Niemal zawsze gdy zabieram się ostatnio do analizy rynków, sprawdzam uprzednio pozycje inwestorów w kontraktach CFD oferowanych przez bossafx.
Ponieważ tym razem biorę na warsztat aktualną sytuację indeksów amerykańskich, więc spójrzmy na odnośne, dominujące pozycje w owych kontraktach:
NASDAQ 100 – 73% to pozycje krótkie
S&P 500 – 71% to pozycje krótkie
Tak wysokie zaangażowanie właśnie po stronie krótkiej utrzymuje się od kilku tygodni, choć spadło nieco z poziomów w okolicach 80+%.
Zakładam więc, że te niewielkie spadki indeksów od czerwcowych szczytów zaspokoiły apetyty części grających na spadki, pozostałe kilka procent wycofała się ze stratą, dominująca reszta pozostaje w nadziei na sporą korektę. Co przy pewnych założeniach wydaje się realne.
Nie będę już przywoływał po raz kolejny sprawy oczywistej – luki między obecnymi poziomami wycen spółek amerykańskich, a ich dołującymi wynikami finansowymi i odżywającą, ale wciąż pogrążoną w recesji gospodarką realną. Wiemy już znakomicie, że rynek akcji za wszelką cenę stara się pokazać, jak bardzo dyskontuje świetlaną przyszłość, bez oglądania się na obecną realność.
Ta luka kiedyś się oczywiście domknie i najprawdopodobniej to ceny akcji będą musiały się dopasować do rzeczywistych wycen, a nie odwrotnie. Patrząc bowiem przez pryzmat wycen (C/Z czyli EPS) rynek zdyskontował już kursami optymistyczną przyszłość do 2021 czy 2022 roku, ale zyski spółek cofnęły się do 2019 roku lub dalej. Patrząc na dynamikę EPS (zysk na akcję) to w USA przez ostatnie 5 lat w zasadzie nie było tu progresu (średnio licząc). Rynek w tej mierze ciągnie kilka gigantów objętych FAANG, reszta drepcze w miejscu.
Z obecnych poziomów średnioroczne zwroty z akcji w kolejnych kwartałach mogą już być tylko z tych minimalnych zakresów, chyba że rynek pójdzie dalej w pompowanie spekulacyjnej bańki, co jest oczywiście możliwe.
Skoro rynek akcji już z zapasem zdyskontował kolejne kilka „świetnych” kwartałów, które czeka gospodarkę, to dlaczego FED nadal chce pompować do systemu dowolną ilość gotówki, a programy wsparcia ze strony władz stanowią nieustanny festiwal szczodrobliwości? Jeśli jest tak dobrze jak wskazuje giełda, lub za chwilę będzie, to po co ręczne sterowanie popytem i zasypywanie firm złotym deszczem pustych pieniędzy?
Ale dobrze wiemy, że rynek giełdowy działa na innych prawach i niespecjalnie realia się w tym liczą lecz oczekiwania i strumienie gotówki chętnych oraz akceptacja rosnących cen przez kupujących. Przede wszystkim zarządzający funduszami wszelkiej maści muszą nieustannie się wykazywać przed powiernikami tej gotówki, więc to ruch pieniądza a nie ocena rzeczywistości obecnej, przyszłej, czy jakiejkolwiek urojonej ma znaczenie.
I dlatego między innymi cotygodniowe podania o bezrobocie liczone w milionach i setkach tysięcy osób rynek przyjmuje zupełnie odwrotnie – jakby to były właśnie przyjęte oferty pracy. A wskaźniki mierzące optymizm mają nieproporcjonalnie większą wagę niż realne dane o zyskach.
Na dziś istnieją 3 znaczące zdarzenia, które decydują o najbliższej przyszłości oraz są rozgrywane przez inwestorów, stanowiąc znaczące źródła ryzyka:
1. COVID-19 i jego następstwa
Wiemy, że w USA poluźnienie skutkuje mocnym wzrostem zakażeń i przywróceniem restrykcji przez niektóre stany. Przyrost zresztą dotyczy również Ameryki Południowej czy powracających fal w krajach Azji. To stanowi dobre alibi dla tłumaczeń przez wszystkich komentatorów po spadkowych sesjach. Ale spójrzmy prawdzie w oczy – COVID to jest już zgrana karta, która rynków nie in-te-re-su-je jako baza decyzyjna!
Dlaczego?
Bo rynki już dawno to zdyskontowały. Inwestorzy, którzy posiadają akcje od dawna wiedzą, że to potrwa pewnie miesiącami, że będzie kolejna fala, że życie nie wróci do normy jeszcze długo. Dość czasu by pozbyć się akcji przez tych, którzy tego się obawiają.
