Właściwie od zawsze towarzyszy mi przekonanie, iż jedną z najważniejszych umiejętności w życiu inwestora jest czytanie ze zrozumieniem i zdrową dawkę krytycyzmu tego, co przynoszą agencje newsowe, komentarze i analizy oraz zwyczajnie rozmowy o rynku, których w sieci i mediach nie brakuje. Bez wątpienia wiele wydarzeń na rynku naprawdę nabiera znaczenia dla graczy dopiero wówczas, gdy zostaną one przepuszczone przez filtry interpretacyjne mediów branżowych i ogólnych, które z racji zadań przed nimi stawianymi – przyciąganie uwagi – mają tendencję do nadmiernego dramatyzowania rzeczywistości.
Kilka lat temu napisałem dla serwisu Grzegorza Zalewskiego tekst o pułapkach, w jakie wpadamy opisując rynek całą gamą metafor. Wiem, że na jednym spotkań z inwestorami, któreś z konkurencyjnych do DM BOŚ biur pojawiło się z prezentacją na temat tego, jak należy czytać analizy i rekomendacje. Uważałem to za doskonały pomysł, bo przepaść pomiędzy tym, co chcą i mogą powiedzieć analitycy i komentatorzy – i często potrafią – a tym, co czytają w nich odbiorcy jest ogromna. Mówiąc inaczej pomiędzy rekomendującym a odbiorcą rekomendacji pojawia się ocean interpretacji, w którym można utonąć.
Dziś chciałbym Państwu zaproponować pewną zabawę w krytyczne czytanie komentarzy z wykorzystaniem wskaźnika ATR (Average True Range – po polsku Średni Prawdziwy Zakres Zmiany). Tytułem wprowadzenia, ATR pojawił się w świecie inwestorów za sprawą J. Wellesa Wildera, który objawił go światu w książce New Concepts in Technical Trading Systems. Korzeniami wskaźnik sięga rynków towarowych, ale jego uniwersalność szybko dostrzeżono również na rynkach akcji i zastosowano do analiz indeksów. Dziś to jeden z najpopularniejszych wskaźników, który w Polsce stosunkowo rzadko pojawia się w analizach wykresów i zmienności rynku.
Generalnie rzecz ujmując jest to wskaźnik pokazujący zmienność rynku, który sposób obliczania wyczerpująco opisał Grzegorz Zalewski w swoim serwisie. ATR wykorzystuje się do ocen zmienności rynku, stawiania zleceń obronnych i próby budowania systemów mechanicznych. Ostatnich nie będę dotykał, bo Tomek Symonowicz czy Grzegorz Zalewski zrobiliby to lepiej. Osobiście stosuję ATR do oglądania rynku w dość banalny sposób. Jeśli dla rynku X wskaźnik ATR z 14 okresów wypada powyżej oporu czy wsparcia, to uznaję, że musiałoby wydarzyć się coś nieprzeciętnego na tle 14 ostatnich sesji, żeby wykres był wstanie zmienić układ sił na spadkowy lub wzrostowy. To pozwala szybko ocenić rynek na progu pojedynczej sesji i – często – oglądać notowania bez większego zaangażowania i czekania na coś, co nie będzie miało miejsca lub będzie wynikiem czegoś wyjątkowego.
Jednak ATR można też wykorzystać do oceny tego, co sprzedaje nam się w komentarzach giełdowych. Powiedzmy, że mamy dzień, w którym WIG20 spada na otwarciu o 2 procent. Na wykresie pojawia się luka, którą sam nazwałbym poetycko potężną. W większości mediów i komentarzy pojawią się zdania, iż na GPW mamy silną wyprzedaż, ucieczkę byków itp. podobne opisy. Co bardziej metaforycznie nastawieni komentatorzy napiszą, iż parkiet spływa byczą krwią – to zresztą ciekawe, że nie pisze się o niedźwiedziej krwi. Gdy ma się na rynku zaangażowany kapitał takim opiniom trudno się oprzeć, wszak wszyscy widzimy, że autorzy piszą o krwi, która leje się z naszego portfela.
