Samo spisanie bilansu giełdowych wydarzeń z mijającego roku nic nowego nie wniesie, więc pokuszę się jeszcze o kilka konstruktywnych wniosków.
Spadki kursów na rynkach akcji całego świata oznaczają chudsze portfele inwestycyjne i mniejszą skłonność do wydawania, co już samo w sobie chłodzi gospodarkę. Część indeksów zdążyło wejść w techniczną bessę, jak choćby amerykański NASDAQ czy niemiecki DAX, o chińskich nie wspominając, a pozostałe stukają już niemalże w poziom odgradzający ów moment.
Z jednej strony nie powinno być to zdziwieniem, akcje spółek rosły mocno przez dekadę pompowania w rynek pieniędzy przez banki centralne największych gospodarek świata. Raczej kwestią niewiadomą było jedynie to, co stanie się katalizatorem bessy.
Rynki amerykańskie
I proszę sięgnąć myślami rok czy dwa w tył i przypomnieć sobie, co obstawialiśmy wówczas w roli wyzwalacza spadków, które zazwyczaj stamtąd rozlewały się na cały świat. I jak wypada ten rekonesans? Co prawda i dzisiaj takiego radykalnie jednoznacznego zapalnika nie ma, choć dla spadków najważniejszego z rynków, czyli USA, iskry trzeba upatrywać w wojnie celnej rozpętanej przez Trumpa. Rok temu o tym nawet nie mogliśmy myśleć. Trwała wówczas euforia spowodowana cięciem podatków przez tego samego człowieka. I tu wpadamy w dysonans, bo świetne wyniki firm kolidują z gwałtowną wyprzedażą ich akcji. Giełda obstawia scenariusz osłabienia zysków korporacji, wspomagany wyższymi stopami procentowymi, co wcale nie oznacza jeszcze, że ma rację.
Tu tkwi właściwie jedyna nadzieja dla rynków na przyszły rok. Wejście w techniczną bessę nie oznacza, że giełdy i gospodarki się rzeczywiście zawalą. W przeszłości nie zawsze bessa wiązała się z recesją, która byłaby najgorszą wiadomością dla akcjonariuszy. Nie zakończył się cykl podwyżek stóp przez FED, co statystycznie także daje małą nadzieję na przedłużenie nadziei powrotu jakichś wzrostów. Trzeba by jednak założyć, że o ile amerykańskie indeksy ponownie się wzbiją, to może być ostatni akcent tego cyklu gospodarczego, nawet, jeśli potrwa miesiącami.
Póki co, nie widać tam nawet cienia chęci do kupna. Każdy mały wzrost podczas sesji za chwilę jest zasypywany masową podażą. Takiego grudnia nie było od lat 30tych poprzedniego wieku. Inwestorzy pokładali nadzieję w tzw. „FED put”, co oznacza ratowanie giełd przez szefa FEDu Powella, tymczasem ten wbił im nóż w plecy jeszcze głębiej.
Zajęci przygotowaniem do Świąt inwestorzy mogli nie zauważyć poniedziałkowego manewru sekretarza skarbu Mnuchina, który zafundował rynkom dreszczowiec. Kiedy w niedzielę wieczorem media obiegła wiadomość, że naradzał się on telefonicznie z szefami największych banków, prosząc ich o uspokojenie rynków na otwarciu, zapanowała konsternacja. Po pierwsze dlatego, że przypomniały się wszystkim podobne konsultacje sprzed dekady, tuż przed ostatnim krachem. Po drugie, z oczywistego powodu, że rynków nie można wzburzyć bardziej niż tego typu działaniami mającymi na celu ręczne sterowanie.
A poza tym inwestorzy wiedzą, że takie manewry działają w zupełnie odwrotną stronę, no i mieliśmy tuż przed Wigilią sporą zapaść na rynku akcji, a przy okazji kolejny zawał na ropie.
Co to oznacza dla giełd w najbliższym czasie? Jeśli Mnuchin wie coś niedobrego, czego nie wie rynek, to czekają nas kłopoty, które właśnie zostają dyskontowane przez spadki kursów. Ja jestem przekonany, że to zwykły „one man show”, czyli spektakl odegrany dla Trumpa. Mnuchin pręży muskuły, pokazując prezydentowi, jak usilnie pracuje nad zatrzymaniem rynków. Szefowie banków informują, ze rozmowy dotyczyły tylko stanu gospodarki, a nie ratowania rynków.
