Przed wielu laty, gdy jeszcze pracowałem w dzienniku finansowym, jeden z autorów przysyłał swoje komentarze rynkowe. Niemal każdy napisany był specyficzną nowomową. Taką niby potwornie poważną i specjalistyczną, ale w gruncie rzeczy to był językowy bełkot. Zwrot w stylu „akcjogram indeksu aprecjonował” jest przykładem tej próbki, zresztą często go używam, bo uwielbiłem go od pierwszej chwili po przeczytaniu. Redakcja jego tekstów to była żmudna orka przerabiania z języka polskawego na język polski. Nie rozumiem tej obawy, przed prostym napisaniem – indeks wzrósł, zamiast tworzenia potworków.Inna sytuacja to anglicyzmy, które często straszą z wypowiedzi czy tekstów ludzi związanych z rynkiem. Naturalnie istnieje wiele pojęć w języku angielskim, które będą zrozumiałe dla osób na całym świecie. Co ciekawe wiele z nich związane jest z rynkiem pochodnych – „call, put, margin, futures, forward, swap”. A jednak, żeby zadbać o elegancję języka warto czasem podjąć próbę wprowadzenia rodzimych pojęć. Zwłaszcza gdy nie dotyczą one właśnie jakichś specyficznych instrumentów, gdzie tłumaczenie ich może doprowadzić do wielu nieporozumień.
Wciąż wielki problem jest z polskim zamiennikiem trader. Stąd wolę często go pozostawić w oryginalnym brzmieniu, niż przerabiać na spekulanta, inwestora, handlarza lub handlowca. Ale, zgodnie z trendem w polszczyźnie pisanej – widocznej przy słowie menedżer/menadżer – należałoby oczekiwać pisowni trejder.
Kilka dni temu w TVNCNBC przedstawiciel jakiejś spółki (niestety nie mogę tego znaleźć w sieci, żeby potwierdzić kto to był) mówił „o inwestycji w zestresowane aktywa, czyli tak zwane distressed securities”.
Lata temu prezenter Trójki Tomasz Beksiński zżymał się na tłumaczenie filmu Sergio Leone „Pewnego razu na Dzikim Zachodzie”, gdzie występuje przestępca o przydomku Cheyenne, polski tłumacz zaś konsekwentnie robił z tego „Czejenów”, którzy kogoś zabili. Brzmi podobnie więc można sobie na to pozwolić. Troche jak zestresowane aktywa.
Czasem wybory są trudne – jak przy okazji wydania książki „Drogi Żółwia”, gdzie tłumacz zadecydował, a wydawca przyklepał tę opcję, zamiast „Metody Żółwia” sugerowanej przez jednego z najaktywniejszych czytelników i komentatorów bloga. Tu jednak subiektywnie stwierdzę, że obrona jest możliwa. Zestresowanych papierów, czy też Czejenów obronić się nie da.
No i ostatni potworek „setapy na wykresie”. Szkoda, że nie „setapy na czartach”. No to już jakaś koszmarna moda jest. To nie jest jakiś specjalnie wyrafinowany zwrot, który należy pozostawić w oryginalnym brzmieniu, bo inaczej nikt nie będzie wiedział o co chodzi. Układ, kształt, sytuacja, formacja, konfiguracja, ustawienie, parametry – do wyboru do koloru. Analityk powinien być twórczy. Ta cecha się przydaje. Nie tylko w wyjaśnianiu rzeczywistości rynkowej. Również przy przekładach, które są podobnie jak analizy pewnym wyjaśnianiem innym rzeczywistości, do której mają ograniczony dostęp.
Pozwolę sobie przywołać słowa Czesława Miłosza, który o swoich tłumaczeniach haiku napisał:
„Nie znam japońskiego i opieram się na dosłownych albo mniej dosłownych wersjach angielskich. Gdybym włożył w naukę tego języka tyle energii, ile w naukę innych języków, mógłbym podawać się za znawcę, zamiast być tłumaczem przygodnym […]. W moich wędrówkach po literaturach przekonałem się, że zalety przekładu niekoniecznie idą w parze ze znajomością języka oryginału. […] Gdyby wymaganie znajomości języka stosować ściśle, najlepszymi tłumaczami musiliby się okazać filologowie kształceni na odpowiednich wydziałach uniwersytetów, a tak wcale nie jest. Bywają wśród nich tłumacze znakomici, ale nie często. Najważniejsza jest władza nad rodzinnym językiem […].”
Czesław Miłosz, Haiku, Kraków 2001
30 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
a jesli „czarty” sa czarne ;] ?
