Wczorajsza decyzja Rady Polityki Pieniężnej jest jednym z finalnych aktów przywracania świadomości inwestorom, iż w przypadku GPW nie mamy do czynienia z rynkiem europejskim, tylko wschodnioeuropejskim. Po latach sporów o to, czy może jesteśmy rynkiem rozwiniętym wracamy na swoje naturalne miejsce.
Inwestorzy na rynku polskim mogą pamiętać dyskusję sprzed kilku lat, w której centralnym pytaniem było: Czy polska GPW jest naprawdę już rynkiem rozwiniętym? Przyczynkiem była decyzja o umieszczeniu polskich akcji w koszyku rynków rozwiniętych przez ludzi z zagranicy. W Polsce sarkaliśmy na taki krok mając świadomość wad rynku i generalnie kultury, w jakiej muszą operować inwestorzy w Warszawie.
Minęło kilka lat, w których rynek został poddany procesowi czebolizacji i właściwie już nikt nie zadaje pytania o naszą tożsamość. Inwestorzy zagraniczni zagłosowali pieniędzmi grając GPW w stadzie innych rynków wschodzących, a inwestorzy lokalni szukaniem szansy na rynkach rozwiniętych. Spór rozwiązał się właściwie sam, przy znaczącej pomocy państwa, które zwyczajnie znacjonalizowało część biznesów najważniejszych spółek w Warszawie.
Jednak wczorajsza decyzja Rady Polityki Pieniężnej przesuwa nas w całości w rejony, w których polityka monetarna nie jest już właściwie europejska. Model europejskiej bankowości centralnej jest bowiem oparty o doświadczenia hiperinflacyjne, które doprowadziły do rozwoju faszyzmu i po części do dramatów II Wojny Światowej. Niezależność banku centralnego w tym modelu sprowadza się głównie do pilnowania stabilności cen, a pomoc rządom jest skrajnie ograniczona.
Oczywiście, granice polityki są płynne, a pokusy – zwłaszcza po kryzysach 2008 roku, PIIGS i pandemii – duże. Jednak od pewnego czasu nawet polscy analitycy bankowi zaczęli więcej uwagi przywiązywać do tego, co może zrobić prezes NBP i skąd są członkowie RPP. Podział na jastrzębi i gołębi został zamieniony na z rządu i z opozycji. Analiza polityczna zastąpiła w części analizę ekonomiczną. W tym kontekście wczorajszy krok RPP to efekt pewnego procesu – może nawet jego finalny akt – a w drobnym stopniu zaskoczenie.
Nie będę straszył czytelników scenariuszami tureckimi czy greckimi i kolejny raz przypominał, iż przez lata ostrzegałem na blogach bossy, by rynku polskiego i generalnie Polski nie traktować jako realnej alternatywy dla prawdziwych inwestycji. Wykorzystam jednak krok RPP, by powiedzieć nieco mocniejszą tezę. Wczorajsza obniżka stóp przez Radę o 75 pb jest finałowym potwierdzeniem faktu, iż nasze miejsce jest w Europie Wschodniej. Mówiąc Redlińskim, jesteśmy tutejsi i politykę mamy tutejszą.
Nie ma powodu do obruszeń. Mamy rynki i gospodarki południowoeuropejskie i traktujemy to naturalnie. Mamy gospodarkę turecką i tureckie eksperymenty ze zwalczaniem inflacji obniżkami ceny kredytu. Mamy wreszcie gospodarkę grecką i włoski model polityczny. My jesteśmy wschodnioeuropejscy i prowadzimy właśnie wschodnią politykę monetarną. Mamy do niej prawo. Gdyby taki krok pojawił się powiedzmy w Ułan Bator nie bylibyśmy zdziwieni. Im wcześniej się z tym pogodzicie jako inwestorzy, tym mniejsze będą rozczarowania. Założę się też, że ostatecznie będziecie bogatsi.
38 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Raczej do rownowagi makro, a nie na zaden wschod, a ze wszyscy sa tym zaskoczeni… Coz, nie pierwszyzna w tym fachu i w tych ciekawych czasach w jakich przyszlo nam funkcjonowac.
Po prostu, wszyscy zylismy w pewnej bance informacyjnej i bylismy slepi na pewne zjawiska, jak wyraznie slabnaca koniunktura u naszych sasiadow i poklosie tego w postaci dwoch kwartalow na minusie u nas, co wyczerpuje definicje recesji.
