W Wielkiej Brytanii właściciel równowartości ponad pół miliona złotych oszczędności nie zapłaci od zysku z nich ani grosza podatku Belki. W Czechach by uzyskać zwolnienie wystarczy przed sprzedażą trzymać akcje dłużej niż trzy lata, na Słowacji rok. Podobne przepisy umożliwiające większości drobnych inwestorów niepłacenie podatku od zysków kapitałowych są m.in. w Szwajcarii, Belgii i Słowenii. W Polsce żadnych podobnych zwolnień nie ma. W naszym kraju inwestorzy podatek od zysków kapitałowych płacą nawet wtedy, gdy stracili pieniądze.
W sytuacji gdy inflacja w Polsce sięga 16 proc. rocznie, a bardzo wielu inwestorom nie udaje się osiągnąć wyższej niż inflacja stopy zwrotu, podatek od zysków kapitałowych pobierany jest nie od zysku, a od kapitału, zwiększając stratę. Wiele wskazuje na to, że taka sytuacja może być niezgodna z Konstytucją RP. Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek poprosił ostatnio minister finansów Magdalenę Rzeczkowską o odniesienie się do zasadności likwidacji „podatku Belki”, ograniczenia jego zakresu lub obniżenia stawki.
Popatrzmy na poniższy przykład. Załóżmy, że inflacja przez kolejny rok będzie taka jak teraz, czyli w zaokrągleniu 16 proc. Najlepsze lokaty dają ok. 6 proc. Wkładając 10 000 zł na taką lokatę po roku będziemy mieli 10 600 zł. Ale przy 16 proc. inflacji zanotowaliśmy 9 proc. stratę (by zachować wartość nasze pieniądze musiałyby urosnąć do 11 600 zł a są warte 10 600, co stanowi ok. 91 proc. 11 600 zł). Tak więc straciliśmy 9 proc., ale nasza strata zostanie jeszcze powiększona o 19 proc. od 600 zł, czyli 114 zł. Podatek Belki zwiększył nam stratę z 1000 zł do 1114 zł.
A ponieważ realnego (czyli powyżej inflacji) zysku nie było, to oznacza że podatek pobrano z kapitału. A zatem po raz drugi opodatkowano pieniądze, które już raz opodatkowano, gdy je zarobiono. Tymczasem zarówno Trybunał Konstytucyjny jaki i Naczelny Sąd Administracyjny wielokrotnie wskazywały, że z ustawy zasadniczej pośrednio wynika zakaz podwójnego opodatkowania tych samych pieniędzy. Tak więc, by móc zastosować podatek od zysków kapitałowych, musi być zysk realny a nie nominalny.
Ktoś mógłby argumentować, że Trybunał Konstytucyjny już raz – w 2002 r. – wypowiedział się o zgodności z ustawą zasadniczą podatku od zysków kapitałowych. Tylko, że ówczesna sprawa dotyczyła czegoś zupełnie innego. Podatkowi Belki zarzucano wtedy, że został wprowadzony w trakcie roku podatkowego bez odpowiednio długiego czasu dla podatników na zapoznanie się z nowymi przepisami(chodzi o tzw. vacatio legis). Ówczesny Trybunał Konstytucyjny uznał, że nie było to złamanie Konstytucji ponieważ stan budżetu państwa jest także wartością chronioną przez ustawę zasadniczą. A budżet wówczas na gwałt tych pieniędzy potrzebował.
Tak więc Trybunał Konstytucyjny nie rozpatrywał tego, czy pobieranie podatku od strat, który zgodnie ze swoją nazwą, a także zapewne zamierzeniami jego twórców miał być pobierany od zysków, jest konstytucyjne. Nie rozpatrywał tego, ponieważ 20 lat temu mało kto sobie wyobrażał, że może dojść do sytuacji, iż nawet przeciętna lokata bankowa będzie oprocentowania poniżej inflacji i że ta różnica będzie tak duża. Przykładowo w roku wprowadzenia podatku od zysku kapitałowych inflacja wyniosła 1,9 proc. a pod koniec poprzedniego roku można było w bankach założyć lokaty na ok. 12 proc.