W srodowisku programistow, w ktorym funkcjonuje, jezyk jakim sie poslugujemy jest czesto wrecz paranoiczny 😀 Bardzo silny wplyw na to ma jeszcze fakt, ze projekty sa rozproszone geograficznie po calym swiecie, jezykiem urzedowym jest angielski. No i pozniej, na lokalnym „mitingu” lub „stend-apie”, gdzie sa nawet sami Polacy leje sie potok przedziwnych okreslen 😀 No bo ktos nie „zalozyl lisenera na iwenta”, „handler zostal zle napisany”, „trzeba szybko zdebagowac kawalek kodu, ktory implementuje interfejs wykorzystywany przez parent czajlda”, „musze szybko wkomitowac kod do repo, zeby go przeslac do rewju przed kolem o 15:00” 😀 A na dodatek „na updejt sajcie jest zla wersja dżara, bo ktos nie podbil wersji plaginu” 🙂
To som moje klimaty więc się trochę zafokusuje na temacie.
Zestresowanych aktywów obronić się nieda ale można próbować obrocić zestresowanych aktywistów.
Może ktoś zaproponuje jakieś zgrabny polski odpowiednik dla distressed assets.
Ja nie śmiem nawet zaproponować okreslenia „wyranżerowany”, dawniej używanego przez ludzi ze lepszej sfery, bo choć całkiem tu pasuje to jednak trąci myszką. No i praktycznie nikt go nie zna ani rozaumie a nawet trudno go znależć we współczesnych slownikach wyrazów obcych!
Wyrażnerowany – gorszej jakości, wybrakowany, nie posiadający już dawnej wartości czy zalet i dlatego mniej ceniony czy poważany.
Czyli mówiąc prostszym językiem – taki co utracił swoja dawna rangę.
A co znaczy distressed fund i distressed investing/investor -„zestersowany” fundusz i „zestresowany”/strapiony inwestor(ycja)???
Kto wie? Powiem tylko, że tu łatwo wpaśc w pułapkę „oczywistej oczywistośc”.
Teraz weźmy na tapetę set-up – Przyznam, że długo miałem problem ze zrozumieniem właściwego znaczenia tego techniocznego terminu ale dziś już wiem. Hurra!
Set(-)up to konfiguracja, złożony układ formacji czartystowskich a nie pojedyńcza formacja, jak się niektórym wydaje.
Pochylmy się wreszcie nad inkryminowanym słówkiem – „chart” i czart.
Osobiście nie widzę nić niestosownego, niezręcznego czy niewłaściwego w stosowaniu polskiej wersji czart, tym bardziej że są już istotne precedensy.
W języku poslkim funkcjonują już przecież takie okreslenia jak czartyzm i czartysci na okreslenie ruchu robotnuczego w Anglii w XIX wieku. Zródłosów – od charter – karta. I jakoś nikogo to nie razi, choc może niektórym kojarzy se to z czartem, diabłem, szatanem, złym, kusym, itp.
W języku poslim stosujemt też określenie czarter (oang charter) jako rodzaj umowy przewozu wynajetym statkiem czy samolotem. Jest to tak zwana umowa na podróż według wyznaczonego kursu na mapie czyli inaczej karcie (po angielsku „chart”). Stąd też wzieło się słowo kartograf a nie mapiarz.
Tak więc forma czart ( od „chart” – mapa, plan, rysunek, wykres)całkiem dobrze mi pasuje na okreslenie wykresów w analizie technicznej.
Zresztą moja pobłażliwośc w tym względzie bierze się nie tylko z przytoczonych wyżej rzeczowych arhumentów ale rownież z rownież z powodów czysto subiektywnych.
Sam bowiem od dawna stosuję określenia czart i czartyzm. Od czasu gdy poznałem kiedys te terminy po przezytaniu samizdatu „Czartyzm”, wyddanego w latch 70-tych XX wieku, takiego skryptu poświeconego analizie technicznej.
Wprawdzie, rzec można, jestem z natury „faszystą” (podobnie jak pieniądz:)) czyli inaczej mówiąc asekurantem, cykorem, boidudkiem ale tym razem się odważnie postawię i nie dam wyrugować czartów z mojego słowozbioru. Jak to mówią zło dobrem zyciężaj a złego (technika) dobrym czartystą.
PS
Ciekawe co za jełop mógł zaproponować by „Way of the Turtle” przetłumaczyć jako „Metoda Zółwi”? Jeju!