Duzo szybciej spadajaca inflacja tylko sygnalizuje i potwierdza, ze gospodarka rzeczywiscie slabnie. W tej sytuacji reakcja RPP choc zaskakujaca i moze zbyt gwaltowna, to nie moze dziwic.
Dla naszego rynku jest to oczywiscie niekorzystne, ze wzgledu na uwarunkowania w otoczeniu (utrzymujace sie wysokie stopy gdzie indziej, co generuje presje na odplyw kapitalu), ale tylko krotkoterminowo, bo w dluzszym terminie wiadomosc jest pozytywna, gdyz tworzy sprzyjajace srodowisko dla zwiekszania konsumpcji i inwestycji, a przez to – do powrotu na sciezke zdrowego wzrostu.
Tak to juz jest, ze skuteczne lekarstwo zwykle bywa gorzkie.
Zdaje sie, ze stopy nizsze od inflacji, to nie tylko cecha polskiego rynku. Ma to miejsce w Europie; ma to miejsce za oceanem. Oni tez prowadza wschodnia polityke monetarna? Czy moze raczej ostrozna i majaca na uwadze rzeczywiste uwarunkowania, a nie ksiazkowe teorie, ktore jakby nie przystaja do aktualnych wydarzen na swiecie. Bo faktem jest, ze mamy do czynienia z czyms zupelnie nowym (przynajmniej na przestrzeni ostatniego polwiecza) – wzrost inflacji byl bowiem poklosiem wybuchu pelnoskalowego konfliktu na wschodzie Europy, oraz tego, ze ktos z surowcow znowu uczynil narzedzie osiagania celow imperialnych. Reakcje dostosowawcze zachodnich rzadow – w tym Polski – byly szybkie, wydaja sie prawidlowe (mamy doswiadczenia z lat 70tych ubieglego wieku) i skuteczne.
@ Kornik
Cytując Seksmisję, "Panie Korniku… Abstrahuje pan od układu odniesienia". Jedyną bańką – zresztą coraz bardziej dziurową – było to, że analitycy i ekonomiści zakładali standardowość polskiego banku centralnego. Wielu chciało wierzyć, że RPP ciągle działa w zgodzie z modelem wypracowanym przez lata i jakoś to działanie koresponduje z normalną bankowością centralną. Nie działa tak od dawna i pandemia oraz inflacja tylko to obnażyły.
W pierwszych dekadach transformacji mieliśmy w Polsce może nie problem, ale przechylenie z tym, że RPP była troszkę bardziej święta od papieży monetaryzmu, ale generalnie dobrze na tym wyszliśmy, bo wzrost gospodarczy może (z akcentem na może!) byłby szybszy, ale inflacja byłaby trudniejsza do kontrolowania. Osobiście taki stan tolerowałem, bo pamiętałem inflację i swój pierwszy kredyt hipoteczny oprocentowany na blisko 25 procent. Z takim doświadczeniem ulgą było operowanie w świecie, gdzie inflacja jest na cywilizowanych poziomach i jakoś wszystko się spina, bo daje się decyzje finansowe policzyć bez drapania się po głowie i modlitwy, żeby wszystko poszło dobrze (nigdy nie idzie).
Później politycy poddali to kontroli wysyłając do RPP coraz więcej sekretarzy partyjnych, którzy nie powinni nawet zarządzać budżetem domowym, a co dopiero polityką monetarną kraju. Nie brakło też w RPP ludzi skompromitowanych. I finalnie instytucja zaczęła gnić. Dziś masa polskich instytucji państwowych wróciła – zresztą razem z większością społeczeństwa – w swoje naturalne położenie na wschód od Wisły. Doprawdy, nie wiem, jak można zakładać, że w tym kontekście polityka monetarna została w modelu znanym na zachód od Odry. Polakom znudziło się bycie w Europie po 20 latach. Wracamy na swoje miejsce. Dodam jeszcze raz – mamy do tego prawo. Na tym polega demokracja, że społeczeństwa mogą wybrać swoją ścieżkę, nawet jeśli ta ścieżka jest w sprzeczności z pewnym kanonem wiedzy ekonomicznej.
Przeciez rada, jak kazda biurokratyczna instytucja zawsze byla upolityczniona. Odnosze wrazenie, ze po prostu ciagle mamy problem z przyjeciem do wiadomosci, ze rzadza ci, a nie tamci i realizuja taka wizje, a nie inna, zamiast po prostu przyjac to do wiadomosci i dostosowac sie, bo w takim ukladzie pewne dzialania i zachowania rynku staja sie na wskros przewidywalne.
