Czy biletem do fortuny osiągniętej dzięki inwestowaniu na giełdzie jest rzeczywiście wykształcenie ekonomiczne?
Tak można by sądzić po lekturze listy najbardziej znamienitych postaci świata finansów, z Warrenem Buffettem na czele, którzy takie wykształcenie ekonomiczne lub biznesowe odebrali. Pokazywałem ją w poprzednim wpisie.
Otóż może być to czynnik mocno wspomagający tego rodzaju sukces, ale niekonieczny, istnieje bowiem lista alternatywna skupiająca znakomitych inwestorów i traderów bez takiego wykształcenia.
Jednak w tym wątku interesuje nas bardziej pytanie innego rodzaju, ale ściśle z powyższym powiązane:
Czy cała reszta ekonomistów jest również skazana na oszałamiający sukces giełdowy dzięki wiedzy ze swojej dziedziny? A jeśli tak, to dlaczego jeszcze go nie osiągnęli?
Odpowiedź nie jest trudna, aczkolwiek rozkłada się na kilka podpunktów, które spisałem poniżej.
Ekonomia pomimo wielu podobieństw to zupełnie inna rzecz niż inwestowanie, a szczególnie to aktywne (spekulacja, trading), które ma za zadanie generować tzw. alfa, czyli zwroty wyższe niż wynikające z prostego indeksowania indeksów.
Aparat badawczy jest w wielu miejscach wspólny dla obu dziedzin, to znaczy w obu szuka się prawidłowości, dokonuje teoretycznych analiz, wyjaśnia naturę i przyczyny zjawisk, tworząc i weryfikując na te potrzeby stosowne hipotezy, a potem buduje się modele, które mają pomóc prognozowaniu i optymalizacji zasobów. Tyle że w ekonomii jest to prostsze, bardziej sprawdzalne, choćby dlatego, że wiele zjawisk ma liniowy lub bliski liniowemu charakter.
Natomiast rynki są nieprzewidywalne, modele mają tutaj ograniczoną wartość prognostyczną, wiele zdarzeń i zjawisk odbywa się nieliniowo, informacja jest niepełna, a do tego sięga dużo dalej niż do samych procesów ekonomicznych mikro i makro. Na rynki duży wpływ mają bowiem zdarzenia pozagospodarcze typu polityka, a ogromną rolę odgrywa psychologia, i zbiorowa i na poziomie pojedynczego gracza. Do tego dochodzi specyficzne zarządzanie ryzykiem i działanie w warunkach dużej niepewności.
Gdyby obie dziedziny były mocno spokrewnione, modele ekonomiczne można by po prostu zatrudnić do gry na giełdzie, to jednak tak nie działa. Ekonomista musiałby przejść dodatkowy trening i zdobyć doświadczenie.
Ekonomiści są jednak w jakiejś mierze przydatni na etapie analiz rynkowych i próbach prognozowania, a przynajmniej takie wrażenie można by odnieść widząc, że w każdym banku pracują ich sztaby, dostarczając materiałów analitycznych. A zresztą prognozy podawanych niemal co dzień danych z gospodarki są oparte na uśrednionych wskazaniach najbardziej liczących się bankowych działów z udziałem ekonomistów. Ich trafność jest daleka od perfekcji, a przy tym na giełdzie pieniędzy nie zarabia się samym prognozowaniem, to proces sięgający dużo dalej.
Na uniwersytetach coraz częściej uczy się o rynkach, ale nie uczy się spekulacji. Są oczywiście działy dużo silniej związane z rynkami finansowymi, ale to nadal przerabianie teorii, na sukces giełdowy przekłada się natomiast przede wszystkim praktyka, wsparta czymś, co nazywamy tutaj Przewagą (ang. the edge). Odkrycie własnej przewagi na rynku to proces nie tyle oparty na analizie danych, ile na ich odpowiedniej interpretacji, a potem dochodzi do tego systematyczność w realizacji owej przewagi. To nie jest wiedza uniwersytecka.
Ekonomiści są uczeni analizy przede wszystkim zjawisk gospodarczych i tego się potem od nich wymaga i za to płaci, rynki to zupełnie inna para butów. Tylko część absolwentów ekonomii przechodzi do praktycznego wdrażania nabytych umiejętności w praktyce, spora część nadal zostaje w obrębie uniwersytetów, nauczając i tworząc kolejne hipotezy, najczęściej w obrębie aparatu teoretycznego. Więc ich kontakt ze światem realnym, a w nim mieści się giełda, jest dość ograniczony.
