Miliony influencerów nie mogą się mylić

Oszuści zorientowali się, że banery, które wyglądają za dobrze, przyciągają zbyt wiele osób. Eliminacja pochłania wówczas za wiele czasu i środków. Najlepiej, jak wpadną ci naprawdę głupi. Maria Konnikova, Myśl jak oszust

Ostatnia notka Trystero (Wszystko działa) zainspirowała mnie do kilku przemyśleń. Trystero zastanawia się, czemu wciąż znajdują się naiwniacy łapiący się na propozycje, które nawet nie udają rzetelnych.

Jeśli popatrzymy na kluczowe elementy fabuły przekrętu i totalną nierealność oferowanych zysków, to narzuci się wniosek, że obydwie te sprawy nie są ważnymi aspektami oszustwa finansowego. Z operacyjnego punktu widzenia kluczowym aspektem wydaje się znalezienie naiwniaków. To, jaką „story” się im sprzeda i jakie stopy zwrotu zaoferuje, jest drugorzędne.

Maria Konnikova, którą zacytowałem na początku tego wpisu, w zasadzie napisała to samo. Jej książka ukazała się w 2016 roku. Można śmiało powiedzieć, że od tamtej pory poszliśmy do przodu. Słowo klucz współczesnego świata to „zasięgi”. Jeśli masz odpowiednio duże zasięgi w internecie, jesteś kimś. Możesz je spożytkować w szczytnych celach, ale możesz też wykorzystać do czegokolwiek. Miliony much nie mogą się mylić!

Nieważne, kto robi te zasięgi. Nastolatka zafascynowana modą i makijażem, nastolatek wrzucający dla beki filmiki z imprez, autorka książek o wszystkim, w tym o depresji, bo umie czytać po angielsku, sławny sportowiec czy w zasadzie ktokolwiek, kto ma sposób, żeby się wypromować na jednej z wielu platform społecznościowych. Każdy z nich może sprzedać odkurzacz, pastę do zębów, lokatę w banku i pomysły inwestycyjne. Przecież osiągnęli sukces – liczony w zasięgach. Mamy rapera – guru wielu młodych. To wystarczy, żeby między wielkimi koncernami rozpoczęła się licytacja. Niech sprzedaje śmieciowe żarcie, o którym wiemy, że nie jest najlepsze dla młodych, ale dodamy zakładkę ESG do naszej strony www, dorzucimy kilka fajnych haseł o dbałości o posiłki, no i stworzymy opcję wege, do której pokazania zatrudni się jeszcze inną gwiazdę. I już. Słupy ogłoszeniowe stoją.

Milionowe zasięgi wystarczą więc w zupełności do tego, o czym napisali Trystero i Konnikova. Do stworzenia dostatecznie chwytliwej opowieści, żeby złapać jakąś grupę chętnych na szybkie i duże pieniądze. Co więcej, niektórzy, przekonani o swojej przebiegłości, mogą się celowo angażować w takie przedsięwzięcia, licząc na to, że spryt pozwoli im odpowiednio wcześnie ewakuować się z „inwestycji”. Tak jest wśród amatorów i poszukiwaczy różnego rodzaju piramid, którzy wprost piszą, że wiedzą, że to scam, ale liczą na wysoki zwrot, gdy przyłączy się ulica. A oni zdążą uciec.

Ale jest jeszcze jeden ważny wątek związany z tą całą sprawą. Chodzi o światy równoległe, które coraz bardziej zaczynają się od siebie oddalać. Choć w zasadzie to nieuniknione. Z jednej strony mamy świat, w którym wciąż działa zasada caveat emptor – niech kupujący ma się na baczności. Z drugiej: świat ograniczeń, regulacji, zastrzeżeń, ostrzeżeń, które mają chronić interesy klienta przed nieuczciwymi oferentami. W tym drugim świecie (takie mam wrażenie, obserwując świat inwestycji) tworzy się coraz mniej produktów, a coraz więcej pism, wyjaśnień, testów, ankiet i formularzy, które mają piorunujący efekt – przeciwny do zamierzonego. Odstraszają potencjalnych klientów. Czyli jest coraz mniej oszukanych. Jednak nadal wielu z nas szuka czegoś, co zaspokoi naturalną ludzką potrzebę przygody, ryzyka, adrenaliny. I trafia do świata pierwszego. W którym obiecuje im się gruszki na wierzbie, małpy na tokenach i miliony na rachunkach.