Druga rzecz, ponowie pytanie: czy uwaza pan, ze obserwowany po 22 wystrzal inflacji byl rzeczywiscie skutkiem upolitycznienia w Radzie? Czy na swiecie tez?
Trzecia sprawa, aktualnie ta inflacja gwaltownie spada, co swiadczy, iz moze za to odpowiadac nie tylko wygaszanie pierwotnych czynnikow generujacych wzrost cen, ale ze cos niedobrego dzieje sie sama z gospodarka.
Inflacja jest grozna, ale wzrost bezrobocia, ktory moze byc skutkiem gwaltownego pogorszenia koniunktury, moze byc rownie grozny. W tej sytuacji decyzja Rady, choc przesadzona, to wydaje sie sluszna.
Jasne, jako inwestorzy i posiadacze akcji, dostajemy po plecach, ale wydaje sie, ze znacznie mniej, niz w sytuacji, gdyby przesadnie wysokie stopy wpakowaly nas w gleboka recesje, a szybko hamujaca inflacja ostrzega nas przed tym dosc wyraznie. I wydaje sie, ze na to zjawisko reaguje Rada. Czy przesadnie, czy skutecznie – czas pokaze. Nie widze tutaj nic, co pozwalaloby stawiac tezy, iz idziemy w kierunku wschodnim. Po prostu realizujemy polityke monetarna dostosowana do (trudnych) realiow.
1. Nie prawda, że zawsze była upolityczniona. Czasami była wręcz skrajnie ekspercka.
2. Nie rozumie Pan zależności, między kadencyjnością w RPP jako gwarantem niezależności polityki monetarnej i wysyłaniem tam polityków, którzy sami pozbawiają się niezależności.
3. Tak, wybuch inflacji jest winą RPP – za długo prowadziła politykę w modelu copy&paste i część członków źle definiowała mandat pomagając prowadzić proinflacyjną politykę rządu.
4. W gospodarce dzieje się źle od dłuższego czasu. Są nierównowagi, część jest efektem czynników zewnętrznych, ale część to błędy lokalne. A jak Pan uważa, że jest inaczej, to proszę spojrzeć na ceny energii w Polsce.
5. RPP nie ma podwójnego mandatu, jak Fed. Zupełnie inny model bankowości centralnej. Jak chcemy Fed w Polsce, to musimy zmienić konstytucję.
6. Paradoks – ja nie tracę. Mam śladowe ilości inwestycji w Polsce, a naprawdę żadnych, bo gram tu tylko szczątkami spekulacyjnie. Mam nieruchomości, ale tym inflacja robi dobrze (czasowo), więc niech sobie RPP dalej robi błędy. Na takich zwrotach, jak ostatnie zyskuję w przeliczeniu na PLN, bo skokowo mi się portfel zagraniczny podnosi (naprawdę jednak nie, bo ja jestem zwolennikiem dolaryzacji i euroizacji portfela inwestycyjnego i całkowitego ignorowania różnić kursowych w PLN – po prostu ignoruję złotego jako punkt odniesienia dla ocen wartości portfela).
Choc sie w wielu kwestiach nie zgadzam, to jednak szanuje poglady. Kazdy ma swoja wizje i swoja wlasna sciezke, zgodna z osobistym punktem widzenia. To kladzenie pieniedzy na stol, ktore idzie w slad za przekonaniami, to rowniez jest godne najwyzszego szacunku.
Osobiscie uwazam, ze my nie tyle zmierzamy w kierunku wschodnim, co w kierunku tej prawdziwej demokracji, gdzie realizowana jest wola wiekszosci spoleczenstwa, a nie wybranych i uprzywilejowanych, jak to ma miejsce na wschodzie wlasnie, gdzie mamy klasyczny przyklad rzadow bandyckiej oligarchii z rodowodem jeszcze w radzieckich sluzbach.
Jesli sie nie podobaja wybory naszego spoleczenstwa i efekty w postaci aktualnych kierunkow naszej polityki (w tym monetarnej), to albo trzeba bylo wczesniej zaprowadzic – ja wiem – gerontokracje, albo wlasnie sie dostosowac i przeniesc inwestycje.
