Sporo szumu wywołały ostatnie decyzje części bankierów w City o obcięciu sobie premii. W grze jest już opozycyjna do brytyjskich konserwatystów Partia Pracy, która próbuje wzmocnić obecne w społeczeństwie przekonanie, iż sektor finansowy nie zapłacił za kryzys.
W istocie analogiczne spory toczą się również w Nowym Jorku, choć tam obcinanie bonusów dla pracowników banków inwestycyjnych wymusiły raczej procesy rynkowe niż naciski polityczne, co pokazał doskonale bieżący sezon wyników kwartalnych. Przy całym moim szacunku dla suwerenności lokalnych klas politycznych nie potrafię zrozumieć, jako można pogodzić ideę wolności gospodarczej i niezależności spółek z brutalnymi naciskami na prywatne przedsiębiorstwa, by płaciły mniej swoim pracownikom. W pełni rozumiem oczywiście sytuacje, w której właścicielem jakiegoś banku jest rząd, ale dziś rządy nie są największymi udziałowcami banków a jednak próbują ustawiać tam listy płac.
Pomijając już dyskusyjne z punktu widzenia wolności gospodarczej pomysły gorsze jest kreowanie przekonania, iż problemem gospodarczym są dziś bonusy dla bankierów i bankowców. Politycy przy akompaniamencie części mediów kreują fikcję, w której wystarczy ściąć na rynku kilku bankierów, by świat był chroniony a społeczeństwo uleczone. Nie będą. Genezą obecnego kryzysu nie są bonusy w bankach, tylko splot kilku czynników, które w różny sposób objawiały się w różnych krajach. Cały czas należy przypominać, iż Grecja nie znalazła się na progu przepaści przez banki, ale przez własne społeczeństwo i przez lokalną klasę polityczną. Również Portugalia czy Hiszpania nie dostały czkawki przez bankierów.
Dziś problemy gospodarki nie leżą w bankach, ale w nieodpowiedzialnych rządach i społeczeństwach, które przez lata dawały i dają się korumpować populistycznym partiom. Opodatkowanie bonusów nie rozwiąże bezrobocia wśród młodych ludzi, ale zapewne przysporzy kilku głosów. Atak na banki nie poprawi sytuacji budżetowej i nie zwiększy miejsc pracy w przemyśle uciekającym do Azji. Nie ma jednak wątpliwości, iż populizm będzie elementem, który wpłynie na decyzje wielu banków a uciekający z części państw sektor finansowy będzie szukał niszy w kraju X czy Y. Już dziś banki szwajcarskie przenoszą część operacji poza Szwajcarię, która poddała się dyktatowi amerykańskich polityków.
Ważniejsze jest jednak coś innego. Na półce z marzeniami można położyć przekonanie, iż w zglobalizowanej gospodarce nie pojawią się nowe centra finansowe, które swoją stabilnością będą starały się zachęcać kapitał do osiedlania się w dzielnicach finansowych. Próbował już Dubaj i próbuje Singapur. Pierwszy bez sukcesu, ale drugi już z większymi perspektywami na przyszłość. Na liście chętnych do rzucenia wyzwania Nowemu Jorkowi i Londynowi jest już Szanghaj, blokowany dziś przez system polityczny w Chinach, ale nie wiem, czy jest na świecie odważny, który uzna, iż państwowy kapitalizm w Pekinie przetrwa kolejne 20 lat. Jeśli nie przetrwa, to Szanghaj powalczy o swój kawałek tortu i jak wygra, to świat będzie wyglądał zupełnie inaczej.
Możliwe, iż dla części czytelników powyższe scenariusze wyglądają abstrakcyjnie, ale odwołując się do przykładu polskiego rynku kapitałowego łatwo zaobserwować działanie mechanizmu. Dwie dekady temu zaczęliśmy budować w Polsce giełdę i rynek funduszy inwestycyjnych. Całość przyspieszyła prywatyzacja oraz wprowadzenie OFE. Wraz z bogaceniem się społeczeństwa pojawiały się fundusze inwestycyjne, które z oszczędzającymi budowały wielkość rynku. Po latach spółki z sąsiedniej Ukrainy przychodzą do Polski po kapitał emitując u nas akcje. Zwyczajnie Ukraina była dla nich za mała a Londyn za daleko. W efekcie GPW stała się elementem budowania pozycji Polski w regionie i strategicznie patrząc w interesie Polski jest rozwijanie lokalnego rynku.
Analogicznie w interesie zachodniego świata jest utrzymanie statusu centrów finansowych globu przez Londyn i Nowy Jork. Chcemy tego, czy nie silnie instytucje finansowe dają dziś władzę nad światem. Boleśnie doświadcza tego Europa smagana batami amerykańskich agencji ratingowych, które siłą jednej opinii potrafią zmieść z rynku wielomiesięczne działania polityków w pierwszej ligi europejskiej. Możemy sobie tylko wyobrazić, co stałoby się z USA w 2008 roku, gdyby największą siłę miała np. jakaś chińska lub irańska agencja ratingowa. Już dziś masa amerykańskich obligacji w chińskich skarbcach daje władzę nad Waszyngtonem, której żaden rząd nie może ignorować. Pozwolenie na ucieczkę sektora finansowego do Azji będzie zarazem zgodą na przejęcie kontroli przez konkurencję nad handlem w skali globu.
Dlatego części zwolenników wygnania bankierów z City warto przypomnieć zdanie, które można usłyszeć na ulicach Londynu Watch what you wish for, it just might come true.
53 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Banki może i prywatne ale korzystające z państwowych dotacji. Skoro wszyscy obywatele płacą za „ratowanie sektora finansowego” to powinni mieć wpływ, poprzez swoich „wybrańców” na politykę takiego banku.
„Przy całym moim szacunku dla suwerenności lokalnych klas politycznych nie potrafię zrozumieć, jako można pogodzić ideę wolności gospodarczej i niezależności spółek z brutalnymi naciskami na prywatne przedsiębiorstwa, by płaciły mniej swoim pracownikom.”
Mówimy o tych samych prywatnych przedsiębiorstwach, co jak były w opałach to wyciągnęły kasę od podatników wywierając brutalny nacisk na polityków, że „jak nas nie uratujecie to?”
> Mówimy o tych samych prywatnych przedsiębiorstwach, co jak były w opałach to wyciągnęły kasę
Powiedziałbym, że system był w opałach a wówczas należało ratować wszystkich, bo nie dało się zróżnicować winnych i niewinnych. Rozumiem, że władze miały zastosować metodę „Zabijcie ich wszystkich, Pan zna tych, którzy są Jego”.
Trzymając się faktów było nieco inaczej. W pierwszej reakcji władze postąpiły zgodnie z duchem gospodarki wolnorynkowej i ideą „Let’s the market work”, ale okazało się, że nie da się wyizolować ognisk kryzysu a upadek Lehamana okazał się szokiem dla systemu, którego nie oszacowano zbyt dobrze. Myślę, że znając konsekwencje władze nie pozwoliłyby upaść Lehmanowi.