Ale wywindowanie inflacji do 16 proc. sprawia, że nawet długoterminowe 10-letnie obligacje skarbu państwa, zwane potocznie antyinflacyjnymi, bo indeksowane wskaźnikiem inflacji (do wskaźnika inflacji trzeba dodać 1,25 punktu procentowego marży), i w założeniu mające inwestorom gwarantować pokonanie drożyzny, po odjęciu daniny dla fikusa inflacji nie pokonują.
Co ciekawe, w sytuacji gdy polskiej państwo pobiera podatek nawet od strat z lokat, obligacji czy akcji jednocześnie zwalnia zyski ze wzrostu wartości nieruchomości w całości z daniny na rzecz państwa (wystarczy poczekać pięć lat od zakupu) a korzyści z wynajmu opodatkowane są symbolicznie (8,5 proc. przy przychodach z wynajmu do 100 tys. zł rocznie i 12,5 proc. od nadwyżki powyżej tej kwoty). W tej sytuacji trudno się dziwić ludziom, że rzucili się kupować mieszkania jako inwestycje.
Problem polega na tym, że w ten sposób podbijają ceny nieruchomości utrudniając albo uniemożliwiając zakup mieszkań tym, którzy potrzebują ich, by w nich mieszkać. Tak więc jest w interesie państwa i większości społeczeństwa, by nie preferować podatkowo inwestycji w mieszkania w stosunku do oszczędzania na lokatach, w obligacjach i akcjach tak jak to ma miejsce obecnie. A nawet racjonalne by było dać inwestującym na rynku kapitałowym preferencje podatkowe w stosunku do lokują środki w nieruchomość, tak by przekierować popyt inwestycyjny z rynku nieruchomości, zmniejszyć w ten sposób popyt na lokale i ograniczyć wzrost ich cen.
Wydaje się jednak, że całkowite zlikwidowanie podatku Belki nie byłoby dobrym rozwiązaniem, bo trudno byłoby wytłumaczyć społeczeństwu dlaczego dobrze sytuowane osoby uzyskujące środki do życia z kapitału miałby nie dokładać się w wspólnych wydatków tak jak ci, którzy żyją z pracy. Ale wiele rozwiniętych krajów ma wysokie kwoty wolne od tego podatku sprawiając, że większość obywateli go nie płaci, albo płaci śladowe ilości a gross przychodów budżetu z tego tytułu spada na garstkę najbogatszych, tych którzy utrzymują się z kapitału.
Przykładowo w ojczyźnie współczesnego kapitalizmu Wielkiej Brytanii istnieją tzw. Indywidualne Konta Inwestycyjne (ang. Individual Savings Accounts – ISA) z zysków osiągniętych na których nie płaci się podatku od zysków kapitałowych, i to bez względu na to czy te zyski pochodzą z akcji, obligacji czy lokat. Na takich kontach każdy obywatel ma prawo odłożyć co roku do 20 tys. funtów (kwota na rok 2002/2023), czyli 108 tys. zł. Z tym, że wpłaty kumulują się, czyli przykładowo po 10 latach wykorzystywania maksymalnych limitów wpłat można mieć na koncie ISA ponad 200 tys. funtów, czyli ponad milion złotych oszczędności od których zyski są wolne od podatku!
Ale najlepsze jest to, że na kontach ISA nie ma ograniczeń w wypłacaniu. Możemy na przykład za pół roku, czy za 2 lata wypłacić pieniądze z kont ISA i nie zapłacimy żadnego podatku od zysków kapitałowych. Co więcej, nawet ci którzy nie korzystają z ISA musieliby naprawdę obracać dużym kapitałem, by „angielskiego Belkę” zapłacić. Bo roczna kwota zysku kapitałowego wolnego od zysku kapitałowego w Wielkiej Brytanii to 12,3 tys. funtów, czyli 66,4 tys. zł (w przypadku małżeństw ta kwota jest dwa razy wyższa).