Czy daje to i dawac bedzie lepsze profity, niz lokowanie kapitalu nad Wisla – to juz kazdy se sam policzy. Ja w kazdym razie rowniez nie narzekam. Przeciwnie – wciaz pozostaje optymista jesli chodzi o perspektywy Polski, a wyniki mi mowia, ze myslenie – jesli nawet nie jest sluszne, to na pewno nie jest bledne.
Najciekawsze w tym wszystkim jest to, ze mozna miec diametralnie rozne spojrzenie na rzeczywistosc i byc w kursie.
Nie da się pogodzić demokracji z klientelizmem. Finalnie skończy się oligarchizacją, której udało się uniknąć w Polsce po 1989 roku, a przynajmniej złamać jej rozwój i wpływ na rzeczywistość polityczną. Polska uniknęła losu np. Ukrainy, gdzie oligarchowie mieli władzę polityczną. Paradoks wojny na Ukrainie polega też na tym, że może zabić tam oligarchię.
Oczywiscie, klientelizm moze byc zagrozeniem, jesli naczelna zasada jest prywata, a nie interes panstwa. Ochrona przed tym i innymi zagrozeniami jest m.in. kadencyjnosc.
Jesli spoleczenstwo podzieli obawy, iz idziemy w zlym kierunku, to skonczy sie ta wladza i przyjdzie inna, zeby realizowac wizje nowej wiekszosci. Przy okazji zobaczymy tez nowe-stare wynaturzenia i patologie demokracji czy tez ogolnie wladzy, bo natury ludzkiej nie przeskoczysz.
Jak w starym amerykanskim dowcipie: Waszyngton, to takie miejsce, gdzie polityk jak juz sie tam dostanie, to ma konstytucyjne prawo krasc i uzywac. 🙂
Najwlasciwsza ochrona przed tym wszystkim jest miec oczy szeroko otwarte i zdolnosc do bycia elastycznym (lub po Talebowsku antykruchym) – stosownie do zmieniajacych sie warunkow w otoczeniu.
Trzeba tutaj coś dodać, bo obraz rysowany przez Autora jest zasadniczo nieprawdziwy. Polacy nie wybrali "wschodniej" władzy – ostatnie dwa akty wyborcze (parlamentarny i prezydencki) nie były uczciwie przeprowadzone. Demokracja została złamana i zaburzona; instytucjonalnie (proces trwa dobrych kilka lat) i wyborczo.
Stąd będą wynikać coraz większe napięcia – szczególnie jeśli wynik tegorocznych wyborów również zostanie "ustawiony" metodami już praktykowanymi. Będzie to napięcie między europejskimi, modernizacyjnymi ambicjami społeczeństwa a "wschodnią" władzą, która spróbuje zmontować system w pełni oligarchiczny oparty na korupcji. I takie napięcia możliwe są nawet na wsi postrzeganej jako bastion "tutejszosci" (jeśli Polska utraci środki unijne na rolnictwo, to napięcia będą dramatyczne).
Tak więc protestuję wobec używania dużych kwantyfikatorów: "my", "nas". To nie Polska (i nie większość jej obywateli) jest 'wschodnia", tylko ta konkretna władza jest "wschodnia", i to głęboko i funkcjonalnie.
Można to zmienić. 15. października. Idźcie głosować i nie p… symetrycznie, jak zwykle 🙂
Manipulacja. Nie napisałem, że Polacy wybrali wschodnią władzę. Wybrali swoją władzę. Tutejszą.
Piszę właśnie o tym, że nieuprawnione jest twierdzenie "Polacy wybrali" (jakiekolwiek dopełnienie dalej wstawimy).
Sprawdziłam na szybko: w 2015 na PiS oddało głos 5,7 mln wyborców, w 2019 ok. 8 mln (2019 na opozycję prawie 9 mln).*
Wybory 2019 były już przy tym zmanipulowane gigantyczną kampanią wyborczą robioną dla PiS przez tzw. media publiczne. Przy tym w 2019 szef kampanii PO Krzysztof Brejza był podsłuchiwany Pegasusem.** To NIE były uczciwe wybory.
Daleko przeceniasz zasięg "tutejszości". Na razie mamy wschodnią władzę, która zachowuje się jak okupant: maksymalizuje własną korzyść kosztem kraju podbitego.
