Specjalnie dla niecierpliwych łącze kolejne dwa punkty z listy obserwacyjnej Arta Collinsa:
7. Proste jest najlepsze.
8. Możliwość łączenia podstawowych (najprostszych) elementów prowadzi do stworzenia wspanialszych całości.
Tak zwana „zasada KISS” sprawdza się w tylu dziedzinach badających kompleksowo złożone zjawiska, więc dlaczego nie w mechanicznym podejściu do tradingu. KISS czyli „Keep It Simple Stupid” co przekłada się najprościej na polski jako „Nie komplikuj tego głupku” (a dosłownie „Utrzymuj to prosto głupku”).
Nie pamiętam kiedy pisałem swój pierwszy system transakcyjny, zdaje się było to jeszcze w zeszłym stuleciu 😉 Ale nie trzeba aż takiego stażu by doświadczyć pewnej prawidłowości, której podlegają chyba niemal wszyscy w tej branży:
Proste, na początku przygody, systemy rozbudzają apetyt w kierunku ulepszania ich słabych stron czyli podkręcania zyskowności i przede wszystkim zmniejszania ilości oraz wielkości obsunięć. Odbywa się to na drodze przede wszystkim dodawania kolejnych filtrów eliminujących najgorsze transakcje, ale też użycia dodatkowych stopów, zastępowania „subiektywnie” nieudanych wejść na pozycje coraz to wymyślniejszymi, łączenia wskaźników. W rezultacie liczba warunków dokonania transakcji (a zarazem zmiennych parametrów w kodzie) rośnie co prowadzi przede wszystkim do jeszcze lepszego dopasowania systemu do danych wczytanych z historii.
Granice tego zjawiska zwanego „przeoptymalizowaniem” łatwo przekroczyć, ale usprawiedliwieniem niech będzie fakt, że już samo ich znalezienie to niezwykle trudne zadanie. Kiedy dochodzi się do owego etapu „miękkiego przesadzenia” systemy zaczynają się rewelacyjnie wykładać w realnej grze (choćby papierowej), zasób kolejnych pomysłów kończy a zmęczenie materiału doprowadza do genialnej myśli, która wydaje się jednak z takiej zaawansowanej perspektywy całkiem uzasadniona – powrót do przeszłości czyli tych systemów, których prostota wprawdzie narażała nas na okresowe straty ale przynajmniej zapewniała długoterminowe zyski.
Z tego co sam obserwuję, a także z rozmów i maili wiem, że wielu systemowców doznaje w końcu owej iluminacji 🙂 Proste pomysły wprawdzie powodują nieprzyjemne wahania krzywej kapitału ale to jest niestety koszt istnienia w tym biznesie. Kolejny etap nie polega już na mnożeniu wskaźników, ale raczej łączeniu wielu systemów w portfele, dywersyfikacji na wiele rynków czy ram czasowych, amortyzowaniu ryzyka przez działaniach na wielkości pozycji. Co tu wiele mówić – omawiana książka Collinsa stanowi formę wiedzy na takim właśnie etapie: pomysły na transakcje są bardzo niewyszukane (ale oryginalne), stopy dość nieskomplikowane i większość z systemów (choć można wręcz napisać: systemików) złożona w kooperujące ze sobą bloki (będzie o tym więcej wkrótce).
Przy tym wszystkim istnieje również dolna granica prostoty, którą wyznacza po prostu przewaga użytego narzędzia (formacji, wskaźnika). Przecięcie dwóch średnich dowolnego rodzaju jest wprawdzie prostym pomysłem co nie znaczy, że efektywnym, poddanie go jednak wszechstronnym testom pomaga wykluczyć jego użyteczność, a to równie nieoceniona korzyść mechanicznego podejścia. Pamiętajmy, że systemy to nie tylko metoda szukania zyskowności, to również sposób na eliminację wszystkiego tego co nadaje się tylko na śmietnik.