Do tego dochodzą kwestie osobniczne – skłonność do ryzyka, odporność na kryzysy i straty, mental, osobowość, talenty. Nie każdy, nawet z doskonałą wiedzą praktyczną w zakresie rynków, ma ciągoty i predyspozycje do aktywnego inwestowania. Ekonomista może zająć się w sposób doskonały teoretyczną analizą właśnie rynków finansowych czy kapitałowych, co nie znaczy od razu, że stanie się doskonałym inwestorem. Jego zawód to ekonomista i w tym ma się realizować, nikt mu nie płaci za podejmowanie ryzyka na giełdach. A za swoją wiedzę ekonomiczną płaci się im tyle, ile sam rynek pracy aktualnie wyznaczy.
Czy ekonomiści nie podejmują się praktycznego inwestowania ponieważ znają statystyki wygranych i je lepiej rozumieją, a przy tym wiedzą, że rynki są mocno efektywne i wcale nie łatwo z nimi wygrać? I tak i nie.
Z jednej strony, ta wiedza faktycznie może zniechęcać do podjęcia ryzyka, nawet mając większe szanse w analizowaniu niż reszta inwestorów. Z drugiej strony jednocześnie mogą oni wejść w posiadanie wiedzy o wszelkich anomaliach i odejściach od efektywności, dzięki czemu odnajdą swoje nisze i dobrze poczują się na rynkach. Nie jest pewnie przypadkiem to, że wśród elity najbogatszych inwestorów znajduje się tak wielu ekonomistów, którzy spróbowali zmierzyć się z rynkiem. Jednak aby dojść do bogactwa trzeba również czegoś więcej niż doskonałe umiejętności analityczne pokrewne do ekonomicznych. Potrzeba pomysłu, odporności, otwartości, czasem lewara lub znacznego kapitału, albo nieco więcej szczęścia.
W pewnym sensie ci inwestorzy praktycy, nie tylko ze wspomnianej elity, przestali być ekonomistami, gdyż
Inwestor to zupełnie inny zawód.
Sam Buffett deklarował publicznie, często w niewybrednych słowach, że nie ufa ekonomistom, nie zwraca uwagi na to, co mówią, piętnuje ich prognozy, często krytykuje ich działania w gospodarce. I tenże Buffett dał swoimi wynikami przykład tego, jak bardzo ekonomiczne teorie o rynku efektywnym są niewiele warte. To najlepszy być może przykład tego jak daleko rozeszły się drogi obu tych profesji.
Nicholas Taleb poszedł jeszcze dalej, poświęcając sporo miejsca w swoich książkach temu, jak mało praktyczna w zastosowaniu jest wiedza ekonomistów, którym brak empirycznej praktyki, ale chętnie chcieliby uczyć ptaki latania.
Ekonomista nie jest więc posiadaczem tajemnej wiedzy, dzięki której na pstryknięcie mógłby zamienić się w wytrawnego inwestora z olbrzymim majątkiem.
Nie wiem, choć jestem bardzo ciekawy, jaki odsetek całej populacji ekonomistów próbowało swoich sił na giełdzie i ile % z nich nie dało rady. Być może nie odbiega to od średnich w innych zawodach. Nie znalazłem do tej pory takich danych.
P.S. Może ktoś z grona samych ekonomistów chciałby się podzielić swoją wiedzą i ocenami w tym właśnie temacie? Może jest coś ważnego, co pominąłem? Chętnie poczytam komentarze, pewnie i nasi Czytelnicy również.
—kat—
7 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Posiadam od przeszło 10 lat wykształcenie ekonomiczne. Kierunek studiów wybierałem właśnie pod kątem zainteresowania giełdą (nie mając jeszcze wtedy zbytnio pojęcia z czym to się je). Na pierwszym stopniu studiów zacząłem od finansów i rachunkowości. Na drugim stopniu ekonomia. To wystarczyło, by uświadomić sobie, że aktywne zarabianie na rynkach a wspomniane kierunki, to zupełnie inna para kaloszy. Sensowne wyniki w aktywnym tradingu pojawiły się dopiero po ponad 10 latach codziennej aktywności na różnych rynkach (od GPW, przez NYSE i CME, a na foreksie kończąc). Nie zmienia to faktu, że odpowiedni dobór przedmiotów podczas 5 lat na uczelni dał mi podstawy teoretyczne, na bazie których oparłem swoje późniejsze działania na rynkach. Jednak uważam, że dałoby to radę bez problemu zrobić i bez tego typu wykształcenia kosztem nieco większego wysiłku (trzeba by po prostu nieco więcej pokopać i poczytać na własną rękę) 🙂
Bardziej odpowiednim kierunkiem bylaby matematyka, informatyka, fizyka, lub chemia, czyli te kierunki, gdzie uczy sie myslenia scislego opartego na wnioskowaniu.