Fajny wpis, jezyk gieldy to niewatpliwie w duzej mierze jeden wielki belkot. Problemy sa moim zdaniem dwa. Pierwszy polega na tym ze cala masa dziennikarzy i po prostu pismakow kompletnie nie rozumie wielu mechanizmow i staraja sie nadrobic swoje braki stosujac takie sformulowania jak „rachityczne wzrosty” itp. Drugi polega na tym, ze ludzie pracujacy w branzy na wyspecjalizowanych stanowiskach posluguja sie zargonem, ktorego tlumaczenie czesto byloby po prostu komiczne. Polaczenie tych dwoch swiatow to powazny problem i chwilowo w przypadku jezyka polskiego kompletna niemozliwosc. Puryzm jezykowy jest wazny, ale czesto sa rzeczy wazniejsze – precyzyjny przekaz. Oczywiscie zdanie tytulowe to jakis kompletna nonsens 🙂
> Może ktoś zaproponuje jakieś zgrabny polski odpowiednik dla distressed assets.
Aktywa wysokiego ryzyka/o wysokim ryzyku.
W przypadku setupów najbliżej będzie chyba warunki brzegowe/początkowe.
W kwestii wykresiarzy nie ma co kombinować – analitycy wykresów, analitycy techniczni. Osobiście najbardziej lubię słowo chartist, bo doskonale oddaje sens, ale nigdy go nie używam – pozostało obce nawet w czasach zalewu zapożyczeń w języku polskim.
– Może ktoś zaproponuje jakieś zgrabny polski odpowiednik dla distressed assets. –
„Aktywa wysokiego ryzyka/o wysokim ryzyku.”
Ok.może być (ostatecznie/od biedy), gdyż sens jest zasadniczo oddany ale mnie nie o to chodziło, bo to oczywista oczywistość.
Ja uparcie poszukuje perfekcji więc spodziewałem się czegoś bardziej adekwatnego. Przecież mogli w oryginale napisac risky/high risk assets etc, a jednak jest distressed, no i mamy stressa.
„W przypadku setupów najbliżej będzie chyba warunki brzegowe/początkowe.”
Interesująca propozycja (sam bym na to nie wpadł), ale czy wyczerpuje ona znaczenie setup? Kto da więcej!
„W kwestii wykresiarzy nie ma co kombinować..”
A to czemu, wprawdzie analiza techniczna jest oczywista , niby synonim ale jednak to nie do końca pojęcia tożsame z chartingiem (chart reading).
Ja jednak twardo stoję przy czartystach, czyli artystach czytania wykresów, gdyż uważa się, że interpretacja czartów to jest sztuka, a przecież sztukę uprawiają zazwyczaj artyści.
To, według mnie, dodatkowy argument za, oprócz wcześniej wspomnianych argumentów leksykalnych, opartych na wspólnym źródłosłowie.
Oczywiście każden sobie może używać wedle uznania.
A może czartograf (jako kuzyn kartografa) i idąc za ciosem czartografia?
@ Lesserwisser
Zaczynamy bawić się w zbiory. Gdybym miał chwilę więcej, to pewnie narysowałbym duży wykres z kołowymi zbiorami o częściach wspólnych, gdzie wysokie ryzyko podzieliłoby się na akcje, obligacje itd oraz „stressy” jakimi je poddaje rynek czy położenie. Zresztą inwestowanie w papiery wysokiego ryzyka nie oznacza wcale kupowania akcji, ale np warrantów (patrz metodę Buffetta, który kupił Goldmana, BofA i General Electric właśnie w momencie, gdy były pod presją).
Dla mnie ten stress w tych papierach odnosi się w pewnym sensie do ceny, po jakiej można je nabyć i relacji premii do ryzyka, jaka jest w nich zawarta. To będą spółki „pod presją”, do restrukturyzacji, naprawy czy podziału. Zadłużone, może wymagające dofinansowania. Tu nie idzie wcale o kupowanie śmieci, tylko czegoś, co ma w sobie jakiś potencjał na rynku (nie tylko giełdowym). Z punktu widzenia klasycznego procesu inwestycyjnego to nie jest gra dla ludzi lubiących pewność. W większości przypadków nie jest to gra dla funduszy, które koncentrują się na stabilnym wzroście czy szukających stabilnej dywidendy.
Lesser, gdyby scisle podejscie tak bardzo obowiazywalo, to nie powstaloby wielu perełek sztuki translatorskiej (z Puchatkiem Ireny Tuwim na czele).
Swoja droga w dzisiejszej GW jest tekst Steve Jobsa. Przetłumaczony, albo raczej zmasakrowany.
cytaciki na zachęte
„To się zaczęło przed moim urodzeniem”
It started before I was born.
„tyle, że kiedy pojawiłem się na świecie, oni zdecydowali w ostatniej chwili, że wolą dziewczynkę. WIęc moi przyszli rodzice, którzy byli na liście oczekujących, usłyszeli w srodku nocy: „Mamy dziecko, chłopczyka, chcecie?”