BTW – to ciekawe, że w blisko 4 lata po upadku Lehamana ciągle trzeba rozmawiać o faktach.
> Skoro wszyscy obywatele płacą za „ratowanie sektora finansowego”
Zlikwidujmy zatem prywatny sektor bankowy – niech wszystkie będą państwowe. Niech w bankach zarabiają poniżej średniej krajowej. Ciekawe tylko, czy ktoś w takich bankach zechciałbym złożyć jakiś depozyt.
„Pomijając już dyskusyjne z punktu widzenia wolności gospodarczej pomysły gorsze jest kreowanie przekonania, iż problemem gospodarczym są dziś bonusy dla bankierów i bankowców. Politycy przy akompaniamencie części mediów kreują fikcję, w której wystarczy ściąć na rynku kilku bankierów, by świat był chroniony a społeczeństwo uleczone. Nie będą.”
🙂
ogladales zeznanie Bookstabera przed Kongresem w 2009? Lubisz go (w przeciwienstwie to Taleba), wiec polecam obejrzenie sobie tego zeznania…
Tak na marginesie dodam od siebie: nikt nie twierdzi, ze skasowanie obecnej struktury bonusowej (traders’ option) zlikwiduje wszystkie problemy zwiazane z shadow banking. Nikt jednak (jak sie okazuje jednak nie do konca…) nie twierdzi, ze bonusy nie sa zadnym zrodlem problemow.
Poza tym ciekawi mnie jedno. Dlaczego bronisz tego systemu, skoro w ogole nie jestes jego beneficjentem, a nawet beneficjenci go atakuja za bycie idiotycznym? Widzisz cos, czego inni nie widza? 🙂 Zapewne doskonale wiesz, na czym polega „agency problem”…
http://en.wikipedia.org/wiki/Principal%E2%80%93agent_problem
Mam zaczac wrzucac linki do badan naukowych itp. ktore doszczetnie obalaja Twoj wpis, przynajmniej w jego pierwszej czesci? Dalej niestety nie czytalem, bo lekko sie zbulwersowalem…
> Dalej niestety nie czytalem, bo lekko sie zbulwersowalem
więc nie licz, że będę polemizował jeśli nie doczytałeś do końca.
„BTW – to ciekawe, że w blisko 4 lata po upadku Lehamana ciągle trzeba rozmawiać o faktach.”
Właśnie trzeba ciągle przypominać o faktach, bo ten wpis się ich nie trzyma. Zaczęło się bowiem od szumu jaki wywołały ostatnie decyzje o obcięciu premii części bankierów w City a potem przeszło do nieodpowiedzialnych rządów i społeczeństw, centrów finansowych oraz roli GPW.
Szkoda, że motyw wielkości i należności bonusów bankierskich nie został pociągnięty i rozwodnił się.
„Skoro wszyscy obywatele płacą za „ratowanie sektora finansowego”
Zlikwidujmy zatem prywatny sektor bankowy – niech wszystkie będą państwowe. Niech w bankach zarabiają poniżej średniej krajowej. Ciekawe tylko, czy ktoś w takich bankach zechciałbym złożyć jakiś depozyt.”
A może inaczej, zamiast likwidować bądźmy konsekwentni – jeśli sektor bankowy jest prywatny, to niech będzie prywatny do końca, na dobre i na złe. Jak będzie w tarapatach, w które sam się wprowadził, to jako prywatnego „podmiota” zostawmy go na łasce losu, a nie ratujmy z państwowego, na koszt podatników.
Jak tak będą się gospodarzyć to niech zarabiają poniżej średniej krajowej, bo ja do banku który traci forsę a jednocześnie szasta kasą na wypłaty i bonusy dla kierownictwa, napewno swoich pieniędzy bym nie złożył.
> jeśli sektor bankowy jest prywatny
> zostawmy go na łasce losu
to jest myślenie o sektorze bankowym w kategoriach statycznych a nie w kategoriach procesu, który działa 24/7. Jeśli pojawia się sytuacja kryzysowa, to nie ma znaczenia, czy bank jest dobry, czy zły, bo dziś każdy bank może upaść tylko na podstawie plotki. Jak plotki odnoszą się do całości systemu, to handel między bankami zamiera i wszystkie są na krawędzi. Kryzys po upadku Lehmana był procesem samospełniającej się przepowiedni. To samo było na jesieni 2011 roku w Europie.
> Szkoda, że motyw wielkości i należności bonusów bankierskich nie został pociągnięty i rozwodnił się.
Odpowiedź jest w notce – nie widzę miejsca na to, żeby państwo dyktowało prywatnym spółkom to, ile mają płacić prywatnym osobom.
Widzę, że po raz kolejny poruszana jest dyskusja, której wnioski nie są wolne od naszego światopoglądu, od tego jakie mamy wyobrażenie jak powinien wyglądać kapitalizm, wolny rynek, jaka powinna być rola państwa w gospodarce, czy jest w nim miejsce na egalitaryzm itd. Oczywiście każdy okopie się na swoim stanowisku i pójdzie w zaparte bo światopoglądu tak łatwo nie zmienia się.
Kiedyś zastanowiłem się jaka jest moja rola jako bezrobotnego spekulanta w społeczeństwie i doszedłem do wniosku, że jedyną sensowną żeczą jaką robię dla społeczeństwa tp płacenie podatków. Toteż jeśli będzie poruszany jeszcze problem nałożenia podatku od transakcji finansowych chyba najlepszym rozwiązaniem będzie pójść na spacer do lasu i wdychając głęboko leśne powietrze pomyśleć, że mogło być przecież gorzej. Mógłbym ich w ogóle nie płacić, gdybym nie miał dochodów to inni płaciliby za mnie. Być bezrobotnym na zasiłku, zdrowym rencistą, przedwczesnym emerytem, to dopiero tragedia.
„> Dalej niestety nie czytalem, bo lekko sie zbulwersowalem
więc nie licz, że będę polemizował jeśli nie doczytałeś do końca.
”
Co prawda rola sektora finansowego jest inna niż moja – drobnego spekulanta, wszakże to branża tak istotna dla społeczeństwa jak górnictwo w czasach PRL-u, jak rolnictwo bez którego pomarlibyśmy z głodu ale jeśli poziom bulwersacji zacznie sięgać zenitu po obu stronach mam nadzieję, że blisko wszystkim do lasu lub przynajmniej małego zagajnika.
czytając niektóre komentarze nie dziwię się że 80% Polaków jest przeciwko podwyższaniu wieku emerytalnego; ten sam poziom rozwodnienia mózgu nagłówkami z Super Expressu i biczowaniem sektora finansowego przez Gazetę Wyborczą
@eisn
„czytając niektóre komentarze nie dziwię się że 80% Polaków jest przeciwko podwyższaniu wieku emerytalnego; ten sam poziom rozwodnienia mózgu nagłówkami z Super Expressu i biczowaniem sektora finansowego przez Gazetę Wyborczą”
GW nie musi biczować sektora finansowego, skoro jak pisze blackswan sami beneficjenci tego systemu uważają go za idiotyczny, aczkolwiek pewnie tylko niektórzy. Czyli coś jest na rzeczy a co pisze GW… kogo to obchodzi.