To odpowiada dokładnie połowie średniej płacy. Gdyby to przełożyć na polskie warunki(czyli połowa średniej rocznej pensji w naszym kraju) to zwolniony od podatku od zysków kapitałowych musiałby być zysk kapitałowy na poziomie 40 tys. zł rocznie. Zakładając 10 proc. stopę zwrotu trzeba by mieć ponad 400 tys. zł oszczędności(nie licząc wolnych od podatku oszczędności na kontach ISA) by taki poziom zysku kapitałowego wolnego od podatku przekroczyć.
Rozmawiałem ostatnio z kolegą, który w Wielkiej Brytanii pracuje na stanowisku menadżerskim w oddziale jednej z największych amerykańskich spółek internetowych, a jego żona jest profesorem na uniwersytecie. I mimo że zarabiają powyżej średniej, starają się być zapobiegliwi i dużo oszczędzać to wykorzystując konta ISA i kwotę wolną od podatku żadnego „angielskiego Belki” nie płacą.
Wielka Brytania to nie jest odosobniony przykład wśród europejskich krajów. W Czechach, by nie zapłacić podatku od zysków kapitałowych wystarczy przed sprzedażą trzymać akcje dłużej niż trzy lata, na Słowacji wystarczy rok. Podobne przepisy umożliwiające większości inwestorów nie płacenie podatku od zysków kapitałowych są m.in. w Szwajcarii, Belgii i Słowenii. W ten sposób promuje się długoterminowe inwestowanie, czego w konstrukcji polskiego podatku od zysków kapitałowych nie ma. W Polsce dokładnie tak samo przez fiskusa traktowany jest day trader, który dokonuje dziennie dziesiątek transakcji kupna i sprzedaży dziennie, jak i statystyczny Kowalski który próbuje odłożyć z pensji na przykład na wkład własny na mieszkanie kupując 10-letnie państwowe obligacje.
Bez względu czy Polska wprowadzi kwoty wolne od podatku od zysków kapitałowych czy w inny sposób ograniczy jego stosowanie to i tak warto skorzystać z izraelskiego pomysłu, by zapewnić zgodność tego obciążenia fiskalnego z Konstytucją RP. Izrael przez większą cześć swojego istnienia borykał się z wysoką inflacją (przykładowo od grudnia 1948 r. do grudnia 1998 r. ceny wzrosły o 24 mln procent, a tylko w 1985 r. roczna inflacja wyniosła ponad 1100 proc.). By nie opodatkowywać fikcyjnych, nominalnych zysków kwota zakupu papieru wartościowego, czy wartość założonej lokaty jest waloryzowana inflacją.
Przy 15,6 proc. inflacji, czyli takiej jaka obecnie jest w Polsce, oznaczałoby to, że dopiero zarabiając nominalnie 15,61 proc. rocznie płaciłoby się podatek Belki. Podobne rozwiązanie jest obecnie dyskutowane w Kanadzie i USA. Z tym, że w tym ostatnio kraju proponowano by ceny aktywów waloryzować tzw. deflatorem PKB, czyli miernikiem poziomu cen w gospodarce.
Podatek Belki w obecnej formie stosunkowo najmniej dotyka inwestorów giełdowych, ponieważ w długim okresie mają oni wysoką szansę wygrać z inflacją, nawet bo zapłaceniu podatku od nominalnych zysków kapitałowych. Ale wiele wskazuje na to, że obecne ujemne stopy procentowe z tzw. bezpiecznych inwestycji czyli lokat i obligacji to nie jest tylko chwilowa aberracja.
Połączenie realnych ujemnych stóp procentowych z bezpiecznych inwestycji z podatkiem od nominalnych zysków kapitałowych, czyli takim jaki obecnie obowiązuje w Polsce, doprowadzi do konfiskaty znacznej części oszczędności osób, które mają awersję do ryzyka, giełdy nie rozumieją i trzymają się od niej z daleka a na zakup nieruchomości ich nie stać. A takich osób jest znacznie więcej wśród niezamożnych i słabiej wykształconych.
Podsumowując: obowiązywanie podatku Belki w takiej formie jak obecnie jest głęboko szkodliwe dla społeczeństwa, niesprawiedliwe a być może nawet niezgodne z ustawą zasadniczą.
16 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Wprowadzono go jedynie tymczasowo. I jak zwykle okłamali ludzi i jest juz 20 lat.
