze powinien być większy od popytu na dług np. szwedzki i to niezależnie od tego, jaki rating nada mu agencja X czy Y.
Na mechanizm popytu ze strony wielkich graczy, którzy zwyczajnie gdzieś muszą szukać okazji do inwestowania, należy nałożyć jeszcze fakt, iż coraz mniej jest na świecie tzw. bezpiecznych przystani i rynek sam musi wycenić ryzyko przepływami pieniądza z jednego segmentu do drugiego. W tej perspektywie patrząc obniżka ratingu dla Wielkiej Brytanii lub nadciągająca obniżka dla innych państw o największych potencjałach gospodarczych będzie ignorowana właśnie dlatego, że kapitał musi szukać zarobku w realnym świecie a nie w świecie tabelek w excelu. Cały świat nie może trzymać gotówki na kontach w sejfach. Efektem tego musi być sprzeczna z ratingiem wycena długu.
W kontekście kroku Moody’s warto jeszcze odnotować fakt, iż działania agencji mogą być same w sobie sprzyjające polityce rządu czy banku centralnego, które rating ma krytykować. Jeśli nawet na długu nie będzie widać reakcji rynku w postaci wzrostu rentowności, to pośrednio taki wpływ widać będzie po kursie walutowym. W przypadku działań Moody’s nikogo bardziej nie ucieszy obniżka ratingu niż eksporterów z Wielkiej Brytanii, dla których słabszy funt staje się narzędziem w walce konkurencyjnej. Paradoks dzisiejszego układu sił na globalnym rynku polega na tym, że to, co jeszcze kilka lat temu wydawało się dramatem, dziś może być narzędziem użytym do walki z recesją.
Dlatego, rytualne pomruki polityków o upokorzeniu Wielkiej Brytanii czy wcześniej Francji albo USA można między bajki włożyć. Możliwe, że tylko ja z trudem rozumiałem oklaski, jakie pojawiły się ostatnio w Polsce po działaniach Fitch, która posmyrała polskie ego zmianą perspektywy. Faktem jest – wiemy to w Polsce, jak nikt inny – że w świecie wojen walutowych lepiej radzą sobie raczej mniej urodziwe księżniczki, które rynek pociesza słabszą walutą. Te najbardziej urodziwe muszą walczyć z brzydkimi oszpecając się różnymi działaniami banków centralnych i zniechęcając inwestorów do własnych walut.
Paradoksalnie rzecz ujmując obniżka ratingu może być dziś dobra a nie zła, jak zwykł to sztampowo traktować rynek. Ideałem dzisiejszego świata jest mieć w miarę poprawny rating, lokować dług tanio i posiadać relatywnie słabą walutę. Mocny rating i mocna waluta to prośba o utratę przewagi konkurencyjnej na rzecz różnej maści manipulatorów walutowych, którzy wygrywają konkurencję działaniami wspierającymi eksport i zniechęcającymi import. Jeśli tak zarysowana diagnoza jest prawdziwa, to oklaskami należałby powitać wczorajsze sygnały ze strony rządu polskiego, który obiecał rynkowi tylko spełnienie kryteriów przystąpienia do strefy euro, ale nic więcej. I pomyśleć, że pisze to zwolennik wejścia Polski do unii walutowej, ale takie czasy.
4 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
1. Wszystkie kraje chcą mieć słabą walutę (i tutaj obniżenie ratingu nie martwi), ale też wszystkie kraje finansują się na bieżąco długiem zewnętrznym (i obniżenie ratingu czasem skutkuje zwiększeniem kosztu długu). Powyższe jeszcze nie stosuje się do Wielkiej Brytanii, ale już podważona została bezwzględna do tej pory wiarygodność emitenta.
2. Wiarygodność finansowa firmy nie może być wyższa niż wiarygodność finansowa kraju pochodzenia. Najlepsze firmy brytyjskie zostały w jakimś stopniu dotknięte obniżeniem ratingu GB.
3. Tak więc mamy tutaj dość wąski zakres swobody: nawet te mniej urodziwe księżniczki (pozostając przy tym ryzykownym porównaniu) muszą jednak być na tyle urodziwe, żeby sprzedać swoje obligacje bez ponoszenia nadmiernych kosztów.
4. W przypadku GB proces jest w fazie początkowej; pozostajemy przy wysokim ratingu – tyle, że papiery GB straciły „złocone brzegi”.
@ _dorota
Zobaczymy, jak będzie zachowywała się rentowność papierów po tej obniżce ratingu, ale głównym elementem, na którym budowano argumenty był słaby wzrost gospodarczy i coś, co można nazwać obawą przed trzecim dołkiem recesji w UK. Sądzę, że słaby funt może być tu dobrym pomocnikiem w jej uniknięciu.
Podziwiam tych, którzy jeszcze się przejmują tym, co wyprawiają tzw. „agencje ratingowe”.
Po takim festiwalu oportunizmu i niekompetencji, zaserwowanym nam przez AR w latach 2005-2008 trudno brać poważnie jakąkolwiek produkcję tych tworów. Brak reakcji rynków po części wynika także i z tego.Chyba już nawet ci, którzy w statutach maja zapisane konieczność inwestowania wyłącznie w papiery ratingowane na poziomach inwestycyjnych (np. fundusze emerytalne) przymykają oko na „tfurczość” (nie mylić z twórczością) AR.
Największy ubaw miałem ostatnio, gdy Moody’s obniżył rating…dla S&P w wyniku pozwu, wniesionego przez rząd USA :-). Dlaczego tak późno ? Pozwy trzeba było wnosić w latach 2008/09!
Znaczy kanibalizm wśród agencji się zaczął i teraz S&P z pewnością przy pierwszej okazji obniży Moody’som w odpowiedzi rating 🙂
„Lepiej nie będzie, ale weselej na pewno” (copyright by Jan Pietrzak).
„Chyba już nawet ci, którzy w statutach maja zapisane konieczność inwestowania wyłącznie w papiery ratingowane na poziomach inwestycyjnych (np. fundusze emerytalne) przymykają oko (…)”
Nie mogą przymykać, bo sami zostaną przymknięci. Działanie wbrew statutowi (czyli bezprawne) jako działanie na szkodę spółki podlega odpowiedzialności karnej i materialnej. Który menedżer funduszowy zaryzykuje coś takiego?
Nie doceniasz bezwładności systemu. Co prawda Parlament Europejski coś ostatnio mruczy, że poskromi agencje, ale to Europie może na zdrowie nie wyjść (i to pieśń przyszłości).