Jeśli wysokość płacy ma być powiązana z jakością pracy, sposobem traktowania klienta (detalicznego i dużego) oraz stosowaniem etyki w biznesie, jak naucza się tego studentów, to sektor bankowy jest jednym z najbardziej przepłacanych w historii i nie ma co się użalać nad tym, że „biedacy” zamiast wysokich 6 cyfrowych bonusów dostaną niskie 6-cyfrowe bonusy. Wtedy i tak dostają o rząd wielkości za dużo.
Chyba, że przyjmujemy, że wynagrodzenie w bankach jest tylko i wyłącznie pochodną od zysku przynoszonego właścicielowi i jest de facto procentem od zarobionych kwot – wtedy wszystko OK, tylko trzeba skończyć z dyrdymałami typu „corporate governance”, „etyka biznesu” itd. i przyznać wreszcie, że najlepszym modelem korporacyjnym jest ten, wypracowany przez przestępczość zorganizowaną, gdzie płaca jest tylko procentem od zarobionych kwot, przyznawanym w zależności od poziomu ważności w hierarchii.
@ inżynier Mrównica
przepraszam, ale mnie nie zajmuje to, ile płaci się np. programiście w Apple czy w FB. Nie moja sprawa, tylko zarządu. Osobiście uważam FB za największy kretynizm od czasu powstania internetu – czy na tej bazie mam wołać o ekstrapodatek dla ludzi tam pracujących? Mogę uważać, że FB uzależnia, jest szkodliwy dla relacji rodzinnych i wylistować tu całą masę podobnych zarzutów, które mogą być prawdziwe lub nie, ale znajdą poklask. No i oczywiście zaproponować lekarstwo rodem ze Szwejka – nowy podatek.
Jeszcze raz powtórzę, problem jest mieszanie się polityków w prywatne spółki.
> nie ma co się użalać nad tym, że „biedacy” zamiast wysokich 6 cyfrowych bonusów dostaną niskie 6-cyfrowe bonusy. Wtedy i tak dostają o rząd wielkości za dużo.
Powołajmy centralną komisję, która będzie decydowała o tym, kto jest przepłacany i zabierzmy wszystkim, których inny uważają za przepłacanych. Ja mogę uważać, że przepłacane są gwiazdy seriali telewizyjnych. Czy z tego wynika, że mam prawo wołać o prawo specjalizujące się w ekstrapodatku dla występujących w Z jak Zaraza?
„> jeśli sektor bankowy jest prywatny
> zostawmy go na łasce losu
to jest myślenie o sektorze bankowym w kategoriach statycznych a nie w kategoriach procesu, który działa 24/7. Jeśli pojawia się sytuacja kryzysowa, to nie ma znaczenia, czy bank jest dobry, czy zły, bo dziś każdy bank może upaść tylko na podstawie plotki.”
a nie jest to przypadkiem tak ze dzis kazdy bank moze upasc, przede wszystkim dlatego ze bankowcy podejmowali (podejmuja) nadmierne ryzyko ? plotka jest wtedy konsekwencja, a nie przyczyna ;]
a dlaczego to ratowane sa banki, a nie dluznicy ? czy jesli ja bede mial problemy panstwo da mi pozyczke ?
a sam sobie odpowiem.. bank szybciej te pieniadze zwroci (pewnie i klienta wycisnie jak da rade.. a da ;)), w systemie bankowym sa BENEFICJENCI i klienci i dla jasnosci nie widze allternatywy ;]
no i chyba najwazniejsze.. a dlaczego ma byc mi szkoda premii bankowcow ?
tych samych biedactw, ktore kazda mala literka w umowie probuja mnie wydymac ?
Kilka komentarzy:
1. Wyobrazmy sobie 2 graczy w pokera, jeden ma 2 dziewiatki a drugi 2 dziesiatki. W puli jest 500 miliardow, obaj gracze sie zapozyczyli, jesli ktorys przegra to jego wierzyciele zbankrutuja i gospodarke szlag trafi. Czy powiedzenie „sprawdzam” nie jest lepsze niz dalsze licytowanie i zapozyczanie sie? Wiec niech ten „rynek finansowy” upadnie, cos wejdzie na jego miejsce.
2. Pamietacie prezesa Deutsche Banku, ktory powiedzial ze byloby mu wstyd brac pieniadze publiczne? Takie banki by przetrwaly.
3. Problem jest w przeregulowaniu rynku. Nie mowie o calkowitej deregulacji – ale o likwidacji oligopoli. Chce zalozyc bank – zakladam, ktos mi ufa – deponuje pieniadze, ja widze okazje zarobku – pozyczam, KNF mi nie ufa – nie wieszam na drzwiach certyfikatu i mojego banku nie obejmuja gwarancje rzadowe.
4. Kiedys nie bylo „sektora finansowego” tylko bankier (pochodzenia zydowskiego) ktory pozyczal na procent – i jakos ludzie zyli.
5. „Kazda restauracja moze upasc z powodu plotki (ze ktos sie zatrul, ze sanepid nie zamknal tylko z powodu lapowki etc.) – wiec ratujmy sektor zywieniowy.” – z tym tez sie Pan zgadza?
6. Zaklad Ubezpieczen Spolecznych tez jest instytucja formalnie niezalezna od rzadu, z wlasnym prezesem i rada nadzorcza. Czy tez moga sobie przyznawac premie i kazac politykom sie odczepic bo robia „Divine Work”?
@ MK
> Wiec niech ten „rynek finansowy” upadnie, cos wejdzie na jego miejsce.
OK – proszę zarysować teraz scenariusz przejścia od upadku systemu, jaki mamy do nowego, wspaniałego świata bez banków. Osobiście mam kawałek pola na posadzenie ziemniaków i przetrwanie kilku lat po upadku handlu w obecnej postaci. Myślę, że całkiem spora część społeczeństwa ma mniej szczęścia.
> wiec ratujmy sektor zywieniowy.” – z tym tez sie Pan zgadza?
Nie rozumiem analogii. Upadek restauracji nie zabija kolejnych restauracji. Plotka o kłopotach dużego gracza na rynku bankowym zamraża rynek międzybankowy i kolejne banki zaczynają mieć kłopoty z płynnością mimo tego, że nie miały problemów wcześniej.
> Zaklad Ubezpieczen Spolecznych
Mam chyba inne pojęcie formalnej niezależności.
@astanczak
„Jeszcze raz powtórzę, problem jest mieszanie się polityków w prywatne spółki.”
Moim zdaniem problem jest bardziej skomplikowany bo trzeba też zaznaczyć problem mieszania się banków i innych instytucji do polityki w kontekście wywierania wpływu na różne decyzje. Doskonale to widać na przykładzie USA gdzie termin „oligarchia finansowa” jest pojęciem jak najbardziej poprawnym w systemie gdzie politycy są legalnie finansowani przez instytucje finansowe a lobbyści są bardzo mocno powiązani z bankami i innymi instytucjami a wiadomo przecież, że oligarchia kłóci się z demokracją.