*
https://oko.press/znamy-oficjalne-wyniki
**
https://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-ap-krzysztof-brejza-byl-podsluchiwany-przy-pomocy-pegasusa,nId,5726613#crp_state=1
Nie chcę wchodzić w politykę, ale podobne argumenty były przy wyborach w USA, kiedy wygrał Trump, że Clinton dostała więcej głosów ludzi, a przegrała, że Trump nie miał takiego poparcia. To są plasterki i samooszukiwanie się. W ten sposób można mówić, że Brexit zrobili Rosjanie itd. A prawda jest taka, że obecna władza wygrała cztery razy z rzędu parlament/prezydent i nieprawidłowości czy przestępstwa wyborcze to samooszukiwanie się i głaskanie, że gdyby tego nie było, to nie byłoby zwycięstwa obecnej władzy. Proponuję pogodzić się z faktem, że to jest polski rząd i emanacja polskiego społeczeństwa, a resztę traktować jako efekt. Fajnie jest myśleć, że to nie my tylko oni, ale w tym wypadku oni są z nas. Jak w piosence Raz Dwa Trzy – Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
Nie, no proszę… "Samooszukiwanie" się – wskazanie, że władza nielegalnie podsłuchiwała szefa sztabu wyborczego opozycji? Wyobrażasz sobie, jak taki fakt (dowiedziony) wpłynąłby na scenę polityczną w demokratycznym kraju? Watergate to naprawdę przy tym pikuś.
Obecny rząd nie jest emanacją społeczeństwa – nawet teraz, a dążenia modernizacyjne będą się wzmacniać. Chociażby z powodu demografii.
Jeśli PiS dopnie celu i wyprowadzi Polskę z UE, to zobaczymy wyraźnie, jak proeuropejscy są Polacy.
PS. Główna moja teza: PiS to nie jest Polska. I przy tym będę obstawała 🙂
Wyobrażam sobie i nawet uważam oburzenie za słuszne. Tylko to nie ja mam być oburzony, tylko społeczeństwo. A nie jest do końca, co zapewne pokażą kolejne wybory. A wyjście z UE jest raczej kwestią czasu – po prostu to nie jest nasz krąg cywilizacyjny. Polska jest jak Turcja, pęknięta i na granicy dwóch cywilizacji. Dość sztucznie przesunięta na Zachód przez II WŚ. Wcześniej, czy później to przesądzi i chyba niespecjalnie będą po nas płakać, choć osobiście uważam, że z UE wyprowadzą nas siły zewnętrzne, którym uda się wmówić Polakom, że to był nasz wybór.
> wyjście z UE jest raczej kwestią czasu – po prostu to nie jest nasz
> krąg cywilizacyjny
Myślę, że konkluzją tej wymiany zdań mogłoby być przewidywanie, że w ciągu najbliższych kilku lat rozstrzygnie się, do którego kręgu cywilizacji Polska należy.
> z UE wyprowadzą nas siły zewnętrzne, którym uda się wmówić Polakom, że to
> był nasz wybór
Tak, jeśli to nastąpi, to właśnie w ten sposób.
Dorota, przepraszam, ale w Twoich opiniach wiecej zacietrzewienia, niz trzezwej oceny sytuacji.
Zgodze sie z Autorem bloga, iż my nie z Zachodu, ale nie zgodze sie, ze ze Wschodu. Bo faktycznie to my ze srodka – srodka Europy, a nasze korzenie na poludniu – w samym sercu lacinskiej cywilizacji – we Wloszech, bo tam zawsze ksztaltowaly sie nasze elity i tam ksztaltowala sie nasza, polska kultura.
Nie jestesmy ani lepsi, ani gorsi. Nie musimy sie tez niczego wstydzic, ani przed nikim tlumaczyc, a w wielu aspektach polska kultura polityczna moze byc wzorem, choc jak i wszedzie nie brakuje jej pewnych specyficznych wad.
Nie wiem czy kiedys wyjdziemy z Unii, ale nawet jesli, to swiat sie od tego nie zawali, a zdaje sie, ze dla niektorych jest to nie do pomyslenia, jak dawniej wyjscie z bloku wschodniego, do ktorego sila zostalismy wepchnieci i sila tam trzymani.
Na szczescie w tym przypadku nie ma przymusu (chyba), i jesli w pewnym momencie uznamy, ze Unia nas ogranicza, a nawet tlamsi, to jaki powod – jaki interes w tym, zeby nie rozwazac wyjscia?