So my parents, who were on a waiting list, got a call in the middle of the night asking: „We have an unexpected baby boy; do you want him?”
„Więc po 17 latach trafiłem do collage’u”
„And 17 years later I did go to college”
tłumacz Sergiusz Kowalski chyba jednak zapomniał o zasadach języka polskiego
@ astanczak
„Zaczynamy bawić się w zbiory.”
Kto się bawi ten się bawi, ja jestem całkiem poważny. Ale jak to mówią, jest ryzyko, jest zabawa.
Zacznę od d… strony, ale wciąż ad rem, od pewnego istotnego cytatu.
„Na lewo i prawo rzucane są słowa, nalężące do terminologi tradingu, ale tak na prawdę mało kto rozumie co one faktycznie znaczą, jeśli przychodzi do czytania tekstów, by zrozumieć co autor miał akurat na myśli. Termin „setup” jest tu sztandarowym przykładem słowa o dużej pojemności, które wymaga pewnych wyjaśniem.”
Nie inaczej jest z terminem „distressed assets”, które też jest rozumiane wieloznacznie, choc ma swoje w miarę precyzyjne znaczenie, więc i ono wymaga zazwyczaj jakiegoś uprecyzyjwyjaśnienia.
Czujemy intuicyjnie, iż „zestresowane” aktywa to takie, które tracą wartośc bo obarczone są ryzykiem, ale takie tłumaczenie nie oddaje całej istoty tego terminu.
Przecież można by je zastapić innymi zamiennikami – ogólnym (risky)., nie technicznym (toxic), potocznym (troubled) ale jednak stosuje się nowy wymysł (distressed), z jakichś powodów.
By jakoś uporzadkować wywód, uścislijmy prawidłowe znaczenie tego terminu:
Distressed assets: aktywo, zazwyczaj paiery wartościowe (szczególnie instrumenty dłużne) lub nieruchomości, które charakteryzuje raptowny spadek wartości będący wynikiem faktycznej lub spodziewanej straty spowodowanej nadmierną ekspozycją na ryzyko – rynkowe,kredytowe czy utrate płynności, w związku z czym narażone są poważnie na ryzyko niweypłacalności /upadłości (defaultu), czesto w wyniku przelewarowania.
Charakterystyczną cechą takich aktywów (d a) jest notowanie, oferowanie z dużym, a nawet bardzo dużym, dyskontem (rżedu np 40% dla długu), często będącym wynikiem przymusowej szybkiej sprzedaży takich aktywów, czyli sprzedazy pod presją.
Powiem szczerz, że wielce dyskusyjne wydaje mi się podciaganie pod distressed assets, zakupów warrantów (metodę Buffetta) akurat takich firm jak Goldman Sachs, Bank of America czy General Electric.
No ale ostatecznie, niech tam bedzię, nie jestem małostkowy. Jeśli przyjmiemy, że jest recesja i ogólnie rynek ma doła to wtedy nie dziwota, że wszystkie aktywa są zestresowane.
Wtedy też i inwestorzy są zestresowani i mają doła, bo stres się udziela. 🙂
@ GZalewski
Tłumaczenie literatury pięknej to inna sprawa, gdyż tu trzeba oddać nie tylko istotę ale i ducha tekstu a rownież wziąc pod uwagę specyfikę kraju odbiorcy.
Faktycznie Kupus Puchatek to perełka, ale już nowa wersja, Fredzia Phi-Phi, autorstwa Moniki Adamczyk-Garbowskiej, mi nie pasi.
Wprawdzie Winnie to zdrobnienie od Winifredy, ale Kubuś to może być równiez i facet, bo Winnie to również zdrobnienie od Winstona, i na przykład na młodego Churchila mówiono Winnie.
Na tekst o Jobsie akurat bym się aż tak nie żymał, bo to taki gazetowy język polski jest. Natomiast uważam, że tłumaczenioe tekstów fachowych, tu ekonomicznych, powinno być w miarę precyzyjne, by czytelnicy do których skierowany jest dany tekst zorientowali się o co wnim chodzi, nawet jak nie są dobrze obeznani z daną materią.
Zawsze można starać się zrobić coś lepiej, nawet zdarza się, że da się udoskonalić wprawki translatorskie lessa. Przykładowo pamiętną strofę „classical fascist transaction” przetłumaczyłem jako – typowa transakcja asekuracyjna” a dziś widzę, że lepszy byłby wariant, „to klasyczna transakcja o asektranckim charakterze”.
