W ostatnich dniach na rynkach akcji zostały zdominowane przez dwa państwa – Argentynę i Turcję – oraz ich waluty – lirę i peso. Z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu w serwisach zlano dwa zupełnie różne państwa i wrzucono do jednego koszyka pod nazwą emerging markets sugerując, iż przecena walut jest kreowana tymi samymi czynnikami. Rzućmy zatem okiem na Argentynę.
Zacznę od banalnej tezy, iż zupełnie nie rozumiem, jak poważni ludzie mogą poważnie traktować doniesienia o wadze Argentyny dla globalnych rynków. Argentyna ma za sobą serię poważnych kryzysów finansowych, które nie zostały rozwiązane i właściwie cały czas pogrąża się w kolejnych odsłonach tańca, który w Polsce zwykliśmy nazywać chocholim. Argentyna jest zaplątana w procesy związane z niespłaconymi długami i właściwie nieobecna na międzynarodowym rynku a manipulacja danymi gospodarczymi jest tam na porządku dziennym. Rzut oka na wykres dolar/peso na przestrzeni ostatnich pięciu lat właściwie mówi wszystko o stosunku świata inwestycyjnego do Argentyny i zaufania, jakim obdarzano gospodarkę o godnym szacunku potencjale.
(Źródło: Stooq.pl)
Jak widać żadne luzowania ilościowe, dynamiczne zwyżki walut na tych czy innych rynkach i słabość dolara nie były wstanie powstrzymać upadku peso. Uważniej śledzący wydarzenia w Argentynie mieli okazje czytać o nielegalnym obrocie walutami, zakazach wywozu dolarów z kraju i całym karnecie faktów, które składały się w obraz gospodarki bliższej Polsce z lat stanu wojennego niż otwartej ekonomii na miarę globalizacji w XXI wieku. Degradacja Argentyny, jako miejsca, w którym inwestuje się pieniądze trwała przez lata i nigdy po kryzysie 2008 roku nie była miejscem, którym mogły interesować się fundusze niezdolne przełknąć ponadstandardowe straty. Naprawdę nawet giełdę argentyńską trudno nazwać rynkiem, bo od lat jest właściwie odcięta od zagranicznego kapitału.
W istocie umieszczanie Argentyny w gronie rynków wschodzących wydaje się dyskusyjne. Wprawdzie w powszechnym mniemaniu Argentyna jawi się, jako jedna z największych gospodarek na świecie, ale z punktu widzenia jakości inwestycyjnej jest rynkiem, który lokuje się w koszyku określanym mianem Frontier Markets. Nie wiem, czy w Polsce mamy dobre tłumaczenie dla tego pojęcia, ale opisowo rzecz ujmując są to rynki, które są na niższym stopniu rozwoju niż Emerging Markets. Zwykle są to miejsca o niedorozwiniętej kulturze prawnej, niestabilne gospodarczo, podane większej zmienności i o niskiej płynności. Wypisz-wymaluj rynek, na który mogą zapuszczać się tylko fundusze o małych zasobach i wysokim poziomie ryzyka.
Nic jednak nie oddaje lepie pozycji Argentyny niż rzucenie okiem na indeksy i koszyki, które grupują rynki określane mianem Frontier. Jeśli weźmiemy MCSI Frontier Market Index, to odnotujemy, iż Argentyna sąsiaduje tam z takimi tuzami globalnej ekonomii, jak Liban, Kazachstan, Ukraina oraz Trynidad i Tobago – by wymienić tylko kilka. Sadzę, że kilka osób może być zaskoczonych. W istocie rzucenie okiem na koszyki pokazuje, jak bardzo zdegradowana jest Argentyna przez lata kryzysów gospodarczych i nieodpowiedzialnych rządów. Dla jasności, nie mi oceniać wybory Argentyńczyków. Nie zmienia to jednak faktu, iż Argentynę należy uznawać za kraj, który nie spełnia kryteriów koniecznych, by sięgnąć statusu rynku wschodzącego. Dlaczego zatem nie powinieneś płakać przez Argentynę? Bo to dziś nie są nawet peryferia inwestycyjnego świata – to pomijalny margines.
15 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Rynki graniczne chyba się już przyjęły. Mnie Google daje ponad 1200 wyników dla tej frazy, w tym Forbes i Parkiet.
„Dlaczego nie powinieneś płakać przez Argentynę?”
Dlatego ,że ktos zapłacić musi /być może na własne życzenie/ za polityke imperialna USA /aktualnie mamy przecież niezbędne osłabienie walut EM aka eksport inflacji (szmacenie) by za osłabionego drukiem dolara można było coś niedrogo zaimportować do imperium z peryferiów / i gdyby nie było Argentyny itp. krajów następnym w kolejności pewnie byłaby to Polska , a tak mamy niezbedny bufor.
Cieszmy sie więc i radujmy puki nie przyszła na nas kolej.
@ trystero
Nigdy nie lubiłem tego tłumaczenia „graniczne”, bo to raczej rynki pionierskie, w sensie dla inwestorów, którzy zapuszczają się poza granicę (tu inwestycyjną) na terra incognita.