Jesli uznamy, ze chcemy pojsc wlasna, polska droga, to pojdziemy. Co wiecej, mysle, ze wiele krajow z tej czesci Europy byloby zainteresowanych tym, by zbudowac nowy projekt gospodarczy, oparty na niezaborczej kulturze polskiej, niezaleznej od Brukseli, bo ta wyraznie skreca na jakies niebezpieczne, ideologicznie manowce, a prawne i finansowe skutki tego stanu rzeczy, coraz mocniej uderzaja w nasza i europejska gospodarke, oraz jej perspektywy.
Moje receptory wykryły duże stężenie banału w tej wypowiedzi 🙂 ("Nie jesteśmy ani lepsi, ani gorsi" i kilka innych zdań).
Raczej się nie zacietrzewiam, choć temat budzi we mnie emocje. Tam, gdzie podaję fakty, podaję źródła w przypisach. Wypowiadam się silnie skrótowo; każde zdanie mogłabym rozwinąć w esej, ale nikt by tego nie przeczytał.
Porównanie wyjścia z UE do wyjścia z bloku wschodniego mocno nietrafione.
> wiele krajow z tej czesci Europy byloby zainteresowanych tym, by zbudowac
> nowy projekt gospodarczy, oparty na niezaborczej kulturze polskiej
😀 Dziękuję, rozbawiłeś mnie.
No właśnie tak to się odbędzie. Mit o tym, że inni chcą z nami przeciwko zepsutemu i ograniczającemu nas Zachodowi. Ziarenko zasiane. Teraz trzeba podlewać, oświetlać i podgrzewać, że UE banany prostuje.
Pragne tylko zauwazyc, ze przedstawiam czysto hipotetyczna sytuacje. Skoro ktos mi mowi, ze cos jest nierealne, to nauczony historia Europy i swiata, lub chocby tylko doswiadczeniem ostatnich trzech lat – z miejsca mowie, ze jest realne, mozliwe i dopuszczalne, a w pewnych warunkach nawet wskazane.
Mozna sie w tym momencie obruszac, mozna wydrwic, lub nawet wychlostac te polska ciemnote za to, ze wazy sie na tego typu myslozbrodnie, ale jesli mamy rozum gracza, a nie bezmyslnego klienta, ktory lyka wszystko, co mu podaja na tacy, to nalezy rozwazac wszystkie opcje – nawet te najmniej prawdopodobne.
Dorota, wiecej wiary w Polske. I pisz smialo. Twoje eseje chetnie przyjme.
Ps. Jakze mi przykro, zem uraczyl cie banalem. Co ja biedny poczne. 🙂
Wiara w Polskę oznacza wiarę w to, że PiS przegra wybory i uda się państwo polskie uratować. I taką mam nadzieję.
Sondaże nie napawają optymizmem, ale wiele się jeszcze może zdarzyć.
Zresztą: PiS jak komuna upadnie prędzej czy później. Reprezentuje antyrozwojowy model (państwa, społeczeństwa i gospodarki) nie do utrzymania na dłuższą metę. Lecz jeśli upadnie po kolejnej kadencji (kadencjach) to przedtem będzie bardzo, bardzo źle.
To jest podejście do polityki jako gry w oderwaniu od zakorzenienia w społeczeństwie. W tym ujęciu np. zachowania ksenofobiczne są postrzegane jako wyzwolone przez polityków. Ja odrzucam takie podejście. Przyczepiasz się do konkretnych marek, gdy naprawdę to są emanacje tendencji społecznych. Nie będzie partii A wykorzystującej niechęć do zjawiska B, to pojawi się partia C odwołująca się do tej samej tendencji. Zmiana tego podejścia jest niemożliwa bez edukacji lub jakiejś traumy społecznej wywołanej tym zjawiskiem. Zjawiska typu antysemityzm czy rasizm są dłuższe niż wolne wybory. Po prostu, ktoś zawsze po takie karty sięgnie jeśli będzie do czego. Wybitni politycy mają tendencję do zmieniania tych zachowań, czasami trwale, a czasami krótkookresowo, żeby zyskać poparcie dla pewnych działań i stworzyć sytuację faktów o trwałych konsekwencjach. W Polsce nie mamy takich polityków. Dobrym przykładem takiego działania była decyzja Ariela Sharona o wycofaniu się Izraela ze Strefy Gazy. Człowiek symbol walki o pozycję Izraela i oskarżany o naprawdę poważne zbrodnie popełniane dla tego celu potrafił powiedzieć, że okupacja jest zła dla Izraela i wymusił na społeczeństwie wycofanie się Izraela ze Strefy Gazy. I – jak pamiętamy – kraj stanął na skraju wojny domowej, ale miał odwagę to zrobić wbrew społeczeństwu i dużej części swojego rządu.
