Opublikowany w piątek przez Bureau of Labor Statistics (BLS) raport z amerykańskiego rynku pracy wywołał prawdziwą burzę w amerykańskich mediach.
Do wywołania tej burzy przyczynił się były prezes General Electric, Jack Welch, który już 5 minut po publikacji danych stwierdził na Twitterze: Niewiarygodne dane z rynku pracy… ludzie z Chicago zrobią wszystko… nie umiesz debatować więc zmień liczby
Co takiego zawierał piątkowy raport z rynku pracy, że skłonił wielu polityków, komentatorów i blogerów do oskarżania BLS (oraz administracji Obamy) o fałszowanie danych?
Raport pokazał:
- spadek poziomu bezrobocia (U-3) z 8,1 do 7,8%, a więc o 0,3 punktu procentowego
- wzrost liczby miejsc pracy w sektorze pozarolniczym o 114 000 we wrześniu
- wzrost liczby miejsc pracy w sektorze pozarolniczym w sierpniu i w lipcu o 88 000 w porównaniu z poprzednim odczytem
- wzrost liczby zatrudnionych o 873 000 we wrześniu, z czego 582 000 zatrudnionych na pół etatu
W tym momencie niektórzy czytelnicy mogą zapytać: jak to możliwe by we wrześniu powstało tylko 114 000 nowych miejsc pracy a liczba zatrudnionych wzrosła o 873 000? Można zadać inne pytanie: jak to możliwe, że bezrobocie spadło o 0,3 p.p. skoro powstało tylko 114 000 miejsc pracy? Przy sile roboczej na poziomie około 155 000 000 spadek bezrobocia o 0,3 p.p. byłby możliwy przy stworzeniu około 465 000 nowych miejsc pracy.
Postaram się wyjaśnić te pozorne paradoksy raportu z amerykańskiego rynku pracy. Chciałbym przy tym podkreślić, że nie jest moim zamiarem udowadnianie, że spadek bezrobocia o 0,3 p.p. adekwatnie oddaje zmianę sytuacji makroekonomicznej w USA we wrześniu. Stali czytelnicy bloga zapewne pamiętają, że wytrwale propaguję cnotę powstrzymywania się od przykładania zbyt dużej wagi do jednostkowych danych makroekonomicznych.
Moim zdaniem większość kontrowersji związanych z publikowaniem danych o sytuacji makroekonomicznych wynika z dwóch powiązanych ze sobą kwestii. Pierwszą z nich jest nieznajomość metodologii tworzenia tych danych. Ten problem jest zupełnie zrozumiały w przypadku zwyczajnych konsumentów informacji biznesowych. Niestety dotyczy on także ludzi, którzy informacje biznesowe tworzą i komentują – niektórzy komentatorzy mają na przykład problem ze zrozumieniem prostej procedury statystycznej, którą jest dostosowanie sezonowe.
Druga kwestia związana jest z nadpobudliwością mediów finansowych, które mają skłonność do tłumaczenia najdrobniejszych rynkowych wahań najdrobniejszymi odchyleniami od prognoz nawet najmniej istotnych danych makroekonomicznych. Występujący w mediach biznesowych komentatorzy wyjaśniają ruchy na rynku akcji 20 000 odchyleniem danych o nowych miejscach pracy w sektorze pozarolniczym od prognoz analityków, choć na stronie instytucji publikującej te dane można znaleźć informacje o tym, że 90% przedział ufności dla tych danych to plus/minus 100 000*. Krótko mówiąc, media biznesowe zapominają o ograniczeniach danych statystycznych a głosy przypominające o tych ograniczeniach są z reguły ignorowane.
Jeśli do tych dwóch kwestii dołożymy emocjonalne zaangażowanie niektórych komentatorów czy uczestników rynku oraz ideologiczne zaangażowanie niektórych komentatorów i uczestników rynku (w listopadzie odbędą się w USA wybory prezydenckie, których wynik może zdeterminować sytuacja gospodarcza) to nietrudno zrozumieć poruszenie wywołane piątkowym raportem.