Estonia i Słowacja jako rynki graniczne?
„za polityke imperialna USA”
Ty coś więcej wiesz, Pit 😉
@ _dorota
Używa się czasami terminu pre-emerging markets, co dobrze pokazuje też pewną ścieżkę, na jakiej może być dany rynek. Procesy zawsze kolidowały z opisem statycznym i ograniczonym możliwościami gatunku, jakim jest blogonotka.
Jeśli przyjąć zmienne takie, jako wielkość rynku czy lepiej płynność, to może okazać się, że będąc w centrum świata jest się na jego peryferiach.
@dorota
Tak sobie pit..ole sobie, a muzom 🙂
PS. Prawda ,że „imperialnie” brzmi zabójczo dla political correctness.
Wykres USD/ARS ze stooq nie oddaje całej prawdy. To jest kurs regulowany/oficjalny. Normalny człowiek nie może w takiej cenie kupić dolara. Każdy obywatel czy turysta może wymienić dolary na peso lub odwrotnie u cinkciarza. W zeszłym roku,gdy byłem w Argentynie, oficjalny kurs dolara był około 1$=5 peso, natomiast ja dostawałem 7-9 peso za dolara w zależności od czasu i miejsca wymiany. Raz cinkciarz zaprowadził mnie do legalnego kantoru, gdzie oficjalny kurs był 5 peso, a ja dostałem wspomniane 9.
@ Andres
To nic nowego – przerabialiśmy to w PRL. Przerabiał to ostatnio Iran. Między innymi ze względu na politykę walutową Argentyna jest rynkiem zdegradowanym do koszyka Frontier Markets.
@astanczak
A może Argentyna jest już w King Sajzie do którego dążymy i ubóstwiamy tylko jeszcze jej nie dostrzegamy.
MAły przekład na polski z Big Picture 30 letniego.
http://mises.pl/blog/2014/01/27/martenson-fed-zwiekszac-dlug/
@ pit65
Całość tej analizy jest oparta o jedną zmienną – procentowy wzrost długu. Mało, jak na system gospodarczy. Dlatego najciekawsze jest finalne zdanie z pominiętym problem inflacji.
> A może Argentyna jest już w King Sajzie do którego dążymy i ubóstwiamy tylko jeszcze jej nie dostrzegamy
Wiesz, Argentyna troszkę oszukuje z tym długiem. Nie śledzę ostatnio Argentyny jakoś szczególnie, ale rząd wykombinował tam taki patent – nie wiem na ile dziś aktualny – że sam nie zadłuża się, ale zadłuża się poprzez emitowanie długu przez koncern naftowy, którego jest właścicielem.
@ Pit
Nie wiedziałem że Argentyna ma kłopoty przez złych Jankesów. Myślałem że przez populizm zwany tam peronizmem. 😉 Ale skoro wiesz więcej to widocznie tak jest.
Nie tylko w polskich serwisach wrzucono te dwa kraje (i inne pozostale) do jednego koszyka. Jestem wlasnie w Tajlandii u panny i codziennie ogladam newsy na kanalach AsiaNews i Aljazeera. Dziennikarze i ich goscie z obu tych tvs mowili o niesamowitych wyprzedarzach obu tych walut (w Turcji jest to czesciowo spowodowane zamieszaniem wokol rzadu) i jakos nikt nie wspomnial o sytuaci gospodarczej w Argentynie, ze o Polsce jako emerging market juz nie wspomne!:) Wedlug jednego z ekspertow z oddzialu SaxoBank gdzie s w Azjii wszystko spowodowane jest ‚brakiem tuszu’ w drukarkach w FED:P Tak swoja droga to bawi mnie dodanie do tego koszyka ZAR. Pracuje z dziewczyna z RPA i jak stwierdzila od kiedy czarni przejeli kontrole nad wszystkich kilkanascie lat temu to w ciagu kilku lat z kraju rozwinietego stali sie krajem niedorozwinietym!
P.S. Nigdy nie slyszalem o nazwie frontier markets mimo iz nie mieszkam w Polsce i ogladam tylko zagraniczne serwisy informacyjne… How weird… A plakac nie placze bo mialem longa otwartego na USD/PLN na 3.06 i tylko czekalem az cos sie zdarzy:)
Ponieważ Adam zamknął już teatrzyk w jubileuszowym wpisie moje wrodzone poczucie sprawiedliwości każe mi napisać pod poprzednim. Nie ma świętych krów, jak już tak wszystkim dowalamy do przejedźmy się też i po przywołanym przez Autora Kaziku który był łaskaw zaśpiewać „… który spada w dół”. No przecie wiemy, że nie w górę. Podobno wśród polonistów największy obciach to właśnie redundancja…
@ nieudacznik
Tekst Kazika jest sprytnie napisany, bo podmiot liryczny czy też „ja liryczne” jest odłączone od autora. Łatwo więc redundancję obronić stylizacją a jak jeszcze podlejesz wszystko ironią… itd.
Taki właśnie był przekaz mojej wypowiedzi, że jest to bez większego znaczenia. I tak uwielbiam słuchać Kazika, nawet jeżeli czasem użyje słowa „kontrol” he he