Raz, że forma „asekurancki” (w znaczeniu nadmiernie ostrożny, unikający ryzyka, tchorzliwy), ma bardziej pejoratywny odcień znaczeniowy niż asekuracyjny, (choć nie aż tak jak faszystowski).
A po drugie zwrot transakcja asekuracyjna może sugerować klasyczny hedżing, a przecież nie do końca o to tu chodzi.
Rozumiemy się?
PS
A co z tłumaczenie distressed fund?
@ lesserwisser
Metoda kupowania pochodnych mieści się w kupowaniu DA.
Przy okazji i przy sobocie. Pamiętam z początku lat 90 XX wieku usilne próby spolszczenia pojęcia PR. To był czas, kiedy mocno obecna była w ludziach pamięć o propagandzie, więc wszyscy z branży PR robili wygibasy, żeby oddzielić Public Relations od Propagandy, chociaż na poziomie praktyki granica jest bardzo płynna a celach właściwie niemożliwa do wyznaczenia. Jednym z pomysłów było kuriozalne Promocja Reputacji, co samo w sobie było zaprzeczeniem tego, co robi PR, bo ukonkretniało coś, co pojęcie Public Relations ładnie rozmywało i kryło w obcym pojęciu. Czasami lepiej nie tłumaczyć czegoś, bo gubi się ducha. Owe DA – jak pokazałeś – w angielskim odróżniają się od innych tego typu pozycji, ale w polskim ukonkretnienie może być kontrproduktywne. Z mojej strony EOT (mówiąc w internetowym), bo na blogach zrobił nam się kącik translatorski
Jak tak dalej pójdzie, to się okaze ze przeklady w ogole nie maja sensu bo nie da sie w 100% oddać intencji stojących za słowem, zwrotem itp.
A generalnie to chyba jednak za bardzo komplikujemy.
„Aktywa zagrożone”. A Distressed securities hedge fund – fundusze hedge inwestujące w aktywa zagrozone (tu mozna sie zastanawiac, czy zajmowanie krótkiej pozycji jest inwestowaniem)
Specyfika języka polskiego jest taka, ze trzeba czasami jedno słowo ang. potraktować opisowo.
Według klasyfikacji Philipa Cottier – fundusze takie to fundusze zajmujące długie a czasami krótkie pozycje w akcjach lub obligacjach spółek znajdujących się w finansowych kłopotach, w trakcie reorganizacji czy postępowań upadłościowych.
Swoją drogą język żyje. Słowo które się u nas przyjęło „obsunięcie”, czyli drawdown jest autorstwa Wojtka Madeja (tłumaczył min. Murphyego) i Krzyśka Środy (tłumaczył m.in. Tharpa). I wiadomo co obejmuje, a nie czy słowo pasuje, czy też może jest jakieś inne lepsze dokładniejsze.
Z wlasnego doswiadczenia wiem, ze w praktyce ma sie gdzies (nie)stety to czy mowi sie poprawnie, czy nie. Byle byc precyzyjnie rozumianym. Nikomu wrecz sie nie chce, a przede wszystkim nie ma na to czasu, zeby bawic sie w prof. Miodka 🙂 Ludzie w branzy wrecz czesto unikaja bycia tlumaczami, bo to powoduje ogrom problemow — lepiej korzystac z oryginalu 🙂 Efektem tego jest to, ze ludzie chetniej siegaja po oryginalna ksiazke w j. ang niz po odpowiednik w rodzimym jezyku. Po prostu, nawet przy najlepszym tlumaczeniu, wprowadza to czesto zamet i niepotrzebna strate czasu… Innymi slowy, praktyk z branzy nie ma bardzo czesto czasu ani ochoty na teoretyczna zabawe w komplikowanie sobie zycia tlumaczeniami 🙂
zgadza się, że źródła są bardziej wartościowe. Ale zdziwiłbyś się jak bardzo jednak ludzie potrzebują przekłądów, bo mimo wszystko nie radzą sobie z językiem. ALbo najzwyczajniej w świecie nie chce im się wysilać.
To że w rozmowach miedzy sobą będziemy używać skrótów, anglicyzmów i slangu nie znaczy, że w opracowaniach dla innych też powinniśmy to powielać.
POwiedziałbym nawet, że nadużywanie slangu w wypowiedziach (lub pismach) publicznych jest potwornie pretensjonalne.
Jeśli analityk/komentator/dziennikarz pisze do gazety lub występuje w telewizji to ma mówić zrozumiale, a nie popisywać się swoją kompetencją.
Mimo wszystko większą sztuką jest mówić złożone rzeczy prostym językiem, niż odwrotnie. Wtedy w wielu przypadkach można założyć, że mówiący faktycznie rozumie to o czym mówi, a nie się popisuje.