Warto więc pamiętać, że comiesięczny raport z amerykańskiego rynku pracy, publikowany z reguły w pierwszy piątek miesiąca przez BLS, składa się de facto z dwóch raportów:
- Current Population Survey (CPS; household survey)
- Current Employment Statistics survey (CES; establishment survey)
Comiesięczny raport z rynku pracy zawiera dwie najważniejsze liczby przykuwające uwagę rynków finansowych i opinii publicznej: poziom bezrobocia (typu U-3) oraz zmianę (netto) liczby miejsc pracy w sektorze pozarolniczym. Pierwszy wskaźnik pochodzi z pierwszego badania – CPS. Drugi wskaźnik pochodzi z drugiego badania – CES.
Badania mają odmienną metodologię. CPS to sondaż przeprowadzany przez pracowników Census Bureau wśród 60 000, wytypowanych tak by reprezentowały populację USA, gospodarstw domowych.
CES to sondaż przeprowadzony wśród około 141 000 przedsiębiorstw i instytucji rządowych, obejmujących około 486 000 zakładów pracy (work sites) i zatrudniających około 1/3 wszystkich zatrudnionych w sektorze pozarolniczym. BLS za pomocą wysyłanych kwestionariuszy gromadzi dane o poziomie zatrudnienia, czasie pracy i zarobkach.
Dane z tych dwóch sondaży dla tego samego miesiąca mogą się znacznie od siebie różnić. We wrześniu 2012 CPS pokazał 873 000 nowych zatrudnionych a CES pokazał 114 000 nowych miejsc pracy. Różnica wyniosła 759 000. To sporo. To trzecia największa różnica w okresie od lutego 2002 roku – w lutym 2002 roku różnica wyniosła 883 000 (CPS pokazał 737 000 nowych zatrudnionych a CPS pokazał zmianę miejsc pracy na poziomie -146 000).
Jak można zauważyć na poniższym wykresie**, dywergencje w miesięcznych danych z CPS i CES nie są rzadkością. Od lutego 2002 CPS i CES pokazały taką samą zmianę zatrudnienia… jeden raz.
Łatwo się domyśleć, że jeśli poziom bezrobocia obliczany jest na podstawie danych z CPS to zmiana poziomu bezrobocia nie musi odzwierciedlać zmiany liczby miejsc pracy z CES. Poniższy wykres pokazuje, że od lutego 2002 zdarzały się miesiące, w których bezrobocie rosło przy dodatniej zmianie miejsc pracy w sektorze pozarolniczym. W grudniu 2007 i listopadzie 2010 bezrobocie wzrosło o 0,3 p.p. choć CES pokazał około 100 000 nowych miejsc pracy. Zdarzały się odwrotne sytuacje. W czerwcu 2010 bezrobocie spadło o 0,2 p.p. choć CES pokazał, że ubyło 167 000 miejsc pracy!
Podsumowując: miesięczne różnice w wymowie danych pochodzących z dwóch różnych badań, które składają się na comiesięczny raport z amerykańskiego rynku pracy nie są niczym nadzwyczajnym i wynikają z odmiennej metodologii tych badań i ograniczeń (skrzywień) wynikających z tych metodologii. Jeśli ktoś spodziewa się, że za pomocą sondaży można idealnie przedstawić comiesięczną zmianę zatrudnienia w 150 milionowej grupie badawczej to jest w błędzie.
* Jeśli więc BLS podał, że we wrześniu liczba miejsc pracy w sektorze pozarolniczym wzrosła o 114 000 to oznacza to, że z 90% pewnością można uznać, że wzrost miejsc pracy w sektorze pozarolniczym zmieścił się w przedziale 14 000 – 214 000.
** Dane do wykresów pochodzą ze strony BLS
18 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Ponieważ ja w tych zawiłościach danych z tych BLS-ów ameeykańskich się nie rozeznaje więc pytam czy Jack Welch pitoli czy czy nie, bo nie wiem na kogo w końcu mam głosować? 🙂
@ lesserwisser
Moim zdaniem istnieją prostsze wyjaśniania wrześniowych danych niż ‚konspiracja BLS i Obamy’ a ponieważ lubię brzytwę Ockhama to pozwolę sobie napisać, że może to wskazywać, że Welch pitoli.
Co nie znaczy, że następny raport nie pokaże, że wrześniowy raport był anomalią. Generalnie, chciałem pokazać, że takich anomalii w miesięcznych danych z rynku pracy jest sporo.Trzeba nauczyć się ignorować szum.
Źle przetłumaczone słowa Welcha. Detal.