W takich momentach dobrze jest otworzyć dowolny program do analizy technicznej – bossa udostępnia prostą aplikację, w której wskaźnik ATR jest na jednym z pierwszych miejsc – i pooglądać sobie ów krwawy rynek przez pryzmat wskaźnika ATR. Na początek można to zrobić na wykresie dziennym z ATR liczonym z 14 okresów. Okaże się, iż na dziś (poranek, 24 września) ATR dla WIG20 wynosi 59 punktów. To blisko 3 procent wartości indeksu. Na tym tle spadek WIG20 o 2 procent mieści się w granicach tego, co rynek standardowo wykonywał na ostatnich 14 sesjach. Proste modyfikacje okresu (10 dni, 7 dni) pozwolą ocenić, czy owe 2 procent spadku zasługują na miano krwawej sesji, czy może komentarz jednak ma w sobie zbyt dużą dawkę subiektywnej oceny.
Na koniec dodam, że zwolennicy systemów mechanicznych mawiają – ja usłyszałem to zdanie od Chrisa Marczaka, który przygotowywał teksty edukacyjne dla bossy na temat opcji – iż każdy wynik testu systemu należy dzielić przez 2 a stratę mnożyć przez 2 – jak rozumiem min. po to, żeby nie pokładać w nim subiektywnych nadziei i przygotować się na gorsze wyniki. To samo można powiedzieć o ATR, który stosowany w budowaniu strategii mechanicznych czy ustawianiu zleceń stop często mnoży się przez 2 lub 3, żeby zabezpieczyć się przed nietypowymi wydarzeniami na rynku, które mogłyby wyrzucić z pozycji. W takim kontekście spadek rynku o 2 procent doprawdy trudno nazwać krwawą sesją. Dla większości ludzi, którzy oglądając rynek starają się przynajmniej walczyć z subiektywnymi ocenami spadek o 2 procent to nic ponad zdanie Winstona Churchilla – uwaga, wypowiedziane w kontekście wojny – business as usual.
11 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Ciekawe porównanie ATR ze zmianą procentową, dziękuje za wpis i pozdrawiam.
Bardzo ciekawy wpis. Sam wskaźnik jest sam w sobie też bardzo ciekawy acz dla mnie cały czas niezrozumiały w wykonaniu Wilderowskim.
Sam TR to wartość niesamowicie genialna {jako konstrukcja}. Zakres dziennej zmiany to jedna z ważniejszych danych płynących z rynku. Problem powstaje w momencie uśrednienia ponieważ sam Wilder „ulubił” sobie tą swoją średnią i „naparzał” nią po wszystkim co się dało. Do tego „my” stworzylismy sobie z niej wartość mimo że konstrukcyjnie powiniśmy mierzyć tylko zmianę wartości. Ale Wilder ukierunkował nas właśnie w ten sposob.
Zastanawiające jest to że w momencie pojawienia się czegos takiego jak SD {w zastosowaniach rynkowych} nikt nawet nie próbował uśredniania za pomocą Wilder avg (EMA} tylko zastosowano proste uśrednianie odchyleń, co oczywiście jest metodycznie jedyne właściwe w określonych momentach rynkowych.
A ATR uparcie liczymy EMĄ przypisując mu jakąś wartość. – jeszcze robiąc z tego wartość stopu ! Dodatkowo mnożymy przez dwa czy 3 – czyż to nie przypomina tego co mamy w rozkładzie normalnym czyli 2 czy 3 sigma ?
Przyjmując że rozkład zmienności na rynku ma rozkład zblizony do normalnego {oczywiście z tymi wszystkimi behawioralnymi poprawkami na ogony} ta EMA to jest błąd metodyczny w tym zastosowaniu. Tylko wartośc pozwala nam na zastosowanie jakis współczynników przed {a}TR
Dlatego też zdanie:
„Jeśli dla rynku X wskaźnik ATR z 14 okresów wypada powyżej oporu czy wsparcia, to uznaję, że musiałoby wydarzyć się coś nieprzeciętnego na tle 14 ostatnich sesji, żeby wykres był wstanie zmienić układ sił na spadkowy lub wzrostowy.”
szalenie pasuje mi do „poprawnej” koncepcji stosowania. A tak naprawdę badanie TR dziś do wczoraj dzis do przedwczoraj itd. i to najlepiej jako wyniku dzielenia tych wartości ponieważ punktowa wartość to coś kompletnie nieprzydatnego na rynku akcyjnym do badań zmienności i proby „wylapania” interesujących na spółek z całości rynku.