Tak naprawdę więc to jedynie pudrowanie chaosu powodowanego przez Trumpa, człowieka nie rozumiejącego mechanizmów współczesnego świata, któremu wydaje się, że sprawczość wszechrzeczy leży w jego rękach. Próbuje on ograniczyć niezależność banku centralnego przez wyrzucenie Powella za podniesienie tydzień temu stóp procentowych. To kolejna cegiełka do nawarstwiającego się chaosu, który rynki wyceniły jednoznacznie. Jeśli z rynków przeniesie się to do gospodarki, mamy pozamiatane.
Żeby dowiedzieć się kiedy dyskontowanie tego chaosu się zakończy, musimy poczekać, aż indeksy „wbiją się w ziemię, a potem zaczną ją uklepywać”. Dopiero taka formacja akumulacji może być przyczynkiem do ewentualnych wzrostów. Odwrót w formie szybkiej formacji „V” z dzisiejszej perspektywy wydaje się mało możliwe, ale i w ten sposób potrafią kończyć się bessy. Nie jest też powiedziane, że bessa nie może być po prostu krótka. Uważam, że prawdziwym objawem kłopotów w USA będą donośne anonsy firm o zwalnianiu pracowników.
Rynki Śwatowe
Dość niespotykanie z historycznego punktu widzenia wyglądają spadki w pozostałych największych krajach. Chiny po kryjomu skupują masowo giełdowe aktywa przez państwowe instytucje, Japonia robi na ogromną skalę w blasku reflektorów na rynku ETFów indeksowych, Unia kończy z wykupem aktywów, który na rynki od miesięcy nie działa, nawet Arabia Saudyjska zaczęła skupować akcje podczas silnych spadków na swojej giełdzie. Teoretycznie można ratować w ten sposób rynki nadal w razie kłopotów, ale jak widać ma to już ograniczoną skuteczność skoro giełdy się walą!
I przecież stóp procentowych nawet nie zdążono jeszcze zacząć dobrze podnosić, a na dalsze obniżanie nie ma miejsca w zasadzie. W tej chwili oba narzędzia mają więc niewielką wartość naprawczą. Tymczasem w perspektywie czeka nie tylko Brexit, ale i ciąg dalszy wojen celnych, szaleństw Trumpa, niewiadomych w Rosji, Ameryce Łacińskiej i na Bliskim Wschodzie.
Instytucje powoli rzucają ręczniki w gotowości na poddanie się bessie, co widać w rekomendacjach banków. Za to bez śladów paniki zachowują się posiadacze ETFów, dla których jest to pierwsza prawdziwa bitwa o wytrwanie w pasywnej strategii, która zawojowała krajobraz przepływów kapitałowych w ostatnich latach. Giełdy wchodzą w bessę, a środki do ETFów nadal płyną szeroką rzeką! Jeśli posiadacze przetrwają ten kryzys bez paniki, skutki będą mniej dotkliwe. Zbliżamy się do punktu krytycznego, który o tym zadecyduje.
Rynek polski
Jeszcze w połowie roku analitycy i doradcy w USA wskazywali „emerging markets” jako kolejny cel inwestycji i sprawdziło się, być może nieco na zasadzie samospełniającej się przepowiedni. Polska jako „safe heaven”? Tego jeszcze nie grali. Możemy się cieszyć, że nie dotyka nas światowa przecena w takim stopniu, jak to zwykle bywało (choć nas kopano nawet z większą dynamiką niż resztę świata).
Ale to kręcenie się GPW od miesięcy w kółko, niby bezpieczne, wcale nie musi oznaczać izolacji od kłopotów. Ucieczka od ryzyka nas nie ominie. A technicznie obecny trend boczny wygląda jak flaga wisząca na wyższej połowie masztu na wykresie wieloletnim. Zbyt wysoko, by móc rosnąć w tej sytuacji, wystarczająco wysoko by mieć z czego spadać. Nie wiem, co nas trzyma w tym miejscu, jeśli kapitał zagraniczny, to pogratulować wytrwałości i podziękować, że nie stoczyliśmy się niżej.
A mogliśmy. Bo zaufanie inwestorów szoruje gdzieś po dnie. Kiedy sama GPW nie potrafi wskazać nam efektywnie jakiejś barwnej przyszłości poza PPK, kiedy nadzór wyciąga rękę po nieswoje pieniądze zamiast dbać o to, by GetBacki nam w tym czasie nie wyciągały pieniędzy z kieszeni, nawet weteranom inwestowania nad Wisłą życie taką giełdą zbrzydło. Czy PPK je osłodzi? To historia na osobną opowieść. Póki co, nie wskrzesza to większych emocji i nadziei.
