Od kilku dni bardzo mnie swędzi klawiatura, by bez autocenzury skomentować debatę na temat stanu polskiego rynku kapitałowego, ale odnotuję tylko, że to kolejna debata na temat pobudzenia polskiego rynku kapitałowego, z której nic nie wyniknie.


Na blogach od lat wyliczamy problemy polskiego rynku. Osobiście od lat jestem tu ambasadorem idei emigracji finansowej i porzucenia rynku polskiego na zawsze. Jeden ze znajomych tłumaczy mi, że przy okazji od lat walczę z mechanizmem home bias i muszę przegrać w tej walce. Dlatego nie będę Szanownych Czytelników zanudzał argumentami i wyliczaniem błędów, które pojawiły się w tej debacie. Pozwolę sobie jednak odnotować, że większość, która zaufała politykom i ich nominatom na polskim rynku kapitałowym przegrała szanse na wygranie z polskim rynkiem kapitałowym w całości.

W ekonomii znamy pojęcie tzw. kosztu alternatywnego. Skrajnie upraszczając, jeśli przy ograniczonych zasobach mamy środków na samochód, to nie kupimy za te środki też motocykla. Motocykl staje się kosztem alternatywnym naszego zakupu samochodu. Tak samo jest z rynkami. Jeśli skupimy się na rynku X, to naszym kosztem alternatywnym jest brak inwestycji na rynku Y. Jeśli w ostatnich 15 latach skupiliśmy się na rynku polskim, to straciliśmy szansę na zarobek na rynkach zagranicznych. W efekcie straciliśmy okazje do zarobków, jakich nie było od dekad. Przeceny w kryzysie finansowym, pandemii i po wybuchu wojny na Ukrainie były jednymi z lepszych okazji naszego życia. Na świecie.

W Polsce dusimy się za każdym razem na skalę, której trudno szukać na Wall Street czy w Europie. Ktoś powie, że ostatnio jest jakby lepiej – czego dowodem ma być relatywna siła polskiego rynku od października zeszłego roku – ale nie postawiłbym na to, że w średniej perspektywie WIG20 wygra z S&P500 czy Nasdaq’em 100. Postawiłbym wiele, że raczej przegra, bo WIG20 jest rynkiem przegranym na poziomie fundamentalnym. W prestiżowym indeksie mamy jakieś państwowe czebole, z których żaden nie jest innowacyjny. Szczytem innowacyjności jest spółka gamingowa, które może i bywa dobra w tym co robi, ale czy będzie na tyle rozwojowa, by utrzymać status blue chipa? Myślę, że wątpię.

Żadne debaty nie zmienią też faktu, iż rynek giełdowy jest kontrowany przed zmianę modelu gospodarczego, w którym porzuciliśmy idee prywatnej własności. Największe firmy w WIG20 to koszmary państwowe, które muszą przejść fazę podziału i prywatyzacji, a trend jest dziś raczej odwrotny i nie widać nadziei na to, by miało być inaczej. Właściwie jedyną nadzieją na zrobienie z GPW rynku raz jeszcze jest jakiś wielki kryzys na miarę greckiego, który zaowocuje wyprzedażą przez Skarb Państwa. Zwyczajnie, na zwrot liberalny w polskiej gospodarce liczyć nie można, a bez tego wszystkie debaty o przyszłości GPW są jałowe. GPW nadaje się do spekulacji. Inwestowanie jest od lat łatwiejsze na świecie. Zawsze było, bo tam rynki są zakorzenione w szerszym modelu, który w Polsce porzuciliśmy.

12 Komentarzy

  1. Grzegorz Link

    Wszystkie argumenty o wpływie polityki na nasz rynek – zgoda. Też uważam, że jest źle.