test test
@Dapi – dzięki za uwagi
W moim przypadku wynika to z innego założenia, które sprowadza się do prostego zdania keep it simple. Mam przekonanie, iż skomplikowanie metod analiz rynku za pomocą nakładania wskaźników i mieszania nimi nie daje przewagi a owocuje paraliżem, zwłaszcza na poziomie osoby, która gra sama a nie jest częścią jakiegoś zespołu. Ważniejsze dla mnie jest rozumienie dlaczego jest się na rynku i dlaczego z rynku należy wyjść. ATR jest formą średniej z tego, co się działo na rynku w ostatnim czasie – nie stawiam przed nim zadań, których nie może spełnić (czytaj przepowiedzieć przyszłości, bo nie uznaję przepowiadania przyszłości). Zresztą stosujący ATR, jako stop loss, też nie przepowiadają przyszłości – raczej używają go w formie narzędzia, które zwalania z decyzji o tym, gdzie stop powinien być postawiony. Opierają go o wskaźnik, który ich zdaniem mówi coś o tym, jak rynek zachowywał się na okresie iluś tam dni.
Moim zdaniem lepsze są stopy postawione już na wejściu na pozycję na zasadzie wychodzę w punkcie X, ale takich stopów nie da się wrzucić do programu testującego. Dlatego też – kolejna moja teza – popularność ATR jest pochodną właśnie dążenia do policzenia systemu, jakim ktoś chce szukać swojej szansy na rynku. Jak sobie radzą systemowcy z wadami tego wskaźnika trzeba pytać Tomka, może ma ma w swoim zbiorze tekstów ciekawe badania na ten temat.
Mnie ATR – poprawnie, czy wadliwie liczony – rozczarować nie może, bo nie pokładam w nim żadnych nadziei. Jest jak termometr – podaje temperaturę na rynku z ostatnich kilku dni w jakiejś tam skali – i to mi wystarcza. Łatwiejsze to niż rysowanie probability cones, które też noszą w sobie wadę w postaci uzależnienia od bieżącej zmienności (dla innych może to być zaletą – jak ze średnimi, jedni wolą te z akcentem na ostatnie zmiany a inny proste, jak SMA).
Osobną sprawą jest jednak zastosowanie go do ocen jakościowych sytuacji na rynku. Tu już bronię mojego pomysłu. Jeśli ktoś pisze, że parkiet nawiedziła potężna wyprzedaż a nie zauważa, że to w ostatnim czasie standard, który właśnie pokazuje wskaźnik leżący pod ręką, to zaczyna tworzyć rzeczywistość a nie opisywać ją i zamiast relacji rynkowej mamy kreację rynkową.
Można byłoby oczywiście powiedzieć – G Zalewski to pokazywał w swoich komentarzach – że sesje o spadku o X procent miały miejsce ileś tam razy w przeszłości i prawdopodobieństwo wystąpienia takiej przeceny jest takie a nie inne, ale wszyscy wiemy, że wrzucenie do tekstu jakiegokolwiek miernika statystycznego obniża jego zrozumienie radykalnie i właściwie przesądza o tym, że czytelnik nie dobrnie do końca zdania. Nie można wymagać od komentatorów, żeby mówili językiem Taleba – należy jednak wymagać, żeby nie powiększali szumu.
Zgadzam się co do stwierdzenia że do badania względności zmian ATR jest czymś koniecznym acz kompletnie ignorowanym – tak jak to jest zaznaczone w tekście. Rozumiem że cudzysłów przy „poprawnej” wprowadził do mojego komentarza podtekst niezgodności. Ten cudzysłów wynikał jednak z zupełnie innych przesłanek. Tzn. wątpliwości w stosunku do twórcy co miał na myśli jako zastosowanie poprawne. I tego że sam piszący czyli ja nie do końca czuje zamysł twórcy – inaczej założenia przy konstruowaniu ATR – nie TR.
Ogólnie ja czuję pewną wątpliwość w szczególności do zastosowaniu tego wskaźnika jako wartości stopu. Chodzi o to, że biorąc różne wskaźniki i testując je jako wartość stopu możemy w sposób KOMPLETNIE przypadkowy dojść do wniosku, że np. sam nie wiem wartość MACD {starałem się wymyśleć największą abstrakcję} stanowi najlepszą wartość stopu do zastosowania na rynku. A tą wartością jest tylko dlatego, że wzieliśmy określoną grupę wskaźników i w wyniku testów z tej grupy wyłoniliśmy zwycięzcę, który „pokazuje” dobrze ale metodycznie twórca konstruując go, posługując się matematycznym opisem danych rynkowych, widział w nim zupełnie inny cel.
Drugi problem który opisałeś jest to właśnie problem komputerowego opisu rynku czy też systemów inwestycyjnych. Nie wiemy jak zapisać moment wyjścia to wrzucamy różne tzw. uproszczenia {bo nie wiemy jak to inaczej zaprogramować}, które przez ich nagminne „używanie” stają się wykładnią przykładowego, tutaj stopu.