Proste elementy strategii mają jeszcze jedną korzyść – łatwiej je zrozumieć, objąć mentalnie, dopasować do własnej wrażliwości i psychicznej odporności oraz, co istotne, łatwiej używać je. Brak zaufania do systemów i w rezultacie nonszalanckie podejście do sygnałów ma swoje źródło również właśnie w niezrozumieniu użytego narzędzia w takiej a nie innej formie oraz braku akceptacji jego słabych stron.
Natomiast ostrożności wymaga interpretacja punktu 8. przytoczonego na wstępie. Owszem, proste rzeczy są budulcem efektywnych strategii ale dosłowne zrozumienie tego przez kogoś, kto z systemami nie pracował może prowadzić na manowce. Otóż często zdarza mi się widzieć analizy, w których kilka wskaźników filtruje się nawzajem, albo wskaźnikom towarzyszą formacje świecowe. To naturalna tendencja człowieka – szukać potwierdzeń w wielu źródłach- tyle, że w tym wypadku mamy splot kilku narzędzi opartych na tym samym czyli cenie (przez jej wygładzanie) co prowadzi do korelacji dających złudzenie. Dlatego namawiałbym wszystkich stosujących wiele wskaźników jednocześnie w sposób mechaniczny do kompleksowego testu za pomocą systemów ich rzeczywistej przewagi na danych z przeszłości. Wykluczenie ich zyskownego współdziałania to wiedza warta ogromnych bo niestraconych pieniędzy…
—Kat—
7 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Szkoda ze ten cykl nie zostal przytoczony ok 10 lat temu albo nawet wczesniej. choc wtedy czlowiek z niedowierzaniem by na to spojrzal i poszedl dalej nawet sie nad tym tekstem nie zastanawiajac.
I prawda jest zasada 7. Po wielu poszukiwaniach zlotego systemu, najlepsze wyniki przynosi mi system oparty na jednym specyficznym wskazniku.
„choc wtedy czlowiek z niedowierzaniem by na to spojrzal i poszedl dalej nawet sie nad tym tekstem nie zastanawiajac”
Wlasnie dlatego tak to wyglada. Na poczatku czlowiek sie koncentruje na zniesieniach, oscylatorach, podnioecaniu sie ze lepsze wyniki daje RSI z 14 a nie z 15.
Tylko ze bez tej wiedzy i doswiadczenia, nie doceni znaczenia całej reszty. Wiec wyglada na to, ze to nieuniknione budowanie doświadczenia
Panowie dotykacie metafizyki.
człowiek analizuje kontekstowo /różnicowo , czarne-białe ,dobry-zły itd/ i na podstawie takiej analizy różnicowej wyrabia sobie zdanie o całości , ktorej nie jest w stanie objąć w całości.
W całości dostrzega chaos ponieważ nie jest w stanie kontrolować przestrzeni wielowymiarowej.
Dziesiatki przeanalizowanych wskażników , nic mu nie dają /oprócz wiedzy o każdym z nich z osobna i znów w kontekście rynku jako całości/ bo i tak nie jest w stanie dostrzec
ich wzajemnych oddziaływań.
Stąd po wieloletniej wędrówce po „złote runo” powrót do prostoty i mądrość spostrzeżenia , że runo jest dobre jak jest runem niekoniecznie złotym.
W ten sposób odkrywamy istote rzeczy.
Make everything as simple as possible, but not simpler.
„Przecięcie dwóch średnich dowolnego rodzaju jest wprawdzie prostym pomysłem co nie znaczy, że efektywnym, poddanie go jednak wszechstronnym testom pomaga wykluczyć jego użyteczność” – jeśli np. mowa o otwarciu pozycji przy grze z trendem, to jest to tak samo dobry sygnał jak każdy inny. Tak ogólne pisanie o jakimś wskaźniku że jest lepszy od innych jest porównywalne do twierdzenia że młotek jest lepszy od siekiery. Wszystko zależy od tego co chcemy zrobić.