    Ale czy nie sądzisz, że słabość Polski może wynikać w sporej mierze po prostu ze słabości relatywnej Emerging Marketów? Że tak jak w latach 2002-2007 doświadczyliśmy hossy przede wszystkim rynków rozwijających się (w tym oszałamiającą hossę w Polsce), tak w kolejnej hossie 2009-2022(?) po prostu królował (jeden konkretny) rynek zagraniczny – USA ?

    Że może spora część słabości giełdy w Polsce to kwestia tego trendu, mody inwestycyjnej, i ten trend może się kiedyś odwrócić?

    Bo te argumenty o słabych spółkach w indeksie WIG20, to mi kojarzą się z argumentami jakie wytacza się na dołkach bessy o tym dlaczego coś nie ma prawa rosnąć — przecież w marcu 2009 (dołek ówczesnej bessy) też panowała beznadzieja i można było przytoczyć dziesiątki sensownych narracji, dlaczego rynek (nawet w Stanach) już nie wzrośnie co najmniej przez kilka miesięcy, a pewnie i lat. Podobnie było w dołkach Covidowych. W obu tych sytuacjach perspektywy spółek (nawet w Stanach) wyglądały równie mrocznie, co teraz (od kilku już lat) wygląda sytuacja WIG20 w Polsce.

    A potem ciach – ciach, kilka miesięcy wzrostów, i zmiana sentymentu. I kolejne kilka lat, i rynek w USA okazał się najsilniejszym na świecie. Sentymenty bywają przewrotne, i zazwyczaj niezły moment zainwestowania w jakeś aktywo (nie zawsze, ale często tak jest), jest wtedy kiedy sentyment jest tak bardzo zły, jak w Polsce jest i trwa już od kilku lat. Wiadomo, że w ostatnich miesiącach jest mocne polepszenie (głównie dzięki segmentowi MWIG40 i SWIG80), ale generalnie wciąż w wielu statystykach Polski rynek jest jednym z najtańszych i raczej omijanych przez inwestorów na świecie.

    Nie sądzisz, że zwykła zmiana sentymentu zagranicznych inwestorów (nieważne już jakim spowodowana wydarzeniem – politycznym czy nie politycznym) wystarczy, żeby zamienić te lata marazmu na lata silnej hossy?

    Ja myślę, że _jeśli_ to się stanie, to stanie się przy sentymentach tak złych, jak są teraz (a nie kiedy sytuacja zacznie _wyglądać_ lepiej, bo wtedy już zazwyczaj rynek jest o wiele, wiele wyżej).

    Rozumiem kwestię walki z home bias, ale naszym celem – jako inwestorów – jest nie tylko "jak najszersza dywersyfikacja", ale też "poszukiwanie aktywów, które są przesadnie tanie i unikanie tych, które są przesadnie drogie", i Polska giełda może być właśnie takim niedocenianym obecnie aktywem. Może okazać się lepszą inwestycją niż np. rynek w Indiach, Chinach czy Brazylii. Ja nie wiem, czy tak się stanie, ale nie trudno mi to sobie wyobrazić — makroekonomiczne czy geopolityczne powody dlaczego tak by się stało, staną się wtedy jasne dopiero po fakcie. Tak to zazwyczaj działa.

    1. Adam Stańczak

      Dołek po kryzysie finansowym – akurat wtedy uczestniczyłem w jakimś panelu na konferencji SII i na pytanie, co kupować chyba jako jedyny wtedy mówiłem, żeby kupować cokolwiek. To wzbudziło troszkę zdziwienia, bo co to za opinia, ale ja użyłem wtedy modnego zwrotu kupować ryzyko. Chwilę potem winda ruszyła i nie zatrzymała się na świecie właściwie do pandemii. W Polsce rynek też szybko zrobił 100 procent.