@ Klondike
Zgoda. System bankowy potrzebuje przebudowy. Należałoby go mocno poszatkować i ograniczyć wielkich graczy, ale tu już na scenę wchodzą globalni gracze, z którymi trzeba konkurować. Wielkie banki z Azji czy duże fundusze z Bliskiego Wschodu będą wypierały mniejsze podmioty z gry. To jest część problemu, ale – znów – jakim lekarstwem na to ma być walka z bonusami?
„Jeszcze raz powtórzę, problem jest mieszanie się polityków w prywatne spółki.”
1.
Z chwilą wyciągnięcia ręki po publiczne pieniądze jako ratunek przed upadkiem, spółka przestaje być ściśle prywatna i staje się „partnerstwem publiczno-prywatnym”, podjętym przez państwo w imię jakiegoś celu nadrzędnego. I jest tym partnerstwem do czasu oddania otrzymanych publicznych funduszy wraz z odsetkami( których to odsetek nawiasem mówiąc banki notorycznie państwu nie oddają, dzięki działaniu lobbystów).
W takiej sytuacji politycy mają prawo mieszać się do kwestii wynagrodzeń.
2.
Jeśli Zarząd takiej spółki wypłaca sobie i pracownikom z tego tytułu, że firma ocalała bonusy, a powołując się na rzekome „extra zyski” osiągnięte przede wszystkim poprzez zawieszenie księgowania mark-to-market toksycznych aktywów, ciążących w bilansie, znacząco podnosi tych bonusów wysokość (praktyka niedawno powszechna!)to coś tu jest chyba „nie halo”, prawda?
3.
Wracam do kwestii etyki w bankowości, bo chyba nie zostało to zrozumiane: jeśli takowa jest tylko kwiatkiem do kożucha i jedynym kryterium jest goła wysokość zysku, to wszystko jest w porządku.
Odrzucamy tę bzdurę pn „Etyka”, i jest OK.
Wtedy robienie tego wszystkiego, co opisałem w punkcie 2 jest jak najbardziej właściwe.
Ale wtedy uznajemy też, że np. niepłacenie podatków jest równie OK (zwiększa zysk!), podobnie jak np. posługiwanie się w interesach szantażem czy tzw. „groźbami karalnymi”.
Jeśli jednak uważamy, że oprócz zysku w biznesie jest miejsce na etykę, to niestety trzeba godzić kwestię osiąganych zysków i płac z kwestiami etycznymi
„To jest część problemu, ale – znów – jakim lekarstwem na to ma być walka z bonusami?”
nie z bonusami, a z systemem przyznawania bonusów. Różnica. Pozwól, że Ci wyjaśnię:
jest pewien problem, którego najwyraźniej nikt na tym forum nie dostrzega
a więc, problem odnosi się do tego co napisał inżynier mrównica:
„Chyba, że przyjmujemy, że wynagrodzenie w bankach jest tylko i wyłącznie pochodną od zysku przynoszonego właścicielowi i jest de facto procentem od zarobionych kwot – wtedy wszystko OK, ”
to ja mam pytanie do wszystkich obrońców obecnego systemu bonusowego (i nie mówię tu o bankierach od IPO, M&A i innych papierowych speców)*
*na marginesie dodam, że jestem na sto procent przykonany, że publiczni obrońcy systemu bonusowego w bankach w City czy na WS nie mają bladego pojęcia jak on działa…
Jesteś traderem w banku. Przehandlowałeś 100 mio USD notional w europejskiej opcji egzotycznej (to jest zapewne niespotykanie duży size), , powiedzmy up and out call, bariera dajmy na to 150%, rabat x% (powiedzmy, że x większe od zero i mniejsze od 15%, co by stworzyć lokalną mega dziurę ryzyzka w przyszłośc).
Matura tego gówna to 3 lata. Trader handluje to po marży 1% i przytula 1 mio USD papierowego, mark to theo, zysku. Jego umowa bonusowa przewiduje inkasowanie 10% generowanego przez siebie ROCZNEGO PNL . Taka opcja jest tzw. path-dependant. Co więcej, struktura ryzyka portfela który dynamicznie hedguje taką opcje zmienia się dramatycznie z czasem i ścieżką podążania instrumentu bazowego. W pierwszym roku, załóżmy, że bazowy nie wykonuje żadnych znaczących ruchów i w pełnej zgodzie z backtestingiem i stress testingiem (ukłon dla wszystkich testujących systemy tradingowe w oparciu o dane historyczne) okazuję się być mega bezpieczna i da się umiejętnie ją hedgować. Pierwszego roku trader przytula circa 50k USD netto tytułem tylko tego trejdu plus część zysków na hedgach.
W drugim roku kosmetycznie zmienia parametry(nie będę wchodził w szczegóły jak się markuje różne egzotyczne derywaty w sektorze, bo zgubię już czytelnika kompletnie…) i wyciąga kolejne 50k USD do własnej kieszeni. W trzecim roku spada news, że dana spółka jest przejmowana (załóżmy, że bazowym w tym up&out callu była spółka) i spot przelatuje przez barierę jak przez masło, a nasz trader hedgując wcześniej delta 1=2 teraz musi kupić ekwiwalent delty powiedzmy 30 (delta zależna od tego, gdzie był spot przed newsem i jak blisko jest do wygaśnięcia, plus jaką zmienność drogi trader sobie sparametryzował). Oznacza to, że nagle, nasz drogi trader, musi walnąć (kupić) PKC sizem rzędu kilku miliardów, natomiast strata, która nagle powstaje na trejdzie jest wielokrotnością (setkrotnością? tysiąckrotnościa? milionkrotnością?) wszystkich zysków uprzednio wygenerowanych. W tym momencie wkracza podatnik i ratuje frajera ratując jego bank. W końcu jest to proces 24/7. (pamięta ktoś w ogólę casus z opcjami na VW?).
Podałem tylko przykład instrumentu. Takich jest cała masa. Sposobów na robienie takich tricków pompujących bonusy w sektorze bankowym jest niesłychana ilość. Nie chcę mi się ich na tym forum tłumaczyć, w końcu jestem „zapryszczonym gówniarzem” i „psychicznie chorą” jednostką.
Różnica między hedge fundem a bankiem jest taka, że społeczeństwo może pozwolić sobie na upadek hedge fundu (codziennie upadają i powstają kolejne nowe) natomiast nie może sobie pozwolić na upadek dużego banku. Jak myślicie : czy traderzy w bankach o tym wiedzą, kiedy kontemplują zajęcię pozycji z ukrytymi ryzykami? Nie ma prostszego sposobu niż ukrycie ryzyka od przehandlowania instrumentu, którego nawet branża nie rozumie, bo w końcu jest pełna ignorantów jak każda inna. Mogę to w dowolnym momencie zademonstrować na tym forum.
I dokładnie tutaj wkracza system przyznawania bonusów.