Unbelievable job numbers..these Chicago guys will do anything… can’t debate so change numbers
Na końcu jest – nie umiesz debatować, więc zmień liczby (chodziło pewnie o to, że kiepsko w debatach wypadał obecny prezydent, więc posiłkują się danymi z rynku pracy, żeby mu pomóc)..
Trystero…oj Trystero… 😉
@ exnergy
Dzięki. Nie przyszło mi do głowy, że to aluzja do debaty. ‚Zafiksowałem się’ na tym, że ‚can’t debate’ odnosi się do Welcha.
A Welch się zarzeka, że to nie było dla jaj, bo jednak ma poważne wątpia, no i mówi czemu!
http://blogs.wsj.com/marketbeat/2012/10/05/jack-welch-i-wasnt-kidding/
@ lesserwisser
To napisz jakie dowody podaje Welch na potwierdzenie swoich oskarżeń o manipulowanie danymi.
Bo ja tam tylko widzę to, że Welch nie zdaję sobie sprawy z tego, że poziom bezrobocia i miejsca pracy w sektorze pozarolniczym pochodzą z dwóch różnych badań i nie muszą z siebie wynikać. Jednym zdaniem: Welch powinien przeczytać mój dzisiejszy wpis 🙂
Każdemu się może zdarzyć.
Ja mam przy okazji taką prośbę/postulat – jak są artykuły ze statystyką – miło by było gdyby było dodawane takie appendixy z wyjaśnieniem co i jak , jakies step by step. A dlaczego?
Żeby czytelnik się edukował przez zabawę 😉
@ exnergy
Prośba jest jak najbardziej na miejscu. W tym wpisie też być czegoś takiego oczekiwał?
@ trystero
„To napisz jakie dowody podaje Welch na potwierdzenie swoich oskarżeń o manipulowanie danymi.”
O to to zapytaj Welcha, bo ja się nie ozeznaje w tych zawiłościach danych z tych BLS-ów ameerkańskich, jak wcześniej napisałem.
No i faktycznie zalinkuj mu swój wpis, może przejrzy na oczy. 🙂
„jakie dowody podaje Welch na potwierdzenie swoich oskarżeń o manipulowanie danymi”
Welch sam przecież przyznał, bodajże przepytywany przez MSNBC, że żadnych dowodów na poparcie swojej insynuacji rzecz jasna nie ma. Przecież gdyby miał, co dla każdego z IQ powyżej 40 jest stosunkowo oczywiste, to mielibyśmy nowy Watergate. Niczego nie wie o korupcji w BLS i możliwym gotowaniu książek. Podreślił również, że jedyne co chciał tym wpisem osiągnąć to postawić pytanie („raising the question”) tyczące się zbiegu okoliczności. Zbieg okoliczności polega na tym, że nagle bezrobocie spada poniżej 8%, coś czego nie udało się w ciągu całej swojej kadencji Obamie osiągnąć, a co obiecywał, i co było jednym z punktów ataku Romney’a na obecnego prezydenta. Fakt tak drastycznego spadku i tak zadziwiająco dobrych liczb jest dla Welcha zastanawiający w kontekście wyborów i możliwych argumentów obu stron w kluczowym etapie debaty. Postawił odważną tezę, którą potem nazwał pytaniem (zaczął się chyba z niej wycofywać), ale swoje słowa podtrzymał.
Rzeczywiście – ciężar dowodu powinien być po jego stronie. Skoro coś insynuujemy, zwłaszcza expressis verbis jak jego przypadku, warto mieć jakiekolwiek dowody. Jacek popełnił błąd i nikt chyba z tym nie dyskutuje.
A teraz powiedz mi Trystero czym różni się insynuacja Welcha od twojej w stosunku do PDA FON? Nie dość, że w tekście machnąłeś idiotyczne merytoryczne błędy, to zaatakowałeś człowieka nie posiadając nawet krzty jakiegokolwiek dowodu. Czy przypadkiem i w tym przypadku ciężar dowodu nie powinien być po twojej stronie?
Jack Welch nie ma w ręcach żadnych dowodów na poparcie swojej insynuacji, ale za to ma w głowie podstawy aby wątpić w prawdziwość kwestionowanych danych.
Po pierwsze to sama wielkość tego przyrostu miejsc pracy – 873.000 -bo to jest największy przyrost od – uwaga – czerwca 1983 roku!!!