      Tanio na GPW. Tylko to już nie ma znaczenia dla ludzi, którzy szukali tu swojej szansy w ostatnich 20 latach. Ci realnie przegrali. WIG20 zrobił w 20 lat 70 procent, z czego większa część to ostatnie pół roku. W tym samym czasie indeksy na świecie zrobiły od 350 do przeszło 800 procent. To są już straty nie do odrobienia. Jeśli mamy dwóch graczy i jeden był ostatnie 20 lat na GPW, a inny 20 lat w US, to pierwszy nigdy nie dogoni drugiego. Niestety, to też dotyczy inwestycji emerytalnych i wielu funduszy.

      Ponadto, giełdy znają też zjawisko value trap. To, że jest tanio, nie znaczy, że będzie drożej. Sam mechanizm powrotu do średniej może trwać dłużej niż byśmy chcieli, a jak potrwa za długo, to lata początkowe w inwestycji nigdy nie dadzą finalnie wyniku.

      Dla jasności, kiedy ja mówię o porażce GPW, to najmniej mnie interesuje tu postawa GPW, rządu, spółek itd. Wszystkie te elementy są poza strefą kontroli. Krytyka ich jest stratą energii. Mnie interesuje porażka ludzi, którzy tym wszystkim instytucjom i ludziom w spółkach i polityce zaufali. Mieliśmy mieć rozwinięty rynek kapitałowy, nawet niektórzy szczycili się już mianem rynku rozwiniętego.

      1. Grzegorz Link

        Tu się całkowicie zgadzamy, tylko pytanie jest co będzie dalej? Nie co było do tej pory.

        Amerykanie, których główna aktywność inwestycyjna przypadła na lata 1930 – 1950 czy nawet 1960 – 1980 — nawet jeśli wtedy w ogóle inwestowali w akcje, co nie było tak modne jak dziś — też mieli zupełnie inne "doświadczenie rynkowe" niż ci z innego zestawu dekad, np. ci kończący inwestowanie dzisiaj. Bo akurat te ich dekady były wtedy najsłabsze na tym rynku, a teraz jesteśmy po jednej z lepszych. Grzegorz Zalewski na Waszym blogu o tym fajnie pisał, że punkt startowy i punkt, w którym przechodzimy na emeryturę ma znaczenie i trochę mitem jest stwierdzenie "w długim terminie"…

        Więc pytanie jest o to, co będzie dalej od dziś. Jeśli dalej od dziś okaże się, że rynek w USA będzie jednak słabszy (niekoniecznie już od dzisiaj, ale np. w stosunkowo bliskim czasie), a rynek w PL okaże się lepszy, to namawianie ludzi żeby już teraz, w tej chwili uciekali z polskich aktywów i globalizowali się (domyślnie zakładam, że większość kupi tani ETF, a najtańsze ETFy są na rynek amerykański), jest trochę nasadzaniem ich na minę.

        Ja nie znam przyszłości, nie wiem czy to jest mina i czy wybuchnie, nie wiem który rynek poradzi sobie lepiej (i czy nie jeszcze jakiś inny – europejski, azjatycki, nawet afrykański). Zauważam tylko, że _może_ się tak zdarzyć, szczególnie skoro rynek amerykański jest teraz uznawany (przez ekspertów od wycen, którzy oczywiście tez mogą się mylić) za drogi, a rynek polski za tani. Wręcz US jest jednym z najdroższych, a PL jednym z najtańszych.

        Globalizacja, dywersyfikacja – to jest wszystko ok, ale tego polskiego rynku aż tak na maksa to bym nie uciekał; z tą trumną to jednak może się okazać, że to jednak tylko śpiączka była 🙂

        1. Adam Stańczak

          Tłumaczyłem to kiedyś na blogu, że na rynki zagraniczne nie wychodzimy, skokowo tylko wykorzystujemy np. relatywną siłę polskiego rynku i waluty, żeby kupić tam taniej niż akurat mają inwestorzy z US.

          Kolejną rzeczą, o której na blogu pisałem, to żeby ten home bias zwalczać wyrobieniem u siebie postawy inwestora z rynku rozwiniętego. Wtedy możemy sobie latać z kilkoma procentami portfela po świecie rynków wschodzących, ale core całości jest zainwestowany podręcznikowo – w rynek rozwinięty.