Dlaczego więc jesteśmy zdziwieni że być może ta całkowicie przypadkowa zależność nagle się rozjeżdża z rynkiem ? Dochodzi do tego, że nie jesteśmy zdziwieni, przyjmując to za normalność – tak po prostu jest. I tutaj mój umysł się buntuje.
Trzecia sprawa to Ci nieszczęśni komentatorzy rynku…
Przyjmuję do wiadomości, że istnieje taki zawód na świecie, który pozwala na utrzymanie wielu rodzinom. Absolutnie nic do tego nie mam. Ale jednocześnie nie przyjuję do wiadomości faktu, że nie pełnią oni roli edukacyjnej – moim zdaniem to powinno być ich głównym zadaniem. Brak tego czynnika stanowi o tym, że ich „analizy” są zupełnie nieprzydatne ani dla własnego rozwoju, ani dla rozwoju rynku. Tym sposobem próba „zawieszenia oka” na jakimkolwiek tekście w polskim internecie graniczy z łabędziem.
Ot…tylko przedstawiam swoje wątpliwości natury ogólnej
Tytułem komentatorów i informacji – w czasach przedinternetowych wyglądało to tak, że wielu klientów potrafiło dzwonić do maklerów i pytać „co tam słychać na rynku, jak tam moje akcje, jak wygląda to na wykresie itp”. Notowania były dostępne w domu czy biurze (miejscu pracy klienta) tylko przez telegazetę z opóźnieniem – przyznam szczerze, że nie pamiętam, jak wszyscy sobie z tym radziliśmy – to przerzucanie stron pilotem było śmieszne. Dostarczanie klientom danych, wiadomości czy programów do wykresów, jest wyjściem w ich stronę, ale to wymaga też umiejętności poruszania się w szumie, który z tego powstaje.
@DAPI
WYdaje mi się, ze gdy wychodzimy z AT jako poszukiwania „najlepszego-na-swiecie-wskaznika-na-kazdy-trend”, to zaczynamy miec swiadomosc tego, ze kazdy wskznik to wylacznie pochodna ceny.
Jesli dodatkowo chce nam sie zrozumiec dlaczego dany wskaznik zachowuje sie tak a nie inaczej przestanie as zadziwiac fakt, ze mozna go stosowac na przekór wszystkim.
Przestajemy rowniez siedziec „w przymusowym kanonie” czyli np. do wyznaczania stopów korzystac wylacznie z ATR z mnoznikiem 3 (bo przeciez tak wszyscy mówią) tylko wiemy, ze mozemy rownie dobrze wziąć ATR z 2 sesji z mnoznikiem X, albo max – min, poszerzony bardziej bo nie uwzglednia luk, albo odchylenie standardowe, albo w końcu samo True RAnge (np. max z 5 ostatnich sesji).
Moze nawet sami wpadniemy na jakis pomysl, który bedzie wysmienicie nam działał (np, zmiany dynamiki ATR), a pozniej rzesza nasladowców bedzie sie frustrowała, czemu oni tracą, skoro to miał być tak genialny wskaznik.
Z tym, ze do tego wszytkiego trzeba dojrzec, i miec swiadomosc ze owe poszukiwania to ciężka praca, a nie działanie na zasadzie „powiedzcie jak zarabiać na rynku”.
POzwole sobie przywołać cytat z jednego z komentarzy z blogu Trystero „Spekulacja to najcieższy sposób zarabiania łatwych pieniędzy”.
GZ> brawo 😉
Moje zdzieranie plastra.
Przychodzi pora pogodnego dnia, kiedy Słońce igra ze złotem, purpurą i szkarłatem. Po co szlachetny Odys zbliża się do Polifema narażając życie? Jeżdziec dobiera dzianeta, który nie nosi bezpiecznie? Powiedz mi jeszcze, kto stanie po drugiej ścianie ognia i dlaczego Moi Koledzy szukają trufli na cenowej górce? Czemu kwerendy w strategiach zarządzania ryzykiem sortują prawdy do salonu odrzuconych? Wielkie armie stoją bezczynnie w milczeniu naprzeciw siebie a peryferie toczone w ogniu harcowników iskrzą o zmierzchu jak brylantowa kolia. To Warszawa… Do listopada górna. Może jeszcze do końca listopada.
> deli deli napisał: …
dobre 🙂
Pingback: CARL