Tymczasowe podatki, które obowiązują stale to standard światowy. W mojej ocenie nie to jest największym problemem.
Największym problemem jest to, że pobiera się go nawet wówczas, gdy inwestor wykazuje realną stratę. To jest zwyczajna konfiskata majątku.
Hmm, czy idac tym tropem moj bank ma podstawy aby zakwestionowac zasadnosc podatku bankowego od aktywow? Bo w zeszlym roku udzielil mi kredytu hipo ze stala stopa niecale 4% wiec realnie na nim sporo traci, a 0.44% podatku od aktywow musi zaplacic, wiec to jest “konfiskata majatku” 😉
Prowizorka jest wieczna 🙂
Podatek Belki kilka lat temu "likwidowały" w przedwyborczych zapowiedziach już wszystkie główne partie. Niestety, po wyborach politycy-oszuści zapominali o obietnicy.
W 1898 r. USA wprowadziły tymczasowy podatek 3 centów nałożony na każdą długodystansową rozmowę telefoniczną po to by sfinansować wojnę z Hiszpanią.
Podatek zniesiono w 2006 r. (może dlatego, że pewnie mało kto w ten sposób dzwoni).
Tak więc jest nadzieja.
UK ma horrendalny podatek Stamp duty 0.5% od samej transakcji a to zmienia postac rzeczy ( choc przy akualnej sytuacji faktycznie nie az tak jesli ktos ma horyzont powyzej kilku lat)
Pro tip: w Polsce też nie trzeba płacić podatków od zysków z akcji. Wystarczyło kupić akcje KGHM przed 2002 r. i trzymać do dzisiaj. To samo tyczy lokat i funduszy. Prawo nie działa wstecz 🙂
Załóżmy, że przez najbliższe 20 lat będziemy mieć inflację po kilkanaście procent średniorocznie. Myślicie, że 10% podatku przy wyjściu z IKZE zostałoby utrzymane w takiej sytuacji?
Skoro inflacja jest traktowana jak strata to, symetrycznie, deflacja jest zyskiem więc czy wówczas należało by płacić większy podatek?
Interesujące pytanie.
W mojej ocenie nie ma to większego znaczenia, ponieważ polityka NBP jest nakierowana na to, by było ok 2,5 proc. inflacji i przez ponad 95 proc. czasu będziemy mieli inflację.
Deflacja jest anomalią tak występującą tak rzadko, że można ją pominąć.
Choć jakby się ktoś upierał, że jeżeli chcemy być konsekwentni to musimy także opodatkować zyski z deflacji, to moim zdaniem jest to do zaakceptowania jako cena za to, że nie będziemy płacić podatków od strat, tak jak to ma miejsce obecnie.
Jeżeli spadek siły nabywczej pieniądza uznawać za stratę, to dlaczego nie miało być zwolnienia z podatku z powodu wzrostu kosztu wynajmu mieszkania? Przecież to analogiczna sytuacja, którą mogę opisać jako: mogę kupić mniej za tą samą ilość pieniędzy z powodu inflacji.
A gdzie ja napisałem, że takiego zwolnienia nie powinno być? Mam wrażenie, że zbytnio zagłębiamy się w rozważania odnośnie szczegółowych rozwiązań. Tymczasem najistotniejsze w całej sprawie jest to, że podatek Belki płacony jest nawet wówczas gdy inwestorzy ponoszą straty. I warto coś z tym zrobić.
No ale spadek siły nabywczej z powodu wzrostu cen towarów i usług to nie strata.
Jak to nie? Moje pieniądze warte są mniej? Sens podatków jest taki, że jeżeli coś zyskałem, to część tego zysku oddaje państwu na wspólne wydatki. Ale skoro nic nie zyskałem, a nawet straciłem, bo za moje pieniądze mogę mniej kupić, to dlaczego jeszcze mam zwiększać stratę oddając dodatkowe pieniądze państwu?
Skoro zakup był za kwotę A a sprzedaż za kwotę A+X gdzie X>0 to nie ma straty.
O utratę wartości pieniądza spowodowaną wzrostem cen można mieć pretensje najwyżej do tych co się do tego wzrostu cen ściśle przyczynili.