Jeżeli wynagradzamy rocznie od papierowych zysków z pozycji które jeszcze nie wygasły, a więc wciąż obciążone są gigantycznymi niekiedy ryzykami (CZYLI TAK JAK JEST TERAZ!!!) to tworzymy ciasteczkowego potwora. W przypadku hedge fundów i prywatnych prop housów mogą sobie bonusy przyznawać jak tylko im się żywnie podoba. Tam podatnik nigdy nie nadejdzie im na ratunek, jeśli się pomylą. Traders’ option w banku polega na tym, że nie ma znaczenia czy się pomylisz, czy też nie. Bonus i tak przytulisz. Piękne, nieprawdaż?
Prywatyzacja zysków, nacjonalizacja strat = neokapitalizm polegający na tym, że jak przyjdzie co do czego i dojdzie do triggeru eventu wyleszczającego trejdera i jego bank, to podatnik mu to zrekompensuje.
Co więcej, każdego kto będzie krzyczał, że jest to przestępstwo uzna się za:
=demagoga
=oszołoma
=przeciwnika wolnego rynku
z tą drobną różnicą, że jest zaprzeczeniem wszystkich tych pojęć…
Viva agresywna ignorancjo!
a teraz, eisn05, odpowiedz mi w merytoryczny sposób, dlaczego znajduję się na poziomie GW czy Superexpressu i dlaczego argumentując tak jak to zrobiłem zbliżam się do poziomu argumentów przeciwników wydłużenia wieku emerytalnego czy innych lewaków. Nie wiem po co mieszać tutaj światopoglądy. Jeśli coś jest pier****** z natury, to moje gospodarcze czy polityczne światopoglądy nie mają żadnego znaczenia kiedy pokazuję głupotę i niebezpieczeństwo. I powinieneś mnie słuchać bez względu na to czy podoba Ci się mój nick, mój kolor skóry, mój wiek, moje przekonania polityczne, ulubiona drużyna piłkarska czy też moje zapatrywania na cenzurę w internecie.
@ blackswan
Krótkie pytanie – kiedy ostatni raz przeglądałeś bilans jakiegoś banku? Ahh przepraszam – zapomniałem – wszak uważasz, że większość w tej branży fałszuje księgi i nie zawracasz sobie głowy takimi drobiazgami. Cały czas zachodzę w głowę, jak godzisz swoje dylematy moralne z pracą w branży.
@ inżynier Mrównica
> Z chwilą wyciągnięcia ręki po publiczne pieniądze jako ratunek przed upadkiem, spółka przestaje być ściśle prywatna
Powiedziałbym, że proces zmiany własności wygląda i wyglądał nieco inaczej a w kryzysie 2008 roku w USA nacisk poszedł raczej na konsolidację sektora niż na wykup.
Przy okazji @ all na temat „strat” państwa:
http://finance.fortune.cnn.com/2011/07/08/surprise-the-big-bad-bailout-is-paying-off/
Powiedziałbym, że teza o prywatyzacji zysków i upubliczniania strat jakoś nie trzyma się kupy, ale tak to jest, jak się ocenia wyniki procesu przed jego zakończeniem.
Tak na marginesie polecam dwa teksty
o regulacjach:
http://www.economist.com/node/21547789?fsrc=nlw|hig|2-16-2012|editors_highlights
i o Dodd-Frankenstein’s monsters:
http://www.economist.com/node/21547784
I jeszcze jedno:
„Genezą obecnego kryzysu nie są bonusy w bankach”
Proszę wybaczyć, że dopiero teraz zauważyłem to zdanie. Zauważyłem i wybuchnąłem baaardzo głośnym śmiechem.
Nie będę się nad nim znęcał publicznie. Jako pokutę za napisanie CZEGOŚ TAKIEGO proponuję lekturę ksiązki Satyajit Das’a: „Traders, Guns and Money…”
http://www.amazon.com/Traders-Guns-Money-unknowns-derivatives/dp/0273704745
Wtedy grzech będzie odpuszczony 🙂
@ inżynier Mrównica
> Nie będę się nad nim znęcał publicznie
Jeszcze jedno takie zdanie i nie będziesz miał okazji znęcać się na moim blogu nad nikim.
Książki nie zmęczyłem. Może wywołuje wypieki u kogoś, kto nie handlował na pochodnych lub dopiero wchodzi na rynek.
inżynier mrównica
wrzuciłem długi tekst, nie widząc Twojego, bo pisałem trochę w szale 🙂 Póki co tekst jeszcze nie zawisł (z godziny 10:29), ale zgadzam się ze wszystkim co napisałeś. Dokładnie tak jest.
Dzięki za Twoje komentarze. Tak samo jak dzięki za komentarz Klondike.
@ blackswan, Klondike, inż. Mrównica
Bardzo mi jest miło czytać Wasze komentarze.
Jeśli miałbym wymienić jedną meta-przyczynę kryzysu finansowego to wymieniłbym patologiczną architekturę systemu bodźców w kapitalizmie korporacyjnym, który ja nazywam kapitalizmem kolesiów. 95% ludzie na świecie operuje w systemie bodźców, w którym otrzymują nagrodę (bodziec pozytywny) za dobrą decyzję i karę (bodziec negatywny) za złą decyzję. 5% ludzi operuje w systemie, w którym są tylko bodźce pozytywne. W sektorze finansowym Ci ludzie obracają cudzymi pieniędzmi przy wysokiej dźwigni finansowej. To jest fundamentalna przyczyna kryzysu. Nie ma człowieka, który grając cudzymi pieniędzmi w grę ‚orzeł – dostajesz prowizję od wygranej, reszka – jakiś frajer traci pieniądze’ będzie tracił czas na zarządzanie ryzykiem.
Blackswan świetnie opisał ten model w bankowości inwestycyjnej. Problem polega na tym, że ten model był wszędzie, na każdym poziomie. Jego odcisk jest na każdym fragmencie kryzysu finansowego. CFO zawierający asymetryczne opcje walutowe w polskich firmach, sprzedawcy z banków sprzedający te opcje, ludzie sprzedający kredyty hipoteczne w USA, banki udzielające tych kredytów, nawet szefowie belgijskich funduszy inwestycyjnych dla sierot i wdów kupujący CDO od Goldmana Sachsa – Ci wszyscy ludzie mieli jedynie ekspozycję na upside.
A w polskich hipermarketach kasjer musi pokrywać manko w kasie 🙂 Ba, w niektórych nawet karany jest za nadwyżkę.
Chyba napiszę przydługawy tekst o ostatnim kryzysie.
@astanczak
odniesiesz się do mojej argumentacji, czy chcesz wejść na poziom ad personam?
chcesz rozmawiać merytorycznie, czy rzucasz ręcznik?
