Sierpniowe tąpnięcie na rynkach wyzwoliło wśród komentatorów rynkowych i analityków nową modę, która sprowadza się do tez, iż USA i może globalną gospodarkę czeka tzw. stracona dekada.
Historycznie rzecz biorąc pojęcie straconej dekady zadomowiło się w myśli ekonomicznej dzięki stagnacji, w jaką popadła Japonia w latach 90 XX wieku. Wygaśnięcie baniek na japońskim rynku przełożyło się na lata deflacji i mizernego wzrostu gospodarczego. Ekonomiści spierają się do dziś, czy Japonia mogła uniknąć swojego losu w inny sposób sterując polityką gospodarczą i wyjątkowo łatwo przeskakują we współczesność szukając analogii.
Gracze, którzy nie byli obecni na GPW w latach 90 stają przed trudnym zadaniem pogodzenia opinii osób uznawanych za fachowców – podkreślę od ekonomii a nie od rynków kapitałowych – z powszechnym przekonaniem, że kondycja giełd akcji w dużym stopniu zależy od tego, jak będzie radziła sobie gospodarka. Paradoksalnie, przykład Japonii całkowicie przeczy powszechnym przekonaniom o straconej dekadzie a – pośrednio – wskazuje, iż osoby szukające swojej szansy na rynku powinny mieć sporo dystansu do tego, czy stracona dekada zmaterializuje się, czy też nie.
Spójrzmy na dwa wykresy. Proszę o wzięcie poprawki, iż na wykresach można udowodnić niemal każdą tezę, ale też przyjęcie założenia, że nie mam zamiaru manipulować danymi. Pierwszy to wykres indeksu Nikkei z lat 1993-2001 a drugi to WIG20 z tego samego czasu. Rok 1993 nie został wybrany przypadkowo – mniej więcej w tym czasie japońska średnia znalazła równowagę po wygaszeniu spekulacyjnej bańki a WIG20 ciągle czekał na swoją pierwszą w historii spekulacyjną bańkę (która po części była pochodną niskiej płynności rynku, ale to temat na inną notkę).
Od 1993 roku do końca kolejnej bańki spekulacyjnej (dotcomów) Nikkei doświadczał fal wzrostowych, w ramach których akcje drożały po kilkadziesiąt procent i fal spadkowych, które były równie dynamiczne, jak wzrosty. Trzeba też pamiętać, że w końcówce lat 90 XX wieku przez Azję przelała się fala kryzysów bankowych. W tym samym czasie WIG20, który był indeksem gospodarki wznoszącej się po latach zacofania gospodarczego, poddany był analogicznym, choć słabo skorelowanym z Nikkei, wahaniom. Jeśli spojrzeć na oba rynki, to szanse gry były niemal identyczne.
Nie muszę dodawać, że lata 1993-2000 w Polsce dalekie były od straconej dekady a jednak WIG20 wyizolowany od kontekstu właściwie nie różnił się trendami i skalą wzrostów czy spadków od Nikkei. Każdy z indeksów wracał do poziomów, na których bywał wcześniej a oba doświadczały fal spadkowych. W skrócie rzecz ujmując niezależnie od tego, czy globalną gospodarkę czekają fale słabości lub okres deflacji, już teraz można założyć, że giełdy będą w tym czasie żyły swoim własnymi scenariuszami.
Dlatego warto ostrożnie budować bezpośrednie związki pomiędzy giełdami a kondycją gospodarek oglądanych przez pryzmat dynamiki PKB. Gdyby na wszystko patrzeć nominalnie, to np. indeks S&P500 jest właśnie po straconej dekadzie, bo po blisko dziesięciu latach zmian znów znalazł się na poziomie, na jakim był w 2002 roku. Sięgając dalej w przeszłość rejon 1200 pkt dla S&P500, to poziom, na którym średnia była w roku 1998, co oznacza, iż straconą dekadę można przedłużyć do około 15 lat. Nie sądzę jednak, by wśród komentatorów rynkowych pojawiła się osoba, która nie znalazła w tym czasie okazji do gry z naprawdę długimi trendami.
9 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Niech kazdy nazywa sobie to po swojemu. To nie ma nic wspolnego z zarabianiem pieniedzy. A i trendy nie musza byc dlugoterminowe, by moc zarabiac. Innymi slowy dla mnie te wszelkie dysputy gadajacych glow traktuje jako co najwyzej rozrywke intelektualna 🙂
Ech Panie Adamie:
//(1) Jeśli spojrzeć na oba rynki, to szanse gry były niemal identyczne.
//(2) WIG20 wyizolowany od kontekstu właściwie nie różnił się trendami i skalą wzrostów czy spadków od Nikkei
w podamym zakresie:
– nikkei spadł ok 43%
– wig20 od dołka w 2005 (wcześniejszą specyficzną hossę można spokojnie ominąc) : +290%
Szerokośc rynku w podanym zakresie (w20 od dołka 2005):
definicja: szer=(max -min)/min*100
nikkei: ok 220%
w20: ok 560%
Rozumiem że na pierwszy rzut oka w na załączonych obrazkach wszystko wygląda podobnie – jednak niespodziewałem się, że na blogach bossy znajdę tego typu wpis.