          Wreszcie, jeśli ktoś wierzy w słabość GPW jako część słabości rynków wschodzących w całości, to naprawdę są lepsze miejsce do wejścia na rynki wschodzące niż GPW. Powiedziałbym nawet, że to właściwie obowiązek zdywersyfikowania się poza GPW. Zwłaszcza, gdy uwzględni się kontekst geopolityczny i gospodarczy w Polsce.

  2. podtworca

    Mam podobne wnioski od lat. Kapitał zagraniczny zarabia podwójnie: najpierw kupując za bezcen majątek bankruta (lata 90-te), a potem pozwalając państwu "odzyskać" banki i przedsiębiorstwa po cenach rynkowych. Szczytem jest odsprzedaż Aliora czy obecnie Torpolu. Spółki państwowo-publiczne nie są w stanie stworzyć rentownego biznesu, więc kupują prywatne. Natychmiast po transakcji zdrowy dotychczas podmiot kończy wzrosty.

    Państwo polskie doprowadza spółki do sytuacji, w której nie mogą pozyskiwać kapitału z rynku akcyjnego. Zostaje tylko dług. Ci, którzy pożyczają nam kapitał na wielkie inwestycje operują w skali dekad. Wiedzą, że pewnego dnia dłużnikowi zabraknie płynności i wtedy będzie oddawał te wszystkie inwestycje w naturze…

  3. _dorota

    Trzeba odsunąć PiS od władzy w najbliższych wyborach. Jeśli ta autorytarna władza się utrwali i dokończy proces przemiany Polski, to nie będziemy tutaj dyskutować o prawdopodobieństwie "zwrotu liberalnego w polskiej gospodarce". Będziemy dyskutować (ze znajomymi, po cichu) o konfiskacie rozszerzonej i kontroli prywatnych kont bankowych.

    Niemożliwe? Zapytajcie znajomego prawnika, co sądzi o sytuacji w Trybunale Konstytucyjnym. Niemożliwe stało się możliwe.

    1. _dorota

      Proszę nie robić takich uwag.

      1. Adam Stańczak (Post autora)

        @ _dorota

        Usunąłem ten personalny komentarz – zamykam też dyskusję.

  4. Kornik

    1) Oj, Dorota, Ty bys znalazla wspolne tematy z moim bratem. Tez jedzie po partii Kaczora, jak po lysej kobyle. 🙂 A to, ze chlop w okresie ich rzadow z "mydel-mydel class" przeskoczyl do "haj sosajety", to juz szczegol (nie jest nominatem tej, ani innej partii). No, ale tak to juz jest, ze najbardziej nie lubimy tych, ktorym wiele zawdzieczamy.

    2) Jakze mi przykro, ze nasz indeks, to w sporej czesci panstwowe czebole. Nie jest to jednak wina PiSu, tylko raczej PZPRu. Niestety, ale wciaz ciagnie sie za nami pietno straszliwego wieku dwudziestego. Oczywiscie, byloby lepiej, gdyby to wszystko bylo prywatne, ale po pierwsze na wolnym rynku panstwo tez moze byc udzialowcem (patrz – Norwegia), a jak juz uwazamy, ze prywatne lepsze, to po drugie – nie mozna tego robic na lapu-capu. Jesli wiec proces prywatyzacji sie zatrzymal, to nie dlatego, ze porzucono idee wlasnosci prywatnej, lecz dlatego, ze porzuceno idee sprzedazy perel koronnych za czapke sliwek – na czym bajeczne fortuny zbijali rozni krajowi i zagraniczni cwaniacy.