Rysujesz w czarnych barwach. Mam inne zdanie, ale nie zamierzam toczyc sporu. Jakos nie wzbudzaja we mnie emocji te polityczne gierki i przedwyborcze umizgi, gdzie kazdy przedstawia siebie jako zbawce, a cala reszte jako nieslychane nieszczescie dla Polski. Chyba juz z tego wyroslem, albo dziadzieje. 🙂
> To jest podejście do polityki jako gry w oderwaniu od zakorzenienia w
> społeczeństwie
Nie, ja się całkowicie zgadzam z wywodem następującym po cytowanym zdaniu. Myślę jednak, że mocno przeceniasz zasięg umocowania społecznego rządu. Inaczej: m.zd. w polskim społeczeństwie jest znacznie mniej "tutejszości" i "wschodniości" niż w działaniach Zjednoczonej Prawicy. Zdobyła władzę nie jako emanacja narodu i jego poglądów, ale przez silną manipulację (telewizji tzw. publicznej) i łamanie prawa (Pegasus). W pewnym sensie obecna władza jest uzurpacją. Nie spostrzegam także zakorzenienia społecznego sztandarowych działań rządu: kontestacji obecności Polski w UE (łącznie z sabotażem środków unijnych), ograniczania praw kobiet czy tak silnego zblatowania państwa z kościołem jakie obserwujemy.
Obawiam się, że idziemy w scenariusz silnej traumy społecznej, która zmieni nastawienie znacznej części narodu. Wyniszczająca inflacja, wstrzymanie środków unijnych i faktyczny Polexit, ofensywa ideologiczna kościoła – w tej kolejności, osobno lub w miksie.
Zdajesz sobie sprawe, ze na obecna wladze glosowalo pare milionow ludzi? Aktywna wiekszosc. I co, wszyscy dali sie zmanipulowac i oszukac? I tak od osmiu lat raz za razem dali sie wyprowadzic w pole?
Trzeba przyznac, ze sprytny lis z tego Kaczora, a mowia, ze nieudacznik. Moze jednak dobrze, ze karty na gorze rozdaje taki wytrawny gracz, a nie frustraci, ktorzy od 2015 nie moga pogodzic sie z demokratycznym wyborem wiekszosci – z tym, ze spoleczenstwo po prostu powiedzialo im baj-baj – i ktorzy teraz, nie mogac znalezc innego sposobu odzyskania wladzy, chwytaja sie brzytwy i marza o jakiejs katastrofie, bo juz tylko w tym upatruja gejmczendzera.
Wedlug nich wszystko idzie zle i katastrofa na pewno sie wydarzy. No, musi sie wydarzyc. No, musi… No, niech wreszcie cos dupnie, bo my chcemy wladzy – my umiemy i potrafimy, my jestesmy stworzeni do tego. My tak bardzo chcemy wygrac, wiec niech sie zawali… plisss….
Ps. Ciekawe czy dostrzegli, ze w ciagu krotkiego czasu zdarzylo sie juz kilka katastrof i nie staly sie one zadnym gejmczendzerem, bo Polska i Polacy radza sobie doskonale. Och, radza sobie – znowu bedzie frustra, bo se radza, a my znowu przegramy…
Najkrocej rzecz ujmujac – tamta strona ma giga problem, bo zdecydowanie przeceniaja swoje mozliwosci, a wszystko inne neguja. Nie da sie niczego zbudowac na czystej negacji. Gdyby mniej bylo emocji, a wiecej realizmu i konkretnej wizji – programu dla Polski, oraz pewnosci, ze co obiecaja, to zrobia – to byc moze inaczej by to wygladalo, a tak czarno to widze.
Wpisy na blogach tematyczne – zero dyskusji lub dwa komentarze "na krzyż".
Wpisy na blogach z choćby lekkim zahaczeniem o politykę – 25 komentarzy.
Smutek, żal.
wuhanbat Dokladnie,pieknie napisane.Smutek żal,autor dal sluszny text a i tak pomimo tego prosze o usuniecie calosci z uwagi na zdrowie psychiczne czytajacych
Na tematy giełdowe powiedziano tutaj już tak wiele i wyczerpująco, że od jakiegoś czasu są grane finezyjne wariacje lub omawiane sprawy bieżące. Interesująco zresztą, zawsze warte czytania.