@gzalewski
Zgadzam sie, ze w wypowiedziach „dla ludu” dbalosc o jezyk powinna miec miejsce.
Natomiast mi chodzilo o jezyk ludzi, ktorzy pracuja ze soba na codzien, ktorzy nie musza sie popisywac przed soba, a chodzi przede wszystkim o szybkosc i precyzje przekazu. Kazda branza tworzy tutaj swoistego rodzaju kod 🙂 W takim przypadku tlumaczenia nie sprawdzaja sie, moga wyrzadzic wiec wiecej zlego niz dobrego.
Np. gdybym powiedzial „kod zakulisowy” zamiast „code behind”, to nawet jesli anglicyzm brzydko brzmi w rozmowie miedzy dwoma programistami mowiacymi po polsku, to w tym drugim przypadku od razu bede zrozumiany.
Oczywiscie rozumiem, ze jest spora rzesza ludzi, ktora po prostu chce przeczytac/posluchac cos w rodzimym jezyku. I wtedy prasa/ksiazka/telewizja/radio powinny swiecic pozytywnym przykladem jezykowym.
Natomiast im tresc jest bardziej profesjonalna, skierowana do waskiej grupy specjalistow, tym potrzeba tlumaczenia takiego tekstu zdaje sie malec. I to nie tylko ze wzgledu na to, ze np. ta grupa ludzi zna jezyk oryginalu, ale dlatego, ze tak jest prosciej i latwiej 🙂
Z wlasnych obserwacji moge powiedziec, ze „Droga Zolwia” dzieki temu, ze jest po polsku, moze byc w koncu dostepna dla wielu osob nie znajacych angielskiego. Tlumaczenie takich tekstow zdaje sie wiec miec sens. Moj duzo starszy kolega byl nia zachwycony, jakby odkryl Ameryke, a wczesniej bylo to niemozliwe, bo nie kazdy chce/musi znac jezyk obcy.
Sorry, ze juz tak przynudzam, bo sie zrobil kacik tlumaczeniowy, wiec to juz ostatni wpis 🙂 Zapewne dla owego kolegi, to czy jest to „Droga Zolwia”, „Metoda Zolwia”, czy jeszcze cos innego, ma najmniejsze znaczenie 🙂 Wazne, ze ksiazka robi dobre wrazenie, jest staranna. Odcienie tlumaczen maja drugoplanowe znaczenie zapewne o ile nie ma oczywistych bledow logicznych.
Będzie troche off-topicowa, ale nie za dużo.
„Zapewne dla owego kolegi, to czy jest to „Droga Żółwia”, „Metoda Zolwia”, czy jeszcze cos innego, ma najmniejsze znaczenie ”
Wspomniany, już przeze mnie wybitny tłumacz autorów amerykańskich, T. Zieliński, przetłumaczył tytuł znanej książki Erskina Caldwella -„God’s acre” jako „Poletko Pana Boga”.
Określenie „God,s acre” przeszło podobno do amerykańskiego wraz z emigrantami niemieckimi- jako tłumaczenie „Gottesacker” (dosłownie Pole Boga).
Akr to miara powierzchni ziemi (0,46 ha) troche mniejsza niż nasza morga. Ale „Morgi Boga” nie przmiały żle, akr to niewielkie pole czyli poletko, a „Poletko Pana Boga” brzmi fajniej na tytuł. No i sie przyjeło.
Po czasie tłumacz dowiedział się, że Gottesacker, jako termin bibilijny, ma swój właściwy polski odpowiednik „Boża rola”, co w przenośni oznacza cmentarz.
Ale trzeba przyznać, że tym poletkiem, to nawet całkiem nieżle wyszło, choć właściwie tyt uł książki powinien brzmieć „Boża rola”. No ale to trzeba było wiedzieć.
Zapewne dla czytelników, czy jest to poletko czy rola, miało mniejsze znaczenie ale jakby była „Boża rola” z objaśnieniem od tłumacza, że oznacza to właściwie cmentarz, to inaczej by się te książke czytało i rozumiało zamysła i przesłanie autora.
Przynajmniej ja, gdy sie o tym dowiedziałem, i powtórnie ja przeczytałem z ta swiadomością, lepiej ją zrozumiałem.
Less myślał, myślał, aż w końcu odnalazł przykład świetnie ilustrujący jego tezę, że tytuł powinien być akuratny bo zazwyczaj ustawia czytelnika, juz na wejściu.
Dumał by było coś po linii i na bazie, aż w końcu wydumał świetny przykład, bo dobry przykład jest więcej wart niż sto słów ble,ble ble.