Ale niekoniecznie trzeba startowac tak wysoko. Wyksztalceni technicznie: mechanik, elektryk czy hydraulik tez moga miec sukcesy na rynku, bo oni rowniez w robocie musza myslec w sposob scisly.
Wlasciwie kazdy swiadomy pracownik, ktory ma juz konkretne doswiadczenie w wykonywaniu mniej lub bardziej precyzyjnych funkcji i zadan – i nalezycie przyklada sie do swoich obowiazkow w pracy, ma predyspozycje do tej gry.
Jest to kwestia doboru lektur i pewnej praktyki, a potem kwestia czasu (jeden lapie w lot, inny musi dluzej kombinowac), oraz oczekiwan – jesli beda realne, to nie powinno byc zle. Oczywiscie potrzeba tez odrobiny szczescia jak we wszystkim.
Warto dodac, ze czesto dzieje sie tak, ze ludzie ida na studia nie po to, by nabyc odpowiednie umiejetnosci (kompetencje) i usystematyzowac swoja wiedze, tylko po to, zeby uciec przed bezrobociem (tak bylo za moich czasow), lub zdobyc papierek (diplom mata – mata; bedziecie diplomata).
No i konczy sie to potem takimi kwiatkami, jak wtopy na zarzadzaniu cudza kasa rzedu osiemdziesieciu procent… Tacy powinni z miejsca tracic licencje i byc ponownie odsylani na kursy, a jak to nie pomaga i dalej bezmyslnie przewalaja powierzone sobie srodki, to sa odpowiednie dla nich funkcje ("idzie zima, idz pan do sniegu").
Każda próba zastanawiania się czy studia ekonomiczne dają jakąś przewagę w byciu inwestorem to absolutna pułapka. Przede wszystkim dlatego, że należało się zastanowić jaki odsetek absolwentów ekonomii, którzy zaczęli karierę na rynkach osiągneło sukces (w tym ci wszyscy pracujący dla wielkich instytucji – i nie żyjący włącznie z prowizji od aktywów, czy handlu)
Po drugie wielu inwestorów studiowało filozofię*.
No i co z tego?
Może ci, którzy wybierają karierę na rynkach mają specjalne predyspozycje, które sprawiają, że wcześniej studiują – filozofię, psychologię, matematykę, cokolwiek.
To jest wnioskowanie jak z tych książek w stylu "10 milionerów wstawało przed godziną 6:00, więc, żeby osiągnąć sukces musisz wstawać przed 6:00"
To zupełnie nie ma znaczenia, ani sensu. Bo równie wielu traderów zarabiających, przerywało studia, zmieniało pracę itp itd.
*W.Buffett, G. Soros, B. Miller, P. Lynch, J. Rogers
Polecam wypowiedź tego ostatniego:
"I studied History, Philosophy, Politics and Economics in universities. I had a lot of fun. In fact, if you want to be successful, you have to study all these subjects. History teaches you the that the world is ever-changing, and that no matter what you think you know now would change.
You’ll also learn that whatever is happening now has happened before. Philosophy taught you how to think. Very few people know how to think. I didn’t quite get it when I studied Philosophy in Oxford. But I figured it all out later. The three most important things I’ve figured out later in life are: to think for yourself, to question everything every day, and to make your own decisions."
https://www.c3a.org.sg/articles/interview-investment-guru-jim-rogers
Ma pan racje. Kazdy ostatecznie robi to, co lubi, lub – z roznych przyczyn (osobistych i innych) – to, co musi. A potem stara sie wykonywac swoje funkcje najlepiej jak potrafi i – o ile ma otwarta glowe – rozwijac swoje umiejetnosci wykorzystujac wiedze z roznych dziedzin. Wyniki sa rozne, zalezne od tychze umiejetnosci, osobistych predyspozycji, okolicznosci, szczescia itp.
Na rynkach ryzykuje się często ciężko zarobionymi pieniędzmi. Do skutecznego inwestowania od wykształcenia ważniejsze są predyspozycje psychiczne. Inwestowanie to gra emocji, z którymi nie każdy sobie poradzi.
Zgadza sie. Graja ludzie, a nie dyplomy. Rynek jest niczym lustro – szybko pokaze nam, jakie mamy przewagi i szybko wypunktuje wszystkie nasze ograniczenia. Wypadkowa jest widoczny na rachunku bilans dodatni lub ujemny.