„Może wywołuje wypieki u kogoś, kto nie handlował na pochodnych lub dopiero wchodzi na rynek”
hahahahhahahahhahahahahahahhaha
książkę tą polecił mi trader opcji z 20letnim doświadczeniem na parkietach w Chicago i Frankfurcie…hm…widocznie dopiero wchodził na rynek
„Jeśli miałbym wymienić jedną meta-przyczynę kryzysu finansowego to wymieniłbym patologiczną architekturę systemu bodźców w kapitalizmie korporacyjnym, który ja nazywam kapitalizmem kolesiów.”
BINGO!
to z kapitalizmem tak naprawdę nie ma nic wspólnego.
napisz ten tekst!
@ blackswan
>książkę tą polecił mi trader opcji z 20letnim doświadczeniem
No i co mam teraz zrobić? Kawę mu podać? Bo wiesz, ja na swoim własnym rachunku traduje pochodne od kilkunastu lat ryzykując swoje własne pieniądze bez tego całego systemu bonusów. Jak stracę, to nie będę miał na wakacje dla siebie i na czesne dla dziecka w szkole. To jest konkretna sytuacja i nie ruszają mnie połajanki od gości, którzy mają pod zarządem firmowe pieniądze.
Mam swój grajdołek do przekopania. Nie wywołują u mnie wypieków czyjeś pieniądze i czyjaś pozycja.
> czy rzucasz ręcznik?
Oczywiście, że rzucam ręcznik.
@trystero
jakiś czas temu trafiłem na rewelacyjny tekst zatytułowany
„Korporacjonizm – władza z nieograniczoną nieodpowiedzialnością” autorstwa Zbigniewa Jankowskiego
http://liberalis.pl/2008/05/14/zbigniew-jankowski-korporacjonizm-wladza-z-nieograniczona-nieodpowiedzialnoscia/
rzuć na niego okiem, to co napisałeś w swojej krótkiej zajawce jest zbliżone do tego o czym pisał Pan Jankowski. Długi, ale bogaty w historyczne rysy i referencje tekst.
„To jest konkretna sytuacja i nie ruszają mnie połajanki od gości, którzy mają pod zarządem firmowe pieniądze.”
to był ‚local’. Wiesz kto to jest ‚local’? Więc proszę, nie schodź na poziom: „ja jestem lepszy, bo gram swoimi pieniędzmi”. Z tą linią argumentacji spotkałem się nie raz i nie dwa. Mi coś takiego możesz zarzucić i skonkludować „co ty wiesz o tradingu”. Gośc, który mi to polecił jest w chwili obecnej partnerem w spółce, którą założył wespół z innymi localsami. Ja mogę im buty czyścić. Ty natomiast możesz ich jeszcze wiele nauczyć…
@ blackswan
> Wiesz kto to jest ‘local’?
Skąd miałbym wiedzieć – przecież ja jestem wieśniakiem z Warszawy i gdzie mi do wielkiego świata.
> Ty natomiast możesz ich jeszcze wiele nauczyć…
Widzisz problem nie polega na tym, że ich świat i mój świat nie ma punktów stycznych. Ty jesteś ze świata korporacji a ja jestem ze świata krasnali. To są światy, które nie mają punktów stycznych. Możemy spotkać się w sieci, ale operujemy w zupełni innych rzeczywistościach.
>ja jestem lepszy, bo gram swoimi pieniędzmi
Nigdzie nie napisałem, że jestem lepszy – jesteśmy inni i mamy inne cele. Mamy inne pojęcia sukcesu na rynku. Emocje też inne.
Podzielam pogląd inżyniera Mrównicy (chyba to nie jest inżynier finansowy ;)), argumenty blackswana (o dziwo :)) – zwłaszcza ten, że
tu nie chodzi o walkę „z bonusami, a z systemem przyznawania bonusów”, oraz w pełni solidaryzuję się ze stanowisko Trystero (bingo kolego)-
„Jeśli miałbym wymienić jedną meta-przyczynę kryzysu finansowego to wymieniłbym patologiczną architekturę systemu bodźców w kapitalizmie korporacyjnym, który ja nazywam kapitalizmem kolesiów.” – Bingo!
Ponieważ oczy mi latają w te i we te, a teraz ręcę mię się trzęsą, jak czytam niektóre wypowiedzi, to sobie obiecałem, że zbiorę sie w sobie i opisze szerzej sytuacje bonusowo-wynikową w bankach angielskich, od czego zaczął się wpis.
I może wtedy, w oparciu o twarde faktyi konkrety, można będzie powiedzieć – jak daleko posunięta jest obecnie patologia systemu finansowego.
Tak się składa, że świetnie się w to wpisuje tekst Trystera o Enronie, który również obiecałem skomentować i rozwinąć, więc warto czytać oba teksty (bo się naturalnie dopełniają), by zacząć widzieć system oboma oczami/oczyma.
> jak daleko posunięta jest obecnie patologia systemu finansowego
generalnie, to spodziewam się większości tego, co się znajdzie w polemice, więc możesz w skrócie – najbardziej ciekawi mnie argument, jakiego użyjesz w kwestii „regulowania płac przez państwo w prywatnej spółce”.
local to jest po naszemu ziomal, swój chłopak, z naszego podwórka, etc. 🙂
nie jestem ze świata korporacji…żyję w tym świecie i wymiotować mi się chcę na samą myśl o tym…potrzebowałem kilku lat, żeby zrozumieć, że to jest posrane do kwadratu i zobaczyć pewne rzeczy na własne oczy. Wierz mi, jeśli cokolwiek to zmieni, wkrótce z tego świata się wycofam. Nie mam jeszcze FU money, kiedy mógłbym wszystkim mówić „fuck off” zanim odłożę słuchawkę, a nie po tym jak ją odłożę 🙂 Tak czy inaczej i’ll take my chances 🙂
„To są światy, które nie mają punktów stycznych. Możemy spotkać się w sieci, ale operujemy w zupełni innych rzeczywistościach.”
hm…żyjemy w tym samym świecie, podróżujemy tymi samymi środkami transportu. Natomiast w swoim tekście pokusiłeś się o obronę schorzenia, raka, który zżera system finansowy. Dlatego ze swojego świata (jak go nazwałeś) wszedłeś na meta=poziom, argumentując, że system bonusowy nie ma nic do rzeczy. Otóż system wynagrodzenia MA WSZYSTKO do rzeczy. Dlaczego zabrałem głos? Bo po cichu liczę, że tego bloga czytają też ludzie, którzy mają wpływ na regulację rynków itd. Chcę, żeby poznali drugą stronę medalu, jeśli do tej pory jej nie znali.
Serdecznie pozdrawiam,
Ps. Adam. Przypomniało mi się takie zdanie: „before escalating an argument think if the other person ever did anything nice to you. If not – escalate. Gratitude works as a perfect stabilizer”.