Rynek się zaadoptował do tej rzeczywistości. Nauczył z nią żyć bez stresów. Zobojętniał. Te rosnące statystyki przestały mieć decyzyjne znaczenie. Rynek wie, że powstało już kilka lekarstw i co tydzień dochodzą nowe. Szczepionka już nie jest dla nich kwestią „być czy nie być”, rynek wie, że to kwestia czasu gdy się pojawi. Zarażają się głównie młodzi, większości przypadków się nie wykrywa, rośnie więc odporność zbiorowa. Rynek żeby mógł być mocno ruszony potrzebuje czegoś mocniejszego niż znane wszystkim fakty.
Możemy się zżymać, że ludzkość w swej masie jest nieodpowiedzialna, nieracjonalna, pełna ignorancji dopieszczanej przez coraz gorszej jakości władzę, ale rynki nie kierują się etyką tylko perspektywą zysku. I szczodrością FED oczywiście.
Ciekawostka – dziś nawet Goldman Sachs pokazał statystyki, że warto nosić maski by uniknąć ponownych lockdownów i uratować gospodarkę.
W sferze realnej gospodarki oczekiwanie szybkiego, cudownego powrotu do stanu sprzed dosłownie kwartału to mrzonka. Fala bankructw jeszcze dobrze nie ruszyła, konsumenci ze strachu nieszybko wrócą do swoich dawnych zwyczajów i wydatków, a powrót bezrobocia do niedawnych poziomów potrwa lata. Nie na darmo oszczędności i ilość pieniądza w bezpiecznych funduszach pieniężnych sięgają nigdy nie widzianych rekordów. Jeśli ta góra pieniędzy ma ruszyć na powrót do akcji, potrzeba niestety niższych kursów i powrotu poczucia bezpieczeństwa.
Wczoraj szef Fed – Powell – ujawnił to, co dziś na zamiar wygłosić na cyklicznym przesłuchaniu. Otóż gospodarka wraca do życia fantastycznie szybko, ale bez zaczopowania zarazy nie odrodzi się zbyt szybko. Rynki szybko … wzrosły na wieść o tym. To pokazuje ile wagi przywiązuje się tak naprawdę do pandemii.
2. Wybory w USA
W ostatni piątek rynek wcale nie tąpnął z powodu wzrostu statystyk zarażonych. Rynek przestraszył się prognoz wyborczych! Przewaga Bidena nad Trumpem zaczęła bowiem wchodzić w dwucyfrowe wartości i Wall Street bardzo się z tego powodu robi niespokojna.
Biden w przeciwieństwie do Trumpa jest traktowany jako zagrożenie dla bankierów (czy banksterów), ponieważ realna staje się z jego powodu utrata części zysków i przywilejów. Zasadne wydają się być więc oczekiwania, że może inwestorzy jeszcze nie są skorzy do pozbywania się na potęgę akcji z tego powodu, ale przynajmniej na jakiś czas mogą się powstrzymywać z zakupami. Dziś to Biden straszy bardziej niż COVID
3. Publikacja raportów finansowych
Za chwilę rusza sezon publikacji wyników finansowych spółek. Ponownie – rynki już wiedzą, że będą złe. Analitycy i same spółki staną na głowie, by pokazać je tak, aby wyglądały na wyśmienite a przyszłość na różową. Zresztą spółki masowo wycofują się z prognoz, a rynek przyjmuje to ze zrozumieniem.
Będzie więc kilka indywidualnych wstrząsów, ale generalnie potem potoczy się to wszystko tak jak w przypadku ucznia przynoszącego złe świadectwo, czyli: „jeszcze tylko wpier***, a potem wakacje”.
Jednym słowem – nie zapowiada się trzęsienie ziemi, ale splot tych 3 czynników może zastopować popyt. A wówczas rynek pod własnym ciężarem sam stoczy się w zasłużoną korektę.
To jeszcze tylko rzut oka na wykres S&P 500:
Jakkolwiek by nie rysować linię trendu wzrostowego od marcowego dołka, indeks wyszedł z niej bokiem (dość statycznie więc). Dla inwestorów bardzo ważna jest średnia 200-dniowa, o której utrzymanie trwa właśnie walka. Ponowne zamknięcie poniżej niej może być sygnałem do odwrotu dla części inwestorów.
Obecny niewielki trend boczny da się opisać w formie technicznej tzw. chorągiewki, która zasadniczo jest w AT zapowiedzią kontynuacji wzrostów. Indeks usiadł więc okrakiem w samym środku newralgicznego poziomu, z którego niestety i korekta i dalsze wzrosty są równie prawdopodobne. Jeśli ugnie się, tak jak pisałem wyżej pod własnym ciężarem, a nie z powodu masowej wyprzedaży, korekta może być dość płytka, ale męcząca.
—kat—
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.