    Trzeba sobie uzmyslowic, ze Polacy sa wciaz na dorobku, wiec bardzo trudno ulokowac tak wielki majatek bezpisrednio w ich rekach. Skonczyloby sie tym, ze znalazlby sie on w bardziej zasobnych rekach obcych. A nie wyobrazam sobie, ze w naszym polozeniu i w obecnej sytuacji geopolitycznej nie kontroloujemy posrednio (przez polska klase srednia), lub bezposrednio (panstwo), takich segmentow jak sektor paliwowy, energetyczny czy finansowy. Sadze, ze wlasnie dlatego, ze te czebole sa w tej chwili w mniejszym lub wiekszym stopniu kontrolowane przez panstwo polskie, udaje nam sie przejsc sucha stopa przez nadchodzace jeden po drugim sztormy: pandemia, wojna i inflacja.

    3) Jesli chodzi o ostatnie trudne 15 lat, to moim zdaniem jest to efekt bankructwa tamtej w cudzyslowie liberalnej polityki, bo z liberalizmem niewiele to mialo wspolnego. Zas ostatnie kilka, to ciagle wyboista droga w kierunku, by osuszyc to bagno, a wydatnie nam w tym pomaga przesuwanie sie srodka ciezkosci Europy tam, gdzie ono rzeczywiscie sie znajduje.

    4) Stoimy naprawde w obliczu ogromnych zmian w polityce miedzynarodowej i wielkich szans, jakich nie bylo w tej czesci swiata od – juz nie mowie dekad, ale od co najmniej trzech wiekow. Perspektywy dla Polski sa naprawde obiecujace. Jak bedzie, zobaczymy. Jestem optymista.

    Ps. Rowniez nie jestem nominatem tej, ani innej partii. Nie jade po PiSie, bo staram sie obiektywnie oceniac sytuacje – bez skrzywien typowych dla momentami komicznych przepychanek fanatykow tej czy tamtej strony. Ostatnie kilka lat uwazam za niezwykle udane, a kolejne widze jako jeszcze lepsze. To efekt wymagajacej szkoly ostatnich 15 lat i wyciagniecia z tej lekcji odpowiednich wnioskow.

    1. _dorota

      > Nie jade po PiSie, bo staram sie obiektywnie oceniac sytuacje
      > Ostatnie kilka lat uwazam za niezwykle udane

      Czysty idiotyzm.

      1. Kornik

        Bo wyprany w Perwollu. 🙂

  5. Kornik

    Aby dostrzec pewne niuanse, trzeba sie wzniesc ponad poziom aktualnej biezaczki. Trudno jednak sokolom i sokolicom szybowac wysoko z kapturkiem na oczach. Dlatego uwazam, ze niezaleznosc myslenia i sadu, oraz pewien dystans, to podstawa na drodze do sukcesu. Duza wartoscia jest rowniez miec bliskich i znajomych o roznej pozycji spolecznej, z roznych srodowisk, o roznych pogladach i percepcji rzeczywistosi, bo to pozwala uzyskac niezwykle szerokie spektrum i glebie ostrosci – pod warunkiem, ze ludzie potrafia ze soba rozmawiac i sluchac siebie nawzajem, a nie skakac sobie do oczu z przyczyn ideologicznych lub innych, niczym pacynki nakrecane przez partyjnych spindoktorow z jednej i drugiej strony sporu.
    Udanej majowki.

Komentarze są zamknięte.

Opinie, założenia i przewidywania wyrażone w materiale należą do autora publikacji i nie muszą reprezentować poglądów DM BOŚ S.A. Informacje i dane zawarte w niniejszym materiale są udostępniane wyłącznie w celach informacyjnych i edukacyjnych oraz nie mogą stanowić podstawy do podjęcia decyzji inwestycyjnej. Nie należy traktować ich jako rekomendacji inwestowania w jakiekolwiek instrumenty finansowe lub formy doradztwa inwestycyjnego. DM BOŚ S.A. nie udziela gwarancji dokładności, aktualności oraz kompletności niniejszych informacji. Zaleca się przeprowadzenie we własnym zakresie niezależnego przeglądu informacji z niniejszego materiału.

Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.