Jak średnie są złe to grać przeciw nim Jak system jest zły to zajmować podwójną pozycję wbrew systemowi tylko jak zamykać może ze stopem większym dla sygnałów wbrew systemowi
Deszczu znowu pada, żona ujada, dzieci się nie słuchają, w telewizji sezon ogórkowy no to nie ma co tylko wypada trochę poblogować.
Postulat by nie komplikować rzeczy ponad potrzebę jest jak najbardziej słuszny, bo to przecież jedna z ogólnych prawd życiowych. Podobnie zresztą jak dążenie do prostoty. W prostocie jest bowiem piękno no i stanowi ona również istotę elegancji.
Przyjmuję więc mądrości Collinsa bez zastrzeżeń, ale jednak czegoś mi w tym tekście brakuje. To coś to kilka bardziej konkretnych przykładów w komentarzu autorskim, bo same tylko ogólne rozważania jakoś mi nie wystarczają.
Pozwolę więc sobie zamieścić parę słów komentarza do niniejszego tekstu, bo trafił on przypadkiem w pewne moje czułe punkty.
”Przecięcie dwóch średnich dowolnego rodzaju jest wprawdzie prostym pomysłem co nie znaczy, że efektywnym, poddanie go jednak wszechstronnym testom pomaga wykluczyć jego użyteczność a to równie nieoceniona korzyść mechanicznego podejścia.”
Na takie dictum mocno żachnęli by się ni tylko adepci francuskiej szkoły analizy technicznej (gdzie to zagadnienie jest chyba najlepiej opracowane i opanowane) ale nawet zimnokrwiści Angielczycy, bo i oni mogli by powiedzieć tu to i owo.
Ja, też, nie chwaląc się, parę razy wspomniałem szerzej o różnych rozbieżnych aspektach przecięć więc też jestem zadeklarowany krzyżówkowicz.
Poddanie „przecięcia dwóch średnich dowolnego rodzaju” wszechstronnym testom może wprawdzie wykluczyć jego użyteczność ale może to być przysłowiowe wylewanie dziecka z kąpielą, a raczej z „kompielem”, albo też dzieło przypadku, złośliwego zbiegu okoliczności lub doboru parametrów.
Trzeba bowiem wiedzieć co, gdzie, kiedy i jak się krzyżuje by stać się w tym temacie nie tyle zwykłym krzyżówkowiczem ile raczej takim wszechstronnym Miczurinem.
„Brak zaufania do systemów i w rezultacie nonszalanckie podejście do sygnałów ma swoje źródło również właśnie w niezrozumieniu użytego narzędzia w takiej a nie innej formie oraz braku akceptacji jego słabych stron.”
A może spojrzeć na to tak. Nadmierne zaufanie do systemów, i w rezultacie nonszalanckie podejście do rozumowej analizy sygnałów, jest źródłem niezrozumienia użytego narzędzia, w takiej a nie innej formie, oraz braku orientacji co do niego słabych stron, jak też zasad jego poprawnego stosowania w określonych sytuacjach rynkowych. Może przecież być i tak!
”Dlatego namawiałbym wszystkich stosujących wiele wskaźników jednocześnie w sposób mechaniczny do kompleksowego testu za pomocą systemów ich rzeczywistej przewagi na danych z przeszłości.”
Świetnie ale, w kontekście wyżej wspomnianej uwagi/zastrzeżenia, to nawet setki testów raczej nie pozwolą nam odsiać wskaźnikowego ziarna od plew. Jeśli mechanicy, stosujący wiele wskaźników, nie będą mieli świadomości, dlaczego w danej sytuacji one akurat zadziałały lub też nie.
Jeśli nie będą wiedzieli czy „wina” leży po stronie konstrukcji samego wskaźnika, czy to wynik doboru okresu próby (trafiona lub nie periodyzacja) czy może to nasza „wina”, gdyż akurat zadziałało (lub nie) przypadkowo trafne (lub nieszczęśliwe) dobranie wskaźnika.