A fakt, że przybywają z rzeczywistości, który chroni tak bardzo, że niemal na nic nie pozwala, sprawia, że nie są wyczuleni ani na ryzyko, ani na oszustwa. Dlatego tak łatwo dają się nabrać na chwytliwe opowieści.

Czasami się zastanawiam, czy gdybym dziś był tym młodym człowiekiem, który trzy dekady temu zainteresował się inwestowaniem na giełdzie, to czy wybrałbym właśnie te regulowane rynki, wypełnianie kolejnych formularzy i ankiet, których bym nie rozumiał, bo przecież dopiero zaczynam. Czy może po prostu otworzył rachunek w ciągu kilku chwil, w jakimś mniej lub bardziej podejrzanym miejscu, i zaczął inwestować, ucząc się na własnych błędach?

Gdybym po wypełnieniu kolejnej ankiety adekwatności (w której przyznałbym, że moja wiedza jest niewielka) dostał informację, że to nie jest instrument dla mnie, pewnie stwierdziłbym: „Dobra, nie chcecie mojej kasy, to przepuszczę ją gdzie indziej”.

Mój wspólnik w Wydawnictwie Linia i równocześnie redaktor naczelny Krzysztof Środa jest człowiekiem o niebywałej erudycji. Z wykształcenia filozof, pięknie mówi, jeszcze piękniej pisze (był nominowany kilkukrotnie do Nagrody Literackiej Nike i Nagrody Literackiej Gdynia). Oprócz tego ma pasję – rynek finansowy, którym zajmuje się od lat dziewięćdziesiątych XX wieku, choć ostatnio już nie tak aktywnie. Przetłumaczył kilkanaście książek dotyczących giełdy i inwestowania. Wiele naprawdę trudnych i wymagających (choćby Teorię chaosu a rynki kapitałowe E.E. Petersa czy Intelektualną historię Wall Street P.L. Bernsteina). Tworzył język rynku (wraz z nieżyjącym już Wojtkiem Madejem, również filozofem i tłumaczem, spopularyzował termin „obsunięcie” – drawdown).

W kwietniu 2018 roku postanowił po długiej przerwie zlikwidować inwestycję w jednej z instytucji rynkowych. To był zakup sprzed wielu lat: jakieś zagraniczne fundusze. Obsługujący go doradca/sprzedawca/opiekun (?) namówił Krzysztofa do wypełnienia ankiety mającej na celu ustalenie, czy klient nadaje się do inwestowania w produkty finansowe, czy też nie.

Krzysztof zadzwonił do mnie później z pytaniem: „Czy mógłbyś mi wyjaśnić, jaki jest cel tych ankiet? Spędziłem tam niemal trzy godziny i odpowiadałem na pytania o struktury, przewalutowania, opcje. Po co? Pomijam fakt, że te pytania układał jakiś idiota. One w ogóle nie były po polsku”.

Krzysztof lubi rozmawiać z ludźmi, więc wciągnął doradcę/sprzedawcę/opiekuna w dyskusję. Chciał się dowiedzieć, dlaczego to robią?. Dlaczego marnują czas ludzi w tak absurdalny sposób. Wyjaśnienie, że to z troski o klienta, raczej go nie zadowoliło. Dowiedział się jednak, że jest pierwszą osobą, która odpowiedziała: „Nie wiem” na zaledwie sześć z kilkudziesięciu pytań.

Znam Krzysztofa, jestem więc skłonny wierzyć, że naprawdę dokładnie przeczytał to, co miał przed sobą. Podejrzewam, że mógł nawet rozumieć więcej niż obsługujący go doradca/sprzedawca/opiekun.