Widzisz, ja bardzo Ciebie szanuję. Zrobiłeś dla mnie na tym blogu kilkukrotnie wcześniej naprawdę miłe rzeczy i pochyliłeś się troszkę nade mną. Dlatego zgodnie z tą sentencją nie powinienem eskalować argumentacji. Postąpiłem jednak inaczej. Dlatego jeśli cokolwiek Cię uraziło = nie takie były moje intencje. Wprost przeciwnie. Chciałem przedstawić drugą stronę medalu. To wszystko. Dobra, znikam, siedziałem na Waszym blogu już jakiś czas…a praca czeka 🙂
@ blackswan
blogowanie uczy pewnej rzeczy – nawet, jak się nie zgadzasz z innymi, to musisz ich szanować, bo robią zaszczyt odwiedzając twoją dziuplę. Dlatego, jak mnie ktoś punktuje lżej lub mocniej, to skupiam się na wartości dodanej – wiedzy, jak całość tematu widzą inni, bo po to zgodziłem się pisać blog.
Większość tematów, jakie pojawiają się na blogach nie ma rozwiązań i stąd spory. W kwestii ekspansji państwa na rynku są plamy i przemilczenia, więc dyskusja pozwala później oceniać doniesienia z nową dawką argumentów. To nie jest tak, że ja nie widzę szaleństwa w branży – widzę – ale widzę też szaleństwa regulacji, które do niczego nie prowadzą.
Taki, krótki komentarz do tekstu The Economist:
„I’m a lawyer who works for a financial regulator (not in the US). This article is the story of my life. Seeing it from the inside, I can confidently say that regulators serve themselves first, their political masters second, corporate law firms third, their employees fourth (I enjoy much better working conditions than when I was in private practice), and the interests of the economy last. But don’t hate me. I do my best but I’ve got to put food on the table, just like everyone else.”
Nawet jeśli nie jest to prawdziwa postać, to i tak dobrze oddała zagrożenia zbiurokratyzowania handlu.
dla wszystkich zainteresowanych tematem bonusów w bankowości i kwestią regulowania tego etc. polecam obejrzeć sobie pełne zeznanie Ricka Bookstabera oraz Nassima Taleba przed Kongresem USA na temat Value at Risk (ale przewija się tam przede wszystkim temat wynagradzania w bankowości).
Link do całości video dał Bookstaber na swoim blogu (trwa to ok. 1h, fragmenty można znaleźć na youtube, ale zdecydowanie lepsze jest obejrzenie całości):
http://rick.bookstaber.com/2009/09/risks-of-financial-modeling-var-and.html
Panowie
Każdy tutaj wie co to jest linia „equity”.
Każda ma większy lub mniejszy DD w zależności od umiejętności delikwenta obrazujące czasowe lub stałe kłopoty i każda nawet najlepsza nie jest dana na wiecznośc.
Poprzez analogię możemy stwierdzić:
Kapitalizm korporacyjny powstaje poprzez anulowanie DD dla wybranych.
Resztę załatwia procent składany.
Żadna firma w kapitaliźmie w tzw. „wolnej” tradycyjnej formie nie wytrzyma takiej konkurencji.
MOżna sprawdzic w dowolnym programie do analizy.
Kwestia bankowości na lewarze jest istotna , ponieważ załatwia szybszy rozwój tej patologii w czasie , a także możliwość co jest clue anulacji każdego DD pustym papierowym aktywem dla wybrańców.
Pomazańców ratujących system.
Reszta utrzymywana jest w przeświadczeniu ,że konkurując ze sobą na równych zasadach żyją w kapitaliźmie rodem z wolnego rynku.
Jak widać na Zachodzie bez zmian (to nawiązanie do cytatu z prawnika w Economist).
Swojego czasu podczas szczerej rozmowy jeden z traderów w Londynie powiedział, że nie lubią oni bankowców (bo to hieny są i mają dobre układy z regulatorami) ale jeszcze bardziej nie lubią prawników (bo to darmozjady) zaś najbardziej nie cierpią prawników bankowych.
Kiedy zapytałem go czy to jego subiektywne zdanie czy też tylko skrzywienie londyńskie to odpowiedział mi, nie chłopaki w Ameryce myślą podobnie.
Przyjąłem to na wiarę, choć z letkim niedowierzaniem, do czasu gdy
przy okazji jakiejś większej wpadki na derywatywach ,przeczytałem komentarz J. Cross do wypowiedzi jednego z szefów inwestycji w Merrill Lynch dla prasy amerykańskiej (1994 r.) –
„Traderzy zawsze wyprzedzają (are ahead) szefostwo, kierownictwo zawsze wyprzedza regulatorów rynku, regulatrzy zawsze wyprzedzają audytorów, a audytorzy zawsze wyprzedzają prawników” – jeśli idzie o zrozumienie rynku, zasady działania instrumentów finansowych i zagrożeń z nimi związanych”.
I teraz wspomniany komentarz z „The derivatives rewolution. New frontiers in gold” –
„O ironio losu, czyż jednak nie jest zawsze tak, że to właśnie prawnicy robią najwiekszą kasę, w sytauacji gdy cała gra kończy się we złach,kiedy zaczynają sie schody i któryś z uczestników tej zabawy zostaje z ręką w nocniku” (i bez stołka).”
No bo oni, ci prawnicy, potem latami prostują, wyprowadzają, ratuja, uzdrawiają, za niezłą kasę, a czas cały czas pracuja na ich korzyść.
Nie mam w tej chwilii pod reką podobnych cytatów o bankowcach ( i to o wiele ostrzejrzych), ale zaręczam, że jak wrócę do domu to mogę sypnąć jak z rękawa.
Zaprawdepowiadam Wam, na zachodzie bez zmian, a właściwie to zaszły zmiany na gorsze, duuuuużo gorsze.
winno być:
„w sytuacji gdy cała gra kończy się we ŁZACH…”
Ale wariant + we złach* tez niezle pasuje.
„Grecja nie znalazła się na progu przepaści przez banki, ale przez własne społeczeństwo i przez lokalną klasę polityczną. Również Portugalia czy Hiszpania nie dostały czkawki przez bankierów.”
Dodałabym coś tutaj: nie wymieniasz Irlandii, która prowadziła odpowiedzialną politykę budżetową i była mało zadłużona przed kryzysem, a pogrążył ją fakt, że rząd gwarantował niemal całość zadłużenia banków irlandzkich.
W Hiszpanii również były nadwyżki budżetowe przed kryzysem. A samemu kryzysowi w tym kraju bardzo pomógł sektor bankowy kredytując bez opamiętania budownictwo. Rola banków w kreowaniu zadłużenia sektora prywatnego jest zresztą wszędzie oczywista.
Tak więc teza:
„Dziś problemy gospodarki nie leżą w bankach, ale w nieodpowiedzialnych rządach i społeczeństwach, które przez lata dawały i dają się korumpować populistycznym partiom.”
jest m.zd. połowicznie prawdziwa, bo tych dwóch czynników nie da się oddzielić.
Zrost systemu bankowego z demokracją (jakby nie było) przedstawicielską jest, jak mi się zdaje, problemem kluczowym. Do tego stopnia, że zastanawiam się nad opatrzeniem słowa „demokracja” cudzysłowem.