Po drugie – jak się to złoży z faktem, że we wrzesniu pracę straciło całkiem sporo osób bo – 468.000 osób,
oraz z faktem, że w aktualnej sytuacji gospodarczej, taka poprawa nie była oczekiwana (ba, wręćz jest wielkim zaskoczeniem), to wcale nie musi wydawać się dziwne, że Welch nazwał te dane, jako niewiarygodne, czyli trudne do uwierzenia – zważywszy wybory tuz za rogiem oraz słaby wystę Obamy w dyskusji z konkurentem do tronu.
@ lesserwisser
Dziękuje za to, że postanowiłeś się podzielić swoimi przemyśleniami.
Po pierwsze to sama wielkość tego przyrostu miejsc pracy – 873.000 -bo to jest największy przyrost od – uwaga – czerwca 1983 roku!!!
Według danych BLS w styczniu 2003 liczba zatrudnionych wzrosła o – uwaga – 991 000.
W styczniu 2012 o zatrudnienie wzrosło 847 000, w lutym 2002 o 737 000. Ta ostatnia liczba jest ważna bo na styczniowe dane wpływają uaktualnienia danych demograficznych.
Zresztą nie rozumiem dlaczego akurat fakt, że jest to największy wzrost od jakiegoś czasu miałby być podstawą by wątpić w jego prawdziwość.
Po drugie – jak się to złoży z faktem, że we wrześniu pracę straciło całkiem sporo osób bo – 468.000 osób
Obawiam się, że we wrześniu pracy nie straciło 468 000 osób. 468 000 to liczba, o którą zmniejszyła się w porównaniu z poprzednim miesiącem liczba osób, które straciły pracę lub skończyły pracę tymczasową (spadła z około 7 mln do 6,5 mln).
To fascynująca kwestia, o której zamierzam napisać ponieważ wiele osób nie rozumie, że dane podawane w raporcie z rynku pracy to dane netto a strumień brutto osób, które znajdują pracę, tracą pracę, wchodzą do siły roboczej i z niej wychodzą liczony jest w milionach. Każdego miesiąca tworzy się i likwiduje kilka milionów etatów a kilkanaście milionów ludzi wchodzi i wychodzi z siły roboczej.
oraz z faktem, że w aktualnej sytuacji gospodarczej, taka poprawa nie była oczekiwana (ba, wręćz jest wielkim zaskoczeniem), to wcale nie musi wydawać się dziwne, że Welch nazwał te dane, jako niewiarygodne, czyli trudne do uwierzenia
To, że są to dane niewiarygodne czy trudne do uwierzenia to jedna sprawa. Druga sprawa to posuwanie się do bezpodstawnego rzucania bardzo poważnych oskarżeń o fałszowanie danych.
Zresztą, o tym dlaczego wrześniowe dane wyglądają tak a nie inaczej napisałem w następnym tekście.
Zabawna historia, nie słyszałem protestów, gdy Household Survey pokazywał spadek zatrudnienia w lipcu i sierpniu wbrew wszelkim innym danym makroekonomicznym 🙂
„Jack Welch nie ma w ręcach żadnych dowodów na poparcie swojej insynuacji”
No cóż. Dowody? Jak sytuacja tego wymaga skazuje sie ludzi w oparciu o mocne poszlaki. NOrmalka.
A co do danych to statystyka nie udowodni tego czego nie widzi 🙂
JA oczekuje teraz mocnej korekty danych po wyborych /czyli kolokwialnie: po ptokach/
Oczywiście ślepa temida czyli w tym przypadku statystyka powie ,że to zwykły powrót do mean.Co z punktu widzenia temidy będzie prawdą i tys prawdą 🙂
@ trystero
Piszesz – „Dziękuje za to, że postanowiłeś się podzielić swoimi przemyśleniami.”
Nie ma za co dziękować, to nie były żadne moje przemyślenia, a jedynie głośno wypowiedziane myśli nieuczesane. Dopiero teraz postanowiłem się podzielić swymi przemyśleniami, jak trochę przyczesałem swoje myśli. 🙂
Zresztą to raczej ja powinienem podziękować za przybliżenie dosyć zawiłej tematyki danych z rynku pracy w USA, bo miałem w tym raczej mętne rozeznanie. Natomiast dziś gdy słyszę z ust komentatora politycznego, że we wrześniu przybyło w USA 873.000 miejsc pracy to już wiem, że to wcale nie jest tak, że o tyle wzrosło zatrudnienie (tyle że dosyć umownie rozumiane) a nie liczba miejsc pracy.