Bitcoin
Kryptowaluty okazały się finansowym zamkiem z piasku, choć przetarły przynajmniej nowe szlaki. Wzbogaciły jakościowo Fintech, a kolejną przestrzeń zyskali profesjonalni traderzy, którzy wiedzą jak pływać w środowisku dużej zmienności i okazji do arbitrażu.
Czasem jednak warto posłuchać weteranów inwestowania, zjawisko „tym razem jest inaczej” naprawdę na giełdach nie istnieje. O Bitoinie więcej wkrótce.
Nowinki
Uważam, że dużo ciekawszym krokiem milowym stały się coraz szerzej wprowadzane darmowe usługi w ostatnim roku. Darmowe fundusze pasywne, darmowe usługi doradcze typu robo-advisors, darmowi brokerzy. Oczywiście w kapitalizmie nie ma zupełnej darmochy, choć zawsze mamy nadzieję, koszty da się przerzucić na kogoś innego, co najboleśniej pokazał nam Robin Hood, czyli pierwszy broker bezprowizyjny. Okazało się, że zlecenia klientów sprzedawali funduszom algorytmicznym. To nie jest nic dziwnego w branży, już Lewis pokazywał to lata temu w książce „Flash boys”, tylko po co ukrywać takie rzeczy w dobie powszechnej inwigilacji? Ten sam broker ma nowe kłopoty odkąd z rachunków inwestycyjnych zrobił rachunki z lokatami.
Nasze blogi
To na koniec jeszcze dwa słowa o nas. Zdecydowaliśmy się zdynamizować nieco naszą działalność i zbudować dla blogów drugie, medialne ramię na Twitterze.
Znajdziecie nas pod nazwą użytkownika @BlogiBossaPl
Część treści nie mieściła nam się tutaj w blogowej formie, a czujemy, że chcemy się nimi dzielić. Można więc tam spodziewać się krótkich komentarzy na gorąco, trochę ciekawostek, informacji o nowych wpisach, sond, niespodzianek, interakcji. Przy okazji weszliśmy we współpracę z naszym gospodarzem, czyli DM BOŚ, dzięki której śledzący nasz profil twitterowy dostaną w jednym miejscu informację o nowych produktach, szkoleniach, analizach czy emisjach. Do tej pory te wiadomości były rozproszone na kilku kanałach, więc teraz śledzenie stanie się łatwiejsze.
DM BOŚ w tym roku zdobył 3 statuetki FXCuffs: dla najlepszego Brokera Forex, Brokera CFD i Domu Maklerskiego, a także 2-gie miejsce w rankingu Domów Maklerskich robionego przez SII za pomocą badania OBI. Wszystko w głosowaniach inwestorów, a więc należy im się więcej miejsca dla informacji, co mamy nadzieję poprawi pozycję DM BOŚ w kolejnej edycji. Łudzimy się skromnie, że również naszymi blogami w jakimś maleńkim stopniu przyczyniliśmy się do tych sukcesów. I tych ostatnich właśnie wszystkim naszym Czytelnikom i sobie na kolejny rok życzymy!
—kat–
2 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
"Giełdy wchodzą w bessę, a środki do ETFów nadal płyną szeroką rzeką!"
Posiadam ETFy nastawione na spadki więc w moim przypadku ich wartość rośnie.
Zastanawiam się jednak na ile te ETFy są bezpieczne. Czy w pewnym
momencie bessy nie okaże się, że wzrosty są tylko na papierze, a emitent
jest niewypłacalny. Znane są takie przypadki?
Przeglądając moje ETFy widzę, że ich historia nie sięga dalej niż do 2008.
Więc nie wiem jak radzą sobie w ekstremalnych sytuacjach.
Pytanie ewentualnie kto wystawia/sprzedaje te ETFy?
Obecne spadki nie są sytuacją ekstremalną, a wystawiający raczej na pewno ma na nie pokrycie na rynku.
W razie kryzysów o niespotykanej skali (dekadę temu bankructwo banku Lehman i kłopoty wielu instytucji) mogą się oczywiście pojawić kłopoty z płynnością, ale to dotyczy całego rynku wówczas.
Twoje ryzyko powstaje raczej w przypadku wzrostów. Ich odbicie w wynikach nie jest tak samo symetryczne jak w przypadku klasycznych ETFów (ze względu na efekt mnożenia). Nie wiem natomiast jak wygląda płynność odwrotnych ETFów przypadku tzw. short squeeze, ale myślę, że to doczytasz w polityce funduszu w dziale ryzyka.
Póki co śpij spokojnie, niech się martwią posiadacze klasycznych ETFów nastawionych na wzrosty.