@ astanczak
czy nie uważasz, że jeśli prywatne spółki:
a) wypracowują swój wynik zatrudniając członków społeczności, których reprezentantami (nominalnie) są politycy
b) prowadzą działalność mającą bezpośredni związek i wpływ na jakość życia członków tej społeczności (koszty i jakość usług finansowych, bez których członkowie tych społeczności nie mogą realizować swoich podstawowych celów i praw)
c) w swojej działalności wykazują się sporą „nieefektywnością”(popełniają rażące błędy w decyzjach, skutkujące destabilizacją funkcjonowania tych społeczności)
to mimo, że jest to prywatna spółka, przedstawiciele tych społeczności, bez których owe spółki nie mogłyby zarabiać, mają prawo w przypadku zapytać kierownictwo takiego organizmu o zasadność ich uposażeń ? Podkreślam, w sytuacji, gdy dana spółka znacząco „zawala” rolę, jaką przyjęła na siebie rozpoczynając działalność w danym społeczeństwie.
Nie wydaje mi się, żeby rozumienie „prywatności” mogło zawierać postulat zupełnej autonomii od relacji dochód kierującego-wpływ na społeczność, której członkowie pośrednio lub bezpośrednio umożliwają uzyskanie tego dochodu.
W przypadku Hiszpanii budownictwo było też częścią boomu gospodarczego i popularności kraju wśród inwestorów zagranicznych. Wówczas wszyscy byli zadowoleni – politycy, agencje ratingowe i konsumenci, bo im majątki rosły. Jak się zawaliło, to oczywiście banki są problemem a nie rządy i konsumenci.
Może tylko ja dostrzegam pewne przemilczenia, które sprowadziłbym do tezy, że nie ma polityka, który powie wyborcy – nie stać cię na mieszkanie, które kupiłeś. Wziąłeś za duży kredyt – nie wiń banku tylko siebie.
Irlandia miała za sobą okres rozwoju tak dynamicznego, że musiała przyjść jakaś korekta, bo gospodarka była rozpalona. Oczywiście, że banki były częścią problemu, ale nie mogło być inaczej, skoro sektor finansowy stanowił taką a nie inną część PKB (dotyczy całej Europy). Tego się nie da oddzielić. Właściwie wszystko rośnie, jak jest boom gospodarczy.
> Rola banków w kreowaniu zadłużenia sektora prywatnego jest zresztą wszędzie oczywista.
Zgoda, ale banki są bankami – ich wyniki zależą od składowych takich, jak wynik odsetkowy i dynamika udzielonych kredytów. Muszą sprzedawać towar, więc sprzedają.
@ ASX
> Nie wydaje mi się, żeby rozumienie „prywatności” mogło zawierać postulat zupełnej autonomii
Jeśli uznajemy banki za szkodliwe, to trzeba obłożyć większymi ograniczeniami samą działalność a nie atakować płace pracowników. Tylko, jak zdobyć głosy powołując 34 komisję? Łatwiej biegać po telewizjach krzycząc o walce z bogaczami.
PS. tak dla żartu czytałem te pytania i zamiast bankierów podstawiłem sobie piłkarzy – jakoś nikt nie postuluje ograniczeń płac za brak sukcesów drużyny narodowej 🙂
„jakoś nikt nie postuluje ograniczeń płac za brak sukcesów drużyny narodowej”
Jak to nikt, ja i sporo mi znanych osób wciąż o tym wspominamy przy piwie. Dawniej chłopaki z narodowej grali dobrze, za przysłowiową pietruszkę (co nie bylo dobre) a dziś byle kopacz z trzeciej ligi strasznie się ceni i domaga kasy (co jest niedobre).
To samo zjawisko mamy obecnie z dziennikarzami, tzw „artystam” i róznymi celebrytami, za byle co trzepią niezłą kasę, bo tak się przyjeło i towarzystwo wzajemnej adoracji sobie płaci.
„PS. tak dla żartu czytałem te pytania i zamiast bankierów podstawiłem sobie piłkarzy – jakoś nikt nie postuluje ograniczeń płac za brak sukcesów drużyny narodowej ”
jak to nikt nie postuluje? ja postuluję! skasować takie badziewie jak Ministerstwo Sportu = po co w ogólę to jest, to ja nie wiem…
Trystero napisz ten artykuł.
@Astanczak
Zgoda ale pod warunkiem że rząd będzie pokrywał koszty moich wizyt w kasynach i salonach bingo ;D. Bo jeśli można dla bankierów, to dlaczego nie dla mnie?
Myślę, że próby określenia ram dla działalności nie „wyczerpują zagadnienia”. Bo pensje pracowników w pewnym zakresie są efektem „składki” klientów, którzy, co istotne, nie mają możliwości nie korzystania z usług instytucji finansowych – banków w funkcjonowaniu społeczeństwa nie da się „ominąć”, banki z kolei nie mogą istnieć bez społeczeństwa. Czy nie jest to tytuł do zapytań ze strony „klientów” poprzez swoich przedstawicieli (oczywiście co do idei , cyrk jaki w praktyce robią politycy przy różnych okazjach, to osobny „wykwit”) „co tam robicie ? jak spożytkowujecie nasz „wkład” w wasze wyniki(wielokroć wątpliwe) ? jaki jest wasz wynik? jaka jest relacja wyniku do uposażenia?”. Jakkolwiek „wtrącanie się” w prywatny biznes w większości przypadków jest niezdrowe, to nie zauważam powodu żeby robić z tego dogmat, gdzie wskazałbyś błąd tego rozumowania ?
@ ASX
> gdzie wskazałbyś błąd tego rozumowania?
Nie widzę błędu, bo mój brak zgody na takie praktyki wynika z:
a. przekonania, że nie powinno się ręcznie sterować w gospodarce
b. widzę w walce z bonusami głównie populizm i polowanie na czarownice, które w dłuższej perspektywie przyniesie więcej szkód niż pożytków (i o tym była właściwie notka – bonusom poświęciłem ułamek)
Zarówno a i b mają w sobie postulaty, jak świat nie powinien wyglądać a przeciwnicy modelu, który ja popieram mają swoje idee, jak należy urządzić świat. Moim zdaniem walka z bankami to kupowanie krótkoterminowych korzyści w zamian za długoterminowe straty.
Rozumiem, że ktoś może mieć inny punkt widzenia, ale na dziś banki w USA i Europie przyjęły zasadę nie drażnimy polityków, schodzimy z linii strzału. Niech się populiści wyszaleją a później i tak wszystko wróci do normy. Osobiście nie jestem przedstawicielem City czy Wall Street, więc nie mam żadnego interesu w bronieniu branży. Rzucam temat do dyskusji z własnym punktem widzenia.
Tekst The Economist też odnotowuje inny mechanizm, w którym regulacje najmocniej uderzają w mniejsze podmioty. Małe nie mają środków na armie prawników, więc – paradoksalnie – im więcej regulacji i ręcznego sterowania, tym bardziej wzmocnią się najwięksi gracze, których stać na płacenie za obsługę prawną. Efektem może być coś zupełnie sprzecznego z tym, co chce się zrobić. Znamy to z Polski, gdzie państwo jest słabe dla silnych a silne dla słabych.