Choć wtedy człowiek z niedowierzaniem by na to spojrzał i poszedł dalej, nawet się nad tymi kwestiami nie zastanawiając, będąc zaś przeświadczony, że mu wskaźnik sztymuje (lub nie).
Dobrze to ujął @ pit(u)65, pisząc ”Tylko ze bez tej wiedzy i doświadczenia, nie doceni znaczenia całej reszty. .. Dziesiątki przeanalizowanych wskaźników , nic mu nie dają /oprócz wiedzy o każdym z nich z osobna i znów w kontekście rynku jako całości/ bo i tak nie jest w stanie dostrzec ich wzajemnych oddziaływań.”
Właśnie ta niezbędna wiedza i doświadczenie pozwolą mu wyselekcjonować takie wskaźniki, które inwestor/trader/analityk rozumie i czuje i które mu coś „mówią” o rynku w danej chwili.
Zdobyte zaś doświadczenie pozwoli zwiększyć szansę na wypracowanie pewnej przewagi (pewnej w sensie jakiejś a nie stuprocentowej).
”Stąd po wieloletniej wędrówce po „złote runo” powrót do prostoty i mądrość spostrzeżenia , że runo jest dobre jak jest runem niekoniecznie złotym.”
Właśnie tak bo to jest nic innego jak wyrażenie innymi słowami, Simon(owskiej) zasady racjonalizacji decyzji poprzez przyjmowanie rozwiązań zadawalających, akceptowalnych, na satysfakcjonujących nas poziomie (patrz satisficing w Wiki i Herbert Simon) a nie na siłę dążyć do maksymalizowania wyniku poprzez szukanie rozwiązań optymalnych, tracąc na nie czas, pieniądze i pozbawiając się przy okazji pewnych okazji.
Przykładowo, należy rozumieć różnicę między wskaźnikiem względnej siły (relative strenght ) a RSI, bo choć nazwy są bardzo podobne to jednak to nie tylko nie to samo, wcale nie coś podobnego, lecz są to dwa zupełnie różne wskaźniki. Trza wiedzieć co każdy z nich faktycznie znaczy, co pokazuje, no i jak się je praktycznie je, i ile wspólnego mają z momentum, z oscylacją itp.
Inteligentny inwestor nie po to ma mózgownicę by jej nie używał a tylko bezrefleksyjnie zdawał się na komputer, który wprawdzie jest mózgiem elektronowym ale jednocześnie jest elektronicznym idiotą.
Ciągle powtarzam, że mechanicznie systemy wyłączają mózg tradera, a podobno organ nieużywany ma tendencję do zaniku.
Jak świetnie ujął to Til Schulman – “When models turn on, brains turn off.” Zasada tą obowiązuje również i w trading, i to całkiem obiektywnie. 🙂
Osobiście jestem bardziej przekonany do stosowania kombinacji kilku współgrających ze sobą wskaźników niż jakiegoś jednego uniwersalnego, oczywiście bez przesady z ilością.
Chodzi oto by mieć dodatkową przesłankę potwierdzenia wskazania, bo wtedy łatwiej podejmuje się decyzje tradingowe czy inwestycyjne, no i wtedy decyzje te mają większą szanse pozytywnej realizacji.
Przykładowo jeśli subiektywnie rozpoznajemy na wykresie formację głowy z ramionami, to jest do dla rozsądnego tradera zaledwie sugestia możliwego odwrócenia trendu, posiłkowo spogląda on na wolumen, analizuje momentum/siłę względną no i spogląda na charakter inkryminowanego skrzyżowania się wybranych średnich kroczących. Jeśli mu te wskaźniki akurat współgrają ze sobą (zgodnie pokazują) lub dają przynajmniej wynik 3:1 (czyli zgodność zadawalającą) to wtedy może odpowiednio wejść w rynek, niezależnie od tego co mu dyktuje system mechaniczny.
„W ten sposób odkrywamy istotę rzeczy.”
Albo i nie.