Natomiast temat polityczny jest doniosły teraz właśnie z dwóch powodów. 1. z powodu ogólnego: polityka zawsze jakoś oddziałuje na rynki finansowe. Regulacyjnie, przez ingerencję państwa w gospodarkę, przez politykę pieniężną. Z różnym nasileniem polityka oddziałuje, teraz i tutaj akurat mocno.
2. Jesteśmy w momencie przełomowym: w ciągu najbliższych tygodni zdecydowany zostanie model ustrojowy państwa. Z ogromnymi skutkami, także dla gospodarki i rynków. Niektóre zmiany mogą być nieodwracalne.
Gra jest o wszystko. Trudno nie być tym zainteresowanym. Nie ma takich Bieszczadów ani takiej piwnicy, w której można by się w chwili obecnej w Polsce schronić przed polityką.
Tatry Wysokie prze pania. 🙂 Tam mozna odpoczac, oraz nabrac rownowagi i dystansu. Watpie, czy ktorys z tlustych kotow z okolic Wiejskiej jest w stanie sie tam wdrapac, by wciskac czlowiekowi swoj kit w postaci kolejnych radosnych pomyslow, ktore oczywiscie sfinansujemy my – pracowici, zaradni i oszczedni, bo przeciez nie ow polityk.
Najgorsze jest to, ze obecna kampania zamienila sie w jeden wielki festiwal tego typu obiecanek – zarowno ze strony PiS, jak i ze strony tej niby wolnorynkowej PO. I to jest dramat.
Tatr już bym nie polecała, z powodów, które wszyscy widzimy. Właściwie nie wiadomo, czy się cieszyć, czy smucić. To pewnie dobrze, że znacznie większą liczbę osób stać na wyjazd w góry (i rozwija się infrastruktura), ale masowość ma niemal same złe strony.
Na dole i na latwych podejsciach rzeczywiscie tlumy, ale to nic nowego. Na gore po staremu wlazi mniejszosc. Sami wariaci i wariatki w pozytywnym sensie tego slowa. I co wazne – czesto traci sie zasieg, wiec jak uciekac od calego tego cyrku, to tylko tam. 🙂
Swoja droga, gdzie ta klapa, kryzys krach? W gorach tlumy, nad morzem tlumy, nad jeziorami tlok. Moze Krakusow taka bida przycisnela? Pewnie robic sie nie chce, tylko kupony odcinac od wielkiej przeszlosci. 😛 Ale to Ty juz najlepiej wiesz, bo z tego, co pamietam, jestes z Krakowa. Ewentualnie moj parweniuszowski krewniak. Trzeba u niego zasiegnac jezyka, co w krakowskiej trawie piszczy. 🙂
wuhanbat Po pierwsze, nie ma obowiazku czytac. Po drugie, mozesz zabrac glos i pokazac, jak to sie robi. Po trzecie, nie spodziewaj sie, ze ktos ci sprzeda prawdziwy kontent za friko. To jest zbyt cenna wiedza – na ktora sie pracuje nieraz calymi latami. Mozna czasem sprzedac jakis tip, co tez ludzie czynia, lub wyrazic swoj poglad, i tyle. Dorota napisala reszte i w pelni sie z nia zgadzam.
Jak zwykle polityczne fiksacje autora… how many times ?
Proszę Pana, skoro używa Pan czegoś w stylu kolejny raz, to powinien Pan wiedzieć, że autor od lat nie bierze udziału w wyborach, nie popiera nikogo na polskiej scenie politycznej i nie jest przeciwko nikomu. Nie zamierza też głosować w zbliżających się wyborach i kilku kolejnych. Przy okazji atakuje Pan mnie personalnie. Jeszcze raz Pan zrobi taki błąd i nie pozwolę komentować Panu na moim blogu.
ooo…. super. To tak jak ja. Dlaczego mam wybierać tzw. mniejsze zło.? Wszyscy politycy zmuszeni są kłamać – taki urok demokracji. 🙂
> z tego, co pamietam, jestes z Krakowa
Przepraszam, że wdaję się w niemerytoryczną wymianę zdań (na tym ją zakończę), ale to muszę sprostować. Jestem dumną Ślązaczką. Z Górnego Śląska oczywiście.
Wydawalo mi sie, ze z Krakowa. Tak wynikalo z jednej z dawniejszych dyskusji, ale to moze mnie sie cos pozajaczkowalo.
Ps. Rowniez z tych rejonow. Pozdr. 🙂