Amber Gold, GetBack, tokeny i dziesiątki innych „inwestycji” przyciągają śmiałków, którzy chcą zarobić pieniądze. Podobnie jak przyciągały tych inwestujących w udziały różnego rodzaju kampanii mórz południowych, cebulki tulipanów, kopalnie złota czy akcje banków, tak jak opisał to Emil Zola w Pieniądzu. To się będzie działo, dopóki będzie istniał człowiek. Jeśli uregulujemy nadmiernie jakiś rynek, zacznie on wysychać. Ograniczenia, obwarowania, które idą zbyt daleko, w pewnym momencie będą wyłącznie uzasadniały utrzymywanie armii prawników i biurokratów. A ci będą nadal świetnie się bawić, tylko plac zabaw będzie się kurczył.

Wiele lat temu, gdy nasz rynek dopiero powstawał, a internet oraz książki amerykańskich autorów pozwalały zobaczyć, jak wygląda świat inwestycji w USA, pamiętam, jaki byłem zachwycony zajmującym mniej niż stronę „wyjaśnieniem” kończącym się zdaniem: „Pamiętaj, że rynek terminowy wiąże się z ryzykiem nieograniczonej straty”. Jedno zdanie i jest w nim wszystko. Uważaj na swoje pieniądze!

W 2001 roku w tworzonym wówczas przez siebie portalu futures.pl, który był całkowicie prywatną inicjatywą, zamieściłem krótki tekst: Jak unikać oszustw na rynkach finansowych (za zgodą amerykańskiego regulatora, na którego stronach został on pierwotnie opublikowany), bo uznałem, że trzeba ludzi ostrzegać. Po prostu.

Nie zgadzam się z tym, co pisze w Trystero w podsumowaniu swojego tekstu.

Moim zdaniem zgrzebność wielu przekrętów finansowych stawia pod znakiem zapytania ewentualną skuteczność akcji edukacyjnych skoncentrowanych na uczeniu szerokiej populacji wykrywania sygnałów ostrzegawczych. Wydaje się, że przekręty odnoszą sukces, nawet jeśli wyglądają jak niechlujnie zmontowane parodie przekrętów.

To nie jest kwestia skuteczności czy też nieskuteczności edukacji. My możemy starać się przekazywać wiedzę, uczulać na różne sprawy, ale nie możemy ludzi do niczego zmusić. Nie możemy zmusić ich do tego, żeby nie kupowali badziewia zachwalanego przez influencerów, jeśli sami tego chcą. Możemy uczyć – bądź odpowiedzialny za własne decyzje, bądź czujny. Co nie oznacza, że uważam, że na rynku nie powinny istnieć żadne regulacje. Przeciwnie. Powinny być jednak wdrażane i stosowane z umiarem.

Zrzut archiwalnego tekstu z futures.pl

 

[Photo by Arisa Chattasa on Unsplash ]

2 Komentarzy

  1. Tu de mun

    Ryzyko nieograniczonej straty jest chyba tylko dla detalu, bo dla grubasów wygląda następująco: "Handel niklem na Londyńskiej Giełdzie Metali (LME) był od tygodnia zawieszony po tym, jak gwałtowny wzrost ceny metalu doprowadził do gigantycznych strat posiadaczy krótkich pozycji. LME zdecydowała o anulowaniu części transakcji oraz o wprowadzeniu limitów zmian ceny tego metalu."

    1. GZalewski

      Myślę, że dobrze znać jest całą historię. Bo dzięki temu możemy postawić trochę pytań:
      – co robić w sytuacjach nagłych zmian, gdy kasa z depozytów nie wystarcza na pokrycie zobowiązań wobec innych (patrz również CHF)
      – czy podwyższać wysokości depozytów i w jakich warunkach
      – w jaki sposób zabezpieczyć roszczenia drugiej strony pozycji
      i wiele, wiele innych
      Źródła do poczytania:

      https://www.reuters.com/markets/funds/nuts-bolts-lmes-cancelled-nickel-trades-legal-case-2022-06-30/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *