Bardzo popularna teoria dwuskładnikowa: „greed and fear” (chciwość i strach) nie wyjaśnia niestety w pełni wszystkich emocjonalnych zjawisk stojących za zachowaniami inwestorów.
Swoją drogą przy tej okazji przychodzi mi do głowy pewien paradoks, czy może dysonans. Jeśli wycenami spółek na giełdzie żądzą dwie silne emocje a nie racjonalność, to poniekąd szaleństwem jest emitowanie akcji, których wartość określać miałyby jedynie afekty inwestorów… Trzeba jednak sobie uświadomić, że emitenci i giełdy działają w oparciu o klasyczne fundamenty finansów, w których nie ma miejsca na jakiekolwiek emocje.
W poprzednim wpisie próbowałem pokazać, że w obliczu inwestycyjnego ryzyka nie każdy z nas daje się uwieść chciwości jako głównemu napędowi, który popycha do wejścia na rynek w poszukiwaniu zysków. Pewnie jednak nikt nie pozostaje całkowicie bez winy, prawdopodobnie zdarzają się każdemu chwile chciwej słabości, zwykle poza świadomej. Co nie zmienia faktu, że za siłami popytu i podaży nie stoją jedynie dwie dominujące emocje, przy czym strach jako element ucieczki od ryzyka nie jest tu w żaden sposób podważany.
Dobrym papierkiem lakmusowym, określającym stosunek do chciwości, jest demoniczny Gordon Gekko z pomnikowego filmu „Wall Street”, który wygłasza tyradę pod hasłem „Greed is good” (Chciwość jest dobra), zapożyczoną od mowy autentycznego predatora giełdowego Ivana Boesky’ego, zaczynającą się od słów:
„Greed is all right, by the way. I want you to know that. I think greed is healthy. You can be greedy and still feel good about yourself.”
(Chciwość jest w porządku, tak przy okazji. Chciałbym byście to wiedzieli. Myślę, że chciwość jest zdrowa. Możecie być chciwi i nadal czuć się dobrze wobec siebie).
Cytowań passusu „Greed is good” (w cudzysłowie) w googlu znalazłem 419 000. Część z nich wstawiają ci, którzy rzeczywiście admirują Gekko i ów jego bon mot, a więc skłonni prawdopodobnie poddać się sile chciwości dla zdobycia dużych pieniędzy na giełdzie. Spora jednak część ludzi cytuje te słowa z całkiem przeciwnych powodów, właśnie po to by piętnować tego rodzaju motywacje i zadeklarować swój sprzeciw. Jakiś procent z tych deklaracji to jednak jedynie hipokryzja. Ale i tak zostaje jeszcze grupa tych, którzy świadomie lub charakterologicznie próbują nie poddawać się owej emocji w praktyce, i to ich właśnie stosunek obala dominację teorię „chciwości i strachu”.
Trzeba dodać jednak, że w wielu wypadkach inwestorzy nie uświadamiają sobie własnych emocji, i tak naprawdę wywołać w sobie chciwość, lub wręcz przeciwnie – stłumić, nie jest wcale takim prostym zdaniem. Granica podziwu lub obrzydzenia wobec Gekko przebiegać więc może przez dość nieoczekiwane miejsca, ale w ostatecznym rezultacie gdzieś tam istnieje, a giełdowy gatunek ludzki zachował w sobie nieco humanizmu.
Na chwilę wróćmy do sakramentalnej chwili czyli do tego „co robi Buffett”, ikona współczesnego inwestowania giełdowego. Tenże właśnie wypowiedział kilka lat temu takie oto doniosłe słowa, która jak najbardziej zahaczają o główny temat tego wpisu:
„Be fearful when others are greedy. Be greedy when others are fearful”
(Bądź przestraszony kiedy inni są chciwi. Bądź chciwy kiedy inni się boją).
Jakże to, sam Buffett wyznawcą „religii” Gordona Gekko? Otóż niekoniecznie. Raczej trudno go podejrzewać o niskie pobudki. Te słowa padły w środku ostatniego kryzysu światowego, kiedy rynki drżały w posadach i dominowała zmasowana podaż. Buffett głośno wówczas obwieszczał kupno przez siebie akcji jako dobrą okazję biznesową, a przy tej okazji po amerykańsku pojmowany, patriotyczny obowiązek. Namawiał w ten sposób inwestorów do pozbycia się strachu i naśladowania go. W tym sensie słowo „chciwość” ma swego rodzaju pozytywny wydźwięk, bardziej jako „bycie głodnym zysków”. To kwestia w tym przypadku językowej semantyki a nie wezwanie do zbiorowego szaleństwa.
Skoro to nie chciwość, jako dość niska pobudka, zmaga się w inwestowaniu ze strachem, to co znajduje się w tak powstałej luce? Sam przychylam się do hipotezy, która wprowadza trzeci składnik do tego równania, albo po prostu zastępuje chciwość. I w tym miejscu przywołam 2 inne hipotezy, wywodzące się z psychologii.
1/ Strach ponad wszystko.
Psycholog i coach Dennise Shull, zajmująca się szkoleniami inwestorów w najpotężniejszych instytucjach finansowych w USA, twierdzi, że za wszystkim bez wyjątku stoi STRACH. Dała temu wyraz w książce „Market Mind Games: A Radical Psychology of Investing, Trading and Risk”, którą pokrótce przybliżałem we wpisie rok temu.
Jej zdaniem, i nie mogę się z nią nie zgodzić, po stronie apetytu na ryzyko stoi również strach. Że ucieknie nam rynek, że nie kupimy po dobrej cenie i nie będzie już niżej, że jest okazja, ale przyszłość wydaje się niepewna, że wszyscy zarobią a nie ja itd. itp. Słabiej daje się to tłumaczyć w okresach euforii, nadmiernej pewności siebie i dobrej passy, choć nie wykluczone, że trzeba by zapytać autorkę o całościową wykładnię.
Tymczasem ja bardziej przychylam się bardziej do kolejnej hipotezy, czyli czemuś co na imię:
2/ Nadzieja (ang. hope).
Takie postawienie jej zamiast chciwości znalazło uzasadnienie w eksperymentach badawczych i pracach naukowych kolejnej amerykańskiej psycholog – Loli Lopes. Ze szczegółami opisała badania w książce z czasów Gordona Gekko bo w 1987, której tytuł mówi sam za siebie:
„Between Hope and Fear: the Psychology of Risk”
Nadzieja – czyli ochota, pragnienie czy chęć na pozytywny wynik, przy niepewności, że tak się właśnie stanie. W inwestowaniu przywraca apetyt na zysk i koncentrację na pożądane zdarzenia. Jest dużo bardziej kreatywna, innowacyjna i dodaje energii. Nie towarzyszą jej przy tym liczne, dość mroczne intencje jak w poczuciu chciwości. Choć pewnie dość łatwo może w sprzyjających warunkach przerodzić się właśnie w chciwość. Myślę, że pilnujący religijnych przykazań powinni dać sobie radę z ich odróżnieniem.
—kat—
2 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Przywoływanie tu słów Buffetta, który wypowiedział je zresztą bardzo dawno, a nie parę lat temu, to zupełne nieporozumienie. To zdanie odwołuje się do bycia racjonalnym, w miejsce impulsywności. Bo racjonalnie jest pakować po korek kiedy jest tanio, a powstrzymywać się od zakupów kiedy jest drogo. Nie ma tu słowa o chciwości, mimo iż formalnie wystepuje. W prawie nazywa się to kierowaniem się jego „duchem” a nie „literą”. Jak widać nawet tak proste rzeczy trzeba tłumaczyć.
@chupacabra
Bardzo dawno – czyli w 2004 roku. No wiesz wszystko zależy od perspetywy. Po pierwsze to juz XXI wiek, po drugie, ja wtedy już żyłem, po trzecie (ze pozwole sobie zacytowac J. Livermore’a) na rynkach finansowych wiele się nie zmienia.
Sprawa druga – unikaj interpretowania cudzych słów, w jedyny poprawny sposób. To znaczy nie dawaj sobie legitymacji do bycia tym „najpoprawniejszym” z interpretatorów. Troche lepsze jest jednak sięgnięcie do calosci źrodla. Pojedyncze zdania są fajnymi aforyzmami, jednak czesto stanowią część jakiejs calosci.
W tym wypadku to fragment listu (z 2004 roku) jak wspommniałem.
„Investors should remember that excitement and expenses are their enemies. And if they insist on trying to time their participation in equities, they should try to be fearful when others are greedy and greedy only when others are fearful.”
Wiesz, emocje są jak najbardziej racjonalne. Boimiy się bo… (nasz organizm nas przed czymś ostrzega). czasami trzeba zadziałać temu wbrew. A to co jest bardziej racjonalne – czy łamanie zasad naszego organizmu, czy też podążanie za nimi to zupełnie inna (i pewnie nierozwiązana) dyskusja
zrodlo:
http://www.berkshirehathaway.com/letters/2004ltr.pdf