Po prawdzie to generalnie rzecz biorąc to dla osoby postronnej prawie na jedno wychodzi, chociaż dla osoby siedzącej w temacie to prawie robi jednak zasadniczą różnicę. No i porzadek musi być.
„Według danych BLS w styczniu 2003 liczba zatrudnionych wzrosła o – uwaga – 991 000.”
A czy czasem nie o 993 tysiące? Stwierdzenie o czerwcu 1983 – z artykułu na Bloombergu – opatrzone jest w tekście zastrzeżeniem, mówiącym, że chodzi o dane nie uwzględniające korekty demograficznej ( annual Census population adjustments), a u mnie jedynie trzema wykrzyknikami.
Zastanawiałem się wprawdzie czy o tym elemencie wspominać czy nie, ostatecznie jednak zdecydowałem się pominąć go, gdyż moim zdaniem wymagałby dosyć obszernego wyjaśnienia. Zdecydowałem jedynie opatrzyć ją trzema wykrzyknikami, by zasygnalizować potencjalny problem. I jak widać sygnał dotarł do odbiorcy. 🙂
Teraz wszakże, jako że też wspominasz o korekcie demograficznej, to pozwolę sobie uzmysłowić czytelnikom jakiej skali może ona być – 2000 rok – aż 1.555.000 natomiast w 2012 – jedynie 216 tysięcy). Czyli nie w kij dmuchał, jak to mówią, panie kolego, nie w kij dmuchał.
Ale była z tym również i inna zagwozdka – polegająca na tym, że danych ze stycznia 2003 roku nie da się bezpośrednio porównać z wcześniejszymi danymi, że względu na pewne zmiany zasad liczenia danych – vide specjalna uwaga w komunikacie BLS za styczeń 2003 rok. No, ale to już temat na inne opowiadanie.
„Zresztą nie rozumiem dlaczego akurat fakt, że jest to największy wzrost od jakiegoś czasu miałby być podstawą by wątpić w jego prawdziwość.”
Tu nie chodzi o samą wielkość wzrostu tylko o relacje jego wielkości przy różnym ujęciu tych danych – to jest o stosunek CBS -household servey ( 873.000) do CES -payroll servey (114.000) – dający współczynnik aż 7,65 (razy większe).
Tak wielka rozbieżność daje chyba do myślenia, gdyż współczynnik ten nie wiem czy nie jest historycznie najwyższy i daleko odbiegający od średniej. Nic więc dziwnego, że to może dawać do myślenia, szczególnie w danym kontekście czasowym.
Wypadałoby dodać, że bliższy prawdy – a więc i bardziej wiarygodny – obraz rzeczywistej sytuacji na amerykańskim rynku pracy otrzymamy, gdy spojrzymy na tzw skorygowany wskaźnik CBS (adjusted household survey employment) -, który za wrzesień pokazuje jedynie przyrost 294.000 liczby zatrudnionych, co odpowiednio urealnia tę dyskusyjną wielkość 873.000.
Celem tej korekty jest zapewnienie porównywalności ogólnego wskaźnika zatrudnienia CBS ze wskaźnikiem CES, który pokazuje zatrudnienie w sektorze pozarolniczym.
Oczywiście pod warunkiem gdy się o tym wspomni i poda tę skorygowaną wielkość, z odpowiednim wyjaśnieniem. A tego akurat mi zabrakło, a stawia ta skorygowana wielkość w trochę innym świetle inkryminowaną wypowiedź Welcha. Nieprawdaż?
” na stronie instytucji publikującej te dane można znaleźć informacje o tym, że 90% przedział ufności dla tych danych to plus/minus 100 000*. Krótko mówiąc, media biznesowe zapominają o ograniczeniach danych statystycznych a głosy przypominające o tych ograniczeniach są z reguły ignorowane.”
Ufność ufnością ale skontrolować trzeba, jak powiadał towarzysz Lenin (dowieriaj no prowieriaj), a statystyka statystyką. Ja też dam głos, licząc na to iz nie zostanie zignorowany. Warto bowiem wiedzieć jakie zmiany obu wskaźników można uznać za statystycznie istotne.
Spojrzyjmy więc dodatkowo na wymaganą wielkości miesięcznych zmian liczby zatrudnionych/ zaangażowanych, przy których dopiero ich ruch może być uważany jest za statystycznie istotny.