Otóż w 2000 roku wszyła u nas książka (ksiega)Stevena Salomona „Gra o zaufanie.” Z podtytułem „Jak szefowie bankow centralnych rządzą gospodarką globalną”.
Tłumacz (Michał Przeczek) przełożył oryginalny tytuł „Confidence game” jako „Grę o zaufanie”, co jest absolutnym klopsem.
Problem w tym, że confidence game (skótowo con game) czy też con(f.) trick znaczy ni mniej ni więcej tylko cwane oszustwo, wyrafinowany
przekręt, wielką ściemę.
Wystrychnięcie kogoś na dudka, za czesto za pomocą zabiegów (inscenizacji, teatrum,) mających zdobyć zaufanie ofiary i uśpienie jej czujności. Coś w stylu „Żądła”.
Gdyby tytuł przełożyć właściwie, choćby, „Wielki przekret” jakże inna byłaby percepcja podtytułu „Jak szefowie bankow centralnych rządzą gospodarką globalną”, i całej książki zresztą chyba też.
No i łatwiej byłoby zrozumieć czemu bankierów obecnie nazywa się banksterami!
No i co, czy less nie jest debeściak? 🙂
PS
A książkę i tak warto przeczytać.
Pożyteczna wymiana – to lubię. Wychodząc na okopy językowe, na ścianę decyzji zawsze w warunkach czasu mam świadomość, że prowadzi język dzieciństwa i dojrzewania. Ten będzie sprawny, giętki, lotny i kochany. Przy tej okazji Panie Adamie, Panie Grzegorzu, gratuluję Panom językowej intuicji i nienagannej polszczyzny.
Osobiście przywiązuję wagę do brzmienia; instrumentalizacji głoskowej. Dosłowne tłumaczenie nigdy nie na siłę. Lotny i zręczny prowadzi wyobraźnię matematyka, poety, wodza i inwestora. Przyspiesza składanie obrazów, doskonali analizę, wyrzuca z siebie decyzję.
Zaryzykuję, nie ma wyobraźni inwestora bez wyobraźni językowej.
A było pytac wujka google
distressed assets
niepłynnych aktywów
@ rekin
„po co czytac ksiazki, jak są google”
no to jesli distressed assets to są niepłynne aktywa to ja już podziękuje
A jesli tak ufasz translatorowi googla to proponuje inne rozwiazania, nad którymi sie tu biedzimy
trader- handlowiec
futures trader – przedsiębiorca futures
drawdown – wypłaty
bid ask – oferty zapytać
i wiele wiele innych
Pytaliśmy ciotkę Wiki no i są wyniki!
„Jeśli analityk/komentator/dziennikarz pisze do gazety lub występuje w telewizji to ma mówić zrozumiale, a nie popisywać się swoją kompetencją”
zrozumiale dla kogo? dla studenta, dla dziennikarza czy dla Kowalskiego siedzacego przed telewizorem i jedzacego bigos? Pewnych tematow nie da sie sprowadzic do lopatologii stosowanej tylko po to zeby losowy sluchacz/czytelnik/widz mogl miec wrazenie ze rozumie o czym sie do niego mowi; zreszta nie oszukujmy sie – Polska w kwestii rynkow finansowych jest szalenie zacofana na kazdej mozliwej plaszczyznie – poczawszy od jezykowej, po merytoryczna, zaawansowania dostepnych instrumentow, wiedzy inwestorow, wiedzy dziennikarzy, wiedzy maklerow, wiedzy zarzadzajacych fundami itp. Otwartych drzwi nie nalezy wywazac – jedyne co mozna zrobic to przejac nomenklature juz istniejaca i wykorzystywana i zaadoptowac ja do wykorzystywanego jezyka. Natomiast przede wszystkim douczac sie.
Poza tym, doprawdy nie wiem jak mozna instrumenty pochodne uwazac za distressed assets, a zdanie ” Metoda kupowania pochodnych mieści się w kupowaniu DA” jest juz jakims kompletnym nieporozmieniem, dlatego ze:
– po pierwszy fakt ze dany instrument jest instrumentem pochodnym (swoja droga jest to bardzo pojemne pojecie) nie jest ani warunkiem koniecznym ani warunkiem wystarczajacym zeby mozna bylo sklasyfikowac taki instrument jako distressed asset
– distressed asset jako pojecie nie jest w zaden sposob endogeniczna cecha takiego aktywa, ktory ma byc niby w jakis sposob „distressed” – tu po prostu chodzi o to, ze dokonywany jest ‚fire sale’ (ups…uzylem angielskiego znowu) z powaznym dyskontem do ‚face value’ (ups…znowu ten przeklety angielski). Powodow takiej wyprzedazy moze byc wiele i nie ma co tutaj szukac jakiejs generalizacji czy proby systematycznego zdefiniowania co, jak i dlaczego. Kwestia jest prosta i kompletnie niepotrzebne jest dodatkowe jej komplikowanie
> A było pytac wujka google distressed assets niepłynnych aktywów
to taka sama próba, jak nasza – w polskim nie ma uzgodnionej terminologii w tej kwestii. Tłumaczenie niepłynne pochodzi z jakiejś kancelarii próbującej specjalizować się tej kwestii.
