W ostatnim czasie w medialnych doniesieniach pojawiły się porównania do banki spekulacyjnej z końca lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Przyczynkiem do snucia analogii stało się solidarne wyjście trzech amerykańskich indeksów na historyczne maksima na jednej sesji. Rzućmy zatem okiem na dwie dekady przez pryzmat wykresu S&P500.
Tytułem wstępu i usprawiedliwienia: próby badań nad polskimi inwestorami indywidualnymi pokazują, iż gracze zaczynający swoją przygodę z giełdą w Polsce w latach dziewięćdziesiątych XX wieku generalnie są bardziej zainteresowani rynkami akcji niż kolejne pokolenie, które dorastało już w czasach internetowych nadziei na szybki zarobek bez pracy. Zapewne spora część czytelników naszych blogów pamięta rok 1999, jak i pierwszą połowę 2000 roku, więc nie będę rysował historycznej opowieści, jak handlowało się akcjami patrząc na notowania w telegazecie czy odbierało notowania przez antenę telewizyjną w programie TSG i jaką rewolucją wydawał się internet. Chciałbym jednak przypomnieć prostotę tamtego rynku i odnotować skomplikowanie pewnych procesów dnia dzisiejszego.
Wykres powyżej pokazuje przebiegi indeksu S&P500 do pierwszej połowy 1990 roku do końca pierwszej połowy 2000 roku i od dołka bessy w 2009 roku do wczoraj. Pamiętając o tym, iż wykres jest w skali liniowej, a nie logarytmicznej, nie trudno odnotować dynamikę podejścia S&P500 po 2009 roku i łagodność zwyżki S&P500 w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych. W istocie, hossa lat dziewięćdziesiątych była pod wieloma względami klasyczna. Relatywnie spokojne podejście w pierwszej fazie i optymizm z finałową bańką spekulacyjną, która przeszła do historii pod nazwą internetowej, pokrywały się z cyklem gospodarczym. W obecnej hossie pierwsza faza charakteryzowała się poważnymi wstrząsami, a w ostatnim roku właściwie trudno było mówić o hossie, gdy S&P500 flirtował z progami bessy.
Dlatego ze zdziwieniem czytam opinie, iż niedawne solidarne wyjście DJIA, S&P500 i Nasdaqa Composite na historyczne maksima lokuje nas gdzieś w roku 1999, kiedy ostatni raz mieliśmy do czynienia z podobnym wydarzeniem historycznym. Narracyjnie wszystko może się zgadzać, ale wnioskowanie przez analogię prowadzi w tym wypadku na manowce. Starczy przypomnieć procentowe zwyżki S&P500 z lat 1995-1999 (34,1%, 20,3%, 31,0%, 26,7% i 19,5%) i na tym tle mizerię lat 2012-2016 (13,4%, 29,6%, 11,4%, -0,7%, 6,8% YTD), by jasne stało się, iż to nie są takie same rynki. Optymizmowi końca lat dziewięćdziesiątych zdaje się być dziś zwyczajnie trudny do powtórzenia. Nie mamy pod ręką rewolucji, jaką obiecywał – i dostarczył – rozwój Internetu. Wówczas wypatrywaliśmy globalizacji z optymizmem, a dziś boimy się powrotu do świata sprzed 1990 roku.
Najważniejsze jest jednak to, iż optymizm giełd nijak ma się do optymizmu społeczeństwa. Dzisiejsze wyjścia indeksów na historyczne maksima nie zajmują pierwszych stron gazet i nie wybijają się na początek wiadomości. Po kryzysie 2007-2008 roku giełdy stały się miejscami, które nie fascynują i nie przyciągają mas żądnych szybkiego zysku. Właśnie brak, wspomnianych wcześniej, symptomów skrajnego optymizmu – w postaci serii dynamicznych zwyżek rok, po roku – zdają się wprost sygnalizować, iż daleko nam do bańki spekulacyjnej, jakiej doświadczyliśmy w końcówce lat dziewięćdziesiątych. Obecne wzrosty indeksów i akcji mają w sobie element spekulacyjnego zakładu z rzeczywistością, ale każdy, kto przeżył jakieś bańki spekulacyjne na rynku wie, że tak nie wygląda balon spekulacyjny. Dlatego zamiast prostych analogii warto poszukać innych odpowiedzi na pytanie, jak w obecnej sytuacji gospodarczej indeksy mogą szybować na historycznych maksimach. To jednak temat na zupełni inną notkę.
4 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Na blogu to nie dysleksja, ale niechlujstwo. "Rządnych" przez "rz" !
Dziękuję za korektę. Zaufanie do sprawdzania pisowni przez automaty rozleniwia.
PS. pisząc po polsku nie stawiamy spacji przed wykrzyknikami. Możliwe, że Pańskie wyrafinowanie wzięło się z lekcji francuskiego, gdzie taka interpunkcja jest spotykana.
"Dlatego zamiast prostych analogii warto poszukać innych odpowiedzi na pytanie, jak w obecnej sytuacji gospodarczej indeksy mogą szybować na historycznych maksimach." – już tłumaczę: po prostu popyt przewyższa podaż 🙂 Zagadka rozwiązana, zabieramy się do kupowania silnych spółek w trendach wzrostowych.
@ Deo Gratias
Gdyby to było takie proste…