Przyjmuje się, że w przypadku CES ten limit minimalnej zmiana jest na poziomie ok +/- 91.000 (wobec podanych 114.000), więc znajdujemy się dosyć blisko granicy błędu statystycznego.
Natomiast w przypadku CBS przyjmuje się limit +/- 436.100 (vis a vis 873.000 podanej zmiany). Jak się jednak ocenia to CES podobno lepiej oddaje faktyczną sytuację rynku pracy, niż nieskorygowany CBS.
Napisało mi się coś takiego: „Po drugie – jak się to złoży z faktem, że we wrześniu pracę straciło całkiem sporo osób bo – 468.000 osób.”
Skomentowałeś to następująco:
„Obawiam się, że we wrześniu pracy nie straciło 468 000 osób. 468 000 to liczba, o którą zmniejszyła się w porównaniu z poprzednim miesiącem liczba os1ób, które straciły pracę lub skończyły pracę tymczasową (spadła z około 7 mln do 6,5 mln).”
I słusznie. Tu się zresztą nie masz czego obawiać, bo to ja się obawiam, że się tu kropnąłem, gdyż spisując sobie dane (z minusem) ( do dalszych przemyśleń :), błędnie odczytałem oznaczenie i w efekcie wyszło mi jakieś głupstwo. Ale cóż nie jestem zbyt chlujny w notatkach, jak to z artystami bywa.
„To, że są to dane niewiarygodne czy trudne do uwierzenia to jedna sprawa. Druga sprawa to posuwanie się do bezpodstawnego rzucania bardzo poważnych oskarżeń o fałszowanie danych.”
Mocno powiedziane. Raz to, że jeszcze nie wiadomo na pewno czy to były zarzuty bezpodstawne czy może nie, a dwa to nie wiadomy czy i jak zmienią się prowizoryczne wciąż dane za sierpień i wrzesień.
Może będzie tak jak z danymi za lipiec i sierpień, tyle że w drugą mańkę. Poczekamy i zobaczymy, choć wtedy może być już po herbacie, to jest po wyborach.
Jedni mogą więc mówić o zarzucie oszustwa inni zaś inni (ci z przeciwnego bieguna poglądów) o niedoszacowaniu prowizorycznych danych, czy cuś w podobie.
A ci co są neutralni (tak jak ja) – myślą swoje, bo prawda, jak zwykle, zapewne leży po-środku. 🙂
PS
Myślę że dopiero teraz zasługuję na podziękowania, ale się ich nie obawiam. 🙂
@ lesserwisser
Po kolei. Wspomniałem o demograficznej korekcie w styczniu i dlatego specjalnie podkreśliłem luty 2002 z 737 000. Ta, nie determinowana korektą demograficzną liczba nie odbiega istotnie od danych z września 2012 roku.
A czy czasem nie o 993 tysiące?
Nie, o 991 000. Mam te wszystkie dane w arkuszu jak się zapewne domyślasz (potrzebowałem ich do wykresów).
Tu nie chodzi o samą wielkość wzrostu tylko o relacje jego wielkości przy różnym ujęciu tych danych – to jest o stosunek CBS -household servey ( 873.000) do CES -payroll servey (114.000) – dający współczynnik aż 7,65 (razy większe).
Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że wybrałeś nienajlepszy sposób liczenia dywergencji pomiędzy danymi CES a CPS. Współczynnik jest do niczego. W okresie od stycznia 2002 bywał on nawet na poziomie 30 (a także na poziomie -60).
Sens ma porównanie różnicy w tysiącach. W okresie od lutego 2002 różnica pomiędzy CPS a CES większa od pół miliona (we wrześniu 2012 to było 759 000) wystąpiła 11 razy, 8 razy na korzyść CPS (tak jak we wrześniu). Sięgała nawet 896 000.
Tak wielka rozbieżność daje chyba do myślenia, gdyż współczynnik ten nie wiem czy nie jest historycznie najwyższy i daleko odbiegający od średniej. Nic więc dziwnego, że to może dawać do myślenia, szczególnie w danym kontekście czasowym.
Owszem, ta wielka rozbieżność daje do myślenia. Ludzie fałszujący dane CPS byli zapewne geniuszami. Ktoś mógłby się spodziewać, że sfałszują też dane CES, prawda? Przecież dywergencja jest podejrzana (tak naprawdę nie jest podejrzana jeśli ktoś zapoznał się z historycznymi danymi). Ale oni sfałszowali CPS ale nie sfałszowali CES, żeby zostawić dywergencję, żebym ja mógł teraz napisać, że gdyby fałszowano te dane to sfałszowano by je dobrze, a więc tak by nie było dywergencji.