> Poza tym, doprawdy nie wiem jak mozna instrumenty pochodne uwazac za distressed assets, a zdanie ” Metoda kupowania pochodnych mieści się w kupowaniu DA” jest juz jakims kompletnym nieporozmieniem
Mhmmm jak mawiali moi nauczyciele, mogę to powiedzieć jaśniej, ale trwałoby dwa razy dużej, ale widać czasami inaczej się nie da. Naprawdę ostatnie moje zdania w tej kwestii. Tym razem podane w oryginale.
There are many additional means of participating in the upside
potential of distressed assets. Not all are applicable in every
circumstance, nor will all be appropriate for all organisations.
Nonetheless, these strategies should be understood by all
participants if only to have a better appreciation of potential
competitors. Additional approaches include:
• Buying the option – This means gaining control of an asset by
purchasing shares at a relative discount. Using this method, the
buyer can either support the company (believing a turnaround
is possible) or restructure it through a formal insolvency.
• Loan-to-own – Gaining control of the asset through buying into
the debt structure where the value breaks, and forcing a financial
restructuring via a debt for equity swap.
• Par recovery/Flow trading – In these two trading strategies, an
investor buys into the debt of the distressed organisation with
the hopes of prof ting from an improvement in the underlying
credit conditions.
These strategies are often used by professional distressed investors
and hedge funds who want to take a portfolio approach to investing
in distressed assets. By purchasing the debt and/or equity shares of
a range of attractive distressed assets, these investors will have the
benef t of optionality and blended returns in order to meet their
required hurdle rates. Corporations may f nd it benef cial to partner
with such specialist organisations or investors, and use their
f nancial expertise and even capital to acquire other target
businesses and assets through the purchase of debt.
za: Distressed asset investing
a tak w kwestii tłumaczenia Distressed asset w kontekście płynności. Polecam komuś, kto wymyślił to tłumaczenie akapit z linku poniżej zaczynający się od Distress and Liquidity. The relationship between distress and liquidity is important, but flexible……
http://www.eurekahedge.com/news/04august_archive_news_spinnaker_distressed_investing_eng.asp
@astanczak
nie chce sie jakos specjalnie czepiac, ale zdanie ” Metoda kupowania pochodnych mieści się w kupowaniu DA” powinno zostac w swietle powyzej zacytowanego tekstu brzmiec np tak:
„Jednym ze sposobow nabycia DA jest kupno opcji dajacej prawo nabycia udzialow w np. SPV z dyskontem”, lub po prostu
„Kupno DA mozliwe jest przez wykorzystanie instrumentu pochodnego”
Jednak fakt, ze kupuje opcje wcale nie oznacza ze kupuje DA…Ot po prostu zwykly blad logiczny…
„Mhmmm jak mawiali moi nauczyciele, mogę to powiedzieć jaśniej, ale trwałoby dwa razy dużej”
hehe, no tak, po co sie trudzic…
@ blackswan
to nie był błąd logiczny, bo odnosiłeś się do krótkiego zdania, które odnosiło się do wątpliwości Lesserwissera do mojej szeroko postawionej tezy – uff 🙂
Peace!
Generalnie to bardzo lubię, jak mnie ktoś pogania do ścisłości. Zatem dzięki za odpowiedź.
faktycznie nie czytalem calego wywodu a jedynie rzucilo mi sie w oczy pojedyncze zdanie i z racji strasznej nudy na rynkach dzisiaj postanowilem skomentowac 🙂
Peace it is! 🙂
gdyby ktos potrzebowal poczytac slabego tlumaczenia
http://wyborcza.pl/1,76498,10180702,Badz_glodny__badz_glupi.html
No to co, nikt nie zgłasza propozycji właściwego przełożenia terminu „setup”.
Przecież tyle razy przewijał się w postach, iż myślałem że to tylko ja mam problem ze zrozumieniem jego znaczenia.
Jak ten „setup” poprawnie rozumieć? Nawet opisowe wyjaśnienie ujdzie.