Ma Pan rację pisząc:
// Proszę o wzięcie poprawki, iż na wykresach można udowodnić niemal każdą tezę
Tylko aż tak absurdalną?
Pozdrawiam.
@ trendfollower
> Ma Pan rację pisząc: // Proszę o wzięcie poprawki, iż na wykresach można udowodnić niemal każdą tezę
W informatyce nazywamy to infinite loop
myślę, że umiem ją przerwać, zanim zacznie zjadać nasze zasoby poprzez odniesienie się tylko do jednej części
>Tylko aż tak absurdalną?
Dziękuję za uznanie.
Czy na pewno WIG20 istniał w 1993 roku?
Czy na pewno WIG20 istniał przed 1994 rokiem?
A dlaczego „stracona”….?…. Czy Benny B. i Barry O. nauczyli się czegoś od Jurka B. i Ala G.? Ależ nie, oni fundują nam kolejną dekadę rozrywek!!! Spokojnie, Japonia pogrążona w stagnacji od lat jest przecież tylko kolejnym dowodem na to, że prąd bierze się z gniazdka, a pieniądz z drukarki! Yes, we can!
>Czy na pewno WIG20 istniał przed 1994 rokiem?
nie – punktem bazowym jest poziom 1000 z pierwszej połowy 94, ale kiedyś serwis akcje.net, który subskrybowałem właściwie od momentu wprowadzenia opłat za dane, dawał WIG20 liczony wstecz. Nie pamiętam już formuły, nawet pisałem chyba do autora z pytaniem o to, albo na jakichś listach dyskusyjnych to było wyjaśniane (Tomek Kulawik startował ze swoim serwisem akcje.net bardzo dawno). To był jakiś zabieg tego typu, że przyłożono wzór do notowań w tył. Generalnie uznałem, że dla porównań to nie ma większego znaczenia, czy indeks istniał, ważne jest pamiętanie o ograniczonej wiarygodności. Równie dobrze w notce mógłby być WIG.
Taki sam zabieg stosuje się testując różne strategie dla kontraktów na WIG20 sięgając poza moment, w którym na rynku pojawiły się kontrakty i budując obliczenia na samym WIG20. Jak nie ma danych, to trzeba jakoś sobie radzić pamiętając o ograniczeniach tworzenia sztucznego instrumentu.
Nawet dzisiaj dla kontraktów używa się wykresu kontynuacyjnego, który ma swoje zafałszowania. Osobiście staram się ograniczać używanie wykresu kontynuacyjnego kontraktów do minimum i pracować tylko na wykresach poszczególnych serii, żeby ograniczać zafałszowania. Są tacy, którzy stosują tylko wykres kontynuacyjny przyjmując założenie, że odbiorca wie, o co idzie.
Z ludźmi długo obecnymi na rynku (w realnej grze lub tylko w analizach) jest zawsze problem, bo mają wypracowane pewne metody pracy, które dla nich są oczywiste a dla reszty nie do końca. Przywoływanie za każdym razem całego katalogu założeń jest właściwie niemożliwe – zakłada się, że to oczywiste.
Gdybyśmy wzięli dowolną notkę z jakiegoś bloga finansowego, to odkrycie wszystkich warunków początkowych dawałoby kolejną notkę w przypisach.
Dlatego zawsze warto wszystkie obliczenia robić samemu. Od zawsze namawiałem swoich znajomych, żeby wchodząc na rynek próbowali sami w arkuszach kalkulacyjnych liczyć wskaźniki, średnie i wszystko to, co dają programy do analizy technicznej, bo będą wiedzieli, jak to wszystko działa.
Niewiele osób pewnie pamięta, ale był w Polsce czas, kiedy wykresy robiliśmy rysując sobie każdą sesję na papierze milimetrowym. Zajmowało to dużo czasu, ale o mechanizmie powstawania wykresu wiedziało się dosłownie wszystko. Byli tacy, którzy na papierze milimetrowym rysowali skale logarytmiczne szukając złotego klucza do rynku. Miałem kolegę, który rysował sobie wykresy P&F w zeszycie w kratkę – w tym zeszycie miał całą historię GPW. Dzisiaj to już właściwie niemożliwe.
Ciekawostka : Indeks S&P500 jest dziś( właściwie piątek) prawie idealnie na poziomie sprzed 1o lat z dnia 11 września 2001
Rysowałem, liniowy i logarytmiczny wyliczany kalkulatorem. Mam jeszcze gdzieś zachowany na pamiątkę. Wigu, Uni..
Nawet linie trendu wyliczałem, żeby wyeliminować jakieś skrzywienie linijki 😉 ( o przedziałach fib. nie wspominając).
To jest pasja…