Wypadałoby dodać, że bliższy prawdy – a więc i bardziej wiarygodny – obraz rzeczywistej sytuacji na amerykańskim rynku pracy otrzymamy, gdy spojrzymy na tzw skorygowany wskaźnik CBS (adjusted household survey employment) -, który za wrzesień pokazuje jedynie przyrost 294.000 liczby zatrudnionych, co odpowiednio urealnia tę dyskusyjną wielkość 873.000.
Ależ ten skorygowany wskaźnik publikuje to samo BLS co publikuje nieskorygowany wskaźnik. Dokładnie w tym samym dniu publikuje ten skorygowany wskaźnik co publikuje nieskorygowany wskaźnik i bez trudu można go znaleźć na stronie internetowej BLS.
Tak się przyjęło, że główne liczby to jest CES i CPS a nie wskaźnik skorygowany. Przyjęło się na wiele lat przed wrześniem 2012 roku. (Dokładnie tak samo jak przyjęło się, że główny wskaźnik bezrobocia to U-3 a nie szerszy U-6)
Oczywiście pod warunkiem gdy się o tym wspomni i poda tę skorygowaną wielkość, z odpowiednim wyjaśnieniem. A tego akurat mi zabrakło, a stawia ta skorygowana wielkość w trochę innym świetle inkryminowaną wypowiedź Welcha. Nieprawdaż?
Nie. Nie dyskutowało się tej skorygowanej wielkości w sierpniu, ani w lipcu, ani w żadnym innym miesiącu 2012 roku (choć były dostępne na stronach BLS) więc trudno oczekiwać, że będzie się ją dyskutować akurat we wrześniu, gdy dane CPS będą niewygodne dla przeciwników Obamy i niewygodne dla permabearów.
Raz to, że jeszcze nie wiadomo na pewno czy to były zarzuty bezpodstawne czy może nie, a dwa to nie wiadomy czy i jak zmienią się prowizoryczne wciąż dane za sierpień i wrzesień.
Tak, masz rację. Nie wiadomo czy zarzuty o o sfałszowanie danych są bezpodstawne czy nie. Tak samo jak nie wiadomo, czy potencjalne zarzuty o to, że agenci Romneya sfałszowali dane CES i znacznie je zaniżyli by pokazały dziwną dywergencję z danymi CPS są bezpodstawne czy nie. Dlatego dawno temu wymyślono procedury poznawcze, które w takich sytuacjach pozwalają się skupić na najbardziej logicznych wyjaśnieniach.
Jedni mogą więc mówić o zarzucie oszustwa
W takim razie niech koniecznie dopiszą Gallupa do zorganizowanej machiny wyborczej (urodzonego w Kenii, islamskiego komunisty) Obamy bo tenże Gallup podaje, że pomiędzy 1 września a 10 października bezrobocie w USA spadło z 8,1% na 7,4%.
Jeszcze raz powtórzę: nie sądzę (nic na to nie wskazuje) by we wrześniu 2012 amerykańska gospodarka stworzyła 873 000 miejsc pracy. Ten odczyt CPS to zapewne wynik powrotu do średniej po wcześniejszych zaniżonych odczytach z sierpnia i lipca i być może jakiejś anomalii na rynku pracy albo w samym badaniu. Rzecz w tym, że w badaniu 150 mln grupy przez sondaż 60 000 gospodarstw domowych, znajdujących się w niezwykle dynamicznym otoczeniu gospodarczym, takie anomalie (w jedną i drugą stronę) są częste.
@ lesserwisser
PS Myślę że dopiero teraz zasługuję na podziękowania, ale się ich nie obawiam.
Dlaczego? Bardzo się cieszę, że możemy rzeczowo wymienić argumenty w pewnej merytorycznej, w dodatku dosyć technicznej kwestii.
Się okazuje, że w Kalifornii było w tym roku cieplej niż zwykle:
„A spokesperson for the department also offered an alternative explanation for the drop in California’s unemployment claims: „Our weather has been unusually warm which has had some typical seasonal patterns in employment delayed.”